Fallout – Powieic (СИ)
![Fallout – Powieic (СИ)](/uploads/posts/books/192543/192543.jpg)
Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн
AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.
T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.
Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:
Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту pbn.book@yandex.ru для удаления материала
Wręcz niezdrowy.
- Mogę zadać ci kilka pytań?
Sołtys otarł usta rękawem sponiewieranego przez czas i brud habitu. Beknął dyskretnie tłumiąc falę brzusznych gazów łykając je z powrotem i odparł:
- Oczywiście. Co chciałbyś wiedzieć?
Blainowi przemknęło przez myśl, czy ten człowiek jest aby w pełni władz umysłowych.
Po chwili zreflektował się uznając, że w świecie zewnętrznym spotka zapewne bardzo wielu ludzi, przy których Aradesh będzie ostoją zdrowego rozsądku i psychicznej homeostazy.
- Słyszałem, że macie jakieś problemy…
Król kloszardów nie pozwolił mu dokończyć. Błyskawicznie zakręcił ramionami, a jego oczy rozbłysły jakimś obłędnym światłem – zupełnie jakby niedokończone pytanie Blaina wprawiło go w sakralny wręcz nastrój radości.
- Ach, tak! Wielkie sfory radskorpionów wybijają nasze stada. Nie wiemy skąd przychodzą – czy Seth nie wspominał przypadkiem, że potwory przybywają z jaskini, a strażnicy Cienistych Piasków wybierają się od czasu do czasu na drobne czystki gatunkowe? – i obojętnie ile zabijemy, ciągle jest ich więcej. A teraz te potwory atakują naszych ludzi. Razlo (miejscowy lekarz) próbuje odkryć lekarstwo na ich jad, ale nie jestem pewien jak mu to wychodzi.
Przywołując wspomnienie Razlo, jego żony, sprzętu medycznego jakim oboje dysponowali (a raczej jego braku, chyba, że liczyć kilka szmat pełniących funkcje bandaży, pordzewiały nóż i skłonności Razlo do picia w efekcie czego podejrzanie trzęsły mu się dłonie), umiejętności oraz ogólny obraz mieszczącego się w Cienistych Piaskach lazaretu, doktor Razlo nie odkryłby nawet antyseptycznych właściwości mydła, gdyby cała wioska tonęła w spadających z nieba kostkach Neutrogeny i podręcznikach dokładnie, łopatologicznie opisujących proces ich wytwarzania oraz działania na drobnoustroje.
- Mogę pomóc wam się ich pozbyć. Potrzebuję jednak uzupełnienia zapasów. Jak mówiłem, pochodzę z niewielkiej osady na zachodzie i…
- Tak, tak, tak, tak, tak, tak! – Aradesh piszczał niczym głodujący przez kilka dni królik, który raptem znalazł się na polu pełnym porzuconej, lecz wciąż świeżej kapusty, marchewki, sałaty… - Proszę, porozmawiaj z Razlo. On posiada znacznie więcej informacji o tych stworzeniach, niż ja.
O ile Blaine Kelly żywił wcześniej jakiekolwiek nadzieje, iż Aradesh nie jest tak szalony i oderwany od rzeczywistości na jakiego wygląda, teraz utracił je wszystkie. Zbzikowany sołtys Piasków kontynuował:
- Moja córka, Tandi, cię odprowadzi. TANDI!!!
Jak na komendę zza ściany oddzielającej wielką izbę od małej kuchni wychynęła ta sama dziewczyna, która chwilę wcześniej przyniosła strawę. Kelly nie miał najmniejszych wątpliwości, że przez cały czas przypatrywała im się skrycie, namiętnie przy tym podsłuchując.
Cholera, Blaine. To jest córka tego irytującego cymbała?
Jeżeli coś w tym radioaktywnym świecie było w stanie zaskoczyć Blaina w sposób odwrotnie proporcjonalny do tego, jakie wrażenie wywarła na nim wiadomość od Nadzorcy Jacorena o potrzebie zdobycia nowego hydroprocesora, to niewątpliwie była to Tandi, córka ekscentrycznego króla kloszardów.
- Cześć – rzuciła zadziornie podając rękę Blainowi. – Nazywam się Tandi, a Ty?
Pomimo pierwszego zachwytu i wielu cech wyglądu znacznie przewyższających odpychającą przeciętność ojca (Tandi była naprawdę wystrzałowa), Blaine Kelly miał już niebawem przekonać się, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, zaś córka ekscentrycznego króla kloszardów jest równie ekscentryczna, co jej ojciec.
7
Dzień siódmy , nieco później
Moja rozmowa z doktorem Razlo (aczkolwiek tytułując go doktorem, czuję, iż w tym przypadku j est to zbyt wielka nobilitacja; g łówny lekarz Krypty 13 z całą pewnością zgodziłby się ze mną) nigdy nie doszła do skutku. Razlo od samego początku wywarł na mnie negatywne wrażenie. Był typowym parweniuszem, mizdrzącym się pośród niewyedukowanego motłochu, a w gruncie rzeczy niewiele się od niego różniącym. Ponadto miał brzydką i antypatyczną żonę przypominającą nieco bramina (ch ociaż miała tylko jedną głowę) i niewątpliwie zbrukał ten już i tak mający wszystkiego dosyć padół poprzez sprowadzenie do niego indywiduum uch odzącego w Piaskach za KAPITANA STRAŻY!
Sołtys wsi , Aradesh, zasugerował jakoby Razlo mógł zapewnić mi szersze info rmacje dotyczące radskorpionów. Kiwnąłem głową, lecz w głębi siebie skwitowałem to pustym śmiechem. Przypuszczam, że Razlo nie powiedziałby mi nic nowego. Radskorpiony to najpewniej poddani boskiemu wpływowi promieniowania potomkowie północnoamerykańskich skorpionów cesarskich. Radskorpiony są jednak znacznie bardziej agresywne, niebezpieczne i problematyczne jeśli chodzi o eliminację . Ich gruczoł jadowy – ulokowany w formie spiczastego kolca na końcu ogona – wytwarza toksynę o bardzo silnym działaniu i jest w stanie w przeciągu kilkunastu sekund sparaliżować bramina. Człowieka również. Ponadto radskorpiony żyją w ciemnościach (preferują jaskinie bądź podziemne tunele) i cechuje je lękliwa, antagonistyczna wręcz wrażliwość na światło (w jakiejkolwiek formie).
Sam dysponowałem taką wiedzą. Wszystko dzięki „pożyczonym” podręcznikom i odrobinie detektywistycznej dedukcji. Nie potrzebowałem Razlo absolutnie do niczego. Co prawda jedyna rzecz, jaka w anatomii współczesnych zmutowanych północnoamerykańskich skorpionów cesarskich pozostawała dla mnie tajemnicą (z dziwnych przyczyn podręcznik o nich nie wspominał), to ich rozmiar. Teoretycznie istniały trzy możliwości:
- przyspieszona ewolucja zmierzała w tym samym kierunku, co popromienn a ewolucja legwanów zielonych (tym samym radskorpiony uległy pomniejszeniu)
- radskorpiony nie zmieniły się ani na jotę
- radskorpiony urosły
O ile druga opcja wydawała mi się mało prawdopodobna, o tyle (znając już nieco świat zewnętrzny) pierwsza byłaby niewątpliwie ja kąś słodką, sprzyjającą mi ironią.
Nieco nawet zbyt słodką.
Nie, niemożliwe. Radskorpiony z całą pewnością musiały urosnąć. Górna granica ich rozmiarów pozostawała nieznana. Być może Razlo mógłby rozwiać moje wątpliwości, lecz tak jak zaznaczyłem wcześniej, nie miałem najmniejszej ochoty na jakiekolwiek dywagacje z tym pół- człowiekiem.
Jeżeli jednak były w stanie wpakować się całym stadem do zagrody braminów, wyciągnąć kilka sztuk, zawlec ze sobą do jaskini i przy okazji odeprzeć atak rozwścieczonych, dzierżących w rękach widły wieśniaków Cienistych Piasków, to obawiam się, iż wnioski odnośnie ich rozmiarów nie są dla mnie korzystne.
Musiałem opracować przemyślany taktycznie plan na eksterminację nowej odmiany północnoamerykańskich skorpionów cesarskich. Nauczony doświadczeniem świata z ewnętrznego, widziałem wyraźnie jak chaotyczna, naiwna i na swój sposób fartowna okazała się moja potyczka z niekończącym się potokiem jaskiniowych szczurów kalifornijskich. Cechował ją również zupełny brak jakiekolwiek taktyki i planowania. Szczury, owszem , były wredne, miały małe wyłupiaste oczka nasuwające skojarzenia z najgorszymi horrorami czającymi się w mieszkającym pod łóżkiem mroku , no i do tego dysponow ały dość ostrymi zębami i pazur ami. Jednak szczury to szczury. Radskorpiony były najpewniej znacznie bardziej złośliwe z natury. Pokrywał je twardy chitynowy pancerz, który na mocy promieniowania mógł ulec jeszcze większemu utwardzeniu. Ich przednie odnóża (pełniące formę łap) kończyły ostre niczym brzytwy kleszcze zdolne najpewniej za jednym capnięciem utrącić obie głowy nieszczęsnej, mlecznej krowy.