-->

Lalka

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Lalka, Prus Boles?aw-- . Жанр: Любовно-фантастические романы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Lalka
Название: Lalka
Автор: Prus Boles?aw
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 151
Читать онлайн

Lalka читать книгу онлайн

Lalka - читать бесплатно онлайн , автор Prus Boles?aw

Lalka (1890) ukazywa?a si? pierwotnie w odcinkach na ?amach warszawskiego "Kuriera Codziennego". Pisarz podj?? w niej m.in. dyskusj? o idealistach i romantycznej mi?o?ci. Stanis?aw Wokulski zakocha? si? w arystokratce Izabeli ??ckiej i ca?e swoje ?ycie podporz?dkowa? zdobyciu tej kobiety. Zrezygnowa? z pracy naukowej, zacz?? gromadzi? maj?tek, stara? si? wej?? do wy?szych sfer, gdy? wydawa?o mu si?, ?e tym sposobem zbli?y si? do ukochanej. Jednak powie?? Prusa mo?na odczytywa? r??nie. Jego historia "dzia?a za spraw? swojej magicznej podw?jno?ci, kt?r? maj? tylko arcydzie?a", pisa?a Olga Tokarczuk. Autor przekazuje czytelnikom wiedz? o schy?ku XIX wieku, lecz tak?e ujawnia podstawowe "prawdy psychologiczne", kt?re nie uleg?y dzia?aniu czasu.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 226 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

- Prosta forma, i nic więcej. Owszem, możecie zyskać, podczas gdy dzisiaj

kamienica jest tylko ciężarem. No, a po ciotce Hortensji dostaniesz ze sto

tysięcy rubli. Zresztą - dodała po chwili panna Florentyna podnosząc brwi - ja

sama nie jestem pewna, czy i ojciec nie ma jeszcze majątku. Wszyscy są tego

zdania...

Panna Izabela wychyliła się z szezlonga i ujęła rękę panny Florentyny.

- Florciu - rzekła zniżając głos - komu ty to mówisz?... Więc naprawdę uważasz

mnie tylko za pannę na wydaniu, która nic nie widzi i niczego nie pojmuje?...

Myślisz, że nie wiem - domówiła jeszcze ciszej - że już miesiąc, jak pieniądze

na utrzymanie domu pożyczasz od Mikołaja...

- Może właśnie ojciec chce tego...

- Czy i tego chce, ażebyś mu co rano podkładała kilka rubli do pugilaresu?

Panna Florentyna spojrzała jej w oczy i poruszyła głową.

- Za dużo wiesz - odparła - ale nie wszystko. Już od dwu tygodni, może od

dziesięciu dni widzę, że ojciec miewa po kilkanaście rubli...

- Więc zaciąga długi...

- Nie. Ojciec nigdy nie zaciąga długów w mieście. Każdy wierzyciel przychodzi

z pożyczką do domu i w gabinecie ojca dostaje kwit albo procent. Nie znasz go

pod tym względem.

- Więc skądże teraz ma pieniądze?

- Nie wiem. Widzę, że ma, i słyszę, że zawsze je miał.

- Po cóż w takim razie zezwala na sprzedaż sreber? - pytała natarczywie panna

Izabela.

- Może chce zirytować rodzinę.

- A kto wykupił jego weksle?

Panna Florentyna zrobiła rękoma ruch, oznaczający rezygnację.

- Nie wykupiła ich Krzeszowska - rzekła - to wiem na pewno. - Więc - albo

ciotka Hortensja, albo...

- Albo?...

- Albo sam ojciec. Czy nie wiesz, ile rzeczy robi ojciec, ażeby zaniepokoić

rodzinę, a potem śmiać się...

- Za cóż chciałby mnie, nas niepokoić?

- Myślę, że ty jesteś spokojna. Córka powinna nieograniczenie ufać ojcu.

- Ach, tak!... - szepnęła panna Izabela zamyślając się.

Czarno ubrana kuzynka z wolna podniosła się z fotelu i cicho wyszła.

43

Panna Izabela znowu poczęła patrzeć na swój pokój, który wydał jej się

popielatym, na czarne gałązki, które chwiały się za oknem, na parę wróbli

świergoczących może o budowie gniazda, na niebo, które stało się jednolicie

szarym, bez żadnej jaśniejszej prążki. W jej pamięci znowu odżyła sprawa

kwesty i nowej toalety, ale obie wydały się jej tak małymi, tak prawie

śmiesznymi, że myśląc o nich nieznacznie wzruszyła ramionami.

Dręczyły ją inne pytania: czyby nie oddać serwisu hrabinie Karolowej - i - skąd

ojciec ma pieniądze? Jeżeli miał je dawniej, dlaczego pozwolił na zaciąganie

długów u Mikołaja?... A jeżeli nie miał, z jakiego źródła czerpie je dziś?... Jeżeli

ona odda serwis i srebra ciotce, może stracić okazję do korzystnego pozbycia się

ich, a jeżeli sprzeda za pięć tysięcy, pamiątki te naprawdę mogą dostać się w

niewłaściwe ręce, jak pisała hrabina.

Nagle przerwał się ten bieg myśli: bystre jej ucho usłyszało w dalszych

pokojach szmer. Było to męskie stąpanie, miarowe, spokojne. W salonie stłumił

je nieco dywan, w pokoju jadalnym wzmocniło się, w jej sypialni przycichło,

jakby ktoś szedł na palcach.

- Proszę, papo - odezwała się panna Izabela usłyszawszy pukanie do swych

drzwi.

Wszedł pan Tomasz. Ona podniosła się z szezlonga, ale ojciec nie pozwolił na

to. Objął ją w ramiona, ucałował w głowę i zanim usiadł przy niej, rzucił okiem

w duże lustro na ścianie. Zobaczył tam swoją piękną twarz, siwe wąsy, swój

ciemny żakiet bez zarzutu, gładkie spodnie, jakby dopiero co wyszły od krawca,

i uznał, że wszystko jest dobrze.

- Słyszę - rzekł do córki uśmiechając się - że panienka odbiera korespondencje,

które jej psują humor.

- Ach, papo, gdybyś wiedział, jakim tonem przemawia ciotka...

- Zapewne tonem osoby chorej na nerwy. Za to nie możesz mieć do niej żalu.

- Gdyby tylko żal. Ja boję się, że ona ma rację i że nasze srebra mogą naprawdę

znaleźć się na jakim bankierskim stole.

Przytuliła głowę do ramienia ojca. Pan Tomasz spojrzał niechcący w lusterko na

stoliku i przyznał w duchu, że oboje w tej chwili tworzą bardzo piękną grupę.

Szczególniej dobrze odbijała obawa rozlana na twarzy córki od jego spokoju.

Uśmiechnął się.

- Bankierskie stoły... - powtórzył. - Srebra naszych przodków bywały już na

stołach Tatarów, Kozaków, zbuntowanych chłopów, i nie tylko nam to nie

uchybiało, ale nawet przynosiło zaszczyt. Kto walczy, naraża się na straty.

- Tracili przez wojnę i na wojnie - wtrąciła panna Izabela.

- A dziś nie ma wojny?... Zmieniła się tylko broń: zamiast kosą albo jataganem

walczą rublem. Joasia dobrze to rozumiała sprzedając nie serwis - ale rodzinny

majątek, albo rozbierając na wybudowanie spichlerza ruiny zamku.

- Więc jesteśmy zwyciężeni... - szepnęła panna Izabela.

- Nie, dziecko - odparł pan Tomasz prostując się. - My dopiero zaczniemy

triumfować i bodaj czy nie tego boi się moja siostra i jej koteria. Oni tak

44

głęboko zasnęli, że razi ich każdy objaw żywotności, każdy mój śmielszy krok -

dodał jakby do siebie.

- Twój, papo?

-Tak. Myśleli, że poproszę ich o pomoc. Sama Joasia chętnie zrobiłaby mnie

swoim plenipotentem. Ja natomiast podziękowałem im za emeryturę i zbliżyłem

się do mieszczaństwa. Zyskałem u tych ludzi powagę, która zaczyna trwożyć

nasze sfery. Myśleli, że zejdę na drugi plan, a widzą, że mogę wysunąć się na

pierwszy.

-Ty, papo?

- Ja. Dotychczas milczałem nie mając odpowiednich wykonawców. Dziś

znalazłem takiego, który zrozumiał moje idee, i zacznę działać.

- Któż to jest? - spytała panna Izabela, ze zdumieniem patrząc na ojca.

- Niejaki Wokulski, kupiec, żelazny człowiek. Przy jego pomocy zorganizuję

nasze mieszczaństwo, stworzę towarzystwo do handlu ze Wschodem, tym

sposobem dźwignę przemysł...

- Ty, papo?

- I wówczas zobaczymy, kto wysunie się naprzód, choćby przy możliwych

wyborach do rady miejskiej...

Panna Izabela słuchała z szeroko otwartymi oczyma.

- Czy ten człowiek - szepnęła - o którym mówisz, papo, nie jest jakim aferzystą,

awanturnikiem?...

- Nie znasz go więc? - spytał pan Tomasz. On jednak jest jednym z naszych

dostawców.

- Sklep znam, bardzo ładny - mówiła panna Izabela zamyślając się. - Jest tam

stary subiekt, który wygląda trochę na dziwaka, ale nadzwyczajnie uprzejmy...

Ach, zdaje mi się, że kilka dni temu poznałam i właściciela... Wygląda na

gbura...

- Wokulski gbur?... - zdziwił się pan Tomasz. - Jest on wprawdzie trochę

sztywny, ale bardzo grzeczny.

Panna Izabela wstrząsnęła głową.

- Niemiły człowiek - odpowiedziała z ożywieniem. - Teraz przypominam go

sobie... Będąc we wtorek w sklepie zapytałam go o cenę wachlarza... Trzeba

było widzieć, jak spojrzał na mnie!... Nie odpowiedział nic, tylko wyciągnął

swoją ogromną czerwoną rękę do subiekta (nawet dość eleganckiego chłopca) i

mruknął głosem, w którym czuć było gniew: panie Morawski czy Mraczewski

(bo nie pamiętam), pani zapytuje o cenę wachlarza. A... nieciekawego znalazł

papo wspólnika!... - śmiała się panna Izabela.

- Szalonej energii człowiek, żelazny człowiek - odparł pan Tomasz. - Oni tacy.

Poznasz ich, bo myślę urządzić w domu parę zebrań. Wszyscy oryginalni, ale

ten oryginalniejszy od innych.

- Papa tych panów chce przyjmować?...

45

- Muszę naradzać się z niektórymi. A co do naszych - dodał patrząc w oczy

córce - zapewniam cię, że gdy usłyszą, kto u mnie bywa, ani jednego nie

zabraknie w salonie.

W tej chwili weszła panna Florentyna zapraszając na obiad. Pan Tomasz podał

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 226 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название