-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 322
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 83 84 85 86 87 88 89 90 91 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

123

Dzień siedemdziesiąty czwarty

Aż trudno mi uwierzyć, że od opuszczenia Nekropolis minęło już tyle czasu. Razem z Ochłapem zupełnie straciliśmy rachubę. Teraz, jak o tym wszystkim myślę, to odnoszę dojmująco dziwne wrażenie, że pomogły nam nie tylko Stimpaki. Wiele razy w trakcie mojej wędrówki złorzeczyłem losowi i byłem obrażony na cały świat. Potem coś się wydarzyło. Lśniący napromieniowali mnie i psa i słaniając się na nogach, pompując w siebie karmazynowy płyn uzdrawiający, padłem w końcu bez życia tuż za główną grodzią miejsca, które od zawsze było mi domem.

Jak wiele musiało się wydarzyć , abym dotarł, aż tak daleko? Co musiało mnie wspierać, stać za mną i w jakiś sposób kierować moją drogą, bym praktycznie bez żadnego przeszkolenia opuścił bezpieczne mury schronu i ruszył w nieznany, niezbadany, nasycony śmiercią i złem świat? Bezkresny, wielki, spopielony kopiec tego, czym niegdyś była nasza cywilizacja , połykał znacznie lepszych ode mnie . Pośród tych pustynnych zgliszczy udało mi się znaleźć najcenniejszą rzecz dla mojej Krypty: hydroprocesor. Poddany działaniu choroby popromiennej, z niszczącą moje ciało skazą krwotoczną, udało mi się wróc ić i powoli dochodzę do siebie.

Kiedy tak leżałem w pomieszczeniu medycznym, a James i Kate doglądali moje niekontaktujące, odłączone od rzeczywistości ciało, pamiętam, że mój umysł błądził gdzieś pośród wymiarów, których istnienia nawet nie podejrzewałem. Spotkałem tam coś, kogoś, a przynajmniej tak mi się wydaje. Wszystko jest jakby zamazane i naznaczone mgłą. Niewiele potrafię przywołać z tamtych chwil. Nie mam jednak wątpliwości, że Ochłap i ja przeszliśmy przez to wszystko w jakimś celu. Nie mam również wątpliwości, że znalezienie hydroprocesora dla Krypty było wydarzeniem, które prędzej czy później musiało mieć miejsce.

Pamięta… pamiętam jak widziałem przeszłość. Spadające bomby. Chińskie głowice termojądrowe. Amerykańskie kontruderzenie. Widziałem zastygłe w wyrazie bezbrzeżnego przerażenia i fascynacji twarze setek milionów ludzi, którzy na chwilę przez nadejściem fali radioaktywnego wybuchu, spogląd ali na narastające na horyzontach mi ejsc nazywanych przez nich domami , atomowe grzyby. Czułem płacz, złość, rozpacz. Widziałem dzieci, które nigdy nie zaznają życia. Które nigdy nie poczują, jak to jest kochać drugiego człowieka. Widziałem tych, którzy całe życie poświęcili na budowanie, a ktoś w jednej chwili wypalił ich marzenia do cna, sprowadzając na świat zagładę.

Były ich miliony. Miliardy, a ja nie mogłem zrobić nic; tylko obserwować i płakać nad bezmyślnością tego, co zostało zrobione z woli garstki ludzi w oceanie pełnym życia i kwitnących roślin.

Cała planeta. Spalona. Zniszczona. Ludzkość cofnięta w czasie z odebranymi szansami na przyszłość . Nigdy już nie polecimy w gwiazdy. Nigdy już nie staniemy obok siebie jak brat z siostrą, jako jedna ras a i nie upomnimy się o tajemnice n aszego pochodzenia; spoczywające gdzieś wysoko i daleko, w centrum galaktyki. Nigdy nie poczujemy radości i doniosłości chwili wynikającej z kontaktu z innymi istotami spoza naszego globu . Nigdy…

Potem nade szła przyszłość. Powolne, mozolne odradzanie się świata. Ból, cierpienie, męki i udręka. Kwitnące na nowo drzewa, powstające wspólnoty. Demokratyczne, republikańskie systemy, które wyciągając naukę z najsroższej lekcji w naszej historii, będą pragnęły stworzyć coś, czego nikt nigdy wcześniej się nie podjął.

Widziałem wielkich, zielonych facetów. Supermutanty, którymi przewodził ktoś, kogo nazwisko już słyszałem. Chciał stworzyć nowy, lepszy świat, gdzie jedna rasa już nigdy nie podniesie na siebie ręki, ale jego marzenie zostało wypaczone. Popełnił błąd. Małe, błahe przeoczenie i zamiast tworzyć, niszczył sprowadzając śmierć.

Krypta 13. Krypta 13 odegra w tym jakąś znaczącą rolę. Były czarne postaci, odziane w przedziwne, kosmiczne skafandry. Ktoś, kto kiedyś był bardzo ważny i kto cały czas pociąga za stery z miejsca oddalonego od ludzkich oczu.

Potem byłem ja. Bardzo daleko. Poszukujący domu. Krypto, przecież jestem tu teraz? Dlaczego dalej mam poszukiwać. Ty jesteś moim domem. Ty jesteś miejscem, dla którego ryzykow ałem własnym życie m i porzuciłem wszystko, co było mi znane. Oddałbym za ciebie to ludzkie ciało i uleciał tam, gdzie jest jasno, ciepło i bezpiecznie. Oddałbym życie w zamian za twoje bezpieczeństwo i bezpieczeństwo tych, których schronieniem jesteś.

Dlaczego w moich snach nie byłaś mi domem? Dlaczego?

124

Kilka dni dochodzenia do siebie, kilka dni wpompowywania w żyły bursztynowego oleju z antyradami oraz witamin i kroplówek odżywczych, a Blaine Kelly czuł się jak nowonarodzony. Stimpaki podtrzymały go przy życiu, kiedy zdradliwe i podstępne promieniowanie rozdzierało jego komórki i krwinki od wewnątrz. Specyfiki zaaplikowane przez czarnoskórego lekarza Krypty zregenerowały wszystkie szkody i można by nawet uznać, iż chłopak miał spore chęci do życia.

Gdy tylko Ochłap ujrzał swojego pana, oszalał z radości. Wzrok miał świeży i ostry, a po mętnej mgle zasnuwającej mu oczy nie pozostał ani ślad. Rzucił się na Blaina, przewrócił go na podłogę, lizał po twarzy i nosie merdający przy tym ogonem i skomląc nieustannie w swoim wielkim, psim szczęściu.

Potem posikał się, a Kate – asystentka doktora Jamesa – niechętnie przyniosła mopa i z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy, starała się zachować dobrą minę do złej gry, kiedy jednym zamaszystym ruchem za drugim polerowała posadzkę szpitala.

Blaine otrzymał przydział do swojego starego pokoju o numerze sześćdziesiąt pięć. Znajdował się na drugim poziomie schronu - tam, gdzie wszystkie kwatery mieszkalne.

Przez kilka dni człowiek i pies odpoczywali w spokoju. Blaine fizycznie czuł się coraz lepiej, lecz doświadczenia ostatniego czasu: świat zewnętrzny, choroba popromienna i wizje, które spłynęły na niego, kiedy leżąc w malignie wędrował po zaświatach, napawały go przerażeniem i głębokim przygnębienie psychicznym.

Do tego wszyscy, absolutnie wszyscy mieszkańcy Krypty nieustannie dobijali się do pokoju numer sześćdziesiąt pięć, pragnąc złożyć mu gratulacje, wyrazić swoje uznanie, szczęście, wdzięczność i zaprosić na jakieś małe, kameralne przyjęcie w pokoju rekreacyjnym na trzecim poziomie – gdzie przypuszczalnie, zupełnie nieopatrznie, znaleźliby się wszyscy obywatele podziemnego molocha.

Kiedy Blaine przedzierał się przez pustkowia, kiedy jeszcze nie spotkał Ochłapa, a jego poczynaniami kierował nie tylko obowiązek wobec przyjaciół i bliskich mu ludzi, ale również głębokie pragnienie uszczknięcia z tej całej wyprawy czegoś dla siebie, przypuszczał, że po powrocie stanie się gwiazdą, bohaterem, najlepiej rozpoznawalnym człowiekiem w Krypcie. Miał naturalnie zamiar wykorzystać ten fakt do cna i zatroszczyć się o to, by strumień chętnych dziewczyn i rozluźniających drinków płynął do pokoju numer sześćdziesiąt pięć w dzień i w nocy przez siedem dni w tygodniu i trzysta sześćdziesiąt pięć w roku.

Teraz natomiast poprosił głównego oficera do spraw bezpieczeństwa Krypty, by wystawił pod jego drzwiami strażnika. Jimmy (którego Blaine znał od dziecka), kręcił początkowo nosem. Jednak po konsultacjach z Nadzorcą, w uznaniu zasług Blaina, przydzielono mu ochroniarza, a wraz z jego pojawieniem, uporczywe wizyty w pokoju numer sześćdziesiąt pięć ustały.

1 ... 83 84 85 86 87 88 89 90 91 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название