-->

Wilk z Wall Street

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wilk z Wall Street, Belfort Jordan-- . Жанр: Биографии и мемуары. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wilk z Wall Street
Название: Wilk z Wall Street
Автор: Belfort Jordan
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 219
Читать онлайн

Wilk z Wall Street читать книгу онлайн

Wilk z Wall Street - читать бесплатно онлайн , автор Belfort Jordan
Satyryczna rekonstrukcja jednej z najbardziej zwariowanych karier w historii ?wiatowego biznesu W latach 90-tych XX wieku Jordan Belfort by? jednym z najbardziej znanych ludzi w Stanach Zjednoczonych. Za dnia zarabia? tysi?ce dolar?w na minut?. Noc? wydawa? je r?wnie b?yskawicznie na narkotyki, seks i zagraniczne podr??e. Prowadz?c interesy na kraw?dzi prawa b?d? je ?ami?c, zwr?ci? na siebie uwag? ameryka?skiego wymiaru sprawiedliwo?ci, lecz nawet wtedy nie zrezygnowa? z hulaszczego trybu ?ycia. W ten spos?b rozpocz??a si? emocjonuj?ca gra w kotka i myszk? z FBI oraz instytucjami nadzoruj?cymi nowojorsk? Wall Street.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 65 66 67 68 69 70 71 72 73 ... 117 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Niedługo potem do pokoju wszedł Elliot.

- Zbieraj się - rzucił. - Lecimy do Atlantic City. Kasyno wysłało po nas helikopter i kupi nam po złotym zegarku.

Na co odparłem:

- Mam przy sobie tylko pięć tysięcy.

- Już z nimi gadałem. Dadzą ci pół miliona kredytu - odpowiedział na to.

Zastanawiałem się, skąd ta hojność, skoro w życiu nie postawiłem więcej niż dziesięć tysięcy dolarów. Ale już godzinę później, grając w oczko w Trump Castle, bez mrugnięcia okiem stawiałem dziesięć tysięcy w każdym rozdaniu. Z kasyna wyszedłem o ćwierć miliona bogatszy. I tak złapałem bakcyla.

Zaczęliśmy jeździć razem po całym świecie, czasem z żonami, czasem bez. Elliot został moim najważniejszym figurantem i dzięki pieniądzom, które podprowadzał w Perry Ellis i wygrywał w kasynach, regularnie zasilał mnie milionami dolarów; był pierwszorzędnym graczem i zgarniał przy stoliku co najmniej dwa melony rocznie.

Potem był rozwód z Denise, jeszcze potem wieczór kawalerski przed ślubem z Nadine. Wieczór ten miał okazać się punktem zwrotnym w życiu Elliota. Zorganizowaliśmy go w Las Vegas, w hotelu Mirage, który właśnie otwarto i który uważano za najmodniejszy. Przyleciało stu Strattonitów z pięćdziesięcioma prostytutkami i taką ilością dragów, że można by nimi naćpać całą Nevadę. Zgarnęliśmy dodatkowo trzydzieści kurewek z ulic miasta, a kilka ściągnęliśmy z Kalifornii. Zabraliśmy ze sobą sześciu nowojorskich gliniarzy, tych samych, którym płaciłem naszymi nowymi akcjami. Ci spiknęli się szybko z gliniarzami z Las Vegas, więc wciągnęliśmy na listę i tych.

Impreza odbyła się w sobotę wieczorem. Byliśmy z Elliotem na dole; graliśmy przy jednym stole w oczko w obstawie ochroniarzy i tłumu gapiów. On grał za pięć osób, ja za dwie, po dziesięć tysięcy od rozdania. Obydwaj byliśmy napaleni i ostro nawaleni. Ja wziąłem pięć „cytrynek” i co najmniej trzy i pół grama koki. On też wziął pięć „cytrynek” i wciągnął tyle koki, że mógłby skakać z trampoliny do pustego basenu. Ja byłem siedemset tysięcy do przodu, on dwa miliony, też do przodu.

- Na iź yztarży - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. - Choźmy na órę i sprawźmy, jak się awią.

Elliot oczywiście rozumiał cytrynową mowę tak dobrze jak ja, więc kiwnął głową i poszliśmy na górę. Wiedziałem, że jestem naćpany i że pora odejść od stolika. Po drodze przystanąłem przy kasie i pobrałem prawie milion w gotówce. Wrzuciłem banknoty do niebieskiego plecaczka i zarzuciłem go sobie na ramię. Elliot chciał jeszcze pograć, więc zostawił żetony na stoliku pod okiem ochroniarzy.

Na górze skręciliśmy w długi korytarz z okazałymi podwójnymi drzwiami na końcu. Po obu stronach drzwi stali umundurowani policjanci. Otworzyli je, weszliśmy do środka i zamarliśmy: mój wieczór kawalerski był drugą Sodomą i Gomorą. Za tylną ścianą, przeszkloną od podłogi po sufit, roztaczał się widok na Strip. Pokój był pełen tańczących i gżących się ludzi. Sufit zdawał się opadać, podłoga unosić, zapach seksu i potu mieszał się z ostrym zapachem wysokogatunkowej marychy. Muzyka grała tak głośno, że wibrowały mi wnętrzności. Całość nadzorowało sześciu nowojorskich gliniarzy, pilnując, żeby wszyscy byli grzeczni.

Na końcu pokoju, na barowym stoliku, siedziała obrzydliwa „śmieciarka”. Była naga, cała w tatuażach i miała szeroko rozłożone nogi, a przed nią stała kolejka dwudziestu Strattonitów, czekających, żeby ją przelecieć.

W tej właśnie chwili poczułem odrazę do wszystkiego, co reprezentowało moje życie. Byłem kompletnie zdołowany. Pozostało mi jedynie wrócić do apartamentu i wziąć pięć miligramów xanaxu, dwadzieścia miligramów ambienu i trzydzieści miligramów morfiny. Wziąłem, zapaliłem skręta i zapadłem w głęboki bezsenny sen.

Obudziłem się, kiedy Lavigne potrząsnął mnie za ramię. Był wczesny ranek, a on spokojnie zaczął mi tłumaczyć, że musimy natychmiast wyjechać, bo w Vegas jest zbyt dekadencko. Chętnie się na to zgodziłem i szybko spakowałem walizki. Ale kiedy otworzyłem sejf, okazało się, że jest pusty.

- Wczoraj musiałem pożyczyć od ciebie trochę pieniędzy! - krzyknął z salonu Elliot. - Miałem mały niefart.

Okazało się, że przegrał dwa miliony dolarów. Tydzień później on, Danny i ja pojechaliśmy do Atlantic City, żeby mógł się odegrać, i przegrał kolejny milion. Przez kilka lat przegrywał, przegrywał i przegrywał, w końcu przegrał wszystko. Nie wiem dokładnie ile, ale według moich szacunków coś między dwudziestoma i czterdziestoma milionami. Tak czy inaczej był zrujnowany. Kompletnie spłukany. Zalegał z podatkami, zalegał z pieniędzmi dla mnie i był fizycznym wrakiem. Ważył nie więcej niż pięćdziesiąt dziewięć kilo, a skórę miał brązową jak jego lewe „cytrynki”. Tym bardziej się cieszyłem, że brałem tylko te z Lemmon Pharmaceuticals. (Zawsze sprawdzałem, czy mają srebrzystą obwódkę).

Tak więc siedziałem teraz na tyłach mojego florydzkiego domu, patrząc na Zatokę Biskajską i linię nieba nad Miami. Towarzyszyli mi Elliot Lavigne, Gary Deluca i przyjaciel Elliota Arthur Wiener - łysawy, bogaty kokainista w wieku pięćdziesięciu kilku lat.

Nad basenem leżały moja rozkoszna Księżna, chuda jak kościotrup Ellen i Sonny Wiener, żona Arthura. O pierwszej po południu termometr wskazywał trzydzieści dwa stopnie w cieniu, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Elliot próbował właśnie odpowiedzieć na pytanie, które przed chwilą mu zadałem, a spytałem go o to, jaką, jego zdaniem, Steve Madden powinien przyjąć politykę względem Macy’s, która chciała wpuścić go do swoich sklepów.

- Zeba zaządać od nich stępu do wżystkih lepów, to kucz do zybkiego ryzwoju Mazzena - odparł z uśmiechem po pięciu „cytrynkach” i z butelką zimnego heinekena w ręku.

Spojrzałem na Gary’ego.

- Elliot chce powiedzieć, że musimy negocjować z nimi z pozycji siły, że nie możemy wchodzić do nich sklep po sklepie. Trzeba to robić region po regionie, a celem ma być cały kraj.

Arthur kiwnął głową.

- Dobrze powiedziane, świetny przekład. - Zanurzył malutką łyżeczkę w fiolce z kokainą, przytknął ją do lewego nozdrza i mocno pociągnął.

Elliot zerknął na Delucę i uniósł brwi, jakby chciał powiedzieć: „Widzisz? Nie tak trudno mnie zrozumieć”.

Podszedł do nas żydowski szkielet.

- Elliot, daj mi „cytrynkę” - zażądał. - Skończyły mi się.

Lavigne pokręcił głową i pokazał żonie środkowy palec.

- Ty skurwysynu! - warknął rozwścieczony szkielet. - Zaczekaj tylko, aż tobie się skończą! Też ci powiem, żebyś się odwalił!

Głowa Elliota zaczęła podskakiwać i kołysać się na boki. Był to wyraźny znak, że wychodził z fazy bełkotania i wkraczał w fazę ślinienia się.

- El - rzuciłem. - Zrobić ci coś do jedzenia? Szybciej ci przejdzie.

Lavigne uśmiechnął się szeroko i odparł:

- Zób mi yznego zizburgera.

- Nie ma sprawy. - Wstałem z krzesła i poszedłem do kuchni, żeby zrobić mu pysznego cheeseburgera. W salonie dogoniła mnie Księżna w błękitnym brazylijskim bikini wielkości znaczka pocztowego.

- Nie zniosę tej baby ani sekundy dłużej! - syknęła przez zaciśnięte zęby. - Jest kompletnie popieprzona, nie chcę jej tutaj widzieć. Nic, tylko bełkocze i wciąga kokę, to odrażające! Nie bierzesz prawie od miesiąca i nie chcę, żebyś się z takimi zadawał. Mają na ciebie zły wpływ.

Nie słyszałem połowy tego, co powiedziała. To znaczy słyszałem każde słowo, ale zbyt pochłaniały mnie jej piersi, które ostatnio powiększyła do małej trójki. Wyglądały cudownie.

- Wyluzuj, kochanie - powiedziałem. - Ellen nie jest taka zła. Poza tym Elliot jest moim najlepszym przyjacielem, więc kwestia nie podlega dyskusji. - Wypowiadając te słowa, wiedziałem, że popełniam błąd. I rzeczywiście, już ułamek sekundy później Księżna wzięła zamach, chcąc mi przyłożyć prawym prostym.

Ale ponieważ od miesiąca byłem trzeźwy, miałem koci refleks i bez najmniejszego trudu zrobiłem zgrabny unik.

- Weź na wstrzymanie, Nadine - powiedziałem. - Kiedy nie biorę, nie tak łatwo mnie trafić, co?

1 ... 65 66 67 68 69 70 71 72 73 ... 117 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название