-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 322
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 62 63 64 65 66 67 68 69 70 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

- Co tu robisz? Ty jesteś Slappy? Znasz Beth?

- Robić, ja robię… potem ty… potem wszyscy! Cha cha cha!

- Pytam poważnie, starcze. Przysłała mnie Beth. Co tu robisz i gdzie jest Harold?

Wujek Slappy zamarł napinając się w sobie. Potem jego plecy wygięły się w łuk, zaś ramiona opadły. Oczy przez pewien czas tkwiły skierowane w stronę resztek wciąż trzymającego się przedwojennego chodnika.

- Robię to, to, to, to tamto! – Slappy zaczął machać palcem wskazując chaotycznie na różne, nie mające nic wspólnego ze sobą, punkty dookoła. – Widzieć Harold? Chcieć zobaczyć? Haaaarooollddddd śmieszny! Włosy mu wypadać. Lecieć z wiatr. Lecieć z wiatr…

- Słuchaj, Slappy, Beth mnie tu przysłała. Kazała zapytać o Szpon Śmierci…

Slappy ożywił się, rozejrzał niespokojnie dookoła. Blaine miał wrażenie, iż przez moment dostrzegał w jego martwych oczach jakiś głęboko skrywany pokład rozsądku i przerażenia.

- Beth, Beth… szuuu… szaaa! Beth!!! Jak Harold. Ty pomówić z Harold. Harold ci powiedzieć. Dopiero wtedy Slappy pomóc. Slapppyyyy móóóc pooomóóóóccc…

66

Kiedy pierwszy raz ujrzałem Harolda, złapałem się mimowolnie za usta zakrywając je ręką. Chwilę trwało, nim odzyskałem nad sobą kontrolę. Ochłap zdawał się tak samo oniemiały, jak ja. A przecież jak na post-apokaliptycznego psa , był przyzwycza jony do najróżniejszych widoków - buszując regularnie po okolicznych śmietnikach i przysłowiowych rynsztokach.

Harold, natomiast, dla odmiany był „człowiekiem” zachowującym stoicki spokój. Gdy tylko ja i Ochłap weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia na tyłach strzeżonego przez Wujka Slappy budynku, posłał nam względnie życzliwe spojrzenie i cierpliwie czekał, nim moja bez wolna reakcja dobiegnie końca.

Harold zajmował spartańskie pomieszczenie, przypominające bardziej melinę żebraków, niźli dom w jakimkolwiek ciepłym tego słowa znaczeniu. Okno było pozbawione szyby, zakratowane skorodowanymi, powyginanymi i pociętymi gdzieniegdzie prętami. W kącie stał stary, wyskubany fotel, w którym gnieździły się pluskwy, zaś zamiast łóżka, przybytek Harolda wyposażał zatęchły, śmierdzący wilgotnym grzybem materac, z którego niewielka, szara mysz wyglądała regularnie wyściubiając koniuszek swojego różowego, wąsatego noska.

Stary, przygarbione mutant miał już chyba tylko tyle wspólnego z przedstawicielem gatunku homo sapiens, że zachował wyprostowaną, dwunożną sylwetkę, a zamiast czte rech, pięciu czy dziesięciu rąk wciąż miał standardowe dwie.

Reszta stanowiła okrutny, wulgarny i niewątpliwie przepełniony cierpieniem zarówno dla Harolda jak i oglądających go ludzi czyn pejoratywnie twórczej mocy pierwiastków promieniotwórczych.

Facet był cały zielony. No, może nie do końca cały. Gdzieniegdzie jego ludzka, czerwono-brązowa teraz skóra prześwitywała spod otulającej go warstwy zielonego szlamu przypominającego korę. Kora ta skrzętnie i z dużym pietyzmem pokry wa ła ciało Harolda, wrastając częściowo w ubranie, szkielet i tkankę zewnętrzną. Bezwzględnie zarosła większość twarzy, zostawiając tylko miejsce na usta i jedno, żółte, wyłupiaste oko wyglądające jakby zostało wypchnięte od tyłu przez podciśnienie . Włosy Harolda były przeszłością. Nieliczne, siwe kępki przypominały źdźbła uschniętej trawy. Lewy oczodół i nos zapadły się zarośnięte szlamem. Zęby były szare, zbutwiałe i wyglądały jak metaliczne koronki wykonane z ołowiu.

Czymkolwiek był Harold i cokolwiek go spotkało, opowiedziana przez niego historia wstrząsnęła mną doszczętnie mrożąc mi krew w żyłach. Jakieś obce, nienaturalne ohydztwo i zgroza spowiły moje serce i umysł, bowiem ze słów starego, zielonego ghoula dawało się wyczytać, iż Harold sam w sobie nie stanowi jakiegoś ubocznego defektu ewolucyjnego, lecz raczej kolejne stadium wszystkich zamieszkujących dzisiejszy świat ludzi.

Jego historia nie pozostawiała złudzeń. Co prawda nic nie zostało powiedziane wprost, ale w głębi siebie czułem podświadomie, iż coś bardzo niedobrego wydarzy się w niedalekiej przyszłości. Coś, o czym wspominał niegdyś Killian, wysłuchujący opowieści pochodzącego z pustyni szaleńca.

Richard Grey. Richard Grey. Nie wiedzieć czemu, postanowił em dobrze zapamiętać to nazwisko. Richard Grey…

67

Harold, pomimo swojego fatalnego stanu, okazał się niezastąpionym źródłem informacji i gdy tylko otrzymał od Blaina kilkadziesiąt kapsli na zachętę, podzielił się z nim wszystkim, co wiedział. Rozmowa, zapisana skrzętnie słowo w słowo w Pipku, przebiegała dokładnie tak:

68

- Nie miałbyś na zbyciu kilku drobnych, przyjacielu? Staremu mutantowi przyda się każda pomoc. Czasy są ciężkie, a… [w tym miejscu Harold zaniósł się skrofulicznym kaszlem].

- Wszystko w porządku?

[Harold machnął ręką, ocierając usta wierzchem dłoni].

- Tak, tak! Tylko, czuję, że ta pieprzona kora zaczęła teraz porastać mnie od wewnątrz. Mam wrażenie, jakby wszystko tam w środku zmieniało się w drewno. Ech… [Harold kaszlnął ponownie. Tym razem atak nit był tak gwałtowny, jak poprzednio].

[Wyciągnąłem 25 kapsli, które wręczyłem w otwartą dłoń Harolda. Przyjął je z wyrazem wdzięczności na twarzy].

- Ooo, bardzo miło z twojej strony, przyjacielu. Naprawdę bardzo miło! Wiesz, gdybym nie płakał żywicą, być może nawet uroniłbym dla ciebie kilka łez.

- Żywicą?

- Ta, wiesz, bardziej już przypominam roślinę niż człowieka. Ech, nie pamiętam już nawet jak to jest być człowiekiem. Jeżeli się nie mylę, łzy miały lekko słony zapach. Ta pieprzona żywica jest… ach, zresztą [Harold żachnął się machając ręką jakby odganiał od siebie wielkiego dzięcioła] nieważne! Powiedz lepiej, co stary Harold może dla ciebie zrobić? Coś mi podpowiada, że nie przyszedłeś tu tylko dla rozrywki.

[Postanowiłem chwilowo zignorować moje wcześniejsze intencje związane ze Szponem Śmierci. Zamiast tego zapytałem Harolda, o to, co właściwie mu się przytrafiło].

[Harold rozpromienił się wracając pamięcią do dawnych wspomnień].

- Chcesz usłyszeć moją historię?

- Czemu nie?

- Caluteńką?

[Potwierdziłem skinieniem głowy].

- No dobra. Tylko nie mów, że cię nie ostrzegałem. Jak już się rozgadam, to potrafię tak godzinami. Gdybym za bardzo przynudzał, daj mi kuksańca w prawe ramię [Harold wskazał na swój bark. Był cały zarośnięty korą i wyglądał na twardy]. – Wszystko zaczęło się tuż po Wielkiej Wojnie. Mechanizm sterujący grodzią w mojej Krypcie został zaprogramowany tak, by otworzyć się jako pierwszy [Harold nabrał powietrza głęboko w płuca, a potem uniósł jedyną gałkę oczną w górę – jak gdyby błądził po wnętrzu własnej czaszki]. Tyle to już lat minęło… tyle lat…

- Co właściwie wydarzyło się po otwarciu włazu?

- Cóż, najpierw usłyszeliśmy syreny. Setki wyjących niestrudzenie syren alarmowych. Byłem wtedy bardzo młody, ale tamte chwile pamiętam świetnie. Po nich nastąpiły straszliwe lata. Próbowaliśmy walczyć o przetrwanie. Nie wiedzieliśmy, czy zostać w środku, czy uciekać na zewnątrz. Promieniowanie wdzierało się coraz głębiej. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na wyjście z Krypty.

- Wyszliście na zewnątrz? Odważyliście się?

[Harold przymknął oko potwierdzając kiwnięciem głowy].

- Nie mieliśmy wyboru. Na zewnątrz okazało się, że nie jest aż tak źle. Zdecydowanie lepiej, niż w „przeciekającym” schronie. Zostałem handlarzem. Całkiem dobrze mi szło. Moje karawany kursowały pomiędzy największymi miastami pustkowi. Miałem wielu ludzi. Wielu klientów i wielkie wpływy. Można chyba powiedzieć, iż na swój sposób poszczęściło mi się! Jednak potem ludzie zaczęli ginąć. Jeden po drugim. Jak gdyby jakieś złowieszcze fatum z Krypty dorwało mnie po tych wszystkich latach.

1 ... 62 63 64 65 66 67 68 69 70 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название