-->

Wilk z Wall Street

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wilk z Wall Street, Belfort Jordan-- . Жанр: Биографии и мемуары. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wilk z Wall Street
Название: Wilk z Wall Street
Автор: Belfort Jordan
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 219
Читать онлайн

Wilk z Wall Street читать книгу онлайн

Wilk z Wall Street - читать бесплатно онлайн , автор Belfort Jordan
Satyryczna rekonstrukcja jednej z najbardziej zwariowanych karier w historii ?wiatowego biznesu W latach 90-tych XX wieku Jordan Belfort by? jednym z najbardziej znanych ludzi w Stanach Zjednoczonych. Za dnia zarabia? tysi?ce dolar?w na minut?. Noc? wydawa? je r?wnie b?yskawicznie na narkotyki, seks i zagraniczne podr??e. Prowadz?c interesy na kraw?dzi prawa b?d? je ?ami?c, zwr?ci? na siebie uwag? ameryka?skiego wymiaru sprawiedliwo?ci, lecz nawet wtedy nie zrezygnowa? z hulaszczego trybu ?ycia. W ten spos?b rozpocz??a si? emocjonuj?ca gra w kotka i myszk? z FBI oraz instytucjami nadzoruj?cymi nowojorsk? Wall Street.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 58 59 60 61 62 63 64 65 66 ... 117 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

W tym miejscu poczułem się w obowiązku podkreślić, że Danny ma pełne kwalifikacje do prowadzenia firmy i na pewno sobie poradzi, zwłaszcza z kimś tak inteligentnym jak Wigwam u boku. Ale, niestety, zobaczyłem setki przewróconych par oczu i taką samą liczbę głów, które obracały się ponuro to w jedną, to w drugą stronę.

Wtedy uznałem, że trzeba przekroczyć granice zdrowego rozsądku.

- Posłuchajcie. To, że usunięto mnie z branży, wcale nie znaczy, że nie mogę udzielać Danny’emu rad. Wprost przeciwnie! Mam prawo udzielać rad nie tylko jemu, ale i Andy’emu Greene’owi i Steve’owi Sandersowi, właścicielom Biltmore i Monroe Parker. Co więcej, mam prawo doradzać każdemu z tu obecnych, jeśli tylko zechce mnie wysłuchać. Pewnie tego nie wiecie, ale mamy z Dannym taką tradycję, że jadamy razem śniadania i lunche. I nie zamierzamy jej łamać tylko dlatego, że zmuszono mnie do zawarcia tej idiotycznej ugody z SEC, ugody, którą podpisałem, wiedząc, że zapewni nam to przetrwanie na następne sto lat!

W sali zagrzmiała burza oklasków. Rozejrzałem się. Ach, to cudowne uwielbienie, ta miłość do Wilka z Wall Street! Rozglądałem się tak, dopóki nie spotkałem się wzrokiem z Szalonym Maxem, który był tak wściekły, że para szła mu uszami. Czym on się, kurwa, tak przejmował? Wszyscy pozostali pili mi z ust, więc dlaczego nie mógł po prostu do nich dołączyć? I specjalnie ze względu na niego dodałem:

- Oczywiście będą to tylko rady, a zgodnie z definicją rada to sugestia, którą nikt nie musi się kierować...

Na co stojący pod ścianą Danny wrzasnął:

- To prawda, ale tylko głupiec nie kierowałby się twoimi!

I znowu grzmiący aplauz. Rozprzestrzeniał się po sali jak wirus Ebola i już wkrótce stali absolutnie wszyscy, urządzając rannemu Wilkowi trzecią z rzędu owację.

Miałem teraz doskonałą okazję, żeby przejść niepostrzeżenie do tematu Duke Securities i do tego, że FBI może wszcząć przeciwko nam śledztwo. Tak, lepiej wspomnieć o FBI już teraz, niemal to przewidzieć, przedstawić to tak, jakby Wilk przez cały czas brał to pod uwagę i przygotował się już do odparcia ataku.

Podniosłem rękę i poprosiłem o ciszę.

- Posłuchajcie. Nie chcę was okłamywać. Ugoda z SEC była jedną z najtrudniejszych decyzji, jakie kiedykolwiek podjąłem. Ale wiem, że Stratton Oakmont przetrwa bez względu na wszystko. Nasza firma jest wyjątkowa. Nasza firma jest nie do powstrzymania dlatego, że to nie tylko zwykłe miejsce pracy. Nie jest również nastawiona tylko na zysk. Nie. Stratton Oakmont to idea! A jako idea już z samej swej natury jest nie do ujarzmienia, nie do stłumienia, i nie zdusi jej nawet dwuletnie śledztwo prowadzone przez bandę głupich kontrolerów, którzy zamarzali na śmierć w naszej sali konferencyjnej, lekką ręką wydając pieniądze podatników, wydając miliony dolarów na jedno z największych polowań od czasów polowania na czarownice z Salem! Idea ta głosi, że nieważne, z jakiej rodziny pochodzicie, jakie szkoły ukończyliście ani czy koledzy głosowali na was jako na tych, którzy mają największe szanse osiągnąć w życiu sukces. Idea Stratton Oakmont głosi, że wchodząc tu pierwszy raz, rozpoczynacie nowe życie. Że z chwilą, kiedy przekroczycie próg tej sali i przysięgniecie wierność firmie, stajecie się częścią rodziny. Stajecie się Strattonitami!

Sala znowu oszalała i dostałem czwartą owację na stojąco tego dnia. Pochyliłem głowę i trzydzieści sekund później poprosiłem o ciszę. Kiedy ostatni broker usiadł, odchrząknąłem i dodałem:

- Odchodząc, pozostawiam po sobie wielką pustkę, którą Danny musi wypełnić. Kim? Kimś z zewnątrz? Kimś z Wall Street? Nie. Oczywiście, że nie! Stratton Oakmont awansuje tylko swoich. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Dlatego bez względu na to, czy dopiero co przekroczyliście próg firmy, czy jesteście tu od kilku miesięcy i niedawno zdaliście egzamin maklerski, czy pracujecie tu od roku i właśnie zarobiliście swój pierwszy milion, dzisiaj jest wasz szczęśliwy dzień. Firma będzie się rozrastała i czeka nas jeszcze wiele biegów z przeszkodami. Ale my te przeszkody pokonamy, tak jak pokonaliśmy tych z SEC. Kto wie, może następnym razem zawita do nas ktoś z NASD, FBI, może nawet ktoś z prokuratury? Któż to może wiedzieć na pewno? Każda duża firma z Wall Street przez to przechodzi. Ale wy musicie wiedzieć tylko jedno, to, że w ostatecznym rozrachunku Stratton Oakmont przetrwa i że trudności rodzą okazję. Może następnym razem na moim miejscu będzie stał Danny, przekazując pałeczkę któremuś z was.

Odczekałem chwilę, żeby to do nich dotarło, i przeszedłem do zakończenia.

- Dlatego życzę wszystkim powodzenia i samych sukcesów. Proszę was tylko o jedno, o to, żebyście szli za Dannym, tak jak szliście za mną. Żebyście poprzysięgli mu wierność, tak jak poprzysięgliście wierność mnie. Od tej chwili firmą kieruje on. Powodzenia, Danny, z Bogiem. Wiem, że z tobą u steru Stratton Oakmont osiągnie wyżyny. - Zasalutowałem mu mikrofonem i brokerzy zgotowali Danny’emu owację życia.

Kiedy w końcu ucichli, wręczono mi pożegnalną kartkę. Miała dziewięćdziesiąt centymetrów szerokości i metr osiemdziesiąt długości. Na jednej stronie wielkimi czerwonymi literami napisano: „Najlepszemu szefowi w świecie!”. Na drugiej były króciutkie odręczne liściki, wyrazy uznania od Strattonitów, którzy dziękowali mi za to, że tak radykalnie odmieniłem ich życie.

Potem, kiedy już wróciłem do gabinetu i po raz ostatni zamknąłem za sobą drzwi, długo nie mogłem przestać myśleć o tym, czy będą mi tak dziękowali za pięć lat.

ROZDZIAŁ 25

Te najprawdziwsze

Ile razy trzeba obejrzeć Wyspę Gilligana, zanim włoży się do ust lufę pistoletu i pociągnie za spust?

Był zimny środowy poranek i chociaż minęła już jedenasta, wciąż leżałem w łóżku, oglądając telewizję. Wymuszona emerytura to, kurwa, nie piknik.

Od czterech tygodni spędzałem przed telewizorem dużo czasu - według Księżnej dużo za dużo - a ostatnio dostałem obsesji na punkcie Wyspy Gilligana.

Był po temu powód: oglądając ten serial, dokonałem szokującego odkrycia, że nie jestem jedynym Wilkiem z Wall Street. Ku swemu wielkiemu rozgoryczeniu stwierdziłem, że ktoś dzieli ze mną ten niezbyt zaszczytny tytuł i że tym kimś jest stary, niewydarzony WASP, który miał niefart rozbić się na wyspie Gilligana. Nazywał się Thurston Howell III i, niestety, był naprawdę zidiociałym WASP-em. Co typowe dla białej elity pochodzenia angloamerykańskiego, ożenił się z przedstawicielką swego gatunku, odrażającą blondyną imieniem Lovely, taką samą idiotką jak on, choć może nie do końca. Lovely uważała za stosowne nosić wełniane kostiumy, wyszywane cekinami suknie balowe i pełny makijaż mimo tego, że Wyspa Gilligana leżała gdzieś na południowym Pacyfiku, co najmniej pięćset mil morskich od najbliższego szlaku okrętowego, gdzie ktoś mógłby ją zobaczyć. Ale kobiety z tych kręgów słynęły z tego, że zawsze ubierają się zbyt formalnie.

Zastanawiałem się, czy oryginalny Wilk z Wall Street był niewydarzonym kretynem przez zwykły przypadek, czy też przydomek ten miał być celowym afrontem. No bo czy można porównywać Jordana Belforta do starego idioty o ilorazie inteligencji sześćdziesiąt pięć i skłonnościach do nocnego moczenia się? Może i tak - pomyślałem ponuro. Może i tak.

Byłem bardzo smutny i bardzo przygnębiony. Pocieszałem się tylko tym, że więcej czasu spędzam teraz z Chandler, która właśnie zaczęła mówić. Moje wcześniejsze podejrzenia potwierdziły się w całej rozciągłości i było już absolutnie oczywiste, że moja córka jest atestowanym geniuszem. Nie chciałem oceniać jej pod względem fizycznym - oparłem się tej pokusie z wielkim trudem - doskonale wiedząc, że jakkolwiek by wyglądała, wielbiłbym każdą cząsteczkę jej ciała. Ale Chandler wyglądała cudownie i z każdym dniem robiła się coraz bardziej podobna do swojej mamy. A obserwując, jak rozwija się jej osobowość, zakochiwałem się w niej coraz bardziej i bardziej. Praktycznie nie było dnia, żebym nie spędził z nią trzech czy czterech godzin, ucząc ją nowych słów.

1 ... 58 59 60 61 62 63 64 65 66 ... 117 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название