-->

Glowa Minotaura

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Glowa Minotaura, Krajewski Marek-- . Жанр: Прочие Детективы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Glowa Minotaura
Название: Glowa Minotaura
Автор: Krajewski Marek
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 228
Читать онлайн

Glowa Minotaura читать книгу онлайн

Glowa Minotaura - читать бесплатно онлайн , автор Krajewski Marek

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 35 36 37 38 39 40 41 42 43 ... 63 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Ile wynosi pani honorarium, madame? – zapytał. – Honorarium za wyswatanie takiego mężczyzny jak ja.

– Chce mnie pan przekupić? – Właścicielka biura mimo srogiej miny również usiadła.

– Nie. Ja chcę być pani klientem. Jestem bardzo dobrą partią. Samotny, zamożny wdowiec, lat pięćdziesiąt dwa…

– I co dalej? – lekki uśmiech znów pojawił się na twarzy jego rozmówczyni.

– Otóż właśnie! Co dalej… – Popielski dmuchnął dymem w stojącą obok palmę. – Proponuję pani układ handlowy. Pozwolę, aby pani wpisała mnie do swoich ksiąg, a potem przejrzę album, który ma teraz pan dyrektor kryminalny. Może wybiorę jakąś panią? Może się z nią spotkam tutaj, w tym gustownie urządzonym saloniku? Jestem dobrze sytuowany. Zapłacę solidnie za moje przyszłe małżeńskie szczęście… Ale najpierw musi pani coś o mnie wiedzieć. No niechże pani pyta! Ale po każdym pani pytaniu ja postawię swoje pytanie, a pani mi odpowie. Pytanie za pytanie, szanowna pani.

– Przecież i tak mi pan nie uwierzy! Na wszystkie pana pytania odpowiem: nie wiem, nie znam. I co pan mi wtedy zrobi?

– Zostanę pani klientem tylko w tym wypadku, jeśli pani odpowiedzi będą pozytywne. Niczego pani nie ryzykuje. Albo mi pani pomoże, a ja dam pani szansę wyswatania mnie, albo nie. To bardzo proste.

Pani Nowoziemska w milczeniu wpatrywała się w Popielskiego. Tymczasem rozdzwoni! się telefon na jej biurku, ale nie podnosiła słuchawki. Znudzony Mock odłożył album ze zdjęciami. Śnieg sypał za oknem i pokrywał białym całunem pryzmę węgla, który jakiś mężczyzna wsypywał szuflą do okienka piwnicy. Telefon znowu zadzwonił. Nowoziemska podniosła słuchawkę i chwilę rozmawiała po francusku.

– Przepraszam pana, komisarzu, muszę jeszcze gdzieś zatelefonować, bo mam dzisiaj bardzo pilne spotka nie. – Wykręciła numer i przez kilka minut rozmawiała znów w języku Kartezjusza.

Potem usiadła i splotła dłonie.

Najmocniej pana przepraszam, panie komisarzu. Pewien cudzoziemiec właśnie przyjechał do Katowic, szuka żony Polki i chyba coś dla niego mam. – Uśmiechnęła się nieśmiało. – Mam też coś dla pana. Ważne, jak sądzę, informacje na temat Marii Szynok. Ale wyjawię je dopiero jutro o szóstej wieczór. Po trzech spotkaniach, które pan odbędzie z moimi trzema klientkami. Trzeba dać szansę Amorowi.

– Przecież pani nic o mnie nie wie – zaoponował Popielski. – Jak mnie pani przedstawi tym klientkom?

– Wiem o panu komisarzu wystarczająco dużo. – Pani Nowoziemska znów była słodka i łagodna. – Wydaje się panu, że po dwudziestu latach pracy w tym zawodzie nie znam się na mężczyznach? No to co? Zapraszam pana jutro o trzeciej po południu. Pierwszą panią jest pani doktor Fryderyka Przybilla, czterdziestoletnia dentystka. Proszę, pokażę zdjęcia jej i jeszcze innych pań.

Popielski wstał, zgasił papierosa i podszedł do biurka właścicielki. Potrafił unosić górną wargę, odsłaniając – jak pies – ostre kły, potrafił mrużyć oczy tak, że jego twarz przypominała maskę wściekłości, potrafił nawet rozszerzać nozdrza swojego złamanego nosa, i wtedy jego twarz stawała się podobna do mordy goryla. Wszystko to potrafił robić na zawołanie, czym często zresztą bawił małą Ritę. Teraz te wszystkie umiejętności ujawniły się wbrew jego woli.

– Nie wie pani o mnie jednego, madame – głos dochodzący z jego krtani był dziwnie świszczący – tego, że teraz już stąd nie odejdę. I albo zaraz wszystko mi pani powie, albo rozwalę w proch tę szafę! Rozumiesz, ty stara rajfurko?

Pani Klementyna Nowoziemska powiedziała mu więc o Marii Szynok i o zainteresowanym nią panu. Wiedziała, co by się stało, gdyby odmówiła. W ciągu dwudziestu lat swojej pracy dobrze poznała mężczyzn.

Katowice, poniedziałek 1 lutego 1937 roku,

południe

Mocka i Popielskiego łączyło wiele podobieństw. Obaj byli skorzy do gniewu i pedantyczni, obaj władali językami klasycznymi, uwielbiali szachy, bridża, obżarstwo oraz nie stronili od towarzystwa upadłych kobiet. Mieli jeszcze jedną wspólną cechę: niecierpliwość. Najczęściej ujawniała się u nich wtedy, gdy musieli długo czekać na realizację zamówienia w restauracji. Wtedy sapali z irytacją, wypalali mnóstwo papierosów, stukali palcami o blat stołu, zaczepiali co chwila kelnera, drapali się nerwowo po karku, słowem: byli w stanie przed-wybuchowym.

Teraz jednak, kiedy siedzieli w restauracji „Eldorado” przy ulicy 3 Maja, nie tylko zapomnieli o upływającym czasie, lecz nawet nie pamiętali, co zamówili na obiad. Mock wpatrywał się w Popielskiego i starał się nie uronić ani słowa z jego wypowiedzi:

Maria Szynok przyniosła pani Nowoziemskiej jakieś oszczędności w swoim woreczku i poprosiła o wpisanie jej do rejestru i zamieszczenie w prasie ogólnopolskiej ogłoszenia o następującej treści – i tu Popielski spojrzał na jedną z dwu kartek papieru, które wypożyczyła mu właścicielka biura. – „Kopciuszek szuka swojego księcia z bajki. Skromna, pracowita i urodziwa panna, lat dwudziestu, poszukuje statecznego, zamożnego i kulturalnego w obejściu pana, któremu jest gotowa dać wszystko, co najbardziej sobie ceni admirator domowego ogniska”. Dwa tygodnie później do biura przyszedł ten oto list – i tu zaczął czytać kartkę bloku listowego, pokrytą pismem maszynowym.

– „Wielmożna Pani! Bardzo zainteresował mnie anons «Kopciuszka», ogłoszenie numer 142/37. Chętnie zapoznałbym tę pannę. Ponieważ jednak od kilku lat szukam odpowiedniej kandydatki na małżonkę, jestem dobrze obeznany z oszustwami, jakie stosują niektóre bardzo sprytne i zdeterminowane młode osóbki, chcące zdobyć męża takiego jak ja – z koligacjami, majątkiem i tytułem szlacheckim. To z całą pewnością nie dotyczy renomowanego zakładu matrymonialnego Wielmożnej Pani, wolałbym jednakowoż zaoszczędzić sobie żmudnej, dalekiej podróży i późniejszych rozczarowań. Dlatego jestem zobligowany do postawienia Szanownej Pani dwóch pytań: 1. Czy «Kopciuszek» jest sierotą? 2. Czy jest czysta i nienaruszona cieleśnie? Abym miał przyjemność oglądania Pani oblicza oraz zapoznania się z «Kopciuszkiem», na oba pytania powinienem otrzymać odpowiedzi twierdzące. W przeciwnym razie będę zmuszony zrezygnować z tej arcyciekawej oferty matrymonialnej. Odpisywać proszę na Poste Restante w najbliższym urzędzie pocztowym. Z wyrazami głębokiego szacunku, hrabia…” – i tu wymienił jakieś osobliwe i z niemiecka brzmiące nazwisko, po czym aż cmoknął ze zdziwienia.

– Czemu tak się dziwisz? – zapytał Mock.

– Nic, nic… – Popielski zamyślił się na chwilę.

– Skąd ten list przyszedł?

– Nie wiadomo. Klementyna Nowoziemska znalazła go pod drzwiami swojego biura. Ktoś go tam wrzucił z korytarza.

– Żmudna, daleka podróż… – powtórzył Mock w zamyśleniu słowa listu.

– Poczekaj, teraz dopiero się zacznie. – Popielski aż uniósł się na krześle, jak sprinter startujący do biegu. -Nowoziemska odpowiedziała na oba pytania twierdząco…

– A jak sprawdziła dziewictwo, dozorcę poprosiła o przysługę?

– Nie. – Popielski parsknął śmiechem. – Też o to zapytałem. Powiedziała mi, że to najmniejsze zmartwienie… Chyba można jej wierzyć, wbrew swoim nienagannym manierom wygląda mi ona na byłą burdelmamę… Zatem odpisała hrabiemu, że dziewczyna jest sierotą i dziewicą, a on kilka dni później przyjechał…

– No i? – Mock był tak skoncentrowany, że nawet nie spojrzał na kelnerkę, która postawiła przed nimi po bombie piwa żywieckiego.

– Niski, chudy, około czterdziestki, bardzo elegancko odziany…

– Idealny pan Nikt – przerwał mu Mock. – Człowiek bez żadnych właściwości.

– Mylisz się. – Popielski łyknął piwa. – Pani Nowoziemska zmartwiła się niewymownie na jego widok. Gdy wszedł do biura, natychmiast sobie uzmysłowiła, że na tym panu to ona nie zarobi. „Niewyobrażalnie brzydki”, tak powiedziała. Pozwól, że ją jeszcze zacytuję. Zapisałem wszystko, co mówiła. A zatem: „Mężczyzna nie musi być piękny. Powinien być nieco ładniejszy od diabła. Ale nie może być diabłem”. Tak go scharakteryzowała. A oto dokładniejszy opis: „Gęste, grube i siwiejące włosy, jak czapka zaczynały się nad brwiami. Siny, wygolony zarost podjeżdżał aż pod oczy, które były małe i jakby wepchnięte w głowę. Kwadratowa szczęka, nierówne zęby, wąskie wargi”. Wzięła od niego wpisowe i umówiła go z Marią Szynok tego samego dnia, nie wierząc ani przez chwilę w matrymonialny sukces tego spotkania. I nawet odetchnęła, kiedy on nie przyszedł. Więcej już go nie widziała.

1 ... 35 36 37 38 39 40 41 42 43 ... 63 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название