Lalka

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Lalka, Prus Boles?aw-- . Жанр: Любовно-фантастические романы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Lalka
Название: Lalka
Автор: Prus Boles?aw
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 233
Читать онлайн

Lalka читать книгу онлайн

Lalka - читать бесплатно онлайн , автор Prus Boles?aw

Lalka (1890) ukazywa?a si? pierwotnie w odcinkach na ?amach warszawskiego "Kuriera Codziennego". Pisarz podj?? w niej m.in. dyskusj? o idealistach i romantycznej mi?o?ci. Stanis?aw Wokulski zakocha? si? w arystokratce Izabeli ??ckiej i ca?e swoje ?ycie podporz?dkowa? zdobyciu tej kobiety. Zrezygnowa? z pracy naukowej, zacz?? gromadzi? maj?tek, stara? si? wej?? do wy?szych sfer, gdy? wydawa?o mu si?, ?e tym sposobem zbli?y si? do ukochanej. Jednak powie?? Prusa mo?na odczytywa? r??nie. Jego historia "dzia?a za spraw? swojej magicznej podw?jno?ci, kt?r? maj? tylko arcydzie?a", pisa?a Olga Tokarczuk. Autor przekazuje czytelnikom wiedz? o schy?ku XIX wieku, lecz tak?e ujawnia podstawowe "prawdy psychologiczne", kt?re nie uleg?y dzia?aniu czasu.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Bonapartowie, były trzy republiki i parę anarchii, była inkwizycja i ateizm,

rządcy i ministrowie zmieniali się jak krój sukien albo obłoki na niebie... Lecz

pomimo tylu zmian, tak na pozór głębokich, Paryż coraz dokładniej przybierał

formę półmiska rozdartego przez Sekwanę; coraz wyraźniej rysowała się na nim

oś krystalizacji, biegnąca z placu Bastylii do Łuku Gwiazdy, coraz jaśniej

odgraniczały się dzielnice: uczona i przemysłowa, rodowa i handlowa,

wojskowa i dorobkiewiczowska.

Ten sam fatalizm spostrzegł Wokulski w historii kilkunastu głośniejszych rodzin

paryskich. Dziad, jako skromny rzemieślnik, pracował przy ulicy Temple po

szesnaście godzin na dobę; jego syn skąpawszy się w cyrkule łacińskim założył

większy warsztat przy ulicy Św. Antoniego. Wnuk, jeszcze lepiej zanurzywszy

się w naukowej dzielnicy, przeniósł się jako wielki handlarz na bulwar

Poissonniere, zaś prawnuk, już jako milioner, zamieszkał w sąsiedztwie Pól

Elizejskich po to, ażeby..jego córki mogły chorować na nerwy przy bulwarze St.

Germain. I tym sposobem ród spracowany i zbogacony około Bastylii, zużyty

około Tuileries, dogorywał w pobliżu Nôtre-Dame. Topografia miasta

odpowiadała historii mieszkańców.

Wokulski rozmyślając o tej dziwnej prawidłowości w faktach, uznawanych za

nieprawidłowe, przeczuwał, że jeżeli co mogłoby go uleczyć z apatii, to chyba

tego rodzaju badania.

„Jestem dziki człowiek - mówił sobie - więc wpadłem w obłęd, ale wydobędzie

mnie z niego cywilizacja.”

Każdy zresztą dzień w Paryżu przynosił mu nowe idee albo rozjaśniał tajemnice

jego własnej duszy.

Raz, gdy siedział przed kawiarnią pijąc mazagran, zbliżył się do werendy jakiś

uliczny tenor i przy akompaniamencie arfy zaśpiewał:

Au printemps, la feuille repousse

Et la flteur embellit les prés,

Mignonette, en foulant la mousse,

Suivons les papillons diaprés.

Vois les se poser sur les roses;

Comme eux aussi je veux poser

Ma lévre sur tes lévres closes,

Et te ravir un doux baiser!

I natychmiast kilku gości powtórzyło ostatnią strofę:

Vois les se poser sur les roses;

Comme eux aussi je veux poser

Ma lévre sur tes lévres closes,

Et te ravir un doux baiser!

335

„Głupcy! - mruknął Wokulski. - Nie mają co powtarzać, tylko takie

błazeństwa.”

Wstał zachmurzony i z bólem w sercu przesuwał się pomiędzy potokiem ludzi

tak ruchliwych, krzykliwych, rozmawiających i śpiewających jak dzieci

wypuszczone ze szkoły.

„Głupcy! głupcy!...” - powtarzał.

Nagle przyszło mu na myśl: czy to on raczej nie jest głupi?...

„Gdyby ci wszyscy ludzie - mówił sobie - byli podobni do mnie, Paryż

wyglądałby jak szpital smutnych wariatów. Każdy trułby się jakimś widziadłem,

ulice zamieniłyby się w kałuże, a domy w ruinę. Tymczasem oni biorą życie,

jakim jest, uganiają się za praktycznymi celami, są szczęśliwi i tworzą

arcydzieła.

A ja za czym goniłem? Naprzód - za perpetuum mobilei kierowaniem balonami,

potem za zdobyciem stanowiska, do którego nie dopuszczali mnie moi właśni

sprzymierzeńcy, nareszcie za kobietą, do której prawie nie wolno mi się zbliżyć.

A zawsze albo poświęcałem się, albo ulegałem ideom wytworzonym przez

klasy, które chciały mnie zrobić swoim sługą i niewolnikiem.”

I wyobrażał sobie, jak by to było, gdyby zamiast w Warszawie przyszedł na

świat w Paryżu. Przede wszystkim dzięki mnóstwu instytucyj mógłby więcej

nauczyć się w dzieciństwie. Później, nawet dostawszy się do kupca, doznałby

mniej przykrości, a więcej pomocy w studiach. Dalej, nie pracowałby nad

perpetuum mobileprzekonawszy się, że w tutejszych muzeach istnieje wiele

podobnych machin, które nigdy nie funkcjonowały. Gdyby zaś wziął się do

kierowania balonami, znalazłby gotowe modele, całe grupy podobnych jak on

marzycieli, a nawet pomoc w razie praktyczności pomysłów.

A gdyby nareszcie, posiadając majątek, zakochał się w arystokratycznej pannie,

nie napotkałby tylu przeszkód w zbliżeniu się do niej. Mógłby ją poznać i albo

wytrzeźwiałby, albo zdobyłby jej wzajemność. W żadnym zaś wypadku nie

traktowano by go jak Murzyna w Ameryce. Zresztą, czy w tym Paryżu można

zakochać się tak jak on do szaleństwa?

Tu zakochani nie rozpaczają, ale tańczą, śpiewają i w ogóle najweselej pędzą

życie. Gdy nie mogą zdobyć się na małżeństwo urzędowe, tworzą wolne stadło;

gdy nie mogą przy sobie chować dzieci, oddają je na mamki. Tu miłość nigdy

chyba nie doprowadziła do obłędu rozsądnego człowieka.

„Dwa ostatnie lata mojej egzystencji - mówił Wokulski - schodzą na uganianiu

się za kobietą, której może bym się nawet wyrzekł poznawszy ją dokładniej.

Cała moja energia, nauka, zdolności i taki ogromny majątek toną w jednym

afekcie dlatego tylko, że ja jestem kupcem, a ona jakąś tam arystokratką...

Czyliż ten ogół w mojej osobie nie krzywdzi samego siebie...”

Tu Wokulski dosięgnął najwyższego punktu samokrytyki: poznał

niedorzeczność swego położenia i postanowił wydobyć się.

„Co robić, co robić?... - myślał. - Jużci to, co robią inni.”

336

A cóż oni robią?... Przede wszystkim - nadzwyczajnie pracują, po szesnaście

godzin na dobę, bez względu na niedzielę i święta. Dzięki czemu spełnia się tu

prawo doboru, wedle którego tylko najsilniejsi mają prawo do życia. Chorowity

zginie tu przed upływem roku, nieudolny w ciągu kilku lat, a zostają tylko

najsilniejsi i najzdolniejsi. Ci zaś dzięki pracy całych pokoleń takich jak oni

bojowników znajdują tu zaspokojenie wszelkich potrzeb.

Olbrzymie ścieki chronią ich od chorób, szerokie ulice ułatwiają im dopływ

powietrza; Hale Centralne dostarczają żywności, tysiące fabryk - odzieży i

sprzętów. Gdy paryżanin chce zobaczyć naturę, jedzie za miasto albo do

„lasku”, gdy chce nacieszyć się sztuką, idzie do galerii Louvre'u, a gdy pragnie

zdobyć wiedzę, ma muzea i gabinety.

Praca nad szczęściem we wszystkich kierunkach - oto treść życia paryskiego. Tu

przeciw zmęczeniu zaprowadzono tysiące powozów, przeciw nudzie setki

teatrów i widowisk, przeciw nieświadomości setki muzeów, bibliotek i

odczytów. Tu troszczą się nie tylko o człowieka, ale nawet o konia dając mu

gładkie gościńce; tu dbają nawet o drzewa, przenoszą je w specjalnych wozach

na nowe miejsce pobytu, chronią żelaznymi koszami od szkodników, ułatwiają

dopływ wilgoci, pielęgnują w razie choroby.

Dzięki troskliwości o wszystko przedmioty znajdujące się w Paryżu przynoszą

wielorakie korzyści. Dom, sprzęt, naczynie jest nie tylko użyteczne, ale i piękne,

nie tylko dogadza muskułom, ale i zmysłom. I na odwrót - dzieła sztuki są nie

tylko piękne, ale i użyteczne. Przy łukach triumfalnych i wieżach kościołów

znajdują się schody ułatwiające wejście na szczyt i spoglądanie na miasto z

wysokości. Posągi i obrazy są dostępne nie tylko dla amatorów, ale dla artystów

i rzemieślników, którzy w galeriach mogą zdejmować kopie.

Francuz, gdy coś wytwarza, dba naprzód o to, ażeby dzieło jego odpowiadało

swemu celowi, a potem - ażeby było piękne. I jeszcze niekończąc na tym

troszczy się o jego trwałość i czystość. Prawdę tę stwierdzał Wokulski na

każdym kroku i na każdej rzeczy, począwszy od wózków wywożących śmiecie

do otoczonej barierą Wenus milońskiej. Odgadł również skutki podobnego

gospodarstwa, że nie marnuje się tu praca: każde pokolenie oddaje swoim

następcom najświetniejsze dzieła poprzedników dopełniając je własnym

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название