-->

Chor zapomnianych glosow

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Chor zapomnianych glosow, Mr?z Remigiusz-- . Жанр: Космическая фантастика / Научная фантастика / Постапокалипсис. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Chor zapomnianych glosow
Название: Chor zapomnianych glosow
Автор: Mr?z Remigiusz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 252
Читать онлайн

Chor zapomnianych glosow читать книгу онлайн

Chor zapomnianych glosow - читать бесплатно онлайн , автор Mr?z Remigiusz

Okr?t badawczy „Accipiter” przemierza bezkres kosmicznej pr??ni, a jego za?oga pogr??ona jest w g??bokiej kriostazie. Nieliczni ?wiadomi s? dramatu, kt?ry rozgrywa si? na pok?adzie.

Astrochemik H?kon Lindberg budzi si? przedwcze?nie z kriogenicznego snu i widzi, jak ginie jeden z ostatnich cz?onk?w za?ogi.

Pr?cz niego rze? przetrwa? tylko nawigator, Dija Udin Alhassan.

Czy to on jest odpowiedzialny za fiasko misji? A mo?e stoi za tym jaka? niewypowiedziana si?a? Obca cywilizacja? Nieokre?lony byt? Ludzko?? podr??uje mi?dzy gwiazdami, odkrywa miriady ?wiat?w, ale nigdy nie napotka?a ?adnych oznak ?ycia.

Ch?r zapomnianych g?os?w to SF z tempem w?a?ciwym powie?ciom sensacyjnym, intryg? i?cie kryminaln? i klimatem rodem z horror?w. Zako?czenie powinno zaskoczy? nawet najbardziej przewiduj?cego czytelnika.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– I to w złym, kurwa, kierunku – wtrącił Dija Udin, poirytowany oględnością tych informacji. – Możesz to jakoś wytłumaczyć, kocmołuchu?

– Zaraz do tego dojdę, sierżancie.

Alhassan odburknął coś pod nosem. Nozomi przemknęło przez myśl, że resztki dyscypliny niebawem zanikną zupełnie. Reddington nie zapanuje nad emocjami, które zaczną wzbierać, gdy tylko do wszystkich dotrze, w jak opłakanej sytuacji się znaleźli.

– Z tego, co udało mi się ustalić, systemy Kennedy’ego, Accipitera i Hawkinga oszalały. Nawigacja zaczęła żyć własnym życiem, a warunki diapauzy przestały być wartościami stałymi.

– Jak to? – zapytał Jaccard.

– Zamiast podawać nam normalne dawki składników odżywczych, system zmieniał proporcje – wyjaśniła Yael Dayan. – Zupełnie, jakby ktoś eksperymentował.

Na mostku zaległa cisza. Ellyse pomyślała o tych wszystkich ludziach, którzy nie przeżyli kriostazy. Nieudany eksperyment? Była to niepokojąca myśl – i prowadziła do jeszcze bardziej niepokojącej konkluzji, że to, co zabiło załogi statków, cechowało się inteligencją. Znacznie łatwiej byłoby oswoić się z myślą, że mieli do czynienia z bezmyślną bestią – kosmicznym drapieżnikiem czyhającym na przypadkowe ofiary.

– Na pokładzie Kennedy’ego nie wykryto niczyjej obecności – perorował dalej Hallford. – Tak jak wcześniej na Accipiterze, nie ma żadnych oznak obcej formy życia.

– A mimo to ktoś ubił tych wszystkich ludzi – zauważył Dija Udin.

– Tak – odparł Gideon. – Aby rozwiać wątpliwości, musimy wejść na pokład Hawkinga.

– Nie da rady – wtrącił Håkon. – Panuje tam atmosfera z piekła rodem.

– Nie cały czas – zaoponował Hallford. – Kiedy statek znajduje się po ciemnej stronie Drake-Omikron, temperatura spada.

Reddington nagle się ożywił.

– O jak dużym oknie czasowym mowa? – zapytał, wyciągając kolejnego papierosa.

– Dwie i pół godziny – odparł Gideon. – W tym czasie temperatura spada do bezpiecznego poziomu. Zaraz potem Hawking wychodzi z cienia planety i momentalnie zalewa go fala gorąca z czerwonego karła. Planeta orbituje niezwykle blisko swojej gwiazdy.

– A mimo to ma zieloną strefę – rzucił Alhassan. – Może osiedli w niej…

– Nie – uciął główny inżynier. – Wszystkie promy są w dokach. Poza tym zieleni tam niewiele.

– To przenośnia.

– Którą powinniście zachować dla siebie, sierżancie – wtrącił dowódca. – Podobnie jak wszelkie inne uwagi.

– Tak jest.

– Nie pozostaje nam nic innego, jak sprawdzenie Hawkinga – dodał Jeffrey, zamyślony. – Przekonamy się, co się tam wydarzyło.

– Zapewne to samo, co na Accipiterze – wtrącił Lindberg.

Reddington uniósł brwi, spodziewając się, że astrochemik pociągnie temat dalej, tłumacząc dlaczego wszystko jest ze sobą związane. I tak też się stało – mimo niezwerbalizowanych protestów pułkownika, Håkon przekazał załodze wszystko, czego sam się dowiedział.

Jaccard i Gideon spojrzeli z pretensją na dowódcę, reszta udawała, że trzymanie ich w niewiedzy nie jest niczym nadzwyczajnym. Reddington sprawiał wrażenie obojętnego.

– A zatem mamy do czynienia z jednym bytem, siłą, czy…

– Wirusem – wtrącił Hallford, nagle skupiając na sobie uwagę załogi. Podniósł się z krzesła, tocząc wzrokiem po zebranych. – Wirus!

– Do kurwy nędzy… – ocenił Dija Udin.

– Nasze systemy musiały zostać zainfekowane. To tłumaczy wszystko – dodał główny inżynier.

– Wirus komputerowy? – zapytała Channary, krzywiąc się. Wszystkie systemy na statkach Ara Maxima miały być nie do spenetrowania.

Gideon zaczął przechadzać się po mostku.

– Infekcja całego systemu – bąknął do siebie. – Musiał być to niezwykle zaawansowany program, posiadający zdolność uczenia się. Analizował nasze systemy, a potem rozprzestrzenił się z pomocą ansibla. Stąd mógł sięgnąć…

Hallford zatrzymał się i podniósł wzrok na ekran ukazujący skrawek nieba.

– Niech Allah broni – odezwał się Alhassan. – Nie sądzisz chyba, że…

– Sądzę – odparł Gideon. – Jeśli to rzeczywiście wirus, rozniósł się po całej flocie.

– I dotarł na Ziemię – zauważył Lindberg.

– To także.

– Bzdura – zaoponowała Channary Sang. – Infekcja komputerów nie tłumaczy, jak zginęli ludzie na Accipiterze, Seulu i Hawkingu.

– Tłumaczy – odparł Hallford, opadając ciężko na najbliższe siedzisko. Schował twarz w dłoniach, pozostali załoganci milczeli. – Powinienem pomyśleć o tym od razu – dodał. – Teraz to wszystko ma sens.

– Co ma sens? – zapytała Yael Dayan.

– Systemy obronne statków – odrzekł półprzytomnie Gideon. – Na każdym korytarzu jest emitor cząstek, który można przeprogramować tak, by był śmiertelny dla organizmu ludzkiego. To ostateczny środek bezpieczeństwa, montowany na wszystkich jednostkach z misji Ara Maxima. Ze względu na potencjał tego systemu, wiedzieli o nim jedynie najwyżsi stopniem oficerowie.

Przez moment panowało milczenie.

– Te obrażenia nie wyglądały, jakby spowodował je jakikolwiek promień – odezwał się w końcu Håkon. – Raczej jakby po pokładzie grasował wygłodniały drapieżnik.

– Wszystko da się ustawić.

– Mówisz, kurwa, poważnie? – zapytał Alhassan. – To gówno od początku siedziało w systemie? – Omiótł wzrokiem mostek, przełykając ślinę. – Eksperymentowało sobie z nami w kriokomorach i bawiło się w najlepsze?

– „To” zapewne jest tylko narzędziem, więc trudno mówić o…

– Kto w takim razie nim operuje?

Wszyscy skupili wzrok na Gideonie. Nie odzywał się, więc głos zabrał dowódca:

– Możesz to ustalić?

– Jeśli sygnał nadal do nas dociera, powinienem móc go odbić i prześledzić aż do źródła, ale… nie mam pojęcia, co to za technologia.

– Jesteś pewien, że mowa o technologii? – wtrąciła Yael. – A nie o organizmie żywym?

– A wyglądam na takiego, który jest czegokolwiek pewien?

– Nie – odparła lekarka.

Nozomi trwała w bezruchu, przysłuchując się wymianie zdań. Brakowało dowodów na poparcie koncepcji Gideona, ale ponieważ nie mieli innych pomysłów, trudno było z nią polemizować. Jeśli rzeczywiście stała za tym obca cywilizacja, wszystko układało się powoli w mętną, ale logiczną całość.

Radiooperatorka zorientowała się, że Lindberg patrzy na nią niewidzącym wzrokiem. Uśmiechnęła się blado, a on po chwili zaskoczył i odwzajemnił grymas.

– Jeśli masz rację – zaczął Håkon, odrywając wzrok od Ellyse i spoglądając na Hallforda. – To mamy cholernie duży problem.

– Co ty powiesz? – żachnął się Dija Udin.

– Nie mam na myśli nas, jako załogi, ale nas, jako rodzaj ludzki – odparł astrochemik. – Jeśli to dotarło na Ziemię…

Zawiesił głos, wiedząc, że nie musi kończyć myśli. Spojrzał na Nozomi, a ona skinęła mu głową i usiadła przy swoim stanowisku.

– Dowództwo nie odpowiedziało na zautomatyzowany sygnał o wyjściu z przyświetlnej – oznajmiła.

– Może jesteśmy za daleko? – zapytał Dija Udin.

– Dla ansibla?

– Nadaj kolejną wiadomość – włączył się Reddington.

Radiooperatorka przesunęła palcem po ekranie, włączając transmisję głosu.

– ISS Accipiter. Mówi oficer łącznościowa, Nozomi Ellyse. Proszę o potwierdzenie odbioru. Wyszliśmy z przyświetlnej w układzie planetarnym Drake’a, w konstelacji Kasjopei.

Zakończywszy, odchyliła się na krześle. Wszyscy w milczeniu czekali na wiadomość zwrotną. Minął kwadrans, a potem drugi.

– Powinni już odpowiedzieć – odezwała się cicho Yael.

– Wiadomość dotarła? – zapytał Loïc Jaccard, podchodząc do stanowiska radiooperatorki.

– Tak. Otrzymał ją przekaźnik na Alfa Centauri Bb.

– W takim razie czekamy – odparł pierwszy oficer.

Nozomi zamknęła oczy. Poczuła, jak nagle oblewa ją zimny pot. Po kolejnym kwadransie mogli już bez cienia wątpliwości stwierdzić, że nikt im nie odpowie. Cokolwiek się stało, Ziemia zamilkła na dobre.

11

Nie mając innego wyboru, Reddington postanowił poszukać odpowiedzi na pokładzie Hawkinga. Wyznaczył do tego celu trzyosobową grupę, której sam przewodził. Wraz z Håkonem i Yael Dayan założyli skafandry ochronne, a potem czekali w komorze dekompresyjnej, aż Accipiter zadokuje do drugiej jednostki. Kennedy’ego pozostawili na rubieżach systemu, wychodząc z założenia, że na nic się teraz nie zda.

1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название