-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 321
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Aradesh, Tandi, Razlo i kilka innych, znamienitych pośród Cienistych Piasków, osób przysz ło by osobiście mi podziękować.

Był z nimi Seth. Seth, który ku mojemu zdziwieniu uścisnął mi dłoń i oświadczył: „Całe miasto jest ci wdzięczne za pozbycie się radskorpionów”. Jakkolwiek miłe były jego słowa, nie mam pewności, czy w tamtym momencie komandor Seth uważał samego siebie za jedno z ogniw tworzących to miasto (miasta, dobre sobie).

Potem została ze mną Tandi. Gadała, gadała i gadała paplając bezmyślnie. Chciała wiedzieć wszystko o radskorpionach. W końcu doktor Razlo kazał jej opuścić lazaret. Na dobranoc otrzymałem subtelnego buziaka w lewy policzek (od Tandi, nie od doktora). Bóg mi świadkiem, zaczynam obdarzać tego łysiejącego faceta głęboką sympatią i wdzięcznością (tym bardziej bolało mnie serce, kiedy zyskawszy siły zakradłem się nocą do jednej z szafek i ukradłem trzy znajdujące się w niej Stimpaki). Jutro natomiast planuję wędrówkę na wschód. Przy odrobinie szczęścia zdobędę hydroprocesor i wrócę w końcu do domu…

12

Dwunastego dnia pobytu w post-apokaliptycznym świecie zewnętrznym, Blaine Kelly otrzymał znaczny zapas żywności, trochę amunicji do swojego kolta 6520 i pełne manierki świeżej wody. Aradesh wręczył mu również garść pordzewiałych, powyginanych i nad wyraz przyjemnie pobrzękujących w sakwie ze skóry dwugłowej krowy kapsli. Niektóre kapsle miały wymalowane logo „Nuka-Cola”. Blaine czytał niegdyś o tym napoju. Uchodził za absolutny hit smakowy w przedwojennym świecie. Teraz, kiedy nie było już fabryk produkujących słodką jak pszczeli miód Nuka-Colę, jej moc i siła przetrwała pod postacią powszechnego substytutu pieniądza, którego wielu pożądało nawet bardziej niż kultowego niegdyś napoju.

Blaine zerknął do woreczka. Przeliczył jego zawartość. Sto pięćdziesiąt kapsli. Nie wiedział dokładnie, ile to jest, ale pamiętając słowa Iana, który za setkę zobowiązał się zaprzedać swoją duszę i ciało idąc z nim na koniec świata. Blaine miał silne podstawy by sądzić, że dysponuje pokaźnym majątkiem.

Pożegnał się ze wszystkimi i spoglądając na swojego PipBoy’a 2000 ruszył na wschód w kierunku Krypty 15. Większość mieszkańców Cienistych Piasków powodziła za nim sympatycznymi spojrzeniami. Jedynie Seth mrużył oczy zdając się odczuwać głęboką ulgę i satysfakcję widząc znikającą na horyzoncie sylwetkę Blaina. Miał nadzieję, że nigdy go już więcej nie zobaczy.

Rozdział 3

Krypta 15

13

Dzień piętnasty

Wielkimi krokami zbliżałem się do Krypty 15 – a przynajmniej do miejsca, w którym wedle mojego PipBoy’a 2000 powinna się ona znajdować. Żywiłem głęboką nadzieję, iż ostatni fragment drogi uda mi się pokonać bez zbędnych komplikacji. Do tej pory nie n atrafiłem na nic niepokojącego ( poza lejącym się z nieba ukropem i palącymi promieniami słonecznymi , ale te raczej towarzyszyły mi jak jakiś niechciany, śmierdzący kundel przybłęda). Lecz w przeciwieństwie do pierwszego kontaktu ze światem zewnętrznym, odnoszę wrażenie, że mój organizm radzi już sobie z panującymi tu warunk ami znacznie, znacznie lepiej.

Naturalnie moje nadzieje niewiele znaczą dla ciążącego nade mną fatum. Bowiem trzeciego dnia wędrówki z Piasków, około godziny jedenastej, poczułem wyraźne oznaki wilgoci gromadzącej się na wysokości moich lędźwi. Początkowo zbagatelizowałem problem uznając go za nadmierną potliwość. Faktem jest, że pośród roztaczającego się wokół mnie pustynnego klimatu, zmuszony byłem wypijać znaczne ilości wody, przez co pociłem się jak stary świński tucznik w blaszanym boksie ciężarówki transportującej żywy inwentarz wprost w gościnne progi rzeźni.

Jednak wilgoć stawała się coraz bardziej dokuczliwa. Zerknąłem do wiszącego na plecach plecaka i przeżyłem szok.

Ostatnia manierka wypełniona wodą pękła. Do tej pory jej nie używałem, tak więc niemożliwe, bym zapomniał należycie ją zamknąć. Najpewniej problem ten został nieopatrznie zainicjowany (a może winę za ten pech ponosiła jedyna złorzecząca mi osoba, stojąca teraz w pseudo bramie, trzymając w rękach skorodowanego Winchestera i podśmiewająca się podejrzanie od ucha do ucha) jeszcze w Cienistych Piaskach. Manierka musiała posiadać jakąś nieszczelność. W wysokiej temperaturze, na dnie plecaka doszło najpewniej do nagromadzenia wewnętrznych gazów, co w efekcie rozsadziło ostatni z moich pojemników na wodę.

Na domiar złego dziura znajdowała się tuż u podstawy, przez co praktycznie cały pły n zdążył już wyciec na zewnątrz. Kombinezon skrzętnie wszystko wchłonął. Reszta wyparowała.

Nie ukrywam, że byłem załamany. Na szczęście zeszłej nocy zakończyłem lekturę skradzionych przeze mnie podręczników survivalowych. Każdy z nich, oprawiony w żółtą, twardą i dziwne dobrze zachowaną okładkę, nosił skryty na pierwszej z wewnętrznych stron podtytuł: „Poradnik harcerza”. Cóż, nie mogę rzec, abym w chwili utraty wody czuł się niczym tytułowy harcerz, a moja sytuacja była tak błaha, jak chociażby dogasające podczas nocnego czuwania obozowe ognisko , czy pobzykujące natrętnie przy uchu komarzyce , ale niewątpliwie zgromadzone w dwóch cienkich – acz treściwych – książeczka informacje zawierające podstawy wiedzy o przetrwaniu w głuszy, przydały mi się przy tym, co nastąpiło później.

Niczym pragnący wchłonąć choć odrobinę wody kaktus-sukulent, wzbogacony nowym doświadczeniem, ruszyłem pełen nadziei na przeszukiwanie pustyni. Wedle mojego PipBoy’a 2000, spędziłem pełne pięć godzin próbując zlokalizować choć odrobinę płynu. Nie udało mi się jednak znaleźć ani kropelki. Czułem się coraz gorzej. Pragnienie nie dawało mi spokoju, a moje ciało niewątpliwie ulegało jakimś skrytym mikro obrażeniom wewnętrznym. Wtedy zdarzył się cud…

Pragnący wody kaktus (to ja) spostrzegł coś strzelistego, smukłego i zdającego się wyglądać z daleka jak żywa reklama Meksyku.

Kaktus. Prawdziwy kaktus! Na horyzoncie majaczył mi zielony, falujący na tle gorącego powietrza strzelisty i wyglądający na jędrny badyl.

Spalony słońcem, oblizując mimowolnie spierzchnięte, spękane usta przypominające wargi trędowatego króla Baldwina IV, ruszyłem ku memu wybawieniu.

Wtedy kaktus zrobił się trochę bardziej przezroczysty. Potem jakby zupełnie zatracił barwę i… zniknął. Zakląłem pod nosem i upadłem na kolana. Czytałem niegdyś o wywołanych głodem, pragnieniem i skrajnie wysokimi (lub niskimi) temperaturami mirażach. Kaktus był niewątpliwie fatamorganą. Już miałem się poddać i własnymi rękami rozpocząć głębinowe wykopy, kiedy przetarłem oczy, a kaktus znów tam był; kusząc mnie chłodem i ożywczością przepływających w jego wnętrzu płynów.

Ruszyłem i tym razem kaktus nie znikał. Kiedy zbliżyłem się na tyle, iż mogłem z pełnym przekonaniem stwierdzić, że jest prawdziwy, moja chwilowa radość i ulga zostały rozwiane przez widok znacznie straszliwszy i przepełniający mnie grozą większą niż niknące miraże.

Wszędzie dookoła walały się spękane, połamane i mocno wysuszone kości. Znaczna część ni ewątpliwie należała do zwierząt. N ajróżniejszych zwierząt. Spośród znanych mi gatunków rozpoznałem: kalifornijskie szczury jaskiniowe, braminy, iguany, coś, co wedle Poradnika Harcerza mogło stanowić jakąś formę kreta i… ku jeszcze większemu obrzydzeniu i przerażeniu, kości ludzi.

1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название