Fallout – Powieic (СИ)
Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн
AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.
T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.
Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:
Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Wedle słów człowieka-puszki, Blaine znalazł Generała Maxsona, dokładnie tam, gdzie miał go znaleźć.
Generał Maxson był starzejącym się, łysym jegomościem o wydatnym czole, grubych siwych brwiach, topornym nosie i suchych, zawężonych wargach. Miał na sobie habit w kolorze przejrzałych wrzosów. Przez środek szaty przebiegała żółta linia, tworząca okalający biodra pasek i taki sam wycięty wokół narzuconego na głowę kaptura.
Tuż obok stała dziewczyna. Miała niewielką głowę w niebieskim, materiałowym czepku i dość prowincjonalne rysy twarzy. Nie była ładna, bynajmniej, ale nie była też brzydka. Świdrowała Blaina sprytnymi, zbierającymi informacje oczkami. Jej ciało kończyło się mniej więcej na wysokości umiejscowionej w szyi tarczycy. Reszta niknęła pod stalowym, przypominającym zbroję pancerzem.
Starszy człowiek, rozmawiający właśnie o czymś ze swoją asystentką, umilkł i kiwając na dziewczynę głową, spojrzał w stronę przechodzącego przez drzwi Blaina. Potem chrząknął, pozbywając się zalegającej w gardle zawiesiny i powiedział:
- Ach, Blaine Kelly! Człowiek, który powrócił z Blasku i nie zaczął świecić! No, no, no! Podejdź tu synu. Niech no ci się przyjrzę!
Blaine postąpił kilka kroków naprzód, zbliżając się do stojącej pośrodku dwójki ludzi. Korzystając z okazji, rozglądał się po wnętrzu pomieszczenia. Było przestronne, z wysoko zawieszonym sufitem, czyste, zadbane i niezwykle spartańsko urządzone. Poza dwoma stołami, jednym biurkiem i krzesłem, nie było w nim żadnych dodatkowych sprzętów. Blaine zastanawiał się, czy za głównym pokojem znajdują się prywatne kwatery Maxsona i gdzie tak właściwie mieszka dziewczyna. Czy opiekuje się starym towarzysząc mu przez cały czas? Liczne, trzyzębowe grodzie wbudowane w kolistą framugę, zdawały się sugerować, że sala audiencyjna jest jednym z pierwszych osobistych pomieszczeń Wielkiego Mistrza i jedyną dostępną publicznie.
- No, muszę przyznać, synu, że niezły z ciebie urwis! – Maxson, o wiele niższy od Blaina, wspiął się stając na palcach i przez moment nie odrywał swoich ciemnych oczu od jego twarzy. – Niezły urwis, co Mathia? Poszedł tam, gdzie nikt już nie chodzi, a potem wrócił w jednym kawałku i jeszcze przyniósł nam to, czego od tak dawna poszukiwaliśmy. Kto by pomyślał, nie uważasz?
Milcząca dziewczyna w pancerzu wspomagającym, dziewczyna o nieco kpiarskim spojrzeniu, zerknęła na Blaina i przez moment dało się wyczuć, że lada chwila wybuchnie śmiechem. Kącik jej ust podrygiwał w paroksyzmie to w górę, to w dół. Ostatecznie pohamowała swoje pierwotne odruchy i przyjmując nieco bardziej oficjalny ton, oznajmiła:
- Niezły urwis, Generale. Nie da się ukryć.
Maxson pokiwał z uznaniem głową, splótł dłoń pod brodą i oparł na niej palec wskazujący. Myślał – wciąż kiwając głową i mrużąc teraz na dokładkę oczy. Wyglądał jak jeden z tych zdezaktywowanych robotów R2D2 w Blasku. Nagle i zupełnie niespodziewanie, ożywił się za sprawą jakiegoś zastrzyku energetycznego i zaczął z wolna poklepywać Blaina po twarzy.
Blaine Kelly znosił to wszystko cierpliwie. Wiedział, że ludzie w świecie zewnętrznym bywają ekscentryczni. Przez chwilę targały nim pewne wątpliwości, czy Cytadela Bractwa Stali może być w ogóle uznawana z jedno z ogniw świata zewnętrznego. Blaine wątpił, by staruch w purpurowej szacie, opuścił swoją bazę na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat.
Może nawet trzydziestu.
Maxson skończył poklepywać Kelly’ego po jagodzie.
- Tak, niezłe z ciebie ziółko, rekrucie. A teraz, powiedz staremu człowiekowi, czy masz to, o czym wspominał Cabbot?
Blaine skinął głową.
- Tak jest, sir!
- Dobrze, dobrze, tylko mi się tu nie podniecaj! – Maxson machnął ręką i ponownie zamyślił się kiwając głową. Tym razem jego zastój trwał niewspółmiernie krócej do poprzedniego. Prawie natychmiast krzyknął nad wyraz dobitnie. Chyba w swoim podeszłym wieku, Generał Maxson nieco już niedosłyszał. – MATHIA! – dziewczyna zaklęta w puszkę wzdrygnęła się krzywiąc nieco na twarzy. – Przynieś naszego PipBoy’a. Zobaczymy, co rekrut Blaine Kelly przyniósł nam ze Starożytnego Zakonu.
Dziewczyna o neutralnej urodzie skinęła głową i oddaliła się znikając za załomem północnej ściany. Blaine usłyszał jak jedna z grodzi syczy metalicznie. Kiedy Mathia zniknęła, zniknęły również wszystkie towarzyszące jej przemieszczeniu dźwięki. Jedynie Generał Maxson oddychał chrapliwie, pociągając od czasu do czasu nosem. Kolejny metaliczny syk i w audiencyjnej sali rozległ się odgłos ciężkich, stalowych kroków; miarowe: łup… łup… łup… łup.
- Proszę, Generale.
- Bądź tak dobra i podłącz.
Mathia spojrzała na Blaina. Blaine przewiesił plecak przez jedno z ramion, pogrzebał w środku i wyciągnął swojego wiernego Pipka. Mathia sięgnęła po niego, połączyła oba urządzenia i po chwili rozległo się skrzypiące terkotanie pracujących głowic dyskowych.
- Gotowe. Wygląda na to, że wszystko się zgadza.
- Pozwól mi rzucić okiem.
Maxson wpatrywał się w wyświetlacz należącego do Bractwa komputera. Ponownie zawiesił się kiwając głową. Był to jedyny ruch, na jakie zdobywało się w tamtej chwili jego ciało. Jedyny, poza wertującymi tekst gałkami ocznymi. Im dalej zagłębiał się w raport sierżanta D. Allena, tym bardziej jego starcza, pomarszczona twarz rozpogadzała się.
- Ha! – krzyknął jowialnie i równie niespodziewanie. – To to! Mathia, to dokładnie to! Aż nie mogę uwierzyć. Nikt wcześniej… - przerwał wpatrując się uważnie w Blaina. – No, ale nieważne! Gratuluję, kadecie! – oddał urządzenie swojej asystentce, wyciągnął dłoń ginącą we wrzosowym habicie i potrząsnął w uścisku ręką Kelly’ego.
- Pięknie, pięknie! Jestem bardzo dumny, rekrucie Kelly. Kogoś takiego było nam trzeba. W zaufaniu – ściszył nieco głos, odsuwając się nieznacznie od dziewczyny – mogę ci powiedzieć, że twój wyczyn obiegł już całą Cytadelę! Wszyscy opowiadają o dzielnym Blainie, który poszedł do Blasku i przyniósł Bractwu to, czego nikt wcześniej przynieść nie mógł! Jesteś legendą, nim na dobre zostałeś członkiem naszego Zakonu. Jesteś… moją jedyną nadzieją…
Blaine zamrugał oczami. Bynajmniej nie było dla niego nowością, że każdy w tej odseparowanej od świata niczym stacja orbitalna bazie, słyszał, kim jest i czego dokonał. Tak jak wspominaliśmy wcześniej, co najmniej siedem osób pytało go pomiędzy poziomami pierwszym, a czwartym, czy on to on. Pamiętajmy również, że Blaine przebywał do tej pory tylko na dwóch piętrach. Drugie i trzecie wciąż stanowiło niewiadomą. Ciekawe ile kolejnych pytań czego go pośród tamtejszych korytarzy.
Chciałeś sławy w Krypcie, masz sławę w Cytadeli. Szkoda tylko, że te zapuszkowane panienki bardziej przypominają żelazne dziewice, niż twoje potencjalne gruppies. Chyba nie do końca tak to sobie wyobrażałeś, co… chłopcze?
- Jedyną nadzieją?
Starzec pokiwał głową.
- Mathia, jak myślisz, możemy mu powiedzieć?
- Chyba tak, Generale. Taki był plan. Wysłać go do Blasku i jeśli dowiedzie swojego męstwa, skorzystać z pomocy.
- Pomocy?
- Tak, tak, tak – głos i optymizm Maxsona dziwnie przypominał teraz Blainowi starego Króla Kloszardów z Cienistych Piasków. Wszyscy starcy, których spotykał do tej pory na swojej drodze, byli nieco szaleni. Najwyraźniej Maxson niewiele się od nich różnił. Może to wpływ promieniowania, wieloletniej ekspozycji na…
- Widzisz – kontynuował purpurowy Generał – sprawa jest delikatna i poważna zarazem. Kiedy Cabbot poinformował mnie, że przed wejściem do Zakonu czeka człowiek, który być może wie coś więcej o spędzających nam sen z powiek problemach ostatnich czasów, pomyślałem sobie, no, niemalże parsknąłem przypuszczając, że to kolejny z tych wędrujących po pustkowiach krętaczy. Potem jednak, Cabbot pokazał mi dane z twojego PipBoy’a. Czytaliśmy je razem z Mathią. Początkowo nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Krypta, odcięta od świata, funkcjonująca, niespaczona Wielką Wojną Krypta, która ostała się do dziś. Słyszeliśmy o nich, czytaliśmy, ale wszystkie, na które natrafialiśmy do tej pory, okazywały się być porzuconymi, złupionymi i dawno już zapomnianymi przez świat grobowcami. Ty i twoje zapiski pozwoliły nam zyskać przekonanie, że nie jesteś byle kim. Potem było już tylko lepiej. Sam wiesz. Hub, znikające karawany, Supermutanty, Nekropolis, albo Bakersfield, jak kto woli. Opowieść tego ghula, jak mu tam było?