Lalka
Lalka читать книгу онлайн
Lalka (1890) ukazywa?a si? pierwotnie w odcinkach na ?amach warszawskiego "Kuriera Codziennego". Pisarz podj?? w niej m.in. dyskusj? o idealistach i romantycznej mi?o?ci. Stanis?aw Wokulski zakocha? si? w arystokratce Izabeli ??ckiej i ca?e swoje ?ycie podporz?dkowa? zdobyciu tej kobiety. Zrezygnowa? z pracy naukowej, zacz?? gromadzi? maj?tek, stara? si? wej?? do wy?szych sfer, gdy? wydawa?o mu si?, ?e tym sposobem zbli?y si? do ukochanej. Jednak powie?? Prusa mo?na odczytywa? r??nie. Jego historia "dzia?a za spraw? swojej magicznej podw?jno?ci, kt?r? maj? tylko arcydzie?a", pisa?a Olga Tokarczuk. Autor przekazuje czytelnikom wiedz? o schy?ku XIX wieku, lecz tak?e ujawnia podstawowe "prawdy psychologiczne", kt?re nie uleg?y dzia?aniu czasu.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Wokulskiemu znowu zdawało się, że z oczu spada mu zasłona, poza którą widać
zupełnie inny świat i inną pannę Izabelę. Ale w tej samej chwili uczuł taki zamęt
w głowie, ból w piersiach, szał w nerwach, że uciekł do przedpokoju, a stamtąd
na ulicę obawiając się, że traci rozum.
„Boże miłosierny! - szepnął - zdejmijże ze mnie to przekleństwo...”
O kilka kroków od Molinariego, przy mikroskopijnym stoliczku, siedziała pani
Wąsowska z Ochockim.
511
- Moja kuzynka zaczyna mi się coraz mniej podobać - rzekł Ochocki patrząc na
pannę Izabelę. - Widzi ją pani?...
- Od godziny - odparła pani Wąsowska. - Ale zdaje mi się, że i Wokulski coś
spostrzegł, bo był bardzo zmieniony. Żal mi go.
- O, niech pani będzie spokojna o Wokulskiego. Prawda, że dziś jest rozbity, ale
jeżeli się raz ocknie... Takich nie zabijają wachlarzem.
- Więc może być dramat.
- Żadnego - rzekł Ochocki. - Ludzie o skoncentrowanych uczuciach wówczas
tylko są niebezpieczni, jeżeli nie mają rezerw...
- Mówisz pan o tej pani... jakże ona... Sta... Star?...
- Boże uchowaj, tam nic nie ma i nigdy nie było. Zresztą dla zakochanego
mężczyzny nie stanowi rezerwy inna kobieta.
- Więc cóż?
- Wokulski ma silny umysł i wie o cudownym wynalazku, którego wykończenie
naprawdę przewróciłoby świat...
- I pan wiesz o nim?
- Treść znam, dowód widziałem; nie znam tylko bliższych szczegółów.
Przysięgam - mówił zapalając się Ochocki - że dla takiej sprawy można by
poświęcić nawet dziesięć kochanek!
- Więc i mnie poświęciłbyś, niewdzięczniku?
- Alboż pani jest moją kochanką?... Nie jestem przecie lunatykiem.
- Ale kochasz się we mnie.
- Może jeszcze tak jak Wokulski w Izabeli?... Ani myślę... Choć każdej chwili
jestem gotów...
- W każdej chwili jesteś pan źle wychowany. Ale... tym lepiej, że się we mnie
nie kochasz.
- I nawet wiem, dlaczego lepiej. Pani wzdycha do Wokulskiego.
Panią Wąsowską oblał mocny rumieniec; zmieszała się tak, że wachlarz upadł
jej na posadzkę. Ochocki podniósł go.
- Nie chcę grać z panem komedii, mój potworze - odparła po chwili. - Obchodzi
mnie tak, że... robię wszystko, co jest w mojej mocy, ażeby dostał Belę,
ponieważ... ją kocha ten szaleniec...
- Przysięgam, że spomiędzy znajomych mi dam jesteś pani jedyną kobietą, która
naprawdę coś warta... Ale dosyć o tym. Od czasu kiedym poznał, że Wokulski
kocha Belę (a jak on ją kocha!), moja kuzynka robi na mnie dziwne wrażenie.
Dawniej uważałem ją za wyjątkową, dziś wydaje mi się pospolitą, dawniej
wzniosła, dziś jest płaska... Ale to tylko chwilami i jeszcze ostrzegam, że mogę
się mylić.
Pani Wąsowska uśmiechnęła się.
- Podobno - rzekła - ile razy mężczyzna patrzy na kobietę, szatan zakłada mu
różowe okulary.
- Czasami zdejmuje.
512
- Ale nie bez cierpień - odpowiedziała pani Wąsowska. - Wiesz pan co - dodała -
ponieważ jesteśmy prawie kuzynami, mówmy sobie t y...
- Bardzo dziękuję.
- Dlaczego?
- Nie mam zamiaru być wielbicielem pani.
- Ja proponuję panu przyjaźń.
- Właśnie. Jest to mostek, po którym...
W tej chwili panna Izabela wstała nagle od swego stolika i podeszła do nich;
była wzburzona.
- Porzucasz mistrza? - spytała ją pani Wąsowska.
- Ależ to jest impertynent! - rzekła panna Izabela tonem, w którym czuć było
gniew.
- Bardzom kontent, kuzynko, że tak prędko poznałaś się na tym poliszynelu -
odezwał się Ochocki. - Może pani siądzie?
Ale panna Izabela rzuciła na niego piorunujące spojrzenie, zaczęła rozmawiać z
Malborgiem, który właśnie zbliżył się do niej, i odeszła do sali.
Na progu, spoza wachlarza, spojrzała w stronę Molinariego, który bardzo
wesoło rozmawiał z panną Rzeżuchowską...
- Zdaje mi się, panie Ochocki - rzekła pani Wąsowska - że prędzej zostaniesz
naszym Kopernikiem, aniżeli nauczysz się ostrożności! Jak mogłeś wobec
Izabeli nazwać tego pana poliszynelem?...
- Ona przecież nazwała go impertynentem...
- Niemniej interesuje się nim.
- No, proszę ze mnie nie żartować. Jeżeli nie interesuje się człowiekiem, który ją
ubóstwia...
- To właśnie będzie interesować się takim, który ją lekceważy.
- Pociąg do ostrych sosów jest oznaką nietęgiego zdrowia zauważył Ochocki.
- Która tu jest zdrowa! - rzekła pani Wąsowska, pogardliwie obwodząc
wzrokiem towarzystwo. - Podaj mi pan rękę i idźmy do salonu.
Na przejściu spotkali księcia, który z wielkim zadowoleniem przywitał panią
Wąsowską.
- Cóż, mości książę, Molinari?... - zapytała.
- Ma bardzo ładny ton... Bardzo...
- I będziemy przyjmować go u siebie?
- O tak... w przedpokoju...
W parę minut dowcip księcia obleciał wszystkie sale... Pani Rzeżuchowska z
powodu nagłej migreny musiała puścić gości.
Gdy pani Wąsowska rozmawiając po drodze ze znajomymi weszła z Ochockim
do salonu, zobaczyła już pannę Izabelę siedzącą w towarzystwie Molinariego.
- Kto z nas miał rację? - rzekła trącając Ochockiego wachlarzem. - Biedny
Wokulski!...
- Zapewniam panią, że jest mniej biednym aniżeli panna Izabela.
- Dlaczego?
513
- Bo jeżeli kobiety kochają tylko tych, którzy je lekceważą, to moja kuzynka
bardzo prędko będzie musiała oszaleć za Wokulskim.
- Powiesz mu pan?... - oburzyła się pani Wąsowska.
- Nigdy! Jestem przecie jego przyjacielem, a już to samo wkłada na mnie
obowiązek nieostrzegania o niebezpieczeństwach. Ale jestem także mężczyzną i
dalibóg, czuję, że gdy między mężczyzną i kobietą zacznie się tego rodzaju
walka...
- To przegra mężczyzna.
- Nie, pani. Przegra kobieta, i to na łeb na szyję. Przecież dlatego kobiety
wszędzie są niewolnicami, że lgną do tych, którzy je lekceważą.
- Nie bluźnij pan.
Ponieważ Molinari zaczął rozmawiać z panią Wywrotnicką, pani Wąsowska
zbliżyła się do panny Izabeli, wzięła ją pod rękę i zaczęły spacerować po
salonie.
- Pogodziłaś się jednak z tym impertynentem? - zapytała pani Wąsowska.
- Przeprosił mnie - odparła panna Izabela.
- Tak prędko? A czy choć obiecał poprawę?
- Moją będzie rzeczą, ażeby nie potrzebował się poprawiać.
- Był tu Wokulski - mówiła pani Wąsowska - i dosyć nagle wyszedł.
- Dawno?
- Kiedyście siedli do kolacji; stał nawet w tych drzwiach.
Panna Izabela zmarszczyła brwi.
- Moja Kaziu - rzekła - wiem, o co ci chodzi. Otóż oświadczam ci raz na
zawsze, że ani myślę wyrzekać się dla Wokulskiego moich sympatii i upodobań.
Małżeństwo nie jest więzieniem, a ja mniej niż kto inny nadaję się na więźnia.
- Masz słuszność. Czy jednakże dla kaprysu godzi się drażnić takie uczucia?
Panna Izabela zmieszała się.
- Więc cóż mam robić?
- To już od ciebie zależy. Jeszcze nie jesteś z nim związana...
- Ach, tak!... już pojmuję... - uśmiechnęła się panna Izabela.
Stojący pod oknem pan Malborg z panem Niwińskim przypatrywali się obu
damom przez binokle.
- Piękne kobiety! - westchnął pan Malborg. ,
- A każda w innym guście - dodał pan Niwiński.
- Którą byś wolał?
- Obie.
- A ja Izabelkę, a potem... Wąsowską.
- Jak one tulą się do siebie... jak się uśmiechają!... To wszystko, ażeby nas
podrażnić. Sprytne są te kobietki.
- A w gruncie mogą się nienawidzieć.
- No, przynajmniej nie w tej chwili - zakończył pan Niwiński.
Do spacerujących pań zbliżył się Ochocki.
- Czy i kuzynek należy do spisku przeciw mnie? - zapytała panna Izabela. ,
514
- Do spisku nigdy; mogę z panią być tylko w otwartej wojnie.
- Z panią? w otwartej wojnie?... Cóż to znaczy. Wojny prowadzą się w celu