-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 321
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Kolosalna, osadzona na głębokich fundamentach podstawa na bazie prostokąta tworzyła idealnie geometryczną bryłę – zdającą się być zupełnie pustą w środku. Żywe, betonowe filary podpierały dachowy gzyms, a pomiędzy nimi lśniły w popołudniowym słońcu żółto-czerwone witraże wykonane z łączonego ze sobą szkła. Szkło to przypominało do złudzenia zaschniętą powierzchnię spękanego błota. Czarna, obsydianowa pajęczyna pokrywała je w chaotycznym, wzbudzającym niepokój wzorze. Spadzisty, obłożony rdzewiejącym gontem dach, wznosił się ukośnie tworząc niewidoczną z dołu kalenicę. Frontowa fasada, ta na której mieściły się trzy pary potężnych, dwuskrzydłowych drzwi wykonanych ze wzmacnianego żelaznymi ryglami i zawiasami, ciemnego drewna, które pomimo upływu czasu wciąż było wyjątkowo dobrze zachowane i sprawiało wrażenie solidniejszego niż niektóre ze stalowych drzwi, wznosiła się w formie pionowej, strzelistej ściany wyglądającej jak postawiony na sztorc, pragnący wryć się w sklepienie most. Był to jedyny element Katedry, który nie kończył się wraz z granicą stalowej kalenicy, lecz górował nad nią tworząc coś na kształt podobnej do trującego grzyba wierzy, gdzie koliste, niknące na wysokości szkliste witraże przypominały wszechwidzące, obserwujące wszystko i wszystkich oczy samego Boga.

Oczywiście całość tej neogotyckiej szmiry, została okraszona liczną symboliką. Były przypominające greckich bogów, surowe rzeźby o równie surowych i niewyrażających niczego poza wzgardą i cierpieniem twarzach. Były pokryte zadziorami, demoniczne gargulce o pełnych ostrych zębów pyskach i złowrogo okrywających je wargach. Były też żółto-czarne symbole radioaktywne. Blaine przypuszczał, iż wielki niczym pieczęć znak ostrzegawczy, został umiejscowiony w miejscu, w którym niegdyś spoczywał wizerunek ukrzyżowanego przez Rzymian Chrystusa. Chrystus nie miał już jednak takiej mocy jak w przeszłości. Jego umęczone, zakrwawione oblicze z nałożoną na głowę cierniową koroną zostało prawie zapomniane. To, co kojarzyło się bezpośrednio z jeźdźcami apokalipsy, z czerwonymi, spiczastymi niczym ociosane kołki rakietami termojądrowymi i wypalającym wszystko łącznie z duszą atomem, miało znacznie większą siłę oddziaływania i bez wątpienia nie było w post-apokaliptycznym świecie osoby, która widząc symbol radioaktywności, nie wzdrygnęłaby się w lęku przed własną śmiertelnością.

Na betonowych płytach wyściełających chodnik przed wejściem, kłębili się wyjątkowo apatycznie wyglądający wierni. Blaine naliczył około dwudziestu osób. Większość przypominała odzianą w szmaty bezdomną hołotę. Powłóczyli stopami, kręcąc się niemalże w kółko. Niektórzy burczeli coś do siebie pod nosem. Inni wpatrywali się we wzbudzający grozę symbol. Byli też tacy, którzy siadali bądź kładli się na ziemi, przyjmując znaną i powszechną niegdyś pozycję „leżącego krzyżem”. Pośród ciżby krzątali się trzej odziani w drzewne habity wyznawcy Dzieci Apokalipsy. Właściwie, uznał Blaine, wszyscy znajdujący się przed głównym wejściem, musieli oddawać cześć kryjącemu się przed wzrokiem świata Bogu Podziemi, ale ci okutani od stóp do głów, bez wątpienia wchodzili w skład sformalizowanej hierarchii kościoła i mieli czujne oko na ciżbę.

Blaine ruszył wolnym krokiem w stronę tłumu. Posyłane mu z ukosa spojrzenia tych, których twarze były na tyle czyste, by umożliwić określenie malujących się na nich emocji, wyrażały przemieszanie lęku i fascynacji. Purpurowa, zarezerwowana dla wyższego kapłaństwa szata powiewała z każdym ruchem, wzbudzając w prostaczkach podziw i nagłą potrzebę ustąpienia Blainowi z drogi. Jego twarz, skryta głęboko za połami opadającego niemalże na oczy kaptura, zapewniała mu niezbędną anonimowość. Nikt z rozsuwającego się przed nim motłochu, nie zdradzał jakichkolwiek podejrzeń. Wszyscy uznawali go za jednego z wyższych kapłanów. Nawet stojący na straży centralnych, umiejscowionych dokładnie po środku drzwi kustosz w wyliniałym, spłowiałym od słońca habicie, skinął tylko głową, kiedy Blaine mijał go wyciągając rękę w stronę płaskiej, przypominającej podwinięte ptasie skrzydło klamki.

Przyzwyczajony do siły Pancerza Wspomagającego Blaine, znieruchomiał próbując pociągnąć masywne drzwi. Drzewo, najpewniej twarda, zbita dębina, której masę zwiększały dodatkowo żelazne wzmocnienia, było tak ciężkie, iż Blaine czując, jak kraśnieje nieco pod purpurowym kapturem upodabniając się do niego kolorem, zdeprymowany położył drugą rękę na stalowej klamce i jednym, gwałtownym ruchem napiętych mięśni pociągnął drzwi do siebie.

Stalowe, zardzewiałe zawiasy wydały z siebie głośne skrzypnięcia. Blaine wszedł do środka, a stojąca za nim plebejska ciżba, odprowadzała go świątobliwym wzrokiem, kiedy niknął w ciemnym, niedostępnym dla nich wnętrzu domu domniemanego zbawienia.

186

Wnętrze Katedry okrywała szarość. Ciemne, karmazynowe szkło witraży przepuszczało tylko minimum światła, które nie było w stanie równomiernie oświetlić kolosalnej przestrzeni. Czarna posadzka i czarne ściany połykały resztki promieni niczym podmorskie głębiny. Wszędzie panował mrok, a tuż nad ziemią, na wysokość łydek, unosiła się gęsta, kremowa mgła. Wysokie, strzeliste filary podtrzymywały strop, wpływając w formie płynnych łączeń w sklepienie budynku. Główna nawa, szeroka i wąska, wyglądająca niczym okolony kolumnami kanion, prowadziła w głąb konstrukcji, zaś po bokach znajdowały się niewielkie nawy boczne; pomieszczenia, do których drzwi pozostawały zamknięte.

Nigdzie nie było żywej duszy. Z głębi Katedry docierały jednak odgłosy odprawianej liturgii. Blaine niespiesznym krokiem, rozglądając się w bezbrzeżnej fascynacji i równie bezbrzeżnym przerażaniu, ruszył w ich kierunku rozpędzając zasnuwającą mu stopy mgłę.

Nawy boczne po lewej i po prawej stronie kończyły się dokładnie w tym samym punkcie. Na linii krańcowych ścian ustawiono wąskie, cienkie filary przedzielone na wysokości trzech metrów poziomym przęsłem. Wielka sala mszalna, mroczna i spowita mgłą, rozpościerała się przed oczami Blaina przypominając wnętrze wieloryba, który połknął nieszczęsnego Pinokia. Kelly zastanawiał się, czy gdyby zdecydował się teraz na ucieczkę, scalająca atmosferę w upiornej grozie siła infernalnej Katedry pozwoliłaby mu na to.

Odpędził latające mu po głowie myśli. Rzędy drewnianych, wyglądających na wybitnie niewygodne - przeznaczone dla cierpiętników i grzeszników - ławek wypełniał usadowiony na nich tłum Dzieci Katedry. Blaine wodził wzrokiem po wystających ponad wysokie oparcia głowach zebranych. Większość z tylnych rzędów nie miała żadnego okrycia. Im bliżej ustawionego pod przeciwległą ścianą ołtarza i dwóch otaczających go teleekranów, tym więcej zasnutych kapturami i habitami postaci. Wyglądało na to, iż tak jak w dawnym Watykanie, hierarchia ważności i znamienitości uczestników liturgii rosła w miarę zbliżania się do centralnego punktu, gdzie odprawiano rytualne modły. Pierwszy rząd ławek, które dla odmiany posiadały wyściełane czerwonym aksamitem, puchowe poduszki i podparcia, w całości okupowały postaci w purpurowych szatach.

Stojący za ołtarzem kapłan, chudy i starzejący się człowiek w szacie o najbardziej nobilitującym kolorze, uniósł ręce w sakralnym geście, trzymając w nich coś, co wyglądało na wyjątkowo świeży i dobrze zachowany kwiat o czterech białych płatkach. Przez rzędy ławek przeszedł pomruk, którego Blaine nie zrozumiał, a chwilę potem prowadzący mszę odłożył święty najwyraźniej przedmiot na czarny, oświetlony światłem kilkudziesięciu płonących na nim świec, ołtarz i zwrócił się do zebranych swoim chrapliwym, skrzekliwym nieco głosem:

- BRACIA I SIOSTRY, CZAS UNIFIKACJI JEST BLISKI!!!

Zebrany w Katedrze tłum zawył jak stado zwierząt. Kakofoniczny odgłos rezonował odbijając się od ścian pomieszczenia. Blaine miał wrażenie, że atakuje go niemalże z każdej strony.

- PODĄŻAJ ZA JEDNOŚCIĄ! BROŃ JEDNOŚCI! ODDAJ ŻYCIE ZA JEDNOŚĆ!!!

Ponownie fanatyczne, skwapliwe okrzyki fascynacji i poparcia.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название