-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 321
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 17 18 19 20 21 22 23 24 25 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Dziesiątki, jeśli nie setki.

Jednak nie to było najgorsze. Wszędzie, absolutnie wszędzie dookoła nakładały się na siebie ślady, które po raz pierwszy ujrzałem w leżu nękających Cieniste Piaski radskoprionów.

Spa raliżowany początkowym strachem, otrząsnąłem się i rzuciłem naprędce ku kaktusowi. Rozciąłem mięsistą powłokę łodygi i uważając na kolce przyłożyłem wszystkie pozostałe mi manierki nape łniając je życiodajnym płynem . Jedną opróżniłem natychmiast. Uzupełniłem ubytek i kiedy woda przestała wyciekać ze skazanej przeze mnie na niewątpliwą śmierć rośliny, ruszyłem na wschód w kierunku Krypty 15.

Po drodze, nieco dalej od miejsca zbiorowych uczt północnoamerykańskich niegdyś skorpionów cesarskich , napotkałem wysuszoną, błagającą o kres jej udręk jabłoń.

Lecz jabłoń ta, jakkolwiek tragicznie by się nie prezentowała, miała na gałęziach kilka nadgniłych, spowitych rozdętymi bąblami jabłek.

Sprawdziłem je licznikiem Geigera. Były w porządku. Pięć (wszystkie) znalazło się w odmętach mojego juka. Chyba staję się coraz mniej wybredny.

Dzięki Bogu opuszczając terytorium morderczych radskorpionów, nie natrafiłem na żadnego z ich przedstawicieli. Wiele natomiast rozmyślałem o tych przerośniętych pajęczakach. Mój tok rozumowania był mocno abstrakcyjny, co niewątpliwie stanowiło efekt wielogodzinnego braku wody i ekspozycji na słońce (które ku mojej nieskrywanej radości chyliło się z wolna ku zachodowi, niknąc mi tym samym za plecami). Myślałem: „co, jeżeli radskorpiony wiedziały, że będę tędy przechodził? Co, jeżeli w jakiś sposób dowiedziały się, że zaszlachtowałem im Matkę, ich wielką i jedyną Królową i też wszystkie zostały zmobilizowane do pochwycenia mnie, poddania okrutnym, niewyobrażalnie wręcz bolesnym torturom i powolnego przeflancowania na tamtą stronę?”. Wtedy wydawało mi się to wielce logiczne. Świat zewnętrzny, dziesiątki lat wypalającego i mutującego wszystko promieniowania mógł równie dobrze wytworzyć w radskorpionach jakąś formę kolektywnej inteligencji i zdolność telepatycznego przesyłania myśli. Coś podobnego było chyba w tym starym, lecz wciąż wyśmienitym filmie „Obcy”. Królowa Matka, chociaż nikt nigdy nie powiedział tego wprost, była niewątpliwie w stanie komunikować się ze swoimi trutniami rozdzielając pomiędzy nie priorytetowe dla roju zadania. Mrówki funkcjonowały przecież podobnie. Pisał o tym Bernard Werber. Równie dobrze, tak samo mogły działać te chitynowe skorupy. Mogły czaić się pośród mroku nocy, zakopane w głębinach piasków, czekać, czekać i czekać, aż nieopatrznie jakiś zbłąkany wędrowiec (to znowu ja) próbujący uratować życie tysiąca mieszkańców swojej Krypty znajdzie się na trasie przecinającej ich miejsce zasadzki i gdy tylko nadarzy się właściwa okazja, bach!

Nie ma zbłąkanego wędrowca. Nie ma hydroprocesora. Nie ma Krypty 13.

Rozmyślałem tak nad wszystkimi otaczającymi mnie absurdami, kiedy zupełnie nieświadomie znalazłem się n a terenie Krypty 15. Mój PipBoy 2000 zabipał trzykrotnie wyrywając mnie z głębin własnego umysłu i dając tym samym znać, że jesteśmy na miejscu.

Spojrzałem na datę. Był to piętnasty dzień mojej wędrówki. Wedle wcześniejszych wyliczeń, nazajutrz miałem znaleźć się w domu. Tymczasem pokonałem ledwie milion, trzysta pięćdziesiąt jeden tysięcy, sześćset osiemdziesiąt kroków. Nie licząc tego, co straciłem wybawiając króla kloszardów i jego seksowną córkę od mroków i terrorów świata zewnętrznego.

PipBoy z reguły się nie mylił. Jednak tym razem uznałem, że słońce spowodowało w nim jakieś nieodwracalne zmiany. Biedne urządzenie musiało się przegrzać.

Znajdowałem się na środku pustyni. Północ, południe i wschód wyglądały dokładnie tak samo: płaska, kamienista gleba spękana i gdzieniegdzie usłana ciężkimi i ostrymi ziarenkami piasku. Na wschodzie natomiast znajdowało się ciągnące dalej w tamtym kierunku skaliste górskie pasmo. Okalał je wywołujący współczucie las spiczastych, połamanych drzew-badyli, które w większości przypominały dawno już uschnięte szuwary. Uznałem, dość rozsądnie według mnie, że budowniczowie Krypty ulokowali wejście analogicznie jak w Krypcie 13. Ruszyłem więc między drzewa trzymając się blisko skalnej góry. Nie znalazłem jednak żadnej jaskini i po półtorej godzinie zawróciłem.

Było już ciemno, kiedy PipBoy znów zapipał. Ustawiłem wyszukiwanie po dokładnych koordynatach Krypty 15. Wątpiłem by jakikolwiek satelita GPS ostał się do tej pory na orbicie, ale ku mojemu zdziwieniu, sygnał pipał radośnie prowadząc mnie w kierunku północnym.

Niewiele czasu minęło, a ja natrafiłem na lekki spadek terenu i znajdującą się poniżej depresję. Noc nie pozwalała mi dostrzec zbyt wiele, ale PipBoy zdawał się coraz bardziej podekscytowany. Uznałem to za dobry znak i ruszyłem w dół.

Ostatecznie musiałem wyłączyć namierzanie w moim małym komputerku. Dźwięk był na tyle donośny, że mógł zwabić zagrażające mi potwory. Kto wie, co jeszcze czaiło się w mrokach świata zewnętrznego. Poradnik harcerza niewiele mówił na ten temat, a jak już wspominał, to strach było czytać. Zresztą, teraz i tak nie potrzebowałem już PipBoy’a 2000. Na obszarze przede mną nie pozostało bowiem nic poza małym szałasem. Był to stary szałas i ledwie już trzymał się w pionie. Z daleka wyglądało na to, że złupiono go dawno temu. Na szczęście moje dane mówiły, że właśnie tu znajdowało się zapasowe wejście do Krypty 15. Schowałem PipBoy’a do plecaka. Zbliżyłem się do rozpadającej się szopy - wydającej na wietrze podejrzane odgłosy. Większość ścian stanowiła stara, karbowana blacha. Gdzieniegdzie rdza powyżerała ogromne dziury. Te największe ktoś (nie mam pojęcia w jakim celu) zatkał drewnianymi deskami – najpewniej wyciągając je ze sterty piętrzących się w okolicznym lesie śmieci i szpargałów.

Szałasoszopa nie miała drzwi wejściowych. To znaczy, miała, ale pozostała po nich tylko rozpadająca się framuga. Chłodny, nocny wiatr wzmagał się od północnej strony pustyni. Chciałem czym prędzej znaleźć się w środku i jeśli to możliwe, zejś ć na dół do Krypty . Jednak coś powiedziało mi, by wpierw zerknąć przez okno.

Pomieszczenie było puste. Szabrownicy nie pozostawili nic. A bsolutnie nic, poza obdrapanymi, łysymi ścianami. No , nie licząc może zwiniętego w kłębek, leżącego tuż przy prowadzącej pod ziemię drabince, wielkiego , upasionego radskorpiona wysłanego tu na czaty przez Matkę, Wielką Samicę Alfa.

Radskorpion żył, ku temu nie było najmniejszych wątpliwości. Spał jednak w najlepsze zupełnie nie bacząc na świat i czyhające dookoła zagrożenia . Jego chitynowa, zewnętrzna skorupa to nadymała się, to rozdymała z wyraźnym świstem wydobywającego się Bóg jeden raczy wiedzieć skąd powietrza.

Nie miałem już bomb. Naboje, te, które mi zostały, były zbyt cenne by naprędce klecić z nich wypełnione kordytem mieszki. Poza tym dźwięk mógł zwabić kolegów patałacha , a ja nie miałem najmniejszej ochoty na stawianie czoła żądnej zemsty nie tylko za Matkę, ale również za tego tutaj, bandzie klekoczących szczypcami szczypawek.

Postanowiłem zatem zrobić coś niezwykle nierozważnego, ryzykownego i nieprofesjonalnego zarazem.

Później dotarło do mnie, że było to również niebywale wręcz głupie i naiwne.

1 ... 17 18 19 20 21 22 23 24 25 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название