-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 322
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 30 31 32 33 34 35 36 37 38 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Poza tym, posłałem do piachu jego ukochaną królową, co samo w sobie musiało wzbudzać niemałą bojaźń.

Muszę przyznać, iż MP9-tka spisywała się wyśmienicie. Trzy precyzyjne strzały okulawiły bestię. Dwa kolejne (wciąż pojedyncze) rozwaliły gruczoł jadowy w drobny mak. Zielono-złota, oleista posoka ściekała skorpionowi wzdłuż ogona. Potem zamykając jedno oko, przytuliłem broń do siebie i mierząc nad wyraz dokładnie wypaliłem czterokrotnie w skołowany, spoglądający na mnie pysk.

Raz jeszcze stałem się bohaterem. Tandi w przypływie niepohamowanej wdzięczności rzuciła mi się na szyję. Przez moment wisiała na niej. Muszę przyznać, że jej czarne oczy przypominały najcenniejsze w świecie perły. Podziwialiśmy siebie, potem podziwialiśmy truchło radskorpiona, a na koniec zachodzące słońce. Romantyzm wisiał w powietrzu. Byłem przekonany, iż tej nocy zamoczę!

Oczywiście zamiast gorącej, żądnej seksualnych uniesień dziewczyny o południowym temperamencie, czekała na mnie gorycz, rozczarowanie i PipBoy. Rozpaliliśmy niewielkie ognisko. Zjedliśmy solone kawałki suszonej cielęciny (bramininy?) i kiedy mieliśmy już dosyć, legliśmy do współdzielonego śpiwora.

Gdy ty lko Tandi ułożyła się wygodnie, delikatnie i badawczo położyłem jej rękę na udzie i zacząłem z wolna przesuwać w stronę pokrytego miękkim i przyjemnym ciałem biodra.

Mała dziwka nie zadała sobie nawet trudu na zachowanie odrobiny pozorów. Odwróciła się z prędkością atakującej pantery. Zmierzyła mnie oburzonym spojrzeniem i wypaliła: „nie jestem taką dziewczyną, koleś. Znajdź sobie bramina, albo coś”.

To było wszystko. Odwróciła się, wypięła tyłek i obrażona na mnie i na cały świat zasnęła, albo przynajmniej udawała, że śpi.

Po tym wszystkim, co dla niej zrobiłem. Mała, wredna, rozpieszczona pizda

A gdyby tak wpakować jej coś innego? Np. kulkę w łeb. Nikt by się nawet nie zorientował. Nikt nigdy by się nie dowiedział…

Nie. Nie mogłem tego zrobić. Chyba powoli tracę rozum. Muszę wziąć się w garść. Muszę… być… silny. Mam tylko nadzieję, że przed końcem tej historii nie stanę się taki jak Garl.

Nigdy nie stanę się taki jak Garl…

Powtarzałem te słowa niczym litanię. W końcu zasnąłem.

19

Blaine Kelly został przywitany w Cienistych Piaskach jak prawdziwy bohater. Jak heros albo legendarny pół-bóg, któremu ludzie z wdzięczności stawiają pomniki i wywieszają tabliczki upamiętniające dokonane czyny.

Aradesh był wniebowzięty. Na widok jedynej i ukochanej córki – powracającej w końcu w jednym kawałku – niemalże nie zsikał się w poły swojego drelichowego habitu. Obściskiwał Blaina, sypał pochwałami i podziękowaniami. Dał mu pięćset kapsli i można powiedzieć, że gdy Tandi zaczęła opowiadać wszystkim o tym jaką to nieeeesaaaamoooowiiiitąąąąą przygodę przeżyła, nawet ten podszyty tchórzem świszcz, Seth, zdawał się być zadowolony.

Uwolniona z niewoli Chanów podziękowała Blainowi, gdy ten odchodził. O dziwo, nie nawiązała do sytuacji z poprzedniej nocy, ale rzucając mu się na szyję ucałowała go w policzek i na do widzenia puściła krnąbrne, prowokujące oko. Blaine uznał, że prędzej zmieni się w pływającą w jakimś post-apokaliptycznym bajorze rybę, niż zrozumie kobiety. Potem nawiedziła go przerażająca myśl, iż być może Tandi pragnęła rozegrać scenariusz małej, niewinnej podróżniczki zgwałconej na pustyni przez zaprawionego w bojach bandytę, a wszystko, czego od niego wymagała, to odrobina zdecydowania i nieustępliwości. Przerażony dał sobie jednak spokój i oddalił się w stronę, gdzie niegdyś świeciło słońce Los Angeles.

Lecz gdy okrzykiwany mianem wybawcy mijał w akompaniamencie wiwatów i oklasków pseudo bramę Cienistych Piasków, nachylił się nad Seth’em i szepnął mu do ucha: „wiesz, że taki jedne, co się zabawiał w obozie z Tandi, będzie dziś czekał przy południowym nasypie skalnym? Chyba mu się spodobała i będzie próbował ją odbić. Ona oczywiście nic ci o tym nie powie, ale my faceci musimy trzymać się razem, nie? Jesteś w porządku, Seth. Uważaj na siebie”.

Potem oddalił się w towarzystwie wyśmienitego wręcz humoru. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za kilka dni zawita do Złomowa. Może tam ktoś pomoże mu w jego poszukiwaniach.

Los portiera-wykidajły pozostaje nieznany. Przypuszczalnie jednak Seth po raz pierwszy w swoim życiu stanął na wysokości zadania i skrzyknął kilku chłopaków. Razem ruszyli do rdzawego w kalifornijskim słońcu nasypu i na swój sposób pokazali Martinowi, co sądzą o uprawiających regularny seks gwałcicielach.

Rozdział 5

Złomowo

20

Siedem dni i siedem nocy – tyle trwała wędrówka z Piasków do umiejscowionego daleko na południowym zachodzie Złomowa. Początkowo Blaine miał wiele zapału: towarzyszył mu dobry humor, plecak wypełniony prowiantem, manierkami z wodą, zapasami amunicji, najróżniejszymi zrabowanymi, zdobytymi bądź znalezionymi do tej pory sprzętami i oczywiście wciąż powiększający się mieszek z kapslami po ulubionym napoju post-apokaliptycznego świata. Zdawało się, że wszelkie dotychczasowe problemy znikały wraz z malejącymi za jego plecami Cienistymi Piaskami.

Jednak drugiego dnia, względnie płaska i niewymagająca nadmiernego wysiłku pustynia, poczęła z wolna przekształcać się w pierwsze wzniesienia, pagórki, nierówności, dolinki, kotlinki i nie minęło wiele czasu nim Blaine Kelly, raz jeszcze znalazł się pośród oddzielającego wewnętrzne równiny Kalifornii od zewnętrznych obszarów Oceanu Spokojnego, dobrze mu znanego pasma gór Coast Ranges.

Niestety wypiętrzony gdzieś w okolicach okresu jurajskiego masyw leżał dokładnie na prowadzącej do Złomowa trasie. Blaine nie był w stanie zrobić niczego, poza zakasaniem rękawów i stawieniem czoła nieistniejącym już górskim szlakom. Właściwie, to wiele ścieżek wydeptywał po raz pierwszy od Wybuchu Wielkiej wojny, a im dalej zagłębiał się w spustoszony przez ogień i atom skalisty rdzeń Zachodniej Kalifornii, tym wędrówka stawała się trudniejsza i bardziej wymagająca.

Górskich przecinek było coraz mniej. Szczyty piętrzyły się niczym niegdysiejsze wieżowce w centrum Manhattanu. Bywały chwile, kiedy Blaine przemieszczał się w wąskich przesmykach przypominających małe kaniony. Innym razem wędrował po stromych zboczach podpierając się rękami i próbując łapać drobnych, wystających kamieni, kiedy ciążący mu na plecach plecak próbował płatać figle i nieopatrznie ściągać go w dół.

Jednak pomimo wielu trudów, o mały włos nie poskręcanych kostek i połamanych nadgarstków, nikt i nic nie zaczepiło go przez pełnych siedem dni. Można by przypuszczać, wedle tego, co mówiły pożółkłe strony Podręcznika Harcerza i wciąż powiększający się bagaż doświadczeń Blaina, iż górskie jaskinie, szczeliny i rozpadliny stanowić winny dom dla wielu gryzoniowatych, myszowatych, szczurzych i nawet prosiakowato-kretowatych stworzeń.

Nie wspominając już o licznych niegdyś na wyżynach, rodzinach świszczy i cesarskich skorpionów północnoamerykańskich.

Ale było coś jeszcze. Coś, co za sprawą ciążącego nad mieszkańcem Krypty 13 pechowego fatum zdawało się w końcu odwracać na jego korzyść. Bolączki, udręki, fiasko i rozczarowanie, krzywda oraz rychłe ryzyko utraty życia i udaru słonecznego jakby pozostały gdzieś na północy - pośród zgliszczy Krypty 15, Cienistych Piasków i obozu Chanów. Tutaj, im dalej na południe, tym usilniej ugruntowywał się Blaine we własnym przekonaniu, iż los w końcu się do niego uśmiechnął, a jego współczynnik szczęścia z feralnej jedynki podskoczył co najmniej, do całkiem mocnej ósemki.

Dlaczego? Dlatego, że przez siedem dni i siedem nocy, które Blaine Kelly prawie, że w całości poświęcił na ustawiczne zbliżanie się do Złomowa, jego wędrówce towarzyszyły gęste, kłębiące się chmury o ołowianej barwie i wyraźnej, roztaczającej się w powietrzu woni nadchodzącej burzy.

1 ... 30 31 32 33 34 35 36 37 38 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название