Lalka
Lalka читать книгу онлайн
Lalka (1890) ukazywa?a si? pierwotnie w odcinkach na ?amach warszawskiego "Kuriera Codziennego". Pisarz podj?? w niej m.in. dyskusj? o idealistach i romantycznej mi?o?ci. Stanis?aw Wokulski zakocha? si? w arystokratce Izabeli ??ckiej i ca?e swoje ?ycie podporz?dkowa? zdobyciu tej kobiety. Zrezygnowa? z pracy naukowej, zacz?? gromadzi? maj?tek, stara? si? wej?? do wy?szych sfer, gdy? wydawa?o mu si?, ?e tym sposobem zbli?y si? do ukochanej. Jednak powie?? Prusa mo?na odczytywa? r??nie. Jego historia "dzia?a za spraw? swojej magicznej podw?jno?ci, kt?r? maj? tylko arcydzie?a", pisa?a Olga Tokarczuk. Autor przekazuje czytelnikom wiedz? o schy?ku XIX wieku, lecz tak?e ujawnia podstawowe "prawdy psychologiczne", kt?re nie uleg?y dzia?aniu czasu.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
majątek na wojnie...
- A o tym, że wciąga papę do spółki handlowej, nie słyszałaś?...
Wyraziste oczy panny Florentyny zrobiły się bardzo dużymi.
- Ojca twego wciąga do spółki?... - rzekła wzruszając ramionami. - Do jakiejże
spółki może go wciągnąć?...
I w tej chwili przestrasza się własnych słów...
Panna Izabela nie mogła wątpić o jej niewinności; znowu parę razy przeszła się
po gabinecie z ruchami zamkniętej lwicy i nagle zapytała:
- Powiedzże mi przynajmniej: co sądzisz o tym człowieku?
- Ja o Wokulskim?... Nic o nim nie sądzę, wyjąwszy chyba to, że szuka rozgłosu
i stosunków.
- Więc dla rozgłosu ofiarował tysiąc rubli na ochronę?
- Z pewnością. Dał przecie dwa razy tyle na dobroczynność.
- A dlaczego kupił mój serwis i srebra?
51
- Zapewne dlatego, ażeby je z zyskiem sprzedać - odpowiedziała panna
Florentyna. - W Anglii za podobne rzeczy dobrze płacą.
- A dlaczego... wykupił weksle papy?
- Skąd wiesz, że to on? W tym nie miałby żadnego interesu.
- Nic nie wiem - pochwyciła gorączkowo panna Izabela - ale wszystko
przeczuwam, wszystko rozumiem... Ten człowiek chce zbliżyć się do nas...
- Już się przecie poznał z ojcem - wtrąciła panna Florentyna
- Więc do mnie chce się zbliżyć!... - zawołała panna Izabela z wybuchem. -
Poznałam to po...
Wstyd jej było dodać: „po jego spojrzeniu”.
- Czy nie uprzedzasz się, Belciu?...
- Nie. To, czego doznaję w tej chwili, nie jest uprzedzeniem, ale raczej
jasnowidzeniem. Nawet nie domyślasz się, jak ja dawno znam tego człowieka, a
raczej - od jak dawna on mnie prześladuje. Teraz dopiero przypominam sobie,
że przed rokiem nie było przedstawienia w teatrze, nie było koncertu, odczytu,
na których bym go nie spotykała, i dopiero dziś ta... bezmyślna figura wydaje mi
się straszną...
Panna Florentyna aż cofnęła się z fotelikiem, szepcząc:
- Więc przypuszczasz, żeby się ośmielił...
- Zagustować we mnie?... - przerwała ze śmiechem panna Izabela. - Tego nawet
nie myślałabym mu bronić. Nie jestem ani tak naiwna, ani tak fałszywie
skromna, ażeby nie wiedzieć, że się podobam... mój Boże! nawet służbie...
Kiedyś gniewało mnie to jak żebranina, która zastępuje nam drogę na ulicach,
dzwoni do mieszkań albo pisuje listy z prośbą o wsparcie. Ale dziś - tylko
zrozumiałam lepiej słowa Zbawcy: „Komu wiele dano, od tego wiele żądać
będą.”
- Zresztą - dodała wzruszając ramionami - mężczyźni w tak bezceremonialny
sposób zaszczycają nas swoim uwielbieniem, że nie tylko już nie dziwię się ich
nadskakiwaniu albo impertynenckim spojrzeniom, ale temu, gdy jest inaczej.
Jeżeli w salonie spotkam człowieka, który mi nie mówi o swej sympatii i
cierpieniach albo nie milczy posępnie w sposób zdradzający jeszcze większą
sympatię i cierpienia, albo nie okazuje mi lodowatej obojętności, co ma być
oznaką najwyższej sympatii i cierpień, wtedy - czuję, że mi czegoś brak, jak
gdybym zapomniała wachlarza albo chusteczki... O, ja ich znam! tych
wszystkich donżuanów, poetów, filozofów, bohaterów, te wszystkie tkliwe,
bezinteresowne, złamane, rozmarzone albo silne dusze:.. Znam całą tę
maskaradę i zapewniam cię, że dobrze się nią bawię. Cha! cha! cha!... jacy oni
śmieszni...
- Nie rozumiem cię, Belciu... - wtrąciła panna Florentyna rozkładając ręce.
- Nie rozumiesz?... Więc chyba nie jesteś kobietą.
Panna Florentyna zrobiła gest przeczący, a następnie powątpiewający.
52
- Posłuchaj - przerwała panna Izabela. - Od roku już straciliśmy stanowisko w
świecie. Nie zaprzeczaj, bo tak jest, wszyscy o tym wiemy. Dziś jesteśmy
zrujnowani...
- Przesadzasz...
- Ach, Floro, nie pocieszaj mnie, nie kłam!... Czyżeś nie słyszała przy obiedzie,
że nawet tych kilkanaście rubli, które ma obecnie mój ojciec, są wygrane w
karty od...
Panna Izabela mówiąc to drżała na całym ciele. Oczy jej błyszczały, na twarzy
miała wypieki.
- Otóż w takiej chwili przychodzi ten... kupiec, nabywa nasze weksle, nasz
serwis, opętuje mego ojca i ciotkę, czyli - ze wszystkich stron otacza mnie
sieciami jak myśliwiec zwierzynę. To już nie smutny wielbiciel, to nie
konkurent, którego można odrzucić, to... zdobywca!...
On nie wzdycha, ale zakrada się do łask ciotki, ręce i nogi oplątuje ojcu, a mnie
chce porwać gwałtem, jeżeli nie zmusić do tego, ażebym mu się sama oddała...
Czy rozumiesz tę wyrafinowaną nikczemność?
Panna Florentyna przestraszyła się.
- W takim razie masz bardzo prosty sposób. Powiedz...
- Komu i co?... Czy ciotce, która gotowa popierać tego pana, ażeby mnie zmusić
do oddania ręki marszałkowi?... Czy może mam powiedzieć ojcu, przerazić go i
przyśpieszyć katastrofę? Jedno tylko zrobię: nie pozwolę ojcu, ażeby zaciągał
się do jakichkolwiek spółek, choćbym miała włóczyć mu się u nóg, choćbym
miała... zabronić mu tego w imieniu zmarłej matki...
m. Panna Florentyna patrzy na nią z zachwytem...
- Doprawdy, Belciu - rzekła - przesadzasz. Z twoją energią i taką genialną
domyślnością...
- Nic znasz tych ludzi, a ja widziałam ich przy pracy. W ich rękach stalowe
szyny zwijają się jak wstążki. To straszni ludzie. Oni dla swoich celów umieją
poruszyć wszystkie siły ziemskie, jakich my nawet nie znamy. Oni potrafią
łamać, usidlać, płaszczyć się, wszystko ryzykować, nawet - cierpliwie czekać...
- Mówisz na podstawie czytanych romansów.
- Mówiç na mocy moich przeczuć, które ostrzegają... wołają, że ten człowiek po
to jeździł na wojnę, ażeby mnie zdobyć. I ledwie wrócił, już mnie ze wszystkich
stron obsacza... Ale niech się strzeże!... Chce mnie kupić? dobrze, niech
kupuje!... przekona się, że jestem bardzo droga... Chce mnie złapać w sieci?...
Dobrze, niech je rozsnuwa... ale ja mu się wymknę, choćby - w objęcia
marszałka... O Boże! nawet nie domyślałam się, jak głęboką jest przepaść, w
którą spadamy, dopóki nie zobaczyłam takiego dna. Z salonów Kwirynału do
sklepu... To już nawet nie upadek, to hańba...
Siadła na szezlongu i utuliwszy głowę rękoma szlochała.
53
ROZDZIAŁ SIÓDMY:
GOŁĄB WYCHODZI NA SPOTKANIE WĘŻA
Serwis i srebra familii Łęckich były już sprzedane i nawet jubiler odniósł pany
Tomaszowi pieniądze, strąciwszy dla siebie sto kilkadziesiąt rubli składowego i
za pośrednictwo. Mimo to hrabina Karolowa nie przestała kochać panny Izabeli;
owszem - jej energia i poświęcenie, okazane przy sprzedaży pamiątek, zbudziły
w sercu starej damy nowe źródło uczuć rodzinnych. Nie tylko uprosiła pannę
Izabelę o przyjęcie pięknego kostiumu, nie tylko co dzień bywała u niej albo ją
wzywała do siebie, ale jeszcze (co było dowodem niesłychanej łaski) na całą
Wielką Środę ofiarowała jej swój powóz.
- Przejedź się, aniołku, po mieście - mówiła hrabina całując siostrzenicę - i
pozałatwiaj drobne sprawunki. Tylko pamiętaj, żebyś mi za to w czasie kwesty
wyglądała ślicznie... Tak ślicznie, jak to tylko ty potrafisz!... Proszę cię...
Panna Izabela nie odpowiedziała nic, ale jej spojrzenie i rumieniec kazały
domyślać się, że z całą gotowością spełni wolę ciotki.
W Wielką Środę, punkt o jedenastej rano, panna Izabela już siedziała w
otwartym powozie wraz ze swoją nieodstępną towarzyszką, panną Florentyną.
Po Alei chodziły wiosenne powiewy roznosząc tę szczególną, surową woń,
która poprzedza pękanie liści na drzewach i ukazanie się pierwiosnków; szare
trawniki nabrały zielonego odcienia; słońce grzało tak mocno, że panie
otworzyły parasolki.
- Śliczny dzień - westchnęła panna Izabela patrząc na niebo, gdzieniegdzie