-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 322
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 45 46 47 48 49 50 51 52 53 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Chociaż nie da się ukryć, że Vinnie starał się jak tylko mógł. Młody chłopaczek w czarnej skórze i najwyraźniej dość popularnych w post-apokaliptycznym świecie niebieskich spodenkach bynajmniej nie wyglądał jak ciota. Wręcz przeciwnie, jego tłuste, skołtunione włosy sięgające do ramion, pokrywające czoło i szyję tatuaże, oraz buntownicza, wykrzywiona w złośliwym grymasie twarz dobitnie sugerowały, że Vinnie charakteryzuje się wrednym nastrojem.

Mimo to w rozmowie z Blainem był w porządku. Najwyraźniej polecenie od stróżującej pod drzwiami Sherry, czarna, kozacka skóra, spodnie, MP9-tką i ogorzała od słońca twarz z zimnymi, wyglądającymi na bezwzględne oczami (wszystko składające się na całość wzbudzającego respekt wizerunku chłopaka, który jeszcze niespełna miesiąc temu był całkowitym prawiczkiem jeśli chodzi o świat zewnętrzny) podziałały na część mózgu przywódcy Czach odpowiadającej za rewerencję i powściągliwość w obliczu ryzyka rychłego uszkodzenia swojego jakże cennego ciała.

Vinnie wypytał Blaina, czego tu chce, a Blaine opowiedział Vinnie’mu, czego dowiedział się na mieście i co nieopatrznie zapadło mu w pamięci z wczorajszego wieczoru. Zobrazował również swoją relację z Nealem i to jak potraktował jego ukochanego Ochłapa. Vinnie empatycznie kiwał ze zrozumieniem głową niczym psychoanalityk, a kiedy zapytał, czy Blaine nie chciałby się przypadkiem do nich przyłączyć, było pozamiatane i kolejne ogniwo planu nabałaganienia w Złomowie i zainkasowania przy tym niezłej, naprawdę niezłej sumki, zasklepiło się tworząc coraz mocniejszy i trudniejszy w rozerwaniu łańcuch.

Kiedy Blaine Kelly opuszczał Noclegownię tylnym wyjściem, uśmiechał się zacierając rączki. Chmury wciąż kłębiły mu się gęsto nad głową, lecz nie były to już chmury burzowe. Czując lekki, chłodny wietrzyk na twarzy, poklepał się z uznaniem po udach i korzystając ze wczesnej pory, ruszył w kierunku owianej złą sławą Nory Szumowin.

38

Dzień dwudziesty dziewiąty, godzina ósma pięćdziesiąt siedem

Sprawa była prosta. Vinnie wymagał dowodu zaufania potwierdzającego moją wiarygodność i zaangażowanie jako przyszłego członka Czach. Nie trudno odgadnąć, iż była tylko jedna rzecz , jaką mogłem w tej sytuacji zrobić. Wszyscy w Złomowie zdawali się gardzić Nealem i nienawidzili go. Szczerze mówiąc nie dziwi mnie to.

Zupełnie.

Po tym, jak ten staruch potraktował mojego psa… jakim trzeba być człowiekiem, żeby wyrzucić biedne, zmarznięte psiątko na deszcz i chłód? Cóż, Gizmo miał zamiar zrobić to samo z Nealem, ale nie zamierzałem dawać mu ku temu najmniejszej okazji. Mój fortel był znacznie bardziej przebiegły i tragiczny w skutkach dla wszystkich poza mną i Killianem (którego naprawdę polubiłem). Po wczorajszym incyden cie Neal mocno zalazł za skórę Vinnie’mu i Czach om . O sobie nie będę nawet wspominał. Myślę, że Ochłap byłby znacznie szczęśliw sz y, gdyby jego wypełnioną po brzegi miskę z mięsem żmii zastąpiło nieco mięciutkich schabików i szyneczek prosto z niedoszłego już niebawem właściciela Nory Szumowin.

Prowadzenie baru wymagało specyficznego trybu życia. Stąd Neal funkcjonował w nocy, kiedy jego wylęgarnia moczymord miała szansę na największe obroty. Większość przyzwoitych mieszkańców Złomowa kładła się do łóżek, kiedy Nora Szumowin wkraczała w sferę rozkręcającej się zabawy i przyciągania pobrzękujących radośnie kapsli po Nuka-Coli niczym elektroniczny magnez neodymowy. Role odwracały się o godzinie takiej, jak teraz, kiedy to większość ciężko pracujących ludzi od dawna już harowała w pocie czoła, zaś Neal, cóż, Neal kładł się spać, a jego bar pozostawał zamknięty na cztery spusty.

Zakradłem się niepostrzeżenie do bocznego wejścia. Miałem szczęście, ponieważ Nora Szumowin znajdowała się w dzielnicy kontrolowanej przez Gizma. Gliniarze Killiana się tu nie zapuszczali, a strażnicy tego tłustego wała nie mogli być bardziej obojętni na jakąkolwiek krzywdę spadającą na biednego staruszka , pragnącego po śmierci żony zachować chociaż swój malutki, klimatyczny barek…

Cóż, bez większych trudności podważyłem zamek od bocznych drzwi kilkoma sprytnie zorganizowanymi wytrychami. Pchnąłem drzwi najdelikatniej jak tylko potrafiłem. Ku mojej radości i szczęściu zawiasy zostały solidnie naoliwione.

Wślizgnąłem się do środka ogarniając ciemne wnętrze spel uny. Było zadziwiająco schludne . Jedynie fuga między dużymi panelami podłogowymi , na które upadło ciało biednego pterodaktyla o spiłowanych demonicznie zębach pokrywała resztka zakrzepłej, wsiąkniętej głęboko w tworzywo krwi.

Urna z prochami żony – jak to podkreślił Neal: „najcenniejsza rzecz jaką mam w życiu” spoczywała tuż obok barowego stołka, na którym spędziłem większość wczorajszego wieczoru. Bez zbędnych ceregieli, bez niepotrzebnych wyrzutów sumienia i przede wszystkim bez sugerującego moje niecne czyny hałasu, zawinąłem złoty pucharek i owijając go w szmaty (te same, które jeszcze wczoraj opatulały zaskarbiający mi miłość Ochłapa przysmak) schowałem do mojego brezentowego plecaka.

Zamykając za sobą drzwi rozejrzałem się czujnie we wszystkich kierunkach.

Nikt, absolutnie nikt nie widział, czego się przed chwilą dopuściłem.

Pełen szczęścia i pokrzepienia udałem się z powrotem do barłogu Czach. Jednak nim ponownie skonfrontowałem się z Vinnie’m, zahaczyłem o zagrodę moich ulubionych zwierzątek.

Była akurat pora drugiego, albo i nawet trzeciego śniadania. Braminy kłębiły się przy paśniku wesoło mucząc i kręcąc spirale ogonkami . Gdy tylko ujrzały moją wspaniałą osobę, zgromadziły się przy najbliżej mi ścianie parkanu i tradycyjnie domagając się pieszczot , wystawiły swoje liczne, strzygące uszkami głowy.

Upewniłem się, że każda krowa dostała tego ranka to, czego za pragnęła. By jeszcze bardziej uszczęśliwić te biedne, znękane wojną i promieniowaniem stworzenia, wzbogaciłem ich jadłospis czymś, co uważałem , wciąż miało w sobie spore wartości odżywcze.

Uszczęśliw ione zwierzęta muczały głośno z ukontentowania wcinając okraszoną szarym pyłkiem paszę. Ja, wesół jak to mam z reguły w zwyczaju, poszedłem zameldować Vinnie’mu o wykonanym zadaniu.

Od dalając się od wodzących za mną powłóczystymi spojrzeniami braminów, pomachałem im ręką i rzuciłem na do widzenia: „Bon Appétit”.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że poranna pasza smakowała jak nigdy wcześniej .

39

Gdy tylko Vinnie ujrzał lśniący przed nim kielich, urnę, trofeum, puchar czy na dobrą sprawę Bóg jeden raczy wiedzieć, co dokładnie, jego mózg eksplodował falą endorfin i dopaminy, zaś sam Vinnie również eksplodował. Rzucał się po pomieszczeniu, krzyczał, cieszył, machał rękami trzymając pozbawiony prochu zmarłej małżonki Neala przedmiot, krzyczał jeszcze mocniej, ściskał wszystkich, kopał meble, skrzynki, rozkotłaszał bebechy z ubraniami i posłania, a potem zaczął obcałowywać dziewczyny, chłopaków, a na końcu rzucił się Blainowi na szyję i niemalże go tam nie udusił.

Kiedy w końcu ochłonął nieco, oświadczył dumnie, że cierpienie i katusze Neala są dla niego najlepszą rekompensatą za to, co zrobił zeszłej nocy biednemu Szczęce. Jednak zemsta nie była bynajmniej ukończona. By pełnej satysfakcji wszystkich należących do Czach członków stało się zadość, Neal musi gryźć ziemię. Poklepując przyjacielsko ramię Blaina, Vinnie zapytał, czy ten nie zechciałby się przyłączyć do nocnego najazdu na Norę Szumowin. Jak to ujął młody chłopak z tatuażem na czole: „pociśniemy tego skurwiela jak najtańszą dziwkę, a potem rozjebiemy mu łeb i zjemy oczy!”.

1 ... 45 46 47 48 49 50 51 52 53 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название