-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 321
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Ochłap wykopał łapami prowizoryczną dziurę, po czym umieścił w niej deskę. Drugi koniec podparł tuż pod żeliwną, podłużną klamką. Zachował kąt niecałych dwudziestu pięciu stopni. Tym samym, jedna z dwóch dróg wejściowych, została zablokowana. Już niebawem, przemieni się ona w drogę ucieczki. Wielu najeźdźców, będzie próbowało nacisnąć na klamkę, napierając przy tym na drzwi. Będą i tacy, którzy w akcie desperacji, spróbują je wyważyć.

Nikomu jednak to się nie uda. Wszyscy bawiący się teraz w najlepsze, pijący, rozrabiający czy pieprzący… nieważne - wszyscy już niebawem znajdą się w nowych realiach, gdzie ich śmiech, radość i rozkosze przeistoczą się w rechot stojących nad nimi oprawców, zaś ci kiedykolwiek przez nich skrzywdzeni, wcielą się w role nawiedzających ich po śmierci upiorów.

Wesoła, imprezowa chatka, lada moment zamieni się w zbiorową mogiłę.

Upewniwszy się, że drzwi są zablokowane, Ochłap po raz pierwszy w tej historii uśmiechnął się demonicznie i pełen radości i dumy z samego siebie, pomknął ku panu.

158

- Gotowy?

Ochłap kiwnął dwukrotnie głową, merdając przy tym ogonem.

- Dobra, poślijmy tych skurwieli prosto do piachu!

Wydając z siebie metaliczny, zniekształcony przez interkom głos, Blaine Kelly nacisnął na jeden z dwóch guzików Wietnamskiego Rozpruwacza. Sześciolufowe działko poczęło się z wolna obracać, a kiedy rozgrzany mechanizm poinformował swojego powiernika, że czas rozgrzewki ma już za sobą, Blaine Kelly nacisnął na drugi, podświetlony teraz guzik w kolorze czerwonym.

Wietnamski Rozpruwacz zaczął strzelać ogniem, wypluwając z siebie sześćdziesiąt tysięcy pocisków kalibru 5mm na minutę. Mrok wokół Blaina ustąpił przepełnionej zapachem kordytu jasności.

159

Przeszklone czarnymi, metalicznymi szkłami oczy Blaina odbijały obraz rozpościerającej się przed nim jatki. Oczy Ochłapa, równie lubieżnie i zafascynowanie wpatrzone w resztki przypominającego teraz rozpadającą się, nadgniłą kostkę szwajcarskiego sera żółtego budynku, zionęły jakimś podłym, infernalnym mrokiem. Zarówno pies jak i człowiek podziwiali efekty zniszczenia, czując satysfakcjonujący spokój.

To, co jeszcze przed chwilą stanowiło obóz Chanów, było teraz tylko stertą postrzępionych, poszarpanych jak przez stado rozwścieczonych szerszeni szmat po namiotach, ledwie trzymających się w pionie, poszatkowanych ścian i stert gruzów, śmieci, oraz pociętych, porozrywanych, pomiażdżonych ciał. Płonące kopce rozpadły się zaprószając ogień w całym obozie. Przynajmniej siedem obszarów tej masakry płonęło, a łaknące więcej i więcej złote jęzory upominały się o resztę, dając do zrozumienia, że nim tego dnia wzejdzie słońce, dawne miejsce zła i nikczemności przeistoczy się w kupkę popiołu rozwiewaną przez silne, pustynne wiatry. Aż w końcu zniknie zupełnie i jedynie nie mogące zaznać spokoju duchy tych, którzy niegdyś nękali słabszych i bezbronnych, będą świadczyły o tym, kim kiedyś był Garl i jego kompania.

Blaine Kelly poczuł, jak konsumujący go mrok wycofuje się nieznacznie. Pozbycie się Chanów zapewniło bezpieczeństwo Cienistym Piaskom, Złomowie i reszcie okolicy. Ofiara w niewolnikach i poniżanych kobietach zredukowanych do kawałków rżniętego mięsa, była niewielką ceną, jaką nieśmiertelna dusza Blaina zapłaciła, za odrobinę światła w tym ciemnym i nienawistnym świecie. Jednak mrok zawsze gdzieś tam był. Kto raz uświadczył jego mocy, nigdy już nie miał szansy na pełne wyzwolenie. Mógł jedynie zaakceptować obecność swojej czarnej, okrutnej strony; swoje alter ego - tlące się, niczym resztka żaru na osmolonym knocie dogorywającej świecy. Zawsze wszechobecne, nigdy niestrudzone. Wyczekujące tylko odpowiedniej chwili, by upomnieć się o swojego powiernika.

Taki był koniec Chanów.

160

Zmierzając w stronę Gruzów, Blaine zachowywał poważne milczenie. Jego myśli orbitowały wokół spraw, w które został wplątany. Pamiętał Kryptę 13, bezpieczny czas, kiedy jego największym zmartwieniem była próba zabicia nadmiaru wolnego czasu. Pamiętał gródź, jej szczęk i migające czerwone światło, po którym wstąpił w rozcapierzone szpony świata zewnętrznego i wszystko bezpowrotnie przepadło. Ciemność i zło. Bezmyślna, niszczycielska nienawiść. Już niebawem miał stawić czoła jej największej manifestacji. Uosobieniu wszystkiego, co mroczne i nikczemne w tym post-apokaliptycznym świecie. W głębi siebie przeczuwał, że teraz nie ma już odwrotu. Cokolwiek się nie wydarzy, musi wytrwać do końca, a potem… potem świat się zmieni i będzie nieco lepszym miejscem. Jego zaś pochłoną lęki i mrok.

Czas zapłaty za wszystko, czego dokonał i dokona (dobrego i złego) zbliżał się nieubłaganie, tak jak zbliżało się widom niegdysiejszego klejnotu zachodniego wybrzeża.

Los Angeles.

Rozdział 17

Gruzy

161

Blaine Kelly nigdy nie widział Los Angeles. Chociaż ostatnimi czasy mocno nadrabiał wieloletnie zaległości z okresu siedzenia w Krypcie 13; pod ziemią. Świat zewnętrzny i świat sam w sobie, pomimo całej intensywności, różnorodności i odmienności od tego, co oglądał niegdyś na taśmach w bibliotecznych archiwach, stanowił tylko niewielki fragment rzeczywistości. Ogromnego, niemalże bezkresnego molocha, który przed Wielką Wojną tętnił życiem, rozwijał się i kształtując sam siebie za sprawą zamieszkujących go ludzi, kształtował de facto całą rzeczywistość.

Miasto Aniołów, drugie najludniejsze miasto Stanów Zjednoczonych i największa aglomeracja stanu Kalifornia, stanowiło niegdyś lśniącą perłą na mapie świata. Większość światowej populacji kojarzyło LA z kolebką największego przemysłu kinematograficznego: Hollywood. Wiele dziewczyn i chłopaków, nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, marzyło o wyjeździe na zachód i ujrzeniu (kiedyś, w odległej, odległej przyszłości) swojego imienia i nazwiska w nieśmiertelnej alei nieśmiertelnych gwiazd.

Jednak to, co niegdyś było piękne, pełne splendoru i pożądane przez wszystkich, teraz stanowiło jedynie upiorną metaforę śmierci, zaś zgliszcza dawnego Miasta Aniołów zaskarbiły sobie nową, niezwykle adekwatną nazwę.

Blaine Kelly i jego wierny pies, Ochłap, przemierzali Gruzy wędrując z północy. Wyszukiwali jakiś większych ośrodków, skupisk ludzkich, ale wszystko, na co do tej pory natrafili, to mroczne, niepokojące kształty czające się w nocnej pustce i przemykające chyłkiem postaci, do złudzenia przypominające ludzkie. Niektóre, rozpoznając z daleka ogień, czmychały naprędce. Blaine wiedział, że istoty te mają więcej wspólnego ze zwierzętami. Inne, bardziej humanoidalne, zaciekawione potencjalnym łatwym łupem, podejmowały ryzyko i zbliżały się, lawirując pomiędzy nieskończonymi wspomnieniami dawnego świata. Ochłap jeżył się zachowując czujność. Blaine obserwował odziane w szmaty, przygarbione, poruszające się niekiedy na czterech łapach ludzkie sylwetki. Ochłap jeżył się jeszcze bardziej, lecz przez dwie spędzone pośród dziczy Gruzów nocy, ani razu nie doszło do bezpośredniej konfrontacji. Pogromca Arbuzów, Wietnamski Rozpruwacz i stanowiący swoistą wisienkę na torcie: Pancerz Wspomagający, model T-51b, wywierały wrażenie podobne, do okalających region Najeźdźców totemów.

Nawet największy półgłówek wiedział, że łup nie jest wart takiego ryzyka.

Przemierzając zniszczone, zapiaszczone i zdeformowane na wszystkie możliwe sposoby niegdysiejsze uliczki Miasta Aniołów, Blaine Kelly miał wrażenie, iż jakiekolwiek boskie istoty dawno już wyniosły się hen daleko, a na ich miejsce… w miejscu Gruzów i zagrzebanych pod nimi naprędce przerwanych żyć, zawitała śmierć i wysłannicy samego władcy piekieł.

Demony.

W dniu sto pięćdziesiątym piątym wędrówki po świecie zewnętrznym, nasi bohaterowi dotarli do małej, dobrze ufortyfikowanej wspólnoty.

Adytum.

162

Pośród zgliszczy, gruzów i wszystkiego, co wiązało się z bezpośrednim uderzeniem głowicy termojądrowej w wielomilionową metropolię, Adytum faktycznie stanowiło swoiste Sanktuarium i próbę zorganizowania społeczności na dawną modłę.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название