Przybi? Pi?tk?
Przybi? Pi?tk? читать книгу онлайн
Co czeka Stephanie?- wuj Fred znikn?? bez ?ladu- w torbie na ?mieci znajduje si? cia?o- po mie?cie goni j? paskudny bukmacher- babcia Mazurowa chce pos?u?y? si? paralizatorem- Stephanie mo?e korzysta? z wozu tylko przez czterdzie?ci osiem godzin- dwaj m??czy?ni pr?buj? zaci?gn?? j? do ???ka- nie ma odpowiedniej kiecki na mafijne wesele- jest jeszcze ma?y w?ciek?y cz?owieczek, kt?ry nie chce wynie?? si? z jej mieszkania…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Proszę powiedzieć mi coś więcej o seksie grupowym.
No to nieźle, pomyślałam. Byłam załatwiona. Jeśli Komandos szybko się nie zjawi, znajdę się w prawdziwych opałach. Zdążyłam wywalić na wierzch już wszystko, co miałam w zanadrzu, i nie bardzo wiedziałam, co dalej. Nie miałam w tych sprawach zbyt dużego doświadczenia. A o seksie grupowym nie wiedziałam nic. I tak było to więcej, niż chciałam wiedzieć.
– Uprawiam seks grupowy we czwartki – poinformowałam go. – Robimy to co czwartek. Chyba że nie uda nam się znaleźć żadnego faceta… Wtedy oglądamy telewizję.
– Może jeszcze drinka? – podsunął Perin.
Ledwie zdążył wypowiedzieć te słowa, kiedy opuścił gwałtownie swój stołek i uniósł się w powietrze. Runął na jeden ze stolików, który zawalił się pod ciężarem jego ciała. Perin leżał po chwili nieruchomo jak kamień, z rozrzuconymi rękami i nogami. Miał szeroko otwarte oczy i rozdziawione usta, niczym wielka martwa ryba na piasku.
Westchnęłam przerażona, odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Ramireza.
– Nie powinnaś się tak szlajać, Stephanie – powiedział. Miał cichy głos i oczy szaleńca. – Czempion nie lubi widzieć cię z innymi mężczyznami. Patrzeć, jak się tobą posługują. Musisz zachować samą siebie dla Czempio-na. – Wykrzywił usta w nieznacznym, chorym uśmiechu. – Czempion chce ci robić różne rzeczy, Stephanie.
Rzeczy, jakich nigdy nie zaznałaś. Pytałaś Lulę o rzeczy, które Czempion umie robić?
– Czego tu szukasz? – pisnęłam. Cały czas zerkałam na Perina, obawiając się, że wstanie i pogna do samochodu. A drugim okiem obserwowałam Ramireza, obawiając się z kolei, że wyciągnie nóż i pokraje mnie jak indyka na Boże Narodzenie.
– Nie możesz uciec przed Czempionem – wyszeptał Ramirez. – Czempion widzi wszystko. Widzi, jak wychodzisz w nocy po batony. Co z tobą, Stephanie, masz kłopoty z zaśnięciem? Czempion znajdzie na to radę. On wie, jak usypiać kobiety.
Ścisnęło mnie w dołku i oblałam się momentalnie zimnym potem. Nigdy go nie zauważyłam. Czaił się gdzieś w ukryciu, śledząc każdy mój ruch. A ja ani razu go nie zauważyłam. To, że jeszcze pozostawałam przy życiu, zawdzięczałam pewnie zamiłowaniu Ramireza do takich zabaw w kotka i myszkę. Uwielbiał zapach czyjegoś strachu. Uwielbiał torturować, przedłużać ból i przerażenie.
Gdy Perin uniósł się w powietrze, kontinuum czasowe natrafiło na czarną dziurę. Obecni w barze, z wyjątkiem mnie i Ramireza, siedzieli przez chwilę zastygli w szoku. Teraz wszyscy zerwali się na równe nogi.
– Co jest, do cholery! – ryknął barman, ruszając na Ramireza.
Ramirez odwrócił wzrok w jego stronę i barman cofnął się.
– Hej, człowieku – powiedział. – Zabieraj swoje problemy na zewnątrz.
Perin stał na chwiejnych nogach, patrząc wściekle na Ramireza.
– Co ty, odbiło ci? Zwariowałeś?
– Czempion nie lubi takich uwag – oświadczył Ramirez, a oczy zaczęły mu się kurczyć w głowie.
Perinowi pośpieszył na ratunek wielki facet bez karku.
– Hej, zostaw tego małego gościa w spokoju – ostrzegł Ramireza.
Ramirez zwrócił się w jego stronę.
– Nikt nie będzie mówił Czempionowi, co ma robić.
Bang! Ramirez walnął pięścią faceta bez karku i facet bez karku runął na ziemię jak domek z kart.
Perin wyciągnął broń i strzelił. Kula ominęła Ramireza z daleka i sprawiła, że wszyscy obecni pognali do drzwi. Wszyscy prócz mnie, Perina i Ramireza. Barman darł się w słuchawkę, żeby policja ruszyła dupę jak najszybciej. Ja zaś dostrzegłam przez otwarte drzwi przejeżdżającą lawetę z ciemnozielonym jaguarem.
– Nie lubię policji – powiedział Ramirez do barmana. – Nie powinieneś był wzywać policji.
Popatrzył na mnie po raz ostatni tym swoim szalonym wzrokiem i opuścił lokal tylnymi drzwiami.
Zeskoczyłam ze stołka barowego.
– Miło mi było pana poznać – zwróciłam się do Perina. – Muszę już iść.
Do baru wkroczył Komandos. Rozejrzał się wokół, pokiwał głową i obdarzył mnie uśmiechem.
– Nigdy człowieka nie zawiedziesz – pochwalił.