Lalka
Lalka читать книгу онлайн
Lalka (1890) ukazywa?a si? pierwotnie w odcinkach na ?amach warszawskiego "Kuriera Codziennego". Pisarz podj?? w niej m.in. dyskusj? o idealistach i romantycznej mi?o?ci. Stanis?aw Wokulski zakocha? si? w arystokratce Izabeli ??ckiej i ca?e swoje ?ycie podporz?dkowa? zdobyciu tej kobiety. Zrezygnowa? z pracy naukowej, zacz?? gromadzi? maj?tek, stara? si? wej?? do wy?szych sfer, gdy? wydawa?o mu si?, ?e tym sposobem zbli?y si? do ukochanej. Jednak powie?? Prusa mo?na odczytywa? r??nie. Jego historia "dzia?a za spraw? swojej magicznej podw?jno?ci, kt?r? maj? tylko arcydzie?a", pisa?a Olga Tokarczuk. Autor przekazuje czytelnikom wiedz? o schy?ku XIX wieku, lecz tak?e ujawnia podstawowe "prawdy psychologiczne", kt?re nie uleg?y dzia?aniu czasu.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
dozgonną miłość, wierność i posłuszeństwo? A te modystki, które zawsze witają
ją z uśmiechem i tak pamiętają o najdrobniejszym szczególe jej tualety, tak
dokładnie wiedzą o jej triumfach ? A te piękne konie, którym jaskółka mogłaby
zazdrościć lotu, a te psy mądre i przywiązane jak ludzie, a te ogrody, gdzie ręka
ludzka powznosiła pagórki, wylewała strumienie, modelowała drzewa ?... I to
wszystko miałoby kiedyś zniknąć ?...
Od tych rozmyślań przybył pannie Izabeli na twarz nowy wyraz łagodnego
smutku, który ją robił jeszcze piękniejszą. Mówiono, że już zupełnie dojrzała.
Rozumiejąc, że wielki świat jest wyższym światem, panna Izabela dowiedziała
się powoli, że do tych wyżyn wzbić się można i stale na nich przebywać tylko za
pomocą dwóch skrzydeł : urodzenia i majątku. Urodzenie zaś i majątek są
przywiązane do pewnych wybranych familii, jak kwiat i owoc pomarańczy do
pomarańczowego drzewa. Bardzo też jest możliwym, że dobry Bóg widząc dwie
dusze z pięknymi nazwiskami, połączone węzłem sakramentu, pomnaża ich
dochody i zsyła im na wychowanie aniołka, który w dalszym ciągu podtrzymuje
sławę rodów swoimi cnotami, dobrym ułożeniem i pięknością. Stąd wynika
obowiązek oględnego zawierania małżeństw, na czym najlepiej znają się stare
damy i sędziwi panowie. Wszystko znaczy trafny dobór nazwisk i majątków.
Miłość bowiem, nie ta szalona, o jakiej marzą poeci, ale prawdziwie
chrześcijańska, zjawia się dopiero po sakramencie i najzupełniej wystarcza,
ażeby żona umiała pięknie prezentować się w domu, a mąż z powagą asystować
jej w świecie.
Tak było dawniej i było dobrze, według zgodnej opinii wszystkich matron. Dziś
zapomniano o tym i jest źle : mnożą się mezalianse i upadają wielkie rodziny.
„ I nie ma szczęścia w małżeństwach” - dodawała po cichu panna Izabela, której
młode mężatki opowiedziały niejeden sekret domowy.
Dzięki nawet tym opowiadaniom nabrała dużego wstrętu do małżeństwa i
lekkiej wzgardy dla mężczyzn.
Mąż w szlafroku, który ziewa przy żonie, całuje ją mając pełne usta dymu z
cygar, często odzywa się: „A dajże mi spokój” , albo po prostu : „Głupia
jesteś!...” - ten mąż, który robi hałasy w domu za nowy kapelusz, a za domem
35
wydaje pieniądze na ekwipaże dla aktorek - to wcale nieciekawe stworzenie : Co
najgorsze, że każdy z nich przed ślubem był gorącym wielbicielem, mizerniał
nie widząc długo swej pani, rumienił się, kiedy ją spotkał, a nawet niejeden
obiecywał zastrzelić się z miłości.
Toteż mając lat ośmnaście, panna Izabela tyranizowała mężczyzn chłodem.
Kiedy Wiktor Emanuel raz pocałował ją w rękę, uprosiła ojca, że tego samego
dnia wyjechali z Rzymu. W Paryżu oświadczył się jej pewien bogaty hrabia
francuski, odpowiedziała mu, że jest Polką i za cudzoziemca nie wyjdzie.
Podolskiego magnata odepchnęła zdaniem, że odda swoją rękę tylko temu, kogo
pokocha, a na co się jeszcze nie zanosi, a oświadczyny jakiegoś amerykańskiego
milionera zbyła wybuchem śmiechu.
Takie postępowanie na kilka lat wytworzyło dokoła panny pustkę. Podziwiano
ją i wielbiono, ale z daleka; nikt bowiem nie chciał narażać się na szyderczą
odmowę.
Po przejściu pierwszego niesmaku panna Izabela zrozumiała, że małżeństwo
trzeba przyjąć takim, jakie jest. Była już zdecydowana wyjść za mąż, pod tym
wszakże warunkiem, aby przyszły towarzysz - podobał się jej, miał piękne
nazwisko i odpowiedni majątek. Rzeczywiście, trafiali się jej ludzie piękni,
majętni i utytułowani; na nieszczęście jednak, żaden nie łączył w sobie
wszystkich trzech warunków, więc - znowu upłynęło kilka lat.
Nagle rozeszły się wieści o złym stanie interesów pana Tomasza i - z całego
legionu konkurentów - zostało pannie Izabeli tylko dwu poważnych : pewien
baron i pewien marszałek, bogaci, ale starzy.
Teraz spostrzegła panna Izabela, że w wielkim świecie usuwa jej się grunt pod
nogami, więc zdecydowała się obniżyć skalę wymagań. Ale że baron i
marszałek, pomimo swoich majątków budzili w niej niepokonaną odrazę, więc
odkładała stanowczą decyzję z dnia na dzień. Tymczasem pan Tomasz zerwał z
towarzystwem. Marszałek nie mogąc się doczekać odpowiedzi wyjechał na
wieś, strapiony baron za granicę i - panna Izabela pozostała kompletnie samą.
Wprawdzie wiedziała, że każdy z nich wróci na pierwsze zawołanie, ale -
którego tu wybrać ?... jak przytłumić wstręt ?... Nade wszystko zaś, czy podobna
robić z siebie taką ofiarę mając niejaką pewność, że kiedyś odzyska majątek, i
wiedząc, że wówczas znowu będzie mogła wybierać. Tym razem już wybierze,
poznawszy, jak ciężko jej żyć poza towarzystwem salonów...
Jedna rzecz w wysokim stopniu ułatwiała jej wyjście za mąż dla stanowiska.
Oto panna Izabela nigdy. nie była zakochaną. Przyczyniał się do tego jej
chłodny temperament, wiara, że małżeństwo obejdzie się bez poetycznych
dodatków, nareszcie miłość idealna, najdziwniejsza, o jakiej słyszano.
Raz zobaczyła w pewnej galerii rzeźb posąg Apollina, który na niej zrobił tak
silne wrażenie, że kupiła piękną jego kopię i ustawiła w swoim gabinecie.
Przypatrywała mu się całymi godzinami, myślała o nim i... kto wie, ile
pocałunków ogrzało ręce i nogi marmurowego bóstwa ?... I stał się cud:
pieszczony przez kochającą kobietę głaz ożył. A kiedy pewnej nocy zapłakana
36
usnęła, nieśmiertelny zstąpił ze swego piedestału i przyszedł do niej w
laurowym wieńcu na głowie, jaśniejący mistycznym blaskiem.
Siadł na krawędzi jej łóżka, długo patrzył na nią oczyma, z których przeglądała
wieczność, a potem objął ją w potężnym uścisku i pocałunkami białych ust
ocierał łzy i chłodził jej gorączkę.
Odtąd nawiedzał ją coraz częściej i omdlewającej w jego objęciach szeptał on,
bóg światła, tajemnice nieba i ziemi, jakich dotychczas nie wypowiedziano w
śmiertelnym języku. A przez miłość dla niej sprawił jeszcze większy cud, gdyż
w swym boskim obliczu kolejno ukazywał jej wypiększone rysy tych ludzi,
którzy kiedykolwiek zrobili na niej wrażenie.
Raz był podobnym do odmłodzonego jenerała-bohatera, który wygrał bitwę i z
wyżyn swego siodła patrzył na śmierć kilku tysięcy walecznych. Drugi raz
przypominał twarzą najsławniejszego tenora, któremu kobiety rzucały kwiaty
pod nogi, a mężczyźni wyprzęgali konie z powozu. Inny raz był wesołym i
pięknym księciem krwi jednego z najstarszych domów panujących ; inny raz
dzielnym strażakiem, który za wydobycie trzech osób z płomieni na piątym
piętrze dostał legię honorową ; inny raz był wielkim rysownikiem, który
przytłaczał świat bogactwem swojej fantazji, a inny raz weneckim gondolierem
albo cyrkowym atletą nadzwyczajnej urody i siły.
Każdy z tych ludzi przez pewien czas zaprzątał tajemne myśli panny Izabeli,
każdemu poświęcała najcichsze westchnienia rozumiejąc, że dla tych czy innych
powodów kochać go nie może, i - każdy z nich za sprawą bóstwa ukazywał się
w jego postaci, w półrzeczywistych marzeniach. A od tych widzeń oczy panny
Izabeli przybrały nowy wyraz- jakiegoś nadziemskiego zamyślenia. Niekiedy
spoglądały one gdzieś ponad ludzi i poza świat; a gdy jeszcze jej popielate
włosy na czole ułożyły się tak dziwnie, jakby je rozwiał tajemniczy podmuch,
patrzącym zdawało się, że widzą anioła albo świętą.
Przed rokiem w jednej z takich chwil zobaczył pannę Izabelę Wokulski. Odtąd
serce jego nie zaznało spokoju.
Prawie w tym samym czasie pan Tomasz zerwał z towarzystwem i na znak
swoich rewolucyjnych usposobień zapisał się do Resursy Kupieckiej. Tam z
pomiatanymi niegdyś garbarzami, szczotkarzami i dystylatorami grywał w