Chor zapomnianych glosow
Chor zapomnianych glosow читать книгу онлайн
Okr?t badawczy „Accipiter” przemierza bezkres kosmicznej pr??ni, a jego za?oga pogr??ona jest w g??bokiej kriostazie. Nieliczni ?wiadomi s? dramatu, kt?ry rozgrywa si? na pok?adzie.
Astrochemik H?kon Lindberg budzi si? przedwcze?nie z kriogenicznego snu i widzi, jak ginie jeden z ostatnich cz?onk?w za?ogi.
Pr?cz niego rze? przetrwa? tylko nawigator, Dija Udin Alhassan.
Czy to on jest odpowiedzialny za fiasko misji? A mo?e stoi za tym jaka? niewypowiedziana si?a? Obca cywilizacja? Nieokre?lony byt? Ludzko?? podr??uje mi?dzy gwiazdami, odkrywa miriady ?wiat?w, ale nigdy nie napotka?a ?adnych oznak ?ycia.
Ch?r zapomnianych g?os?w to SF z tempem w?a?ciwym powie?ciom sensacyjnym, intryg? i?cie kryminaln? i klimatem rodem z horror?w. Zako?czenie powinno zaskoczy? nawet najbardziej przewiduj?cego czytelnika.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Panie pułkowniku, obcy statek nie odpowiada na próby nawiązania kontaktu – rozległ się głos Jaccarda przez radio. – Zbliża się z coraz mniejszą prędkością. Wyhamowuje.
Aktywował się także komunikator w skafandrze Yael.
– Nie odbieram sygnałów życiowych – powiedziała spokojnie Nozomi, jakby sądziła, że miała miejsce jakaś usterka. – Dayan, słyszysz mnie?
Lindberg zaprzestał daremnych prób ocucenia dziewczyny i spojrzał na dowódcę.
– Bierzemy ją – powiedział Reddington, łapiąc za nogi. Astrochemik natychmiast ujął ręce Yael i szybko ją podnieśli. Ruszyli w kierunku kołnierza, mając nadzieję, że zdążą wrócić na Accipitera, zanim pojawi się obcy statek.
– Pułkowniku? – dopytywał przez radio Loïc.
– Dayan? – indagowała Ellyse. – Czy ktokolwiek tam…
Przełączyła się na komunikator Håkona.
– Lindberg, słyszysz…
– Tak, słyszę – odparł, z trudem łapiąc oddech. – Yael nie żyje. Pędzimy z nią z powrotem na pokład.
– Co?
– Nie żyje! – krzyknął Skandynaw, naraz przypominając sobie o szkielecie, który zalegał zaraz za komorą dekompresyjną. Nie zdążą go zabrać, nie ma na to najmniejszych szans. Gdy przebiegali korytarzem pomiędzy otwartymi kajutami, Lindberg panicznie rozglądał się na boki.
Wydawało mu się, że jakaś postać mignęła w jednym z pomieszczeń.
12
Nozomi oderwała wzrok od danych telemetrycznych nadciągającej jednostki i bezradnie spojrzała na odczyty ze skafandra Yael. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
Jakim cudem mogło się to stać? Przecież byli sami na pokładzie Hawkinga, bezpieczni, w skafandrach… jak mogło do tego dojść?
– Kuuurwaaaaa! – rozległ się krzyk z komunikatora Lindberga.
Wszyscy na mostku zerwali się na równe nogi.
– Czego się drzesz? – zapytał Dija Udin, aktywując swój panel.
– Kurwa mać!
– Wysłówże się, tępaku – odparł Alhassan, nerwowo przeciągając ręką po włosach. Mimo lekkiego tonu sprawiał wrażenie, jakby stał na wprost plutonu egzekucyjnego i czekał na pewną śmierć.
– Śluza…
– Co śluza?
– Jest zamknięta na amen – odparł Håkon. – Nie możemy przejść na Accipitera.
– Która śluza? – wtrącił Jaccard i skinął na Channary. Szefowa ochrony natychmiast odebrała niewypowiedziany rozkaz i popędziła ku korytarzowi.
– Nasza.
– Sang, stój – powiedział pierwszy oficer, gdy ta była już przy windzie.
Ellyse poczuła, że robi jej się gorąco. Zbyt dużo się działo, a zegar tykał. Każda upływająca sekunda przybliżała ich do spotkania z obcym statkiem. W dodatku niebawem wynurzą się zza ciemnej strony planety. Temperatura na Hawkingu usmaży Lindberga i Reddingtona – wraz ze wszystkimi na Accipiterze, jeśli statek się nie oddali.
– Śluza po naszej stronie jest zamknięta – powtórzył Håkon, a potem było słychać, jak opada na ziemię. – Coś ją zablokowało…
Na mostku zapadła cisza. Channary wyglądała, jakby była gotowa w każdej chwili puścić się pędem ku korytarzowi.
– Zablokowało? – upewnił się Dija Udin.
– Na amen. Próbowaliśmy wszystkiego.
– Rozwalimy ją w trzy strzępy – zaproponował Alhassan, wstając z miejsca.
– Nie – odparł Loïc, kręcąc głowa. – Nie ma na to czasu.
Muzułmanin go zignorował, wychodząc na korytarz. Wraz z nim mostek opuściła Sang i nikt nie próbował ich zatrzymać. Jaccard zaklął pod nosem.
– SCD tego statku – rzucił do Nozomi.
– Niecała minuta, panie majorze.
– Gideon, możesz nawiązać zdalny kontakt z systemami bezpieczeństwa na pokładzie Hawkinga?
– Może… może… – powiedział Hallford, jakby zaskakiwał na odpowiednie tory. – Myśli pan, że aktywował się jakiś program na wypadek zagrożenia?
– Na to wygląda – odparł Loïc, choć nie był absolutnie pewien. – Zrób wszystko, co w twojej mocy.
– Tak jest.
Jaccard zbliżył się do stanowiska Nozomi i spojrzał na ekran. Nadal nie widzieli statku, który podchodził od przeciwnej strony gwiazdy. Leciał wprost na nią, i jeśli załoga zamierzała przeżyć to bliskie spotkanie, musiała dysponować zaawansowaną technologią.
– SCD.
– Dwadzieścia sekund.
Zaświeciła się dioda interkomu.
– Mówi pułkownik – rozległ się głos Reddingtona. – Natychmiast odłączcie kołnierz i wycofajcie się na bezpieczną odległość.
Ellyse spojrzała pytająco na przełożonego. Ten milczał, ale nie miała wątpliwości, że ostatecznie postąpi zgodnie z poleceniem. Przeniosła wzrok na wyświetlacz, na którym trwało odliczanie.
– Majorze Jaccard, otrzymaliście rozkaz i oczekuję, że go wykonacie – dodał Jeffrey. – Nie ma czasu do stracenia.
Loïc skinął do siebie głową.
– Gideon, słyszałeś – odezwał się grobowym tonem.
– Tak jest.
Nozomi przypuszczała, że odłączenie kołnierza potrwa jedynie kilka sekund. Nie był to długi, wiszący pomiędzy statkami rękaw, a raczej wielka uszczelka zabezpieczająca połączenie. Chwilę po tym, jak Hallford wydał odpowiednią komendę Accipiterowi, kołnierz się cofnął, a włazy zablokowały.
– Nabierz odległości pomiędzy nami a Hawkingiem.
– Tak jest, panie majorze.
Ellyse patrzyła na jednostkę przez główny iluminator. Zrobiło jej się słabo, gdy uzmysłowiła sobie, że zostawili ich na pewną śmierć.
13
Håkon obrócił się do pułkownika i przez moment wlepiał w niego wzrok. Zdawał sobie sprawę, że nie było innej możliwości. Z prostego rachunku wynikało, że lepiej stracić jeden statek, niż dwa.
– Co teraz? – zapytał Skandynaw.
– Nic.
Lindberg zwiesił głowę. Siedział pod włazem, opierając ręce na podciągniętych kolanach. Przemknęło mu przez myśl, że nigdy nie dowie się, co stało się z Ziemią. Nie odkryje, dlaczego Accipiter zjawił się akurat przy Drake-Omikron. Nie przekona się, czy faktycznie była to sprawka wirusa. I nie upewni, czy widział jakąś postać podczas szaleńczego biegu do włazu.
– Jesteś religijny? – zapytał Reddington.
– Ustawa o ochronie wiary pozwala mi nie odpowiadać na to pytanie.
Jeffrey usiadł obok niego.
– Uchylili ją jakieś dwadzieścia lat po twoim wylocie.
– Łże pan.
– Możliwe.
Håkon uśmiechnął się półgębkiem i pokręcił głową.
– Spokojnie – dodał pułkownik. – Nie mam zamiaru ostatnich chwil spędzać na religijnych dysputach. Jeśli przez całe życie nie rozmówiłeś się ze Stworzycielem, to i teraz tego nie zrobisz.
– Rozgadał się pan, to miła odmiana.
Jeffrey skinął głową w milczeniu i zawiesił wzrok gdzieś w głębi korytarza. Håkon dostrzegł na wyświetlaczu skafandra, że z pokładu Accipitera nadchodzi transmisja.
– Lindberg, jesteś tam? – rozległ się głos Alhassana.
– Może tak, może nie.
– Co to ma, kurwa, znaczyć?
– Że nie wiem, czy się odzywać, bo nie chcę żeby twój głos był ostatnim, co usłyszę.
W eterze rozległo się ciche przekleństwo.
– Dlaczego Reddington ma wyłączony odbiornik?
Håkon spojrzał na towarzysza niedoli, ale ten nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.
– Chyba się modli – odparł Skandynaw.
– Major próbuje się z nim skontaktować… zresztą nieważne, skoro jesteś na linii. Słuchaj, statek, który się do was zbliża, to ISS Repertor. Bliźniacza jednostka Accipitera.
Jeffrey zerwał się na równe nogi, po czym natychmiast włączył HUD na swoim kasku i oddalił się o kilka kroków.
– Jesteś tam, naukowcu?
– Tak – odparł Håkon, podnosząc się z podłogi. – Jak to możliwe?
– Najwyraźniej do tego systemu ściągają wszystkie statki.
– Że co?
– Wygląda na to, że Ara Maxima ma nowy punkt zborny.
– Ale… jak to? Wykrywacie inne okręty?
– Nie, ale nie trzeba geniusza, by się w tym połapać.
Lindberg przez moment milczał, lustrując wzrokiem korytarz. Gdy przestał myśleć o rychłej śmierci, nagle opadła go obawa, że postać w kajucie nie była wytworem jego wyobraźni.
– Lindberg!
– Jestem, jestem – odparł astrochemik. – Ktoś przeżył na pokładzie Repertora?