-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 322
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 86 87 88 89 90 91 92 93 94 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Potem zniknął, zaś Blaine i Ochłap czekali cierpliwie w towarzystwie milczącego do tej pory Darrella. Blaine nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, co właściwie ma się niebawem wydarzyć. Cabbot sprawiał wrażenie przejętego i jednocześnie dziwnie życzliwego, porządnego jak na kogoś, kto reprezentuje organizację tworzoną przez ludzi dysponujących na pierwszy rzut oka arsenałem zdolnym wytrzebić całe pustkowia. Darrell niestety był nieprzenikniony i nieodgadniony, głównie za sprawą okalającego go na każdym milimetrze ciała pancerzu.

Po około czterdziestu pięciu minutach, dwuskrzydłowe drzwi z emblematem Bractwa rozsunęły się, a z windy wyszedł Cabbot. Blaine rzucał właśnie kamykiem ćwicząc z Ochłapem trudną sztukę aportowania. Obaj, pies i człowiek, a nawet Darrell, spojrzeli na Cabbota. Cabbot zaś wysunął urękawicznioną w pancerzu wspomagającym dłoń i wręczył Blainowi swojego PipBoy’a.

- Podłącz – poinstruował chłopaka. – Zaktualizujemy twoją mapę. Będziesz miał małe zadanie do wykonania. Rozmawiałem z Wielkim Mistrzem i on powiedział, że panują teraz bardzo trudne czasy. Wiemy o aktywności Supermutantów i od dłuższego czasu staramy się podejmować kontrdziałania wobec ich działań. Nasze patrole są jednak ograniczone i nie możemy zbadać wszystkich obszarów. Mielibyśmy dla ciebie propozycję. Jeśli chcesz, żebyśmy pomogli w obronie twojej Krypty, ty wpierw musisz pomóc nam. Wielki Mistrz mówi, że z chęcią skorzystamy z tego, co masz do zaoferowania. Nie pozostaniemy jednocześnie dłużni. Jednak… jakby ci to powiedzieć, Starszyzna z Wielkim Mistrzem na czele jest dosyć zasadnicza i konserwatywna. Nikt, kto nie jest członkiem Bractwa, nie może wejść do środka. Zazwyczaj rekrutujemy okazjonalnie i w ramach potrzeb, ale tak jak mówiłem: czasy są ciężkie i aktualnie nie prowadzimy naboru. Jednak – dodał Cabbot po chwili przerwy – Wielki Mistrz zaproponował coś na kształt rekrutacji w trybie pilnym. Będziesz musiał coś dla nas zrobić. Jeżeli odniesiesz sukces, nadamy ci status rekruta, zaoferujemy wszelką pomoc i spróbujemy coś razem uradzić na otaczające nas problemy.

Blaine Kelly wyczekiwał. Widząc jego przeciągające się milczenie, Cabbot odchrząknął, po czym postanowił kontynuować.

- Musisz udać się do ruin Starożytnego Zakonu – w tym momencie stojący po prawej stronie stalowych drzwi Darrell, zachichotał swoim metalicznym, zniekształconym przez zewnętrzny intercom głosem. – To na południe stąd. Lokalizację masz na mapie – Cabbot wyciągnął rękę po PipBoy’a. – Kiedy tam wejdziesz, musisz przynieść holodysk z zapisem polowym misji sporządzonym przez jednego z twoich poprzedników. My… jakiś czas temu wysłaliśmy oddział do środka, ale nikt nie wrócił. Jeżeli uda ci się przynieść tutaj taśmę, zostaniesz rekrutem.

Ochłap spojrzał nerwowo na swojego pana. Blaine natomiast wpatrywał się w Cabbota. Cabbot milczał, mrużąc oczy i marszcząc czerwone od słońca czoło. Darrell znów zaczął się chichrać.

- Na Boga, Darrell! Może byś się uspokoił? Sprawa jest poważna!

Darrell eksplodował niepohamowanymi spazmami śmiechu. Upuścił miniguna. Karabin upadł z głębokim łoskotem i zarył się w piasku. Darrell tymczasem ukląkł, złapał się za brzuch i nie kontrolując samego siebie, rozbrzmiewał metalicznym, przypominającym robota śmiechem.

- P… powiedz… cha-cha-cha – zacisnął mocniej ręce. – Powiedz mu wszystko, Cabbot. Powiedz mu, chachaCHACHACHA!!!

Blaine skrzywił się, a na jego twarzy pojawił się pełen pogardy grymas. Próbował zdystansować się do tego wszystkiego, ale coś mu podpowiadało, że nie po raz pierwszy chcą go w świecie zewnętrznym zrobić w balona.

- O czym on mówi? – zażądał autorytarnym tonem wskazując palcem na tarzającego się po ziemi Darrella.

Cabbot tymczasem westchnął lekko unosząc okryte stalą ramiona. Nachylił się nad opartym o ścianę bunkra narzędziem mordu i unosząc je bez najmniejszego wysiłku, dopasował do prawej ręki i podwiesił na niej.

- Chodzi o to – podjął, kiedy już skończył zabawy z bronią – że Starożytny Zakon to jedno z tych miejsc, gdzie Chińczycy wycelowali swoje rakiety. Głowica walnęła prosto w główny kompleks. Wszystko na zewnątrz zniknęło. Pierwsze piętro zostało częściowo zawalone. Przypuszczamy, że cztery kolejne będą w lepszym stanie. Nie licząc krateru, ale ten nie powinien sięgać głębiej, niż do trzeciego poziomu.

Blaine Kelly wzdrygnął się na myśl o tym, co spotkało go w Krypcie pod Bakersfield. Ostatnim razem on i Ochłap ledwo uszli z życiem po kontakcie z…

- Chcesz mi powiedzieć…

Cabbot pokiwał głową przyjmując pełną smutku i współczucia minę. Darrell powoli dochodził do siebie i stawał na nogi.

- To miejsce świeci w ciemności jak świeżo wylizane psie jajka – poinformował Darrell gmerając przy swojej spluwie. Uniósł ją prawą ręką i potrząsnął kilkukrotnie. Strużki piasku wyleciały z szumem na ziemię. – Oficjalnie nazywa się Starożytny Zakon, ale my tutaj mówimy na nie… Blask.

130

Dzień dziewięćdziesiąty

Bractwo Stali wysłało mnie na samobójczą misję do jednej z przedwojennych placówek rządu Stanów Zjednoczonych. Mam przynieść holodysk z zapisem misji, która zakończyła się fiaskiem. Niejaki Wielki Mistrz (co za ironia) , obiecał pomóc mi i mojej sprawie . Zobaczymy, co z tego będzie. Pozostaję ostrożny. Zwłaszcza, iż nie mam żadnej pewności, czy gdyby nie spontaniczna i infantylna reakcja Darrella, Cabbot w ogóle poinformowałby mnie, że we wnętrzu Blasku czai się promieniowanie zdolne rozpuścić mnie, mojego psa, a potem najpewniej połączyć nas oboje tworząc kolejny z tych nowych gatunków - tak licznych w post-apokaliptycznym świecie.

Wszystko to niespecjalnie mi się podoba. Jednak nie mam żadnych innych punktów zaczepienia, dlatego udajemy się teraz z Ochłapem na południowy wschód. Droga jest daleka i ciężka. Prowadzi przez odosobnione tereny, gdzie tylko Bóg raczy wiedzieć, jakie niebezpieczeństwa czają się w mroku.

Darrell poinformował mnie (kiedy już oprzytomniał na tyle, że mógł w ogóle rozmawiać) o tym, co może mnie spotkać w Blasku. Podobno przed Wielką Wojną był to jeden z najpilniej strzeżonych ośrodków militarnych w Stanach. Prowadzono tam eksperymentalne badania nad zaawansowanymi prototypami broni. Większość sprzętu do dziś zalega pośród licznych magazynów. Tak przynajmniej mówią pradawne pisma – to słowa Darrella. W zaufaniu wyznał mi, że według niego cały ten indywidualny proces rekrutacji i posyłania przez Starszyznę chętnych wprost w zionący promieniowaniem krater, to kolejny ze sposobów na pozbycie się potencjalnych kandydatów. Większość i tak nie daje pewnie rady osiemnastodniowej wędrówce… większość nie ma też Rad-X’ów, bez których każdy, kto postawi swoją stopę w Blasku, upiecze się i rozpuści jak plastelina w piekarniku.

Cóż, chyba odwiedzimy po drodze Hub. Jest tam kilkoro ludzi, którzy wiele mi zawdzięczają. Przy odrobinie szczęścia uda mi się zdobyć zapas tych Rad-X’ów i razem z Ochłapem staniemy się na kilka godzin zupełnie niewrażliwi na promieniowanie.

Mam przynajmniej taką nadzieję…

Rozdział 13

Blask

131

Wszystko, co pozostawił po sobie Starożytny Zakon, to kolosalna, wypalona przez ogień i atom dziura w ziemi. Sucha, skrząca się jakimś osobliwym światłem pustynia wsypywała się do wnętrza głębokiej groty. Niesione wiatrem smużki piasku wędrowały po pokrzywionych, opadających w dół krateru zbrojeniach i niknęły w wyzierającej z wnętrza czarnej pustce.

Blaine i Ochłap stali obserwując miejsce niegdysiejszej katastrofy. Jeżeli mieszcząca się tutaj baza, stanowiła jeden z najpilniej strzeżonych, niedostępnych i zachowywanych w tajemnicy obiektów na terenie Stanów Zjednoczonych, to Chińczycy bardzo dziwnym zrządzeniem losu wiedzieli, gdzie dokładnie zasadzić jedną ze swoich głowic termojądrowych.

1 ... 86 87 88 89 90 91 92 93 94 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название