-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 321
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Dzień sto dwudziesty dziewiąty

Przydzielili mnie do kwatery z bratem Jerry ’m . Brat Jerry jako jedyny z kadetów, miał do tej pory komfort mieszkania samemu. Wynikało to z jednej prostej cechy brata Jerry’ego. Mianowicie, brat Jerry był niepohamowaną w swoim słowotoku gadułą. Beczał, meczał, kwękał, gdakał i mielił, mielił i raz jeszcze mielił ozorem. Przez sto jedenaście minut (liczyłem z Pipkiem w ręku) zdołał opowiedzieć mi znaczny fragment swojego résumé i gdyby nie moja stanowczość, determinacja i prędkie opuszczenie pokoju pod pretekstem wieczornego spaceru, byłbym pewnie słuchaj jego kwakania dalej.

Kiedy wróciłem, brat Jerry leżał rozpostarty na łóżku w pozie ukrzyżowanego Chrystusa. Nie zdjął habitu, nie przyodział piżamy. Zaległ i po prostu zasnął. Jego niewielki, młodzieńczy brzuch unosił się pod połami okrywającego go materiału. Miałem nadzieję, że teraz i ja będę w stanie położyć się i zasnąć. Byłem naprawdę zmęczony. Ostatni raz spałem w normalnych warunkach w Krypcie. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w Blasku, po drodze i dziś na poziomie czwartym, marzyłem, by się po prostu odłączyć.

Niestety, brat Jerry kontynuował swoje wywody nawet po drugiej stronie; śpiąc i śniąc, obejmowany przy tym czule przez Morfeusza. Chrapał, warczał, sapał i od czasu do czasu szeptał coś do siebie.

Teraz rozumiem, dlaczego jego poprzedni współlokator nosił w uszach stopery. Nie dziwi mnie również, że po trzech tygodniach (twardziel!) zrezygnował i przeniósł się na korytarz, śpiąc w śpiworze.

Po ciężkiej nocy zająłem się badaniem Cytadeli. Muszę przyznać, iż Bractwo Stali wywierało niesamowite wrażenie. Wszystko było czyste, zadbane; sprawiające wrażenie wysterylizowanego. Żadnej drobinki kurzu, pyłu w powietrzu. Zakamarki lśniące i wypucowane. Atmosfera przyjemna, ładny zapach. Nowoczesne, zaawansowane technologicznie sprzęty i wnętrza. Wszystko okraszone panelami i wystrojem przypominającym ciemne drewno wenge. Aż chciało się zostać tam na zawsze. Wydaje mi się teraz zupełnie zrozumiałem, że bracia nie dopuszczali do siebie nikogo z zewnątrz. Handlarze, kupcy z Hub załatwiali interesy na zewnątrz - tuż obok pancernego bunkra. Jedynie najbardziej zaufani mieli możliwość przyjrzenia się pierwszemu poziomowi Cytadeli. Robiła to wąska grupa reprezentantów. Boże, co ci ludzie musieli sobie myśleć. Pewnie to samo, co ja, kiedy pierwszy raz ujrzałem brudne, zmordowane, przypominające slumsy Cieniste Piaski. Tyle, że ich wrażenia były zgoła odwrotne.

Moje oględziny zacząłem od poziomu drugiego. To tutaj mieściła się główna część kwater mieszkalnych. Większość pozostawała zamknięta, a ja nie miałem najmniejszej ochoty korzystać z moich złodziejskim umiejętności. No cóż, przynajmniej nie teraz. Myślę, że z większością grodzi poradziłbym sobie bez problemu. Miałem w końcu przyrząd, który wręczyła mi ta dziewczyna z gildii złodziei w Hub. Elektroniczny otwieracz do zamków. Być może, nim odejdę z tego miejsca, zakradnę się którejś nocy i podejrzę śpiące kadetki.

Mam nadzieję, że będą nagie.

Mój pokój był pokojem najbardziej oddalonym na północny wschód. Najwyraźniej kwękanie brata Jerry’ego, było na tyle donośne i uciążliwe, iż postanowiono odizolować go na wszystkie możliwe sposoby. Zastanawiałem się, czy drzwi grodzi prowadzącej do naszego małego świata, zostały dodatkowo uszczelnione i wyciszone. Reszta pomieszczeń mieszkalnych ciągnęła się w prostej linii ku południu. Przypuszczam, że wszystkie wyglądały tak samo. Dwupiętrowe, koszarowe prycze. Spartańskie wnętrze. Szafki zapewniane przez Bractwo: wszystkie na ustandaryzowane dobra. Nikt tutaj nie mógł mieć niczego osobistego. Dla mnie oczywiście ustanowiono wyjątek. Legenda o mojej podróży do Blasku była na ustach wszystkich. Mijając paladynów, rycerzy, skrybów i kadetów, wielokrotnie byłem zaczepiany, pokrzepiany uśmiechami, życzliwymi słowami i uściskami dłoni.

Pokoje miały również łazienki. Wanny, prysznice, kibelki i bidety. Podobne do wyposażenia w mojej Krypcie. Nigdzie jednak nie mogłem dostrzec charakterystycznego logotypu producenta: Vault Tek. Szkoda. Jakiś taki drobny symbol, nostalgiczne nawiązanie do tego, co najpewniej pozostawiłem już za sobą. Miałem jakieś dziwne wrażenia, że nim moja podróż dobiegnie końca, Ja coren wywali mnie na zbity pysk, zamykając gródź Krypty 13 na cztery spusty.

Za wszystko, co dla niego zrobiłem. Bardzo dobrze wiedziałem, że miał gdzieś los mieszkańców schronu . Chodziło mu tylko o własny tyłek. Stary piernik nigdy nie poradziłby sobie w świecie zewnętrznym. Zachowanie Krypty, odseparowanie jej od świata zewnętrznego i „wykastrowanie” wszelkich zagrożeń, były jego jedynym gwarantem na utrzymanie ciepłej posady w swoim wysokim, imperatorskim tronie.

Głupi skurwiel. Nie miałem ochoty dłużej o nim myśleć. Jeżeli faktycznie wytnie mi taki numer, załatwię go po swojemu. Koniec polityki, koniec krasomówstwa i koniec uległości. Pustkowia zmieniają człowieka, a nikt nie poznał ich w ostatnim czasie tak dobrze, jak ja. Na wet Generał Maxson to zauważył.

Poza pomieszczeniami sypialnymi, na drugim poziomie mieścił się gabinet lekarski. Doktor Lorri, bardzo miła, starsza kobieta, główny lekarz Bractwa, wraz ze swoją asystentką, poddały mnie wnikliwym oględzinom. Okazało się, ku mojemu zadowoleni, że wszystko w porządku. James odwalił w schronie świetną robotę.

Gabinet edukacyjny, gdzie pośród niezliczonych konsol-pulpitów, kadeci, przyszli rycerze i skrybowie (paladyni ćwiczyli piętro wyżej) zgłębiali arkana interesujących ich dziedzin, niezwykle przypominał mi moją bibliotekę w domu. Raz jeszcze poczułem głębokie ukłucie smutku, nostalgii i przygnębienia. Czym prędzej opuściłem to miejsce. Dzięki Bogu, miałem dobry pretekst. Ochłap, którego pozwolono mi trzymać w pokoju (brat Jerry był psem po prostu zachwycony! Obawiam się, że nie można tego samego powiedzieć o Ochłapie), zaczął domagać się wyjścia na zewnątrz. Była to właściwie jedyna reguła, na którą musiałem przystać. Mathia oświadczyła, iż Ochłap może zostać, ale trzy razy dziennie mam go wyprowadzać na spacerek. Według jej słów (które dobitnie podkreśliła) jeżeli znajdzie chociażby jedną kupę w promieniu dwustu metrów od terenu Bractwa, osobiście doniesie o tym Rhombusowi.

Rhombus był przełożonym Zakonu Paladynów. Stary, zasłużony wyga, który widział niejedno na pustyni. Krążyły o nim legendy, ale wbrew obiegowej opinii, wiele z nich nie było tak prawdziwych, jak on sam chciałby uważać. Nigdy nie był również w Blasku. Nie miałem najmniejszych wątpliwości, iż to, co mówiono o mnie, dotarło już do uszu Rhombusa i wielce te uszy zapiekło . Mathia upomniała mnie, że mieszkający w prywatnej, odseparowanej kwaterze na poziomie pierwszym, Rhombus, bywa nieco ekscentryczny i łatwo się denerwuje. Niektórzy mówili, że to służbista. Inni mieli go za tyrana i despotę nadużywającego władzy. Niezależnie od opinii, panowało przekonanie, że jeżeli nie ma takiej potrzeby, nie należy wchodzić mu w drogę.

Mając na uwadze mój sukces w Ośrodku Badawczym West Tek, u znałem, że najrozsądniej będzie wziąć sobie rady Mathii i innych do serca.

Wyprowadziłem Ochłapa. Wysikałem go, wykuptałem i pozwoliłem mu trochę pobiegać. Darrell i Cabbot obserwowali nas, kiedy wchodziliśmy z powrotem do środka. Zaprowadziłem psa do pokoju i widząc w nim czekającego na mnie brata Jerry’ego, czym prędzej zatrzasnąłem drzwi i kontynuowałem moją krajoznawczą wyciec zkę po wnętrzach C ytadeli.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название