Fallout – Powieic (СИ)
Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн
AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.
T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.
Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:
Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
- JUŻ NIEBAWEM, BRACIA I SIOSTRY, ŚWIAT POZNA OBLICZE PRAWDZIWEGO BOGA, A WTEDY KAŻDY Z NAS BĘDZIE ŻYŁ W RAJU! NIE BĘDZIE WYJĄTKÓW!!!
Kakofonia tłumu sięgnęła zenitu. Płonące na czarnym ołtarzu świece zamigotały pod wpływem jakiegoś osobliwego podmucha powietrza, nadciągającego z lewej strony. Ciemne, krwawe światło przygasło nieco, a okalająca stopy i łydki „kongregacji” mgła, zawirowała groźnie, unosząc się nieco do góry.
Spośród chaosu docierających do bębenków usznych głosów, Blaine wyłonił coś, co zdawało się docierać z przeciwnej strony. Ciche, miarowe kroki stóp zbliżały się gdzieś zza jego pleców. Chłopak stojący tuż za prowadzącymi do głównego pomieszczenia, cienkimi i krótkimi filarami, wzdrygnął się w sobie i poczuł, jak na jego plecach, pojawiają się kropelki chłodnego potu.
Kroki narastały. Kapłan prowadzący liturgię nie mówił już, lecz krzyczał jak rozpościerający się przed nim tłum. Blaine nerwowo obserwował otoczenie, zastanawiając się, czy w razie niebezpieczeństwa, zdoła uciec.
Odruchowo schował lewą dłoń w przepastnych kieszeniach habitu. Chłód kosmicznej broni podziałał na niego nieco uspokajając. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, zdezintegruje tylu, ilu tylko zdoła, a potem ucieknie na zewnątrz…
Pamiętaj, Blaine, że nie masz już na sobie pancerza wspomagającego. Jeżeli przypuszczasz, że całe to tałatajstwo odprawia te swoje satanistyczne modły w zupełnie pacyfistyczny sposób, to jesteś idiotą. Jak myślisz, dlaczego pomieszczenia w bocznych nawach są zamknięte? Powiem ci, dlaczego, Blaine. Czają się tam strażnicy. Tak samo jak w antresoli nad nimi i w zakrystii na tyłach i pośród oddających cześć mrocznemu bogu wiernych usadowionych w tych wyglądających na kurewsko niewygodne ławkach. Wystarczy, że jeden z nich nafaszeruje cię ołowiem i koniec. Pamiętaj, nie zrób niczego pochopnego. Przecież te kroki, wcale nie muszą oznaczą…
Blaine poczuł opadającą znienacka na jego ramię dłoń. Nim zdążył pomyśleć, że wszyscy w Gruzach pozwalają sobie na zdecydowanie zbyt dużą poufałość, do jego uszu dotarł spokojny, słodki, dziewczęcy głos.
- Nie uczestniczysz w liturgii, bracie?
Blaine odwrócił się. Ujrzał dziewczynę skrytą pod piżmowym habitem wykonanym z grubej, wełnianej tkaniny. Miała długie, złote włosy opadające w kaskadzie wzdłuż twarzy. Jej niebieskie oczy sprawiały wrażenie życzliwych, a delikatna, śniada cera i twarz wskazywały na znaczną domieszkę płynącej w żyłach dziewczyny krwi nordyckiej. Miała wyglądające na miękkie, jasne usta i uśmiechała się życzliwie.
Za sprawą jakiejś niewyjaśnionej siły, Blaine Kelly wiedział, że stoi przed nim siostra Laura.
- Nie, siostro. Dopiero, co przybyłem. Nie chciałem naruszać reguł liturgicznych.
Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Jej żywe i nieco przymknięte oczy lustrowały Blaina wnikliwie. Wolnym, powłóczystym ruchem zsunęła swoją filigranową dłoń z jego ramienia.
- Wybacz, bracie, ale nie kojarzę cię. Czy przybyłeś do nas z placówki w Hub?
- Nie do końca, siostro – odparł próbując zachować spokój Blaine. Nie miał wątpliwości, że dziewczyna to Laura, ale jednak coś w tym miejscu, w tej atmosferze i w tych ludziach sprawiało, iż czuł się jak chomik uwięziony w sztolni, gdzie zewsząd łypały na niego skryte w ciemności skorpiony. – Wybacz, ale ja również ciebie nie kojarzę, a zważywszy na kolor naszych szat, wydaje mi się, że to nie ty powinnaś zadawać tutaj pytania. Jak masz na imię i gdzie mogę znaleźć wielkiego brata Morfeusza?
Dziewczyna wzdrygnęła się nieznacznie, odsuwając nieco w tył.
- Wybacz, bracie. Nie chciałam cię urazić. Jestem Laura. Jedna z sióstr miłosierdzia. Pomagam chorym i po…
- Czerwony jeździec.
Tak jak Blaine Kelly przerwał Laurze, tak Laura przerwała w tym momencie samej sobie. Jej przymrużone, wyglądające na lekko odurzone oczy, przymknęły się jeszcze bardzie, a potem momentalnie rozszerzyły. Zbliżyła swoją twarz do twarzy Blaina i kładąc mu raz jeszcze dłoń na ramieniu, powiedziała szeptem, jak gdyby bojąc się, iż ściany Katedry usłyszą.
- Chodź ze mną.
187
Blaine i Laura skryli się w jednym z zamkniętych pomieszczeń osadzonych w bocznych nawach. Laura otworzyła drzwi należącym do niej kluczem. Jak wyjaśniła, pokój z drewnianą, pozbawioną oparcia ławką, krzesłem, obitym stalą kufrem i małym stolikiem wpitym w róg dwóch ścian, był miejscem, w którym przyjmowała penitentów. Służyła również radą wszystkim potrzebującym. Skwapliwie opowiadała o historii i dogmatach wyznawanych przez Dzieci Katedry.
- Tutaj możemy porozmawiać. Ściany są grube, a odprawiany w głównym pomieszczeniu sakralnym rytuał potrwa jeszcze, co najmniej trzydzieści minut. Powinniśmy jednak zachować ostrożność. To miejsce jest czymś więcej, niż się z pozoru wydaje. Ludzie tu znikają, a szeptane słowa rozbrzmiewają niekiedy niczym kościelne dzwony, docierając do niepowołanych uszu. Złe siły spoglądają z tych mrocznych ścian. Mamy niewiele czasu.
Blaine skinął głową przyglądając się delikatnej, lecz mocno napiętej twarzy dziewczyny. Zastanawiał się, czy i on zdradza oznaki podenerwowania. Laura, jak gdyby odczytując jego myśli, zsunęła z głowy kaptur.
- Powiedz mi, jak się miewa Nicole? Dawno jej nie widziałam.
Szept siedzącej na drewnianym krześle Laury był tak delikatny i eteryczny, że Blaine odruchowo nachylił się nad nią, przybliżając nieco służącą mu za siedzisko, gładką ławkę.
- Wszystko w porządku. Brzytwa miała za to ostatnimi czasy nieco kłopotów, ale teraz – Kelly wykonał krótką przerwę zastanawiając się nad tym, jak właściwie Ostrza poradziły sobie w Adytum – jest już chyba wszystko dobrze. Pogoniła Caleba i jego Regulatorów.
Laura skinęła głową, a jej usta wygięły się w szczerym uśmiechu.
- To dobrze. To bardzo dobrze – powtórzyła bardziej do siebie, niż do swojego interlokutora. – Bractwu przyda się jak największa siła w tym rejonie. Co wiesz o tym miejscu?
- Tylko tyle, ile powiedziała mi Nicole. Żadnych konkretów. Według niej, to ty najlepiej się orientujesz, co właściwie ma tutaj miejsce. Wiesz też podobno jak dostać się… niżej. To prawda, że mieści się tutaj Krypta?
- Tak podejrzewamy. Cała ta Katedra nie jest tym, na co wygląda. Tak samo jak jej Dzieci. Główna nawa ciągnie się pod sam sufit, ale wieża na frontowej fasadzie, jest podzielona na liczne piętra. Niższe zamieszkują pośledni wyznawcy, zaś wyższe są zarezerwowana dla kapłanów wysokiej rangi. Twoja purpurowa szata mogłaby ci zapewnić dostęp, ale i tak nie dostaniesz się do prywatnej kwatery Morfeusza. To człowiek, który zawiaduje całym kościołem. Jako jedyny posiada specjalny klucz umożliwiający mu zejście do podziemnego sanktuarium. Nikt poza nim nigdy tam nie był. Śledziłam go kiedyś, aż do zamkniętych, nigdy nie otwieranych drzwi. Morfeusz wyciągnął czarny symbol, pogmerał przez moment przy zamku i dostał się do środka. Nie znam żadnych szczegółów jego wizyt, tam na dole, ale ja i kilka innych osób przypuszczamy, że pod Katedrą faktycznie mieści się Krypta. Morfeusz utrzymuje, iż został naznaczony przez samego Mistrza jako jego namiestnik. Tylko on ma z nim kontakt i tylko on niesie bezpośrednio jego słowo i rozkazy. Można domniemywać, że sam Mistrz znajduje się na jednym z wewnętrznych poziomów Krypty.
Blaine zamyślił się. Jeżeli pod Katedrą Dzieci faktycznie mieścił się przeciwatomowy schron, co na dobrą sprawę było bardzo prawdopodobne, to Katedra sama w sobie została wykonana w taki sposób, by przetrwać większość znanych ludzkości klęsk naturalnych i taktycznych uderzeń. Jej grube mury chroniły przed promieniowaniem i podmuchem eksplozji termojądrowej. Ulokowanie Krypty w głębokich, podziemnych kondygnacjach, zdawało się dobrym pomysłem. Jeżeli taka dziura jak Bakersfield, doczekała się swojej, to niemożliwe jest, by Los Angeles zostało pominięte.
- Nie próbowałaś dostać się do środka?