-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 322
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 31 32 33 34 35 36 37 38 39 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Cień, lekki spadek temperatury – wręcz idealny dla zbalansowania komfortowego poziomu ciepła utrzymywanego skrzętnie pod grubą warstwą czarnej, łobuzerskiej skóry wyciągniętej z jednej z szafek na drugim poziomie Krypty 15 – i przyjemne powiewy wiatru pozwoliły Blainowi uniknąć dręczącego fizycznie i psychicznie skwaru, palących promieni słonecznych i ostatecznie zaoszczędziły mu sporego zapasu wody.

Siódmego dnia, kiedy górskie pasmo Coast Ranges zaczęło z wolna przekształcać się w pustynne niziny, kłębowisko chmur i ich wzajemna elektryzacja zaowocowały w końcu rzęsistym opadem.

Był to pierwszy prawdziwy deszcz, który Blaine odczuł na własnej twarzy i ciele. Przez kilka pierwszych minut stał z uniesionymi w górę rękoma i śmiał się wykrzykując radosne słowa podkreślające jego wręcz dziecinne szczęście.

Nie bacząc na lejące się z nieba strugi wody, uśmiechnięty i zadowolony niemalże tak jak w chwili, gdy poinformował Komandora Seth’a o tym, co Martin zrobił z jego dziewczyną, ruszył w kierunku majaczącej na horyzoncie mieściny. Mieścina ta była niewątpliwie Złomowem i po kilkudziesięciu minutach wędrówki przez rozmiękły piasek post-apokaliptycznej pustyni, Blaine zrozumiał skąd właściwie wzięła się jej nazwa.

Kiedy Blaine zbliżał się do głównej bramy, deszcz przestał padać. Lecz mimo to nad jednym z nielicznych bastionów ludzkości w tym zapomnianym przez Boga świecie wciąż kotłowały się niemalże czarne chmury. Niekiedy skrzące się błyskawice przeszywały niebo jasnym rozbłyskiem furii Zeusa, a Blaine wsłuchiwał się w przypominający wystrzały z pistoletów huk grzmotów.

Odruchowo położył dłoń na MP-9-tce i wyciągnął ją z przypiętej do pasa skórzanej kabury.

21

Stojąc przed mokrą, lśniąca od deszczu błękitną bramą Złomowa, Blaine Kelly podziwiał warowną konstrukcję ogrodzenia otaczającego to miejsce.

Prawdziwy bastion, co?

To prawda, przytaknął sam sobie Blaine i kontynuował podziwianie. Złomowo zdawało się składać z blaszano-drewnianych jednopiętrowych domków ulokowanych w trzech głównych rejonach miasta: bramie, noclegowni i kasynie.

Tyle przynajmniej wyczytał Blaine z wiszącej na prawo od bramy pseudo-mapy - będącej chyba niegdyś jakąś turystyczną pocztówką.

Pieczę nad bezpieczeństwem rozpościerał wysoki na przeszło osiemnaście stóp mur z ułożonych na sobie, powtykanych i umocnionych w formie faktycznego trwałego bastionu kawałków złomu (stąd też nazwa Złomowo, pomyślał Blaine). Były pośród nich rury, fragmenty blaszanych, karbowanych ścian, ołowiane beczki – niektóre z ostrzegawczym radioaktywnym symbolem – opony, łańcuchy, bele drewna, stare lodówki, szafki, łóżka, meble, cegły i pustaki powiązane linami, gdzieniegdzie ułożone w niewysokie murki scalone cementem i oczywiście wszechobecne, zdezelowane, nienadające się już absolutnie do niczego poza wierną i dożywotnią służbą w roli elementów muru Złomowa wraki samochodów.

Blaine Kelly nigdy wcześniej nie widział samochodu. To znaczy, czytał o nich w bibliotece swojego domu i wiedział, że służyły niegdyś ludziom jako środki transportu. Na starych filmach robiły wrażenie, zaś teraz, cóż, Blaine żałował, że żaden z nich nie jest na chodzie. Było mu na swój sposób przykro. Gdyby tylko miał auto, mógłby objechać cały znany dziś ludziom świat w czasie śmiesznie krótkim, znaleźć hydroprocesor i po drodze do Krypty 13 zrobić sobie jeszcze krajoznawczą wycieczkę na północ nieistniejących już Stanów Zjednoczonych. Fajnie byłoby zobaczyć Dakotę Północną i Maine.

Wyśmienita dygresja, d oprawdy! Koleś pilnujący tu bramy, nawet jeżeli miał kiedykolwiek zamiar wpuścić do środka, t o teraz na pewno tego nie zrobi.

Oczywiście tendencje Blaina do niekontrolowanych i czasami nieco przydługich wtrąceń objawiały się zawsze w ten sam sposób; zatrzymywał się jak dwugłowe ciele wędrując nieobecnym wzrokiem po otaczających go elementach zewnętrznego świata, co w efekcie bardzo szybko doprowadzało do całkowitej utraty kontaktu z rzeczywistością i zagłębienia się w wizjach należących tylko i wyłącznie do niego samego.

Na szczęście świat i inni zamieszkujący go ludzie przychodzili mu zazwyczaj w takich chwilach z pomocą i wyciągali z głębokiego transu.

- Koleś, wchodzisz? Czy będziesz tak stał i gapił się jakbyś właśnie zobaczył ciężarówkę pełną kapsli od Nuka-Coli?

Blaine spojrzał w stronę strażnika. Wysoki, umięśniony facet o krótkich włosach, szarych oczach (ale nieco innych niż Garl, w tych nie było bowiem widać nadmiernych śladów pustynnej nicości) szerokim nosie i wąskich wargach stał pod prowadzącą do pierwszej dzielnicy Złomowa bramą. Brama była niebieska, wysoka, wystawała z niej jakaś blaszana, przerdzewiała na wylot rura, a tuż obok opierała się o nią karoseria oskrobanego z lakieru samochodu. Właściwie to brama Złomowa faktycznie przypominała bramę w pełnym tego słowa znaczeniu i była nieco podobna do tunelu wyciętego w sporych rozmiarów kontenerze transportowanym przez transoceaniczne frachtowce.

Strażnik natomiast, poza tym, co już powiedzieliśmy, wyglądał na zwykłego faceta w skórzanym pancerzu z jaszczurki (takim samym jakie nosili najeźdźcy Garla). Niewątpliwie jednak nie był najeźdźcą. Na jego prawej piersi pobłyskiwała chromowana pięcioramienna gwiazda. Symbol strażników dzikiego zachodu. Kolesi, którzy swoją codzienną ciężką pracą stali na straży wszystkiego, co dobre i słuszne w każdym świecie w jakim się pojawili.

- Wchodzę – rzucił pospiesznie Blaine i już zrobił pierwszy krok, kiedy strażnik wyciągnął rękę w powstrzymującym go geście i oświadczył:

- Lepiej to schowaj – wskazał na prawą dłoń Blaina, w której wciąż znajdowała się MP-9-tka. – Złomowo jest przyjaznym miejscem i chcemy, aby takie pozostało.

Blaine odruchowo niczym siadający pod komendą swojego pana pies, wsunął broń do kabury i zapiął skórzany zatrzask.

- Brzmi rozsądnie. Przepraszam, skołował mnie ten cały deszcz i to, co zobaczyłem tutaj. Nigdy wcześniej nie byłem w Złomowie. Muszę przyznać, robi niezłe wrażenie!

Strażnik kiwnął głową i ewidentnie rozluźnił się, kiedy spluwa Kelly’ego znalazła się z powrotem tam, gdzie jej miejsce.

- Skąd jesteś i jak się nazywasz?

- Blaine. Blaine Kelly. Pochodzę z północy.

- Cieniste Piaski?

- Można tak powiedzieć.

- Nie dziwię się, że nigdy tu nie byłeś. Niezłe miasto, nie? W porównaniu do tego, co znajduje się tam u ciebie – machnął ręką w kierunku, z którego przybył Blaine.

Blaine nie mógł nie przyznać strażnikowi racji (swoją drogą gość nazywał się Kalnor i był naprawdę miłym facetem). Złomowo faktycznie przypominało miasto. Miasto z prawdziwego zdarzenia. Otoczone solidnym murem obronnym, strzeżone przez profesjonalistów takich jak Kalnor. Zupełnie jak na dzikim zachodzie, gdzie kilku dobrze zorganizowanych strażników mogłoby bez problemu rozgromić Garla i wszystkich jego Chanów. Cieniste Piaski, Król Kloszardów i towarzyszący mu tamtejszy dowódca straży - Komandor Seth - powinni sygnować swoimi nazwiskami i nazwą swojej wioseczki każde wydanie Podręcznika Harcerza i występować w nim za przykład typowych prowincjonalnych wieśniaków, którzy w świecie pełnym bardzo poważnych spraw i bardzo poważnych niebezpieczeństwa wciąż chcą pozostać dziećmi i bawić się w stwarzające pozory sielanki przedszkole.

- Dlaczego się śmiejesz? – spytał Kalnor z nad wyraz spokojnym wyrazem twarzy. Blaine pomyślał, że jako pilnujący głównej bramy strażnik widział już najpewniej wszystkie typy współczesnych wariatów.

- Nie, nic – odparł Blaine przecierając lekko załzawione oczy. – Pomyślałem o Piaskach i o tym jak wyglądają na tle Złomowa. Nieważne – machnął ręką wciąż w bardzo dobrym humorze – Tak przy okazji, jakie jest miejscowe prawo odnośnie broni?

Kalnor skinął głową i wypiął dumnie pierś. Jak na każdego naprawdę fajnego faceta, lubił sobie trochę pogadać z przyjezdnymi. Nie był bynajmniej typem introwertyka, a kilka słów z wędrującymi po pustkowiach ludźmi pozwalało mu potem informować na bieżąco burmistrza o tym, co się dzieje dookoła ich małej, świetnie zorganizowanej i ufortyfikowanej mieściny na dzikim, post-apokaliptycznym zachodzie.

1 ... 31 32 33 34 35 36 37 38 39 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название