-->

Wilk z Wall Street

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wilk z Wall Street, Belfort Jordan-- . Жанр: Биографии и мемуары. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wilk z Wall Street
Название: Wilk z Wall Street
Автор: Belfort Jordan
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 216
Читать онлайн

Wilk z Wall Street читать книгу онлайн

Wilk z Wall Street - читать бесплатно онлайн , автор Belfort Jordan
Satyryczna rekonstrukcja jednej z najbardziej zwariowanych karier w historii ?wiatowego biznesu W latach 90-tych XX wieku Jordan Belfort by? jednym z najbardziej znanych ludzi w Stanach Zjednoczonych. Za dnia zarabia? tysi?ce dolar?w na minut?. Noc? wydawa? je r?wnie b?yskawicznie na narkotyki, seks i zagraniczne podr??e. Prowadz?c interesy na kraw?dzi prawa b?d? je ?ami?c, zwr?ci? na siebie uwag? ameryka?skiego wymiaru sprawiedliwo?ci, lecz nawet wtedy nie zrezygnowa? z hulaszczego trybu ?ycia. W ten spos?b rozpocz??a si? emocjonuj?ca gra w kotka i myszk? z FBI oraz instytucjami nadzoruj?cymi nowojorsk? Wall Street.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Ważyłem cztery i pół kilo więcej niż przed przyjazdem do kliniki i miałem młodą, zdrowo błyszczącą skórę. Miałem również trzydzieści cztery lata i przeżyłem nieopisany koszmar: narkotykowy nałóg biblijnych rozmiarów, nałóg tak szalony i chory, że już dawno powinienem umrzeć z przedawkowania albo na tysiąc innych sposobów.

Mimo to stałem tu wciąż w pełni władz umysłowych. Był piękny wieczór, wiał leciutki ciepły wietrzyk. O tej porze dnia, tak blisko lata, słońce wisiało na tyle wysoko, że dostrzegłem gulfstreama na długo przed tym, jak dotknął kołami ziemi. Zdawało się, że to niemożliwe, iż w jego kabinie siedzi moja śliczna żona, kobieta, którą skazałem na siedem lat narkotykowego piekła. Zastanawiałem się, w co jest ubrana i o czym teraz myśli. Czy jest zdenerwowana tak samo jak ja? I tak piękna, jak ją pamiętam? Czy wciąż tak cudownie pachnie? Czy wciąż mnie kocha? I co teraz? Czy będzie tak jak kiedyś?

Wszystkiego dowiedziałem się w chwili, kiedy otworzyły się drzwi i w progu stanęła moja upojna Księżna z fantastyczną grzywą lśniących blond włosów. Wyglądała wspaniale. Zrobiła krok do przodu i przybrała swoją klasyczną pozę, taką z przekrzywioną na bok głową, z założonymi pod biustem rękami i buntowniczo wysuniętą w bok długą nagą nogą. A potem po prostu na mnie spojrzała. Była w kusej różowej sukience bez rękawów, która kończyła się dobre piętnaście centymetrów nad kolanami. Nie zmieniając pozy, ściągnęła zmysłowe usta i pokręciła głową, jakby chciała powiedzieć: „Nie wierzę, że to mój ukochany mężczyzna”. Podniosłem ręce i bezradnie wzruszyłem ramionami.

Staliśmy tak, patrząc na siebie co najmniej przez dziesięć sekund, wreszcie Księżna wyprostowała się i posłała mi soczysty pocałunek. Rozłożyła ręce, zrobiła mały piruet, żeby obwieścić światu swoje przybycie, i z cudownym uśmiechem na twarzy zbiegła ze schodów. Popędziłem ku niej i spotkaliśmy się na środku pasa do kołowania. Zarzuciła mi ręce na szyję, podskoczyła i oplotła mnie w pasie nogami. A potem mnie pocałowała.

Całowaliśmy się przez całą wieczność, wdychając nasz zapach. Nie przerywając pocałunku, obróciłem się z nią o trzysta sześćdziesiąt stopni, aż zachichotała. Wtedy oderwałem usta od jej ust, wetknąłem nos między jej piersi i zacząłem ją wąchać jak mały szczeniaczek. A ona śmiała się i śmiała. Pachniała tak cudownie, że prawie nie do uwierzenia.

Odchyliłem do tyłu głowę, spojrzałem w jej żywe niebieskie oczy i ze śmiertelną powagą powiedziałem:

- Jeśli nie zaczniemy się zaraz kochać, dojdę na tym cholernym asfalcie.

- Och, mój mały chłopczyk - odparła dziecięcym głosikiem.

Mały? Niewiarygodne!

- Jesteś tak napalony, że pewnie zaraz pękniesz, co?

Energicznie kiwnąłem głową.

- Jeju, jak ty młodo wyglądasz! Jakiś ty przystojny! Nie jesteś już zielony i chyba trochę przytyłeś! Jaka szkoda, że muszę dać ci nauczkę. - Wzruszyła ramionami. - Na razie masz szlaban. Kochać się będziemy dopiero czwartego lipca.

Hę?

- Co takiego?

- Tak, tak, mój słodki - odparła. - Byłeś bardzo niegrzeczny i musisz ponieść karę. Zanim wpuszczę cię między nóżki, musisz mi udowodnić, że się poprawiłeś. Dlatego na razie będzie tylko całowanie.

- Przestań! - powiedziałem ze śmiechem. Wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę limuzyny. - Nie wytrzymam do czwartego lipca. Chcę cię tu i teraz, natychmiast! Chcę kochać się z tobą w samochodzie!

- Nie, nie, nie. - Teatralnie pokręciła głową. - W ten weekend będą tylko całuski. Zobaczę, jak będziesz się zachowywał, a potem, może już w niedzielę, zastanowię się, czy pozwolić ci na więcej.

Szofer, niski sześćdziesięciolatek, miał na imię Bob i w szoferskiej czapce czekał na nas przy tylnych drzwiczkach.

- To moja żona - powiedziałem. - Jest prawdziwą księżną, więc niech ją pan odpowiednio traktuje. Pewnie nieczęsto wozi pan przedstawicieli królewskiego rodu, co?

- Nie - odparł z powagą Bob. - To prawda.

- Tak myślałem. Ale niech się pan nie boi. Księżna jest osobą bardzo bezpretensjonalną. Prawda, skarbie?

- Bardzo - warknęła Nadine. - A teraz przestań kłapać i wskakuj do tej pieprzonej bryki.

Bob zamarł z przerażenia, najwyraźniej zaskoczony, że prawdziwa księżna może mówić takim językiem.

- Niech pan się nią nie przejmuje - powiedziałem. - Żona nie chce uchodzić za przemądrzałą, to dlatego. Całą nadętość zachowuje dla swoich królewskich pobratymców z Anglii. - Puściłem do niego oko. - Żarty żartami, ale ponieważ jestem jej mężem, jestem również księciem, a ponieważ będzie pan woził nas przez cały weekend, proszę zwracać się do nas per Księżno i Książę. Ja tylko tak, żeby nie było nieporozumień.

Bob skłonił się oficjalnie.

- Oczywiście, książę.

- Świetnie.

Położyłem rękę na królewskiej pupie Księżnej, wepchnąłem ją na tylne siedzenie i wsiadłem. Bob zatrzasnął drzwi i poszedł do samolotu po bagaż.

Natychmiast podwinąłem jej sukienkę i zobaczyłem, że jest bez majteczek.

- Tak cię kocham, Nae. Tak bardzo cię kocham...

Pchnąłem ją lekko i kiedy się położyła, przywarłem do niej całym ciałem. Czując mój gigantyczny wzwód, zmysłowo jęknęła i potarła biodrami o moje biodra, co sprawiło mi jeszcze większą przyjemność. Całowałem ją i całowałem, w końcu mnie odepchnęła.

- Przestań, głuptasie! Bob zaraz wróci. Musisz zaczekać, aż dojedziemy do hotelu. - Spojrzała w dół, na moje wybrzuszone dżinsy. - Och, mój biedny maluszek...

Maluszek? To jest maluszek?

- ...zaraz eksploduje! - Ściągnęła usta. - Podotykam go troszkę. - I zaczęła masować go przez spodnie.

Nacisnąłem guzik i podniosłem przepierzenie.

- Nie wytrzymam do hotelu - wymamrotałem. - Będziemy kochać się tutaj, i w cholerę z Bobem!

- Dobrze - odparła rozbrykana Księżna. - Ale to będzie bzykanko ze współczucia, więc się nie liczy. Tak naprawdę kochać się z tobą będę dopiero wtedy, kiedy przekonam się, że jesteś już grzeczny. Jasne?

Zrobiłem szczenięce oczy i zaczęliśmy zrywać z siebie ubranie. Zanim wrócił Bob, byłem już głęboko w środku i oboje dziko jęczeliśmy. Przytknąłem palec do ust i szepnąłem:

- Ciii...

Księżna kiwnęła głową, a ja nacisnąłem guzik interkomu.

- Bob, dobry człowieku, jest pan tam?

- Tak, książę.

- Świetnie. Księżna i ja mamy pilną sprawę do omówienia, więc proszę nam nie przeszkadzać, aż dojedziemy do Hyatta.

Puściłem do Księżnej oko, zerknąłem na przycisk interkomu i pytająco uniosłem brwi.

- Włączony czy wyłączony?

Księżna zagryzła policzek.

- A co tam, zostaw włączony.

Zuch dziewczyna.

- Dobrej zabawy, Bob! - rzuciłem.

Z tymi słowami trzeźwy Książę Bayside z Queens zaczął kochać się ze swoją zmysłową żoną, Księżną brooklyńskiego Bay Ridge, jakby nazajutrz miał skończyć się świat.

ROZDZIAŁ 39

Sześć sposobów na morderstwo

Mój pies musi iść na operację... Samochód mi się zepsuł... Mój szef to idiota... A moja żona idiotka... Korki uliczne doprowadzają mnie do szału... Życie jest niesprawiedliwe...

I tak dalej, i tak dalej.

Strasznie u tych alkoholików przynudzali. Byłem w domu od tygodnia i w ramach terapii postanowiłem zaliczyć dziewięćdziesiątkę - taki postawiłem sobie cel - to znaczy w dziewięćdziesiąt dni odbyć dziewięćdziesiąt spotkań AA. Z Księżną, która pilnowała mnie jak jastrząb, nie miałem innego wyjścia.

Szybko zdałem sobie sprawę, że będzie to bardzo długa dziewięćdziesiątka.

Kiedy przyszedłem na pierwsze spotkanie, ktoś spytał mnie od razu, czy chcę zabrać głos.

- Teraz? - odparłem. - Jasne, czemu nie? - Nic lepszego nie mogło mi się przydarzyć.

Ale natychmiast zaczęły się problemy. Wskazano mi krzesło przy prostokątnym stole z przodu sali. Prowadzący spotkanie, miły facet w wieku pięćdziesięciu kilku lat, usiadł przy mnie i zrobił krótkie wprowadzenie. Potem dał mi znak i mogłem zaczynać.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название