Chor zapomnianych glosow

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Chor zapomnianych glosow, Mr?z Remigiusz-- . Жанр: Космическая фантастика / Научная фантастика / Постапокалипсис. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Chor zapomnianych glosow
Название: Chor zapomnianych glosow
Автор: Mr?z Remigiusz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 268
Читать онлайн

Chor zapomnianych glosow читать книгу онлайн

Chor zapomnianych glosow - читать бесплатно онлайн , автор Mr?z Remigiusz

Okr?t badawczy „Accipiter” przemierza bezkres kosmicznej pr??ni, a jego za?oga pogr??ona jest w g??bokiej kriostazie. Nieliczni ?wiadomi s? dramatu, kt?ry rozgrywa si? na pok?adzie.

Astrochemik H?kon Lindberg budzi si? przedwcze?nie z kriogenicznego snu i widzi, jak ginie jeden z ostatnich cz?onk?w za?ogi.

Pr?cz niego rze? przetrwa? tylko nawigator, Dija Udin Alhassan.

Czy to on jest odpowiedzialny za fiasko misji? A mo?e stoi za tym jaka? niewypowiedziana si?a? Obca cywilizacja? Nieokre?lony byt? Ludzko?? podr??uje mi?dzy gwiazdami, odkrywa miriady ?wiat?w, ale nigdy nie napotka?a ?adnych oznak ?ycia.

Ch?r zapomnianych g?os?w to SF z tempem w?a?ciwym powie?ciom sensacyjnym, intryg? i?cie kryminaln? i klimatem rodem z horror?w. Zako?czenie powinno zaskoczy? nawet najbardziej przewiduj?cego czytelnika.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Håkon skarcił się w myśli. Musi przezwyciężyć lęk i skorzystać z tej okazji. Jeśli nie teraz, to już nigdy.

– Kim… czym jesteś? – zapytał, obracając się.

Snop światła przeczesywał rozbebeszone systemy Hawkinga i wyławiał z mroku ludzkie prochy.

– Czego od nas chcesz?

Odpowiedział mu cichy szum, jakby zakłócenia w starym radiu. Teraz zyskał pewność, że dźwięk dochodził z jego hełmu, mimo że przekaźnik komunikacyjny był nieaktywny.

– Co oznacza Rah’ma’dul?

Nadal odpowiadał mu tylko szmer w eterze.

Lindberg uznał, że cokolwiek się z nim kontaktuje, nie ma zamiaru mówić więcej. Czuł, że poci się obficie. Nagle skafander zaczął stwarzać klaustrofobiczne wrażenie.

– Kurwa mać, Lindberg! – rozległ się głos Alhassana. – Na moment spuszczam cię z oka, a ty już padasz trupem? Prawie bym to przegapił.

Håkon nadal słyszał szum. Zdawał się nie zakłócać połączenia. Podniósł rękę i przekonał się, że cała się trzęsie.

– Gdybym darzył cię sympatią, twoje odczyty zaczęłyby mnie niepokoić – dodał Dija Udin. – Ale w tej sytuacji zaraz otwieram szampana. Powiedz mi tylko, kiedy.

Skandynaw nadal starał się wyłowić coś z ciemności. Nadaremno, niczego tutaj nie było. Przemknęło mu przez myśl, że skafander jest zainfekowany. Wprawdzie nie podłączał go do systemów, ale przecież przez ponad dwa wieki znajdował się w gablocie na Accipiterze. Wystarczająco dużo czasu, by wirus zrobił z nim wszystko, co potrzeba.

– Naukowcu?

– Chyba… chyba nawiązałem kontakt – odparł niepewnie.

– Z najeźdźcą?

– Nie wiem, czy jest sens dalej go tak nazywać.

– Kurwa! Widzisz go?

– Nie.

– Słyszysz?

– Też nie – odparł Lindberg, uświadamiając sobie, że szum w eterze powoli zanika.

– Więc co? Wyczuwasz go swoim szóstym zmysłem? – zapytał Dija Udin.

– Znowu słyszałem to słowo, a zaraz potem rozległ się ustawiczny…

Håkon urwał. Kilka wyświetlaczy na mostku rozbłysło. Niektóre miały popękane osłony, inne były nienaruszone. Wszystkie na czarnym tle wyświetlały czerwony napis w lingua universalis. Napis, który sprawił, że Lindberg zaczął trząść się jeszcze bardziej.

– Naukowcu? Jesteś tam?

– Jak… jak… – wydukał Håkon, cofając się do wyjścia.

Potknął się i przewrócił, w porę amortyzując upadek rękoma. Natychmiast obrócił się na plecy i wpił wzrok w litery na ekranie. Miał wrażenie, jakby ich krwista czerwień odciskała się piętnem na jego oczach. Zupełnie znieruchomiał, a falę gorąca zastąpiły zimne krople potu spływające po ciele.

– Co się, kurwa, dzieje? – pytał Dija Udin.

Skandynawowi udało się otrząsnąć. Zerwał się na równe nogi i popędził w kierunku śluzy. Uświadomił sobie, że igrał z siłami nieczystymi. Właśnie tym był najeźdźca – złem w czystej postaci.

– Spieprzam stąd – powiedział.

Pędził przez korytarz, jakby ktoś go gonił.

– Dobra decyzja, ale właz nadal jest zamknięty. Co tam się stało?

Był już niedaleko Reddingtona i włazu.

– Nic.

– Będziesz musiał się bardziej postarać, żeby zbyć to pytanie – odparł Dija Udin.

Zapanowała cisza.

– Słyszysz, Lindberg?

Naukowiec nie odpowiedział, zatrzymując się przed dowódcą jak rażony piorunem.

– Do kurwy nędzy, odezwiesz się, czy mam się tam przejść?

Reddington wbijał w niego nieprzytomny wzrok.

– Hej! – krzyknął Alhassan.

Nie doczekał się żadnej odpowiedzi.

15

Dija Udin uderzył z impetem w panel komunikacyjny, a potem zaklął szpetnie po arabsku. Potoczył wzrokiem po zgromadzonych na mostku, szukając gdzieś pomocy. Dostrzegł, że Nozomi Ellyse pobladła jak ściana. Zmarszczył czoło i podniósł się ze swojego miejsca.

– Lindberg, odpowiadaj – powiedział, zbliżając się do radiooperatorki. – Słyszysz mnie, zawszony sukinsynu?

Nozomi powoli się odwróciła i posłała mu skołowane spojrzenie. Otworzyła usta, ale się nie odezwała. Zamiast tego wskazała monitor przed sobą.

Widniały nam nim trzy odczyty. Trzy pakiety danych spływające ze skafandrów. Trzy rodzaje oznak życia.

– Co to ma być? – zapytał Alhassan, zatrzymując się w półkroku.

Jaccard i Gideon zwrócili się ku nim.

– Panie majorze… – zaczęła słabo Ellyse. – Oznaki życia doktor Dayan…

Nie musiała kończyć, by wszyscy zorientowali się w sytuacji. Natychmiast podeszli do ekranu, jakby mogli z niego wyczytać jakiekolwiek odpowiedzi. Ze stanowiska Dija Udina dobiegł dźwięk świadczący o przerwaniu połączenia z Lindbergiem.

– Hallford – odezwał się pierwszy oficer, trwając w bezruchu. – Otwieraj ten właz, natychmiast.

Główny inżynier milczał.

– Hallford!

– Tak? Tak… tak jest, panie majorze. Ale… tylko że… nie jestem w stanie tego zrobić. Cokolwiek zablokowało śluzę, nie chce puścić. Sprawdziłem każdy system bezpieczeństwa, który może być za to odpowiedzialny, ale…

Urwał, rozkładając bezradnie ręce.

– W takim razie dokujemy do Hawkinga – postanowił Loïc.

– Mamy jeszcze nieco ponad godzinę do wyjścia z cienia – zauważył Gideon. – Nie musimy na tym etapie ryzykować.

Dija Udin spiorunował mechanika wzrokiem.

– Dwóch ludzi siedzi tam z trupem, który, kurwa, ożył – zauważył. – Nie sądzisz, że czas się skończył?

Hallford przeniósł wzrok na przełożonego, a potem skinął głową. Zasiadł na swoim stanowisku i czym prędzej zaczął przygotowywać Accipitera do ponownego połączenia z Hawkingiem.

Alhassan nadal obserwował linię życia Yael na monitorze. Przed momentem była płaska, teraz stawała się coraz bardziej łamana. Nie była jednak ani w połowie tak strzelista, jak odczyty Lindberga i Reddingtona. Ich tętno galopowało.

– Co robimy? – zapytał Dija Udin.

Nikt mu nie odpowiedział.

– Żartujecie sobie? Trzeba działać!

– Jak? – bąknęła Channary.

– Nie wiem, strzelając do tego statku, taranując go, cokolwiek.

Nie uzyskawszy żadnego odzewu, Alhassan zaklął pod nosem, a potem dopadł do swojego stanowiska. Wdusił kilka kontrolek, dobijając się do Lindberga. Astrochemik nadal miał zamknięty kanał komunikacyjny.

Dija Udin próbował przez kilka minut, nim wreszcie mu się udało.

– Accipiter, słyszycie mnie? – dał się słyszeć strwożony głos Håkona. – Accipiter…

– Niech cię chuj, Lindberg – odparł Alhassan, po czym przełączył go na główny głośnik. Wszyscy prócz Gideona przerwali to, co robili.

– Jakie macie odczyty? – zapytał astrochemik.

– Świadczące o zmartwychwstaniu – odparł nawigator. – Co tam się dzieje, do ciężkiej cholery?

– Najwyraźniej ten byt… ta cywilizacja…

Håkon urwał, z głośnika doszło ciche pomrukiwanie.

– Niech pan się wysłowi, Lindberg – wtrącił nerwowo Jaccard.

– Próbują się skontaktować, panie majorze.

– Jak?

– Przez Yael. Ona… nie, to coś nie ma z Dayan nic wspólnego. To ma twarz wykrzywioną w niemym krzyku, oczy zasnute czarnym bielmem, a…

Na mostku zapanowała zupełna cisza. Hallford odwrócił się od swojego stanowiska i spojrzał po zebranych. Wszyscy czekali.

– Jakie macie odczyty? – zapytał jeszcze raz Lindberg.

Nozomi przesunęła suwak na wyświetlaczu, włączając się do kanału komunikacyjnego.

– Sensory w skafandrze twierdzą, że Yael żyje… ledwo, ale żyje – powiedziała. – Znajduje się na granicy utraty przytomności. Prawie w stanie katatonicznym, przynajmniej tak mi się wydaje. Musiałby na to spojrzeć ktoś znający się na rzeczy, Håkon. Nie potrafię powiedzieć ci nic więcej.

– Pobiorę krew – odezwał się Lindberg. – Przypuszczam, że znajdę w niej niski poziom erytrocytów.

– Dlaczego miałoby… – wtrąciła Channary Sang, ale natychmiast urwała.

Wszyscy momentalnie uświadomili sobie, do czego dąży astrochemik i skupili wzrok na Alhassanie. Ten poczuł się nieswojo, gdy dotarło do niego znaczenie słów towarzysza. Sugerował, że obaj stanowili nieudane próby kontaktu.

Przez chwilę nikt nie odzywał się słowem.

1 ... 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название