Glowa Minotaura
Glowa Minotaura читать книгу онлайн
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Wybraniec – jako szpieg Holewy – samodzielne poczynania Mocka śledził bardzo uważne, nie przywiązywał jednak najmniejszej wagi do ich wspólnych działań, sądząc, iż Mock nie ośmieli się wraz z nim przy boku poprowadzić prywatnego śledztwa. I, kiedy przy wieczornym piwie Niemiec oznajmił mu, że nazajutrz idą do niejakiego Michała Boreckiego, który był posłańcem Nowoziemskiej, kiwnął zgodnie głową, nie pytając nawet, skąd Mock o tym wie. Ten przemilczał oczywiście, że jeszcze przed ograniczeniami nałożonymi przez Holewę przesłuchiwał Gertrudę Wozignój, u której Szynok wynajmowała łóżko, i od gospodyni dowiedział się o niejakim Michale Boreckim, narzeczonym dziewczyny. Oczywiście funkcja posłańca była wytworem fantazji Mocka.
Przesłuchanie Boreckiego było ostatnim zadaniem, jakie sobie na ów dzień wyznaczyli. Po wizycie u rewizora ksiąg handlowych firmy „Matrimonium”, pana Jana Sławińskiego, który zresztą nie miał im nic ciekawego do powiedzenia, stali pod komisariatem na Młyńskiej, skąd mieli udać się do dzielnicy Bogucice. Nie było nigdzie dorożki, a wszystkie służbowe chevrolety znajdowały się w użyciu. Wtedy dostrzegł ich przechodzący akurat tamtędy Sławiński i zaproponował pożyczenie dwóch rowerów. Pogoda była mroźna i sucha, śnieg dawno wywiało z chodników, a zatem śmiało mogli skorzystać z tego środka lokomocji.
Wjechali na rowerach w brukowaną uliczkę. Dyrektor kryminalny, człowiek słusznej wagi, od dawna nie jeździł na rowerze i bardzo uważał na początku, aby zachować równowagę. Szybko jednak stwierdził, że rower „Eboco” miejscowej produkcji jest bardzo solidny, a opony „Dunlop” czyniły go jeszcze bardziej niezawodnym. Przestał zatem zwracać uwagę na pojazd i rozglądał się wokół podczas jazdy.
Dojechali do biednej górniczej dzielnicy, która jednak wyglądała zupełnie inaczej niż ubogie kwartały Lwowa, które Mock zdążył już trochę poznać. Tu ulice były gęsto obstawione dwupiętrowymi lub trzypiętrowymi nieotynkowanymi budynkami z czerwonej cegły, a okna malowane głównie na zielono mieściły się we wnękach. Wprawdzie i tam, i tu całe rodziny zajmowały jednopokojowe na ogół lokale ze wspólnymi wygódkami na podwórkach, ale na polskim Śląsku mieszkania były znacznie większe, ulice wybrukowane i szerokie, choć – w odróżnieniu od Lwowa – w mieście rosło niewiele drzew.
Minęli duży kościół i szpital, po czym skręcili w wąską uliczkę i zatrzymali się przed pierwszym domem, którego adres Mock wypisał z raportu o znalezieniu Marii Szynok jako adres Boreckiego. Ulica Piotra numer 1. Główną aleją szły duże grupy ludzi, rozmawiających ze sobą językiem, który Niemcy pogardliwie zwali Wasserpolnisch. Mężczyźni byli ubrani w długie czarne kapoty i w kapelusze, a kobiety – w obszerne kolorowe spódnice i czepki z koronkami. Zmierzali dokądś całymi gromadami, oglądając się z ciekawością na obu mężczyzn na rowerach. Wybraniec szybko coś policzył i stuknął się w czoło.
– Środa Popielcowa – powiedział do Mocka. – Dzisiaj jest Środa Popielcowa, możemy go teraz nie zastać, a niech to piorun strzeli!
– No to poczekamy w jakiejś knajpie, aż wróci – odparł Mock. – Nie ma pan ochoty na małego sznapsa? Zimno dzisiaj!
– Pan nie zna tutejszych obyczajów. – Wybraniec się lekko zaperzył. – U nas żadna knajpa nie jest czynna w Środę Popielcową.
Mock pokręcił z niedowierzaniem głową i spojrzał w ciemne okna. Rzeczywiście, wyglądało na to, że nie ma nikogo ani na parterze, ani na piętrze. Wszedł do bramy, czysto wypucowanej i pachnącej proszkiem. Zbliżył się do drzwi opatrzonych numerem 1 i przyłożył do nich ucho. Uśmiechnął się do siebie, wyszedł na zewnątrz i kiwnął głową na Wybrańca. Ten wszedł do bramy i stanął przy drzwiach mieszkania obok Mocka. Posłuchał, a po chwili jego szerokie oblicze również rozjaśnił uśmiech.
– Ta kobitka, co tam jęczy, na pewno nie zdąży dziś do kościoła – szepnął Mock.
– No to co? Pukamy i wchodzimy? – zapytał Wybraniec.
– Poczekaj, niech skończą. – Mock znów przyłożył ucho do drzwi. – Przerwał ci ktoś kiedy w takim momencie?
Katowice, środa 17 lutego 1937 roku,
trzy kwadranse na siódmą wieczór
Michał Borecki siedział w pokoju, ubrany w spodnie na szelkach i w podkoszulek. Na kafelkowym piecu kuchennym, od którego biło gorąco, stał garnek. Na podłodze walały się dziecięce zabawki. Na ścianie wisiało zdjęcie ślubne, na którym Borecki miał sumiastego wąsa. Teraz wąs był wąsikiem i jego posiadacz przypominał Mockowi Hitlera. Mimo tego nieprzyjemnego skojarzenia Mock uśmiechał się od ucha do ucha. Aspirant Wybraniec co chwilazerkał przez okno na rowery, które ustawił na podwórku tak, by mieć je na oku.
– Ale sobie fajnie podupcyłeś, co Borecki? – Mock wsadził wskazujący palec jednej ręki w pierścień uczyniony z palców drugiej, i kilkakrotnie nim poruszył. -Tylko pytanie, jaką kobitkę tak dupcyłeś? Ja tu w kuchni nikogo nie widzę. – Mock zajrzał pod stół.
– Nie rozumiem po niemiecku – odparł po polsku Borecki.
Mock wstał i ruszył w stronę drzwi prowadzących do jedynego pokoju. Borecki był szybszy. Zastawił drzwi własnym ciałem. Był dobrze zbudowany. Potężne mięśnie przedramion napinały się pod skórą ozdobioną tatuażami. Mock odsunął się od niego, podszedł do okna i przyjrzał się futrynie. Była zalepiona plastrami i zapchana pakułami – jak w mieszkaniu Popielskiego. Ktoś, kto chciałby uciec z pokoju przez okno na podwórko, nie uczyniłby tego bez hałasu. Mock zbliżył się do pieca kuchennego. Podniósł pokrywę garnka i powąchał.
– O, coś dobrego, ładnie czosnkiem pachnie – mlasnął językiem. – A ja taki jestem głodny…
Ku całkowitej konsternacji Boreckiego i Wybrańca nalał sobie zupy do metalowej miski, postawił ją na stole i zaczął jeść. W połowie przerwał i spojrzał na Boreckiego.
– Jeśli w tym pokoju jest twoja żona, Borecki – powiedział powoli, czekając, aż Wybraniec przetłumaczy – to zaraz się ubierze, wyjdzie stamtąd i się z nami przywita. A jeśli tam nie ma twojej żony, to sobie na nią poczekamy, prawda Wybraniec? Poczekamy, aż wróci z dziećmi z kościoła.
– Czego chcesz? – zapytał Borecki.
– Chcę wiedzieć wszystko o Marii Szynok.
– Ależ panie dyrektorze kryminalny – zaprotestował Wybraniec, nie przetłumaczywszy kwestii Mocka – pan nie ma prawa prowadzić śledztwa w tej sprawie!
– Idź, popilnuj rowerów! – krzyknął na niego ze złością dyrektor kryminalny. – Jestem twoim zwierzchnikiem i wydaję ci rozkaz!
– No i pójdę. – Wybraniec zrobił urażoną minę. -A pan i tak się niczego nie dowie, bo on nie mówi po niemiecku!
– Przypomni sobie. – Mock siorbnął aromatyczną zupę czosnkową, w której pływały kawałki chleba. – To ty go tak niepokoisz, że zapomniał języka w gębie!
Wybraniec wyszedł czerwony jak indor. Mock zjadł zupę i nalał sobie dokładkę. Na stole położył dwa złote.
Nie chcę odbierać twoim dzieciom od ust – powiedział i dalej energicznie machał łyżką.
Za ścianą coś się poruszyło. Zegar wybił wpół do siódmej. Mock wyciągnął paczkę polskich papierosów, „Egipskie”, które mu nadzwyczaj smakowały, i przesunął ją po stole w stronę Boreckiego. Za ścianą rozległ się szmer i lekko zaskrzypiały uchylające się drzwi.
Serdecznie witamy! – krzyknął Mock. – I zapraszamy do nas, pani Borecka!
– Czego pan chce? – zapytał po niemiecku mężczyzna w podkoszulku.
– No widzisz! – Mock roześmiał się jeszcze szerzej. – A nie mówiłem, że ten dureń cię niepokoił? Mówisz po niemiecku jak ta lala!
– Czego? – warknął Borecki.
– Dowiedziałem się, że byłeś narzeczonym Marii Szynok. Osobliwy narzeczony, który jest żonaty. Ale może po polsku „narzeczony” to „kochanek”?
Borecki milczał, a Mock, nie doczekawszy się odpowiedzi, kontynuował:
– Nieważne, czy ty byłeś jej narzeczonym, czy ona twoją kochanką. Ważne, że ją chędożyłeś, tak?
– Tak.
– No wreszcie coś powiedziałeś! – Mock klasnął w dłonie. – No to teraz mi powiedz, jak bardzo chciała wyjść za mąż, jak szukała męża, czy była w jakimś biurze matrymonialnym, czy spotkała jakiegoś mężczyznę, który by się chciał z nią ożenić. Wiesz coś o tym?