Dobry omen
Dobry omen читать книгу онлайн
Zgodnie z Przenikliwym i Trafnym Proroctwem Agnes Nutter jedynej ca?kowicie wiarygodnej wr??ki ?wiat sko?czy si? w sobot?. Dok?adnie m?wi?c: w najbli?sz? sobot?. Jeszcze dok?adniej: zaraz po kolacji. A wieczorem zerw? si? armie Nieba i Piek?a. Zap?on? morza ognia. Ksi??yc okryje si? krwawym ca?unem. I to jest g??wny k?opot Crowleya (by?ego w??a, dzi? agenta Piek?a) i jego przeciwnika, a zarazem starego przyjaciela Azirafala (autentycznego Anio?a). Bo ni chc? by? tu na dole (lub na g?rze, z punktu widzenia Crowleya). Nie maj? wi?c wyboru - musz? zatrzyma? Czterech Motocyklist?w Apokalipsy. Ponad wszystko (zdaniem Azirafala: poni?ej) najwa?niejsze jest, by zabi? Antychrysta. K?opot w tym, ?e ma on dopiero 11 lat, kocha swego piekielnego ogara i jest mi?ym ch?opcem, z kt?rego rodzice mog? by? dumni.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
ONI z wysiłkiem otworzyli drzwiczki i wywlekli ze środka nieprzytomnego Newtona. Umysł Adama zapełniły wizje medali za bohaterskie ratowanie ginących. Natomiast umysł Wensleyda-le'a zapełniły praktyczne rozważania na temat udzielania pierwszej pomocy.
— Nie możemy go poruszać — ostrzegł. — Z powodu połamania kości. Musimy kogoś sprowadzić.
Adam rozejrzał się. Zza drzew przy drodze widać było szczyt dachu. Był do Domek Jaśminowy.
A w Domku Jaśminowym Anathema Device siedziała przy stole, na którym od godziny leżały rozłożone bandaże, aspiryna i różne artykuły pierwszej pomocy.
* * *
Anathema popatrzyła na zegar. Powinien tu przybyć lada moment, pomyślała.
A kiedy już przybył, okazał się nie tym, kogo oczekiwała. Ściślej mówiąc, nie tym, co do którego miała nadzieję.
Miała nadzieję, dość nieśmiałą, że będzie to ktoś wysoki, ciemnowłosy i przystojny.
Newton był wysoki, ale wyglądał na chudego i chorowitego. A choć włosy miał niewątpliwie ciemne, w żaden sposób nie kojarzyły się z ostatnim krzykiem mody fryzjerskiej; była to po prostu masa cienkich, czarnych kosmyków, wyrastających jeden przy drugim ze szczytu głowy. Nie było w tym winy Newtona; w swych młodych latach chadzał co parę miesięcy do fryzjera na rogu, ściskając fotografię starannie wyrwaną z jakiegoś ilustrowanego czasopisma, a ukazującą kogoś z imponująco modną fryzurą, szczerzącego zęby do kamery i pokazywał ją fryzjerowi, żądając, by nadał mu właśnie taki wygląd, proszę uprzejmie. A fryzjer, który znał swoją robotę, raz rzucał okiem, a następnie strzygł Newtona w najprostszy, uniwersalny sposób: krótko na karku i po bokach. Po roku takich wysiłków Newton pojął, że w oczywisty sposób nie posiada twarzy nadającej się do takich fryzur. Maksimum tego, na co Newton Pul-sifer mógł mieć nadzieję po strzyżeniu, były krótsze włosy.
To samo dotyczyło garniturów. Jak dotąd nie wynaleziono odzieży, w której wyglądałby na człowieka subtelnego, intelektualistę i która do tego byłaby wygodna. W owe dni nauczył się być zadowolonym ze wszystkiego, co chroniło go od deszczu i jeszcze miało urządzenie pozwalające na noszenie drobnych.
I nie był przystojny. Nawet wtedy, gdy zdejmował okulary[41]. Oraz, jak odkryła Anathema, gdy zdjęła mu obuwie, by go położyć na swym łóżku, nosił dziwne skarpetki: jedną niebieską, z dziurą na pięcie, a drugą szarą, z dziurami na palcach.
Przypuszczam, że oczekuje się po mnie, iż odczuję przypływ ciepłego, czułego, kobiecego czegoś tam, pomyślała. A ja tylko chciałabym, aby je uprał.
A więc... wysoki, ciemnowłosy, ale nie przystojny. Wzruszyła ramionami. Okay. Z trzech rzeczy dwie, to też nieźle.
Postać na łóżku zaczęła się ruszać. Anathema zaś, która z natury rzeczy zawsze patrzyła w przyszłość, stłumiła rozczarowanie i powiedziała:
— I jak się teraz czujemy?
Newton otworzył oczy.
Leżał w sypialni, która na pewno nie należała do niego. Dowiedział się o tym natychmiast z powodu sufitu. Sufit w jego sypialni ciągle jeszcze posiadał model samolotu zwisający na kawałku nitki. Nigdy nie potrafił się zmusić, by to zdjąć.
Ten zaś sufit był po prostu z popękanego tynku. Newton nigdy jeszcze nie znalazł się w kobiecej sypialni, ale że jest właśnie w takiej, domyślił się ze zmieszanych lekkich zapachów. Był tam aromat talku i konwalii, i ani śladu czegoś przypominającego zjełczały odór starych podkoszulek, które zapomniały, jak wygląda wnętrze automatycznej pralki.
Spróbował unieść głowę, jęknął i pozwolił jej opaść na poduszkę. Różową, czego nie mógł nie zauważyć.
— Walnąłeś głową w kierownicę — oświadczył głos, który go przywołał do przytomności. - Ale nic złamanego. Co się stało? Newton ponownie otworzył oczy.
— Wóz w porządku? — zapytał.
— Tak wygląda. W jego wnętrzu jakiś głosik powtarza: Płoszę zapiąć pas.
— Widzicie? - zwrócił się Newton do niewidzialnej publiczności. - Kiedyś wiedzieli, jak się coś takiego buduje. Ten plastikowy lakier prawie nie daje się zarysować. - Zamrugał, spojrzawszy na Anathemę. - Skręciłem, by wyminąć na drodze Tybetańczyka — powiedział. - A przynajmniej myślę, że to zrobiłem. Myślę, że zapewne zwariowałem.
W jego polu widzenia pojawił się ludzki kształt. Miał ciemne włosy, czerwone wargi, zielone oczy i był niemal na pewno rodzaju żeńskiego. Newton próbował się nie gapić. Kształt oświadczył:
—Jeśli nawet tak jest, nikt tego nie zauważy. - Następnie postać uśmiechnęła się. -Wiesz, nigdy jeszcze nie spotkałam tropiciela wiedźm.
— Eee... - zaczął Newton.
Podniosła do góry jego otwarty portfel.
— Musiałam zajrzeć do środka - oświadczyła.
Newton popadł w skrajne zakłopotanie, co nie było u niego niczym niezwykłym. Shadwell wydał mu oficjalne pełnomocnictwo tropiciela wiedźm, które między innymi nakazywało wszystkim kościelnym, sędziom, biskupom i szeryfom zapewnienie mu bezpłatnego przejazdu oraz tyle suchego drewna na podpałkę, ile zażąda. Był to niewiarygodnie imponujący majstersztyk kaligrafii, zapewne bardzo stary. Zupełnie o nim zapomniał.
— Prawdę powiedziawszy, to tylko hobby - powiedział żałośnie.
— W rzeczywistości ja jestem... jestem... - nie chciał się przyznać, że kancelistą od listy płac; nie tutaj, nie teraz i nie takiej dziewczynie
— ...inżynierem informatykiem — skłamał. Chcę być, chcę być, w głębi serca jestem inżynierem informatykiem, to tylko mój mózg mnie zawodzi. - Przepraszam, czy mógłbym się dowiedzieć...
— Anathema Device — powiedziała Anathema. Jestem okultystką, ale prawdę powiedziawszy, to tylko hobby. W rzeczywistości jestem wiedźmą. Dobra robota. - Spóźniłeś się o pół godziny - dodała, wręczając mu niewielki kartonik - więc lepiej to przeczytaj. Zaoszczędzi to mnóstwo czasu.
* * *
Prawdę powiedziawszy, Newton był posiadaczem małego komputera osobistego, i to pomimo młodzieńczych doświadczeń. Prawdę powiedziawszy, posiadał cały ich szereg. Były one biurkowymi odpowiednikami Wasabi. Należały do nich takie, które na przykład taniały o połowę natychmiast potem, jak je kupował. Albo lansowane w akompaniamencie ogłuszającej reklamy i popadające w ciągu roku w całkowite zapomnienie. Albo działające tylko, gdy sieje wkładało do lodówki. Albo, jeśli szczęśliwym trafem należały do zasadniczo dobrych konstrukcji, Newtonowi zawsze dostawały się te nieliczne z wczesnej, pełnej ukrytych wad, wersji systemu operacyjnego. Ale nie ustawał w uporze, ponieważ wierzył.
Adam również miał mały komputer. Używał go do gier, ale nigdy bardzo długo. Ładował program gry, przyglądał się jej intensywnie przez parę minut, a potem grał do chwili, gdy licznikowi Wielkiej Wygranej zabrakło już zer.
Kiedy pozostali ONI zdumiewali się tą dziwną umiejętnością, Adam okazywał łagodne zdumienie, że wszyscy nie potrafią grać w taki sposób.
— Wystarczy przecież dowiedzieć się, jak w to się gra, a potem wszystko jest bardzo łatwe - mówił.
* * *
Newton zauważył ze ściśniętym sercem, że większość powierzchni frontowego salonu w Domku Jaśminowym zajmowały gazety. Do ścian poprzyczepiane były wycinki. Fragmenty niektórych z nich były otoczone kółkami narysowanymi czerwonym atramentem. Z niejakim zadowoleniem zauważył wiele z tych, jakie wycinał dla Shadwella.
Z umeblowania Anathema posiadała bardzo niewiele. Jedynym przedmiotem, który uznała za godny trudu przyniesienia tutaj, był jej zegar, dziedzictwo familijne. Nie był to bynajmniej obudowany zegar szafkowy, lecz zegar ścienny ze swobodnym wahadłem, pod którym E. A. Poe z radością kogoś by przywiązał. Nieustannie przyciągał spojrzenie Newtona.
— Zbudował go mój przodek - powiedziała Anathema, stawiając na stole filiżanki do kawy. - Sir Joshua Device[42]. Może słyszałeś o nim? To on wynalazł tę małą, kiwającą się rzecz,która pozwoliła tanio budować dokładne zegary. Nazwali ją jego imieniem.
—Joshua? - zapytał ostrożnie Newton.