-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 322
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 78 79 80 81 82 83 84 85 86 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Nekropolis, Miasto Wymarłych. Jakże trafne było to określenie.

109

Nie było sensu pieczołowicie przeszukiwać miejsca masakry. Nim zszedłem z czterdziestego ósmego piętra wieżowca, Ochłap zdążył już dobrać się do spoczywających na stercie tworzącej kopczyk resztek gduli. Cwaniak, należy mu to przyznać. Supermutanty miały grubą skórę i najwyraźniej psie szczęki nie były w stanie sobie z nią poradzić. W normalnych warunkach, pozwoliłbym psiakowi najeść się do syta. Bałem się jednak, że od tego napromieniowanego, przypominającego łażące drzewa, tałatajstwa, tylko się pochoruje. Gwizdnąłem na niego, rzuciłem mu dwie jaszczurki wyciągnięte z juków i kiedy skończył jeść, udaliśmy się razem do budynku z pompami. Weszliśmy do środka, powoli i ostrożnie, cały czas mając na uwadze, iż w środku wciąż mogą kryć się jacyś bandyci.

Nikogo jednak nie było. Przetaczając się przez wąski korytarz, ujrzeliśmy pomieszczenie z trzema ogromnymi zbiornikami na płyny. Bez dwóch zdań zostały zaprojektowane do przechowywania wody. Były jednak w okropnym stanie, okrutnie zeżarte przez rdzę. Wszędzie dookoła piętrzyły się filary z ułożonych jedna na drugiej ołowianych beczek. Widziałem je już wcześniej. Ludzie w świecie zewnętrznym stawiali je w różnych punktach miast i rozpalali w środku ogień. Najpewniej służyły jako koksowniki, kiedy nocami temperatura spadał do groźnych dla życia wartości. Świat zewnętrzny pełen był włóczęgów, kloszardów i bezdomnych meneli, którzy ustawicznie narażali się na odmrożenie jaj.

Nie miałem wątpliwości, że hydroprocesor czeka na mnie nieco głębiej. Zaczęliśmy rozglądać się za wejściem do podziemi. Po krótkich oględzinach, dzielny i niezastąpiony jak zwykle Ochłap, znalazł tylne pomieszczenie. Niewielki, przypominający schowek pokoik, tuż obok kraty o żelaznych prętach, za którymi spoczywały zwłoki rozkładającego się mieszkańca Nekropolis.

Ciekawe, dlaczego go tutaj uwięziono. Cóż, pewnie nigdy już nie poznam odpowiedzi na to pytanie.

Wykorzystując drabinkę prowadzącą w dół, zeszliśmy z Ochłapem dwa poziomy poniżej gruntu. To znaczy, właściwie ja zszedłem, a raczej obwiązałem psa w tułowiu liną i spuściłem go na dół. Łapy dyndały mu jak te chińskie dzwoneczki na wietrze. Mordę kierował w dół, bacznie obserwując to, co czai się w mroku. Minę miał przy tym nietęgą.

Po krótkim zabiegu o kryptonimie: „Ochłap akrobata” dołączyłem do psa ściskając w rękach Pogromcę Arbuzów.

110

Blaine i Ochłap znajdowali się we względnie szerokim korytarzu o wilgotnych, omszałych ścianach. Kępy pleśni i grzybów atakowały ich z każdej strony. Temperatura byłą znacznie niższa, niż na powierzchni, i ani człowiek, ani pies nie mieli wątpliwości, że zapuścili się głęboko pod ziemię. Podłogę wyścielała kamienna kostka. Zadziwiająco dobrze utrzymana, bez licznych wyszczerbień czy zagłębień. Jedynie dwa ciągnące się po niej ślady przypominające białoróżową galaretę, niepokoiły Blaina.

Ochłap przyłożył nos i obwąchał breję. Szybko jednak się skrzywił i cofnął pysk kuląc go jak najbliżej szyi.

- Jak myślisz, piesku – głos Blaina był znacznie cichszy niż szept – co to takiego?

Ochłap jęknął. Wierzcie, lub nie, ale naprawdę jęknął.

- Chyba wiem, co masz na myśli…

Nagle, jak to było do przewidzenia, zza załomu ściany przy drabince, gdzie rozciągał się długi, naprawdę długi i zapleśniały korytarz prowadzący wprost do grodzi Krypty 12, dobiegł ich uszu pełen zdziwienia pomruk.

Brzmiał jak warkot.

Potem jak ryk.

Na końcu dało się wyłapać prychnięcie.

Blaine przybliżył do siebie Pogromcę Arbuzów, a pies po raz pierwszy od spotkania w Złomowie, schował się za nogami pana podwijając pod siebie ogon.

- Ochłap, co się dzieje? Od kiedy to jesteś takim kurczakiem?

Ochłap zaskomlał trwożliwie.

Blaine wychylił się ostrożnie zza rogu. Początkowo wystawił tylko jedno oko. Dostrzegł jednak wyraźne światło, mniej więcej w odległości czterdziestu jardów (czyli jakiś trzydziestu sześciu metrów).

Wychynął jeszcze trochę.

Dwie postaci. Białe, różowe i odziane w czarne szmaty. Obie wyglądały jak duchy, jak zjawy, jak żywe, chodzące upiory, których kościec wyszedł na zewnątrz tworząc egzoszkielet. Obie świeciły również jasnym, białym światłem i bez dwóch zdań należały do rasy ghuli.

Blaine miał wrażenie, że patrzyły na niego. Po chwili jeden bulgnął coś do drugiego i po krótkim namyśle, oba poczłapały w stronę skrytych za ścianą intruzów.

- Kurwa – syknął Kelly, kiedy chował się naprędce tam, gdzie czaił się Ochłap. – To ghule i świecą w ciemności. O co tu chodzi?

/ może są napromieniowani? /

Blaine pogładził Pogromcę Arbuzów i zerknął do komory spustowej. Potem wychylił się raz jeszcze zza okrytej grzybem ściany i przyjmując pozycję strzelca wyborowego, wypalił dwa razy.

Bang-bang!

Świecące ghule upadły na wykonaną z kostki podłogę mniej więcej w tym samym momencie. Oba przeniosły się do krainy wiecznych łowów, lecz żaden nie miał najwyraźniej zamiaru przestać świecić.

Pomimo zadanej śmierci, Blaine Kelly poczuł niepokój.

111

Tak jak przypuszczałem, te lśniące skurczybyki były napromieniowane jak psie jajka maczane w misie z roztworem płynnego uranu. Licznik Geigera praktycznie oszalał kilkukrotnie przekraczając skalę. Nie miałem bladego pojęcia, jaką dawkę radów wchłonęliśmy razem z Ochłapem. Być może to tylko moje wymysły, moja fanaberyczna przezorność. Ale, kurwa, wolałem nie ryzykować! Będę zdejmował tych skurwieli z daleka – zważywszy na roztaczaną wokół nich świetlistą aurę, nie powinien to być najmniejszy problem. Teraz jak najszybciej na poziom dowodzenia, wyciągnąć hydroprocesor z komputera i brać nogi za pas.

Krypto 13, NADCHODZĘ!

(Ochłap jak zwykle w takiej chwili patrzy na mnie podejrzanie. Czasami zastanawiam się, czy ten pies nie ogarnia więcej, niż mi się wydaje).

Krypto 13, NADCHODZIMY!!!

112

Lecz nim Blaine i Ochłap doczłapią się (w dosłownym tego słowa znaczeniu) do grodzi Krypty 13, będą wpierw musieli rozprawić się z tym, co czeka na nich w Krypcie 12.

Na szczęście potężne wrota zewnętrzne stały otworem niczym bramy Królewskiej Przystani dla wkraczającego do miasta Tywina Lannistera. Komputer sterujący rytuałem wejścia, mechanizm uruchamiający: wszystko to dawno już zostało uwędzone. Blainowi przemknęła przez myśl wizja, gdzie napompowani promieniowaniem lśniący zamieniają w kupkę przepalonego popiołu wszystko, czego się nie dotkną.

Zupełnie jak naznaczony klątwą ozłocenia Król Midas.

Pomimo, iż główna gródź zachęcała do wejścia do środka, nigdzie nie dało się zauważyć potężnego, przypominającego koło z zębami bębna oddzielającego wnętrze Krypty od świata zewnętrznego. Jeżeli prawdą było to, co pisano w Przewodniku po Kryptach pani Stapleton, ten element mechanizmu zabezpieczającego mógł nigdy nie zostać zainstalowany.

Blaina przeszły ciarki. Gdyby za sprawą prześladującego go od początku wyprawy fatum, urodził się tutaj, a nie pod górskim masywem Coast Ranges, najprawdopodobniej to on świeciłby dzisiaj niczym psie…

Ochłap spoglądał srodze na swojego pana. Minę miał naburmuszoną.

- Dobra, dobra! Lepiej chodźmy do środka…

Weszli zatem do środka. Krypta była w opłakanym stanie, aczkolwiek i tak prezentowała się znacznie lepiej, niż ta leżąca na wschód od Cienistych Piasków.

Boże, Blaine, kiedy to było? Cieniste Piaski, Tandi, Król Kloszardów? Wydaje się jak lata świetlne od teraz, co?

Główne oświetlenie nie działało. Pracował jedynie system awaryjny, opierający się na zapasowym generatorze prądu. Było ciemno, ale nie tak ciemno, by zachodziła potrzeba wyciągania z plecaka flar.

1 ... 78 79 80 81 82 83 84 85 86 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название