Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 327
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Daleko na skraju doliny przecinające dwie niewysokie górki masywu Coast Ranges, migotało coś jasnego i mocno lśniącego. Blaine, który zawczasu przyładował profilaktycznie kilka Stimów z wolna odzyskiwał rezon i sprawność zmysłów. Wraz z psem postanowili bliżej przyjrzeć się intrygującemu światłu.

154

Kiedy tylko Blaine Kelly ujrzał w całym majestacie to, co znajdowało się wbite w ziemię w odległości niespełna pięciu metrów od niego, zupełnie zapomniał o nękających go ostatnimi czasy demonach, nocnym pijaństwie i dokonanym na drodze z Cytadeli masowym mordzie.

- Więc oni naprawdę istnieją…

Szary, matowy talerz UFO zderzyło się z ziemią. Jego przednia część było niewidoczna. Środek z przypominającą słój na mózg jednego z tych robotów w Blasku, kopułą wystawał nieznacznie ponad poziom pojazdu. Ogon, kuper, tył czy jak to nazwać, ciężko stwierdzić, ponieważ całość konstrukcji owalnego talerza była dokładnie taka sama: okrągła z wykonanymi z niemożliwego do zidentyfikowania tworzywa panelami przypominającymi nieco blaszany gont dachu, które pod kątem niespełna pięciu stopni unosiły się po skosie, łącząc z owalną, sferyczną kulą pośrodku. Z jej wnętrza, przez wąski, przeszklony wizjer, zionęła ciemność.

- … a raczej istnieli, bo ci dwaj chyba już nie żyją.

Przy kuprze spoczywały szkielety przedstawicieli pozaziemskiej cywilizacji. Mieli wątłe, małe ciała. Kości nóg i rąk były zadziwiająco krótkie. Wypełniające klatkę piersiową żebra – cienkie i zaciśnięte. Wyglądały trochę niczym podwinięte nogi pająków. Bardzo mikroskopijnych pająków. Jedynie głowy robiły wrażenie i wzbudzały niezrozumiałą dla lubiącego wszystko wiedzieć pnia mózgu trwogę. Bowiem głowy kosmitów, przypominały głowy ziemskich dzieci, wkraczających w ostatnią, przedśmiertną fazę choroby określanej z łaciny mianem: hydrocefalia.

Czyli, innymi słowy, wodogłowiem.

- Musieli mieć niezłe mózgi. Zobacz, Ochłap, jak przebiegają szwy i jakie pokaźne są łączone przez nie fragmenty płytek.

/ wielkie mi co. Może ci przypomnieć w jakim odkrywczym i refleksyjnym n astroju byłeś ostatniej nocy? /

Zupełnie jak z wnętrza kosmicznego pojazdu, z czaszek przybyszów, zionęła mroczna, zapomniana przez czas i samą śmierć pustka. Czerń wydobywała się z malutkich, owalnych oczodołów. Poniżej, mniej więcej tam, gdzie u człowieka, znajdowała się wklęsła przegroda nosowa. Blaine nie był w stanie doszukać się ust. Zarówno jeden, jak i drugi, musieli być telepatami.

Kimkolwiek byli, skądkolwiek pochodzili i jakkolwiek brzmiały nadane im imiona, ich cel tutaj na Ziemi pozostawał tajemnicą. Blaine wyciągnął licznik Geigera. Pamiętał, jak młode chłopaki i młode dziewczyny w Krypcie 13, wymieniali się „nielegalnymi” materiałami dotyczącymi różnych teorii spiskowych. Władza Krypty, tak jak wcześniej Rząd Stanów Zjednoczonych i rządy innych państwa świata sprzed Wielkiej Wojny, celowo zatajały informacje dotyczące aktywności pozaziemskich cywilizacji w naszym sektorze planetarnym i na naszej macierzystej planecie. Oczywiście, teorie spiskowe nie mogły być w pełni wiarygodne. Blaine pokusił się niegdyś o nagryzmolenie jednej. Opowiadała o rzekomo przechwyconej transmisji z sygnałem SOS z innej Krypty – Krypty, którą opatrzył numerem 87. Podobno jej mieszkańcy zostali poddani działaniu jakiegoś mutagennego środka i jeden po drugim zmieniali się w żądne krwi potwory. Historia nie była długa, ale nie przeszkadzało jej to obfitować w liczne, mrożące krew w żyłach elementy. Kiedy przez kilka następujących po sobie miesięcy, znajdowała się na ustach wszystkich miłośników teorii spiskowych, Blaine uznał, iż drzemie w nim jakaś pisarska iskra nadana przez Boga i kto wie, może gdyby urodził się w innych czasach i w innym miejscu…

Licznik Geigera, wbrew obiegowym opiniom z miejsc obecności obcych i ich statków, nie wskazywał żadnego odstępstwa od normy.

Po wnikliwych oględzinach pojazdu – Ochłap z zaciekawieniem obwąchiwał w tym czasie szczątki kosmitów. Jednego chyba nawet obsikał, unosząc przy tym tylną łapę wysoko ku niebu. Zupełnie, jakby był rozprostowującym skrzydła kurczakiem – Blaine znalazł w statku panel, który dało się podważyć. Oświetlając wnętrze ciemnej skrytki, wyciągnął z niej dwa przedmioty:

- pierwszy przedstawiał przystojnego faceta o życzliwym, kremowym uśmiechu i bujnych, czarnych włosach z wyraźną, wystylizowaną z pieczołowitością czupryną. W prawym dolnym rogu znajdował się autograf, ale Blaine i bez tego świetnie wiedział, kim jest patrzący z portretu człowiek.

- Król Rock n’ Rolla. No, no! Kto by pomyślał. Zobacz, Ochłap…

Na dźwięk własnego imienia, wysikany Ochłap wystrzelił jak z procy i zbliżając się do wyjątkowo dobrze zachowanego wizerunku Elvisa Presley’a, obwąchał go z osobliwym zadowoleniem.

- drugi natomiast, to mały, miedziano złocisty pistolet z wmontowaną na miejscu komory bębna, cewką. Od cewki odchodziła wykonana z nieznanego tworzywa iglica, wyglądająca jak wykałaczka. Trzy progresywnie zmniejszające się talerze w kształcie kapeluszy muchomorów (jak w mikroskopijnych antenach satelitarnych) otaczały wykałaczkę, która przenikała każdy z nich w centralnym punkcie.

Na końcu, tam gdzie w konwencjonalnej broni powinno znajdować się ujście lufy, był mały, prostopadły dzwoneczek zakończony czymś na kształt czerwonego, lśniącego noska.

Pistolet był niezwykle lekki i świetnie dopasowany do urękawicznionej w pancerzu dłoni Blaina. Blaine podziwiał go przez moment. Nie sądził, by w historii świata żyło wiele osób, mogących poszczycić się świadomością obcowania z bronią kosmitów. Sam fakt, iż kosmici mieli na pokładzie broń, świadczył, że ich cywilizacja rozwijała się w oparciu o podobne do naszej doświadczenia, a zważywszy na zaawansowanie technologii, Blaine uznał, iż broń musi być wyjątkowo potężna i niemalże z sakralnym namaszczeniem, schował ją do rozsuwanej jak u RoboCop’a kabury ulokowanej na prawym udzie.

Blaster obcych, niczym pierścień Saurona, po dziesięcioleciach, odnalazł nowego właściciela. A zważywszy na zamiłowanie Boga Mordu do częstego pociągania za spust, możecie sobie wyobrazić, co już niebawem będzie się działo.

Rozdział 16

Garl

155

Dziewiątego dnia człowiek zakuty w puszkę i pies obrośnięty sierścią, dotarli do obozu Chanów. A raczej do pierwszego granicznego totemu, który oznajmiał światu, że ktokolwiek jest na tyle głupi, by zrobić kolejny krok, znajdzie się na terytorium Najeźdźców i przypłaci to życiem. Nadziana na pal głowa, miała stanowić zrozumiały i jasny przekaz, nawet dla największych pustynnych głąbów.

Blaine wpatrywał się przez dłuższy czas w gnijący kłębek mięsa, skóry, żył i włosów. Nie miał bynajmniej najmniejszego zamiaru zawracać. Wręcz przeciwnie, widząc czarną ludzką głowę, targnęło nim uczucie wściekłości, tylko potęgujące chęć rozprawienia się z Garlem w stylu tak wielce umiłowanym przez Wietnamskiego Rozpruwacza.

Nadziana na pal, totemiczna głowa, pomimo swojego postępującego rozkładu, wciąż przypominała niegdysiejsze oblicze Iana.

156

Trzy pokaźne stosy drewna rozświetlały wokół obozu Chanów mroki późnych godzin. Pomarańczowo-żółte płomienie lawirowały pomiędzy gałęziami, strzelając wysoko ku zasnutemu chmurami niebu , aż stapiały się z nocą. Ciemność pochłaniała wszystko, łącznie z gwiazdami i sierpowatym księżycem. Lecz w miejscu tak podłym i demonicznym, nikt się tym nie przejmował.

Garl najwyraźniej obchodził huczne urodziny. Odosobniony na pustyni, jednopiętrowym dom, którego jedyne towarzystwo stanowiła garstka okalających namiotów wykonanych ze skór braminów i pozszywanych naprędce szmat, niemalże chwiał się w posadach. Jego wnętrze rozświetlały jasne światła, na tle których falowały liczne cienie znajdujących się w środku ludzi. Wszyscy starali się przekrzykiwać nawzajem, śpiewając swojemu przywódcy jowialne i bynajmniej mało szczere…

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название