Fallout – Powieic (СИ)
Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн
AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.
T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.
Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:
Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Magazyn przetrwał wojnę. Gruby, kamienny mur nie poddał się zjadliwemu działaniu czasu, promieniowania ani trudnych warunków klimatycznych, panujących na pustynnych obszarach Kalifornii. Co prawda wyższe kondygnacje zapadły się, zostały „zwiane” bądź rozebrane i wykorzystane do wznoszenia obronnych murów i parkanów otaczających miasto w nowym, post-apokaliptycznym świecie.
Jednak parter zachował się względnie nietknięty i szybko został zaadoptowany pod nowe cele. Kiedy zapasy gumowych kondomików – mogące z powodzeniem służyć każdemu żołnierzowi armii Chińskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej przez każdy dzień na przestrzeni stu czterdziestu jeden lat ewentualnej wojny – zaczęły się za sprawą ustawicznych kradzieży, podpaleń i innych czynników bestialskiej części ludzkiej osobowości, kończyć, magazyn zarósł warstwami pyłu, piasku i kurzu, zaś po kilkudziesięciu latach od Wielkiej Wojny, nikt już nie chciał w nim mieszkać i niewątpliwie podzieliłby los wielu opuszczonych i porzuconych w post-apokaliptycznym świecie budynków, gdyby nie lokalni menele, włóczędzy i bezdomni, którzy gremialnie przerobili go na swój własny skłot i nazwali domem.
Dom ten poza względnie zachowanym parterem posiadał również skomplikowany system piwnic, o którym wspomnieliśmy powyżej. Większość podziemnych pomieszczeń została już dawno zasypana, albo zaanektowana przez szczury.
Jednak nie wszystkie. Znajdujące się pod północnozachodnią ścianą schody prowadziły w dół do „lochów”, które ktoś jeszcze nazywał w swoim ekstrawertycznym usposobieniu domem.
78
Loxley przewodził lokalnej Gildii Złodziei. Na Gildię Złodziei składali się (poza nim): Jasmine, Cleo i Smitty. Wszyscy byli naturalnie złodziejami i zamieszkiwali dwa podziemne pokoje tworzące główną kwaterę wesołkowatej szajki.
Za sprawą swojego funduszu inwestycyjnego, Blaine wiedział, iż Loxley od dłuższego czasu poszukuje kogoś do wykonania dla niego jakiejś tajemniczej i opatrzonej najwyższą klauzulą poufności roboty. Wedle powszechnych opinii skorumpowanej części gliniarzy w Hub, Loxley oferował świetną forsę wszystkim, którzy dysponowali odpowiednio wysokim poziomem umiejętności złodziejskich, dyskrecją i relatywnie wytłumionym sumieniem.
Blaine od zawsze lubił gmerać przy zamkach. Kiedyś zakradł się do magazynu oficerów dyżurny ze służb ochrony Krypty i pod wpływem chęci sprawdzenia własnych umiejętności, zwinął kilka latarek, dwa Stimpaki i odznakę dowódcy „policji”.
Nikt nigdy nie powiązał go z tą drobną kradzieżą, zaś Blaine zachęcony nieudolnością i pobłażliwością aparatu porządkowego miejsca, które zawsze w jego sercu pozostanie domem, myszkował to tu, to tam i przez lata powiększał kolekcję swoich przedmiotów.
Naturalnie z przyczyn czysto asekuracyjnych, wszystkie łupy chował w jednym z wywietrzników w kącie drugiego poziomu kwaterunkowego. Sprawy szły gładko i po jego myśli, aż do momentu, kiedy udało mu się świsnąć kilka osobistych pamiątek z kolekcji Nadzorcy Jacorena. Wybuchła wrzawa przypominająca nieco nazistowskie kontrole na Żydach przez odziane w czarne mundury Hugo Bossa oddziały Gestapo.
Wtedy Blaine uznał, iż należy się nieco przyczaić i od tamtej pory jego życie stało się niezwykle trudne, ponieważ kradzieże nie były już takie proste, zaś nałóg kleptomanii, cóż, nałóg zawsze pozostanie nałogiem, a wedle słów Oscara Wilda: „jedyną skuteczną metodą na pozbycie się żądzy jest uległość wobec niej”.
Ale to było dawno. Bardzo dawno. Tamte lata, czasy, z wolna spowijała mgła teraźniejszości i postępująca fascynacja chłopaka z Krypty światem zewnętrznym. Jasne, początkowo bał się tego, z czym przyjdzie mu się mierzyć. Ciemność spowijająca jaskinię przy grodzi Krypty 13 niekoniecznie mieściła się w sferze jego wyobrażeń o pozytywnych doświadczeniach.
Nie mówiąc już o kalifornijskich szczurach jaskiniowych wielkości konkursowych bochnów na festiwalu największego chleba w Brignoles.
Wykorzystując swoje umiejętności nabyte we wczesnych latach dzieciństwa i młodzieńczości, pokonał trzy pary prowadzących do wnętrza Gildii Złodziei drzwi. Każdy z kolejnych zamków zdawał się być znacznie trudniejszy do otworzenia, zaś ostatni mógłby dla niektórych stanowić poważne i być może nawet niemożliwe do pokonania wyzwanie.
Jednak Blaine Kelly poradził sobie z nimi niczym wprawiony poławiacz ryb z patroszeniem dorszy.
Ochłap natomiast wykorzystując swoje psie powonienie, błyskawicznie wywęszył dwie miny pułapki, ulokowane w najbardziej kuszących punktach pokoju. Blaine klepiąc psa po karku uznał, iż dzielnie zwierzę raz jeszcze uratowało mu życie. Przedwojenne środki wybuchowe znajdowały się w miejscach, gdzie pokryta ciemną farbą warstwa podłogi została przetarta tworząc coś na kształt wąskiej ścieżynki. Ludzki umysł miał tendencje do podążania takiego typu ścieżynkami i gdyby nie wrodzona natura psa wąchacza, być może obaj spływaliby teraz z oskrobanych z tynku ścian piwnicy.
Złodzieje całkiem nieźle urządzili się w miejscu z dala od wścibskich oczu wymiaru sprawiedliwości. Urzędujący w pierwszym pomieszczeniu Jasmine, Cleo i Smitty w żaden sposób nie zareagowali na obecność intruza, który niczym Cujo w powieści Stephena Kinga wtargnął do wnętrza ich nory.
Jasmine wskazała tylko gestem ręki pomieszczenie znajdujące się najbardziej na południe. Zmierzający w stronę gabineciku Loxley’a Blaine wiedział, iż wstępny sprawdzian został zaliczony i jeśli wszystko pójdzie dobrze, wyjdzie stąd wzbogacony o kolejne zadanie. Pogromca Arbuzów z czczego marzenia stawał się powoli materialną rzeczywistością.
79
Kiedy nad największym miastem zjedzonego przez bomby atomowego świata zapadał mrok, Blaine Kelly uznał, iż czas na wykonanie zleconego mu przez przywódcę Gildii Złodziei zadania nie jest odpowiedni. Poczekał jeszcze kilka godzin i kiedy równo z wybiciem odwiecznej godziny duchów, księżyc spowiły gęste chmury zwiastujące zbliżającą się z wolna ulewę, wyległ z wynajętego w lokalnym motelu pokoju i pod osłoną nocy ruszył w stronę Wzgórz, gdzie wedle słów Loxley’a znajdowało się coś wartego trzy tysiące kapsli.
80
Muszę przyznać, iż kradzież należącego do małżonki Pana Wieżowca naszyjnika okazała się równie prosta, co przecięcie nożem rozmiękłej kostki masła. Loxley, sympatyczny facet, posługujący się przedziwnym i niespotykanym nigdzie akcentem, przez wiele lat współpracował z największym, najbardziej wpływowym i najbogatszym kupcem miasta Hub. Naturalnie współpraca ta trwała do dziś kwitnąc w najlepsze niczym różowe kwiaty wiśni na wiosnę. Pan Wieżowiec nigdy by niewątpliwie nie doszedł do swojej pozycji i wpływów, gdyby operował tylko w sferze legalnych i etycznych zasad handlu i bogacenia się. Loxley ze swoją małą złodziejską Ulicą Sezamkową stanowił jedno z jego licznych narzędzi załatwiania nierozstrzygniętych sporów handlowych, inwigilowania konkurencji i pomnażania majątku.
Loxley natomiast był człowiekiem elastycznym i jak na każdego fachowca w swojej branży, wyznawał zasadę oportunizmu. Kiedy tylko nadarzyła się okazja podwędzenia kryształowego, złoconego naszyjnika Pani Wieżowiec, od razu zaczął rozglądać się za kimś spoza Gildii, spoza miasta i najlepiej spoza sfery podejrzeń mogących paść na niego po dokonaniu tej mało szkodliwej spo łecznie, acz nikczemnej zbrodni.
Okazałem się wyśmienitym kandydatem i muszę przyznać, wcale mnie to nie dziwi. Po krótkiej rozmowie z moim tymczasowym „szefem”, zostałem odesłany do niebrzydkiej Jasmine o wystrzałowej figurze modelki. Wedle jej wytycznych naszyjnik miał znajdować się w południowo-zachodniej części domu, tuż za gabinetem Pana Wieżowca. Mieściło się tam ciasne pomieszczenie, schowek bądź skrytka z niewielką, stalową skrzynią opatrzoną konwencjonalnym zamkiem i najprawdopodobniej zaminowaną. Jasmine uznała najwyraźniej, iż może mi się przydać mała pomoc i wręczyła mi zestaw dwóch wytrychów. Wiedziałem, iż świetnie dam sobie radę ze swoim własnym sprzętem, ale mimo to nie pogardziłem wsparciem i korzystając z okazji puściłem dziewczynie uwodzicielskie oczko.