-->

Lalka

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Lalka, Prus Boles?aw-- . Жанр: Любовно-фантастические романы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Lalka
Название: Lalka
Автор: Prus Boles?aw
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 152
Читать онлайн

Lalka читать книгу онлайн

Lalka - читать бесплатно онлайн , автор Prus Boles?aw

Lalka (1890) ukazywa?a si? pierwotnie w odcinkach na ?amach warszawskiego "Kuriera Codziennego". Pisarz podj?? w niej m.in. dyskusj? o idealistach i romantycznej mi?o?ci. Stanis?aw Wokulski zakocha? si? w arystokratce Izabeli ??ckiej i ca?e swoje ?ycie podporz?dkowa? zdobyciu tej kobiety. Zrezygnowa? z pracy naukowej, zacz?? gromadzi? maj?tek, stara? si? wej?? do wy?szych sfer, gdy? wydawa?o mu si?, ?e tym sposobem zbli?y si? do ukochanej. Jednak powie?? Prusa mo?na odczytywa? r??nie. Jego historia "dzia?a za spraw? swojej magicznej podw?jno?ci, kt?r? maj? tylko arcydzie?a", pisa?a Olga Tokarczuk. Autor przekazuje czytelnikom wiedz? o schy?ku XIX wieku, lecz tak?e ujawnia podstawowe "prawdy psychologiczne", kt?re nie uleg?y dzia?aniu czasu.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

mogę patrzeć na tego drugiego... bo on ciągle robi miny jak nieboszczyk... Ja

niedawno straciłam córkę!.:. - zakończyła ze łzami.

- Słowo honoru, że ta pani ma halucynacje - rzekł Maleski. Kto tu jest podobny

do nieboszczyka?... Patkiewicz?... taki przystojny chłopak!... - dodał

wypychając naprzód mizernego kolegę, który...w tej chwili właśnie już po raz

piąty udawał trupa.

W sali wybuchnął śmiech; sędzia dla uratowania powagi zanurzył głowę w

papierach i po dłuższej pauzie surowo zapowiedział, że śmiać się nie wolno i że

każdy, zakłócający porządek, ulegnie karze pieniężnej.

Korzystając z zamieszania Patkiewicz szarpnął kolegę za rękaw i szepnął

ponuro :

- Cóż ty, świnio Maleski, kpisz sobie ze mnie w publicznym miejscu.?

Bo jesteś przystojny, Patkiewicz. Kobiety wściekają się za tobą.

- To przecież nie dlatego... - mruknął Patkiewicz znacznie spokojniejszym

tonem.

- Kiedyż panowie zapłacą dwanaście rubli kopiejek pięćdziesiąt za miesiąc

styczeń? - spytał sędzia.

Pan Patkiewicz tym razem udał człowieka, który ma bielmo na lewym oku i

lewą część twarzy sparaliżowaną; pan Małeski zaś pogrążył się w głębokim

zamyśleniu.

- Gdybyśmy - rzekł po chwili - mogli zostać do wakacyj, to... Ale tak!... Niech

nam pani baronowa zabierze umeblowanie.

463

Ach, nic już nie chcę, nic... Tylko wyprowadźcie się, panowie! Nie mam żadnej

pretensji o komorne... - zawołała baronowa.

- Jak się ta kobieta kompromituje - szepnął nasz adwokat. Włóczy się po sądach,

bierze takiego szubrawca na doradcę...

- Ale my mamy do pani pretensję o szkody i straty! - odezwał się Maleski. - Kto

słyszał o tej porze wymawiać przyzwoitym ludziom komorne?... Gdybyśmy

nawet znaleźli lokal, to będzie taki podły, że przynajmniej ze dwu z nas umrze

na suchoty...

Pan Patkiewicz zapewne w celu dodania większej wagi słowom mówcy zaczął

poruszać uchem i skórą na głowie; co w sali wywołało nowy atak wesołości.

- Pierwszy raz widzę coś podobnego! - rzekł nasz adwokat.

- Taką sprawę? - spytał Wokulski.

- Nie, ale żeby człowiek uchem ruszał. To artysta!...

Sędzia tymczasem napisał i przeczytał wyrok, mocą którego panowie: Maleski i

Patkiewicz, zostali skazani na zapłacenie dwunastu rubli i pięćdziesięciu

kopiejek komornego tudzież na opuszczenie lokalu przed 8 lutym.

Tu zdarzył się fakt nadzwyczajny. Pan Patkiewicz usłyszawszy wyrok doznał

tak silnego wstrząśnienia moralnego, że twarz zrobiła mu, się zieloną i -

zemdlał. Szczęściem, spadając trafił w objęcia pana Maleskiego; inaczej

strasznie rozbiłby się nieborak.

Naturalnie w sali odezwały się głosy współczucia, kucharka pani Stawskiej

zapłakała. Żydki zaczęły pokazywać palcami na baronowę i chrząkać.

Zakłopotany sędzia przerwał posiedzenie i kiwnąwszy głową Wokulskiemu

(skąd oni się znają?)” poszedł do swego pokoju, a dwaj stójkowi prawie

wynieśli na rękach nieszczęśliwego młodzieńca, który tym razem był naprawdę

podobny do trupa.

Dopiero w przedpokoju, gdy złożono go na ławce, a jeden z obecnych zawołał,

ażeby oblać go wodą; chory nagle zerwał się i rzekł groźnie:

- No, no!... tylko bez głupich żartów...

Po czym natychmiast sam ubrał się w palto, energicznie naciągnął niezbyt całe

kalosze i lekkim krokiem opuścił sądową salę ku zdziwieniu stójkowych,

oskarżonych i świadków.

W tej chwili zbliżył się do naszej ławki jakiś oficjalista sądowy i szepnął

Wokulskiemu, że sędzia prosi go na śniadanie. Stach wyszedł, a pani

Misiewiczowa zaczęła nawoływać mnie rozpaczliwymi znakami.

- Jezus! Maria!... - rzekła - nie wiesz pan, po co sędzia wezwał tego

najszlachetniejszego z ludzi?.. Pewnie chce mu powiedzieć, że Helenka

zgubiona!... O, ta niepoczciwa baronowa musi mieć wielkie stosunki... już jedną

sprawę wygrała i pewnie będzie to samo z Helenką... O, ja nieszczęśliwa!... ,

czy nie masz, panie Rzecki, jakich kropli trzeźwiących?

- Pani słabo?

- Jeszcze nie, choć tu jest zaduch... Ale strasznie boję się o Helenkę... Jeżeli ją

skażą, zemdleje, i może umrzeć, jeżeli prędko jej nie otrzeźwimy... Czy nie

464

sądzisz, kochany panie, że dobrze bym zrobiła, gdybym upadła do nóg sędziemu

i zaklęła go....

- Ależ, pani, to wszystko niepotrzebne... Właśnie mówił nasz adwokat, że

baronowa może by i chciała cofnąć skargę, tylko już nie wolno.

- Ależ my ustąpimy! - zawołała staruszka.

- O, co to, to nie, szanowna pani - odezwałem się trochę niecierpliwie. - Albo

wyjdziemy stąd kompletnie oczyszczeni, albo...

- Umrzemy, chcesz powiedzieć? - przerwała staruszka. - O, nie mów tego... Pan

nawet nie wiesz, jak przykro w moim wieku słyszeć o śmierci...

Cofnąłem się od zrozpaczonej staruszki i podszedłem do pani Stawskiej.

- Jakże się pani czuje?

- Doskonale! - odpowiedziała z mocą. - Jeszcze wczoraj bałam się okropnie; ale

już po spowiedzi lżej odetchnęłam, a od chwili kiedy tu jestem, czuję się

zupełnie spokojną.

Uścisnąłem ją za rękę długo... długo... tak, jak umieją ściskać tylko prawdziwie

kochający, i pobiegłem do swej ławki, gdyż Wokulski, a za nim sędzia weszli do

sali.

Serce mi uderzyło jak młot. Spojrzałem wokoło. Pani Misiewiczowa widocznie

modliła się z zamkniętymi oczyma, pani Stawka była bardzo blada, lecz

zdecydowana, pani baronowa szarpała swoją salopę, a nasz adwokat spoglądał

na sufit i tłumił ziewanie.

W tej chwili i Wokulski spojrzał na panią Stawską i - niech mnie diabli wezmą,

jeżeli nie dostrzegłem w jego oczach rzadko trafiającego się tam wyrazu

rozczulenia!...

Żeby jeszcze parę takich procesów, jestem pewny, że zakochałby się w niej na

śmierć.

Sędzia przez parę minut coś pisał, a skończywszy zawiadomił obecnych, że

teraz toczyć się będzie sprawa Krzeszowskiej przeciw Stawskiej o kradzież

lalki.

Jednocześnie zawezwał strony i ich świadków na środek.

Stałem przy ławkach, dzięki czemu mogłem słyszeć rozmowę dwu kumoszek, z

których młodsza i czerwona na twarzy tłomaczyła starszej :

- To, widzi pani: ta ładna pani ukradła tamtej pani lalkę...

- Także miała się na co łakomić!...

- Ha, trudno. Nie każdy może kraść magle...

- To pani ukradłaś magle - odezwał się spoza kumoszek gruby głos. - Nie ten

złodziej, co zabiera swoją własność, ale ten, co da piętnaście rubli zadatku i

myśli, że już kupił...

Sędzia wciąż pisał, a ja chciałem przypomnieć sobie mowę, którą ułożyłem

wczoraj na obronę pani Stawskiej, a na pohańbienie baronowej. Ale że mi się w

głowie plątały wyrazy i zdania, więc zacząłem oglądać się po sali.

Pani Misiewiczowa wciąż modliła się w ławce po cichu, a siedząca za nią

Marianna płakała. Pani Krzeszowska miała szarą twarz, przycięte usta i

465

spuszczone oczy; ale z każdego fałdu jej ubrania wyglądała złość... Obok niej

stał Maruszewicz wpatrzony w ziemię, a za nim służąca baronowej, tak

przestraszona, jakby ją miano prowadzić na szafot...

Nasz adwokat tłumił ziewanie.

Wokulski ściskał pięści, a pani Stawka spoglądała kolejno na wszystkich z

takim łagodnym spokojem, że gdybym był rzeźbiarzem, wziąłbym ją za model

do posągu oskarżonej niewinności.

Wtem, pomimo protestu Marianny, Helunia wybiegła na salę i schwyciwszy

matkę za rękę spytała półgłosem:

- Mamo, czego ten pan kazał mamie tu przyjść?... Ja coś powiem do uszka:

pewnie mama była niegrzeczna i teraz będzie stać w kącie...

- To wyuczone!... - rzekła czerwona kumoszka do starszej.

- Żebyś pani tak zdrowa była! - mruknął za nią gruby głos.

- Pan będziesz zdrów za moją krzywdę... - odparła z gniewem kumoszka.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название