-->

Dobry omen

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Dobry omen, Gaiman Neil-- . Жанр: Юмористическая фантастика / Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Dobry omen
Название: Dobry omen
Автор: Gaiman Neil
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 169
Читать онлайн

Dobry omen читать книгу онлайн

Dobry omen - читать бесплатно онлайн , автор Gaiman Neil

Zgodnie z Przenikliwym i Trafnym Proroctwem Agnes Nutter jedynej ca?kowicie wiarygodnej wr??ki ?wiat sko?czy si? w sobot?. Dok?adnie m?wi?c: w najbli?sz? sobot?. Jeszcze dok?adniej: zaraz po kolacji. A wieczorem zerw? si? armie Nieba i Piek?a. Zap?on? morza ognia. Ksi??yc okryje si? krwawym ca?unem. I to jest g??wny k?opot Crowleya (by?ego w??a, dzi? agenta Piek?a) i jego przeciwnika, a zarazem starego przyjaciela Azirafala (autentycznego Anio?a). Bo ni chc? by? tu na dole (lub na g?rze, z punktu widzenia Crowleya). Nie maj? wi?c wyboru - musz? zatrzyma? Czterech Motocyklist?w Apokalipsy. Ponad wszystko (zdaniem Azirafala: poni?ej) najwa?niejsze jest, by zabi? Antychrysta. K?opot w tym, ?e ma on dopiero 11 lat, kocha swego piekielnego ogara i jest mi?ym ch?opcem, z kt?rego rodzice mog? by? dumni.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 37 38 39 40 41 42 43 44 45 ... 84 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

ONI z wysiłkiem otworzyli drzwiczki i wywlekli ze środka nie­przytomnego Newtona. Umysł Adama zapełniły wizje medali za bohaterskie ratowanie ginących. Natomiast umysł Wensleyda-le'a zapełniły praktyczne rozważania na temat udzielania pierw­szej pomocy.

— Nie możemy go poruszać — ostrzegł. — Z powodu połamania kości. Musimy kogoś sprowadzić.

Adam rozejrzał się. Zza drzew przy drodze widać było szczyt dachu. Był do Domek Jaśminowy.

A w Domku Jaśminowym Anathema Device siedziała przy sto­le, na którym od godziny leżały rozłożone bandaże, aspiryna i róż­ne artykuły pierwszej pomocy.

* * *

Anathema popatrzyła na zegar. Powinien tu przybyć lada moment, pomyślała.

A kiedy już przybył, okazał się nie tym, kogo oczekiwała. Ściślej mówiąc, nie tym, co do którego miała nadzieję.

Miała nadzieję, dość nieśmiałą, że będzie to ktoś wysoki, ciem­nowłosy i przystojny.

Newton był wysoki, ale wyglądał na chudego i chorowitego. A choć włosy miał niewątpliwie ciemne, w żaden sposób nie koja­rzyły się z ostatnim krzykiem mody fryzjerskiej; była to po prostu masa cienkich, czarnych kosmyków, wyrastających jeden przy drugim ze szczytu głowy. Nie było w tym winy Newtona; w swych mło­dych latach chadzał co parę miesięcy do fryzjera na rogu, ściskając fotografię starannie wyrwaną z jakiegoś ilustrowanego czasopisma, a ukazującą kogoś z imponująco modną fryzurą, szczerzącego zę­by do kamery i pokazywał ją fryzjerowi, żądając, by nadał mu wła­śnie taki wygląd, proszę uprzejmie. A fryzjer, który znał swoją robo­tę, raz rzucał okiem, a następnie strzygł Newtona w najprostszy, uniwersalny sposób: krótko na karku i po bokach. Po roku takich wysiłków Newton pojął, że w oczywisty sposób nie posiada twarzy nadającej się do takich fryzur. Maksimum tego, na co Newton Pul-sifer mógł mieć nadzieję po strzyżeniu, były krótsze włosy.

To samo dotyczyło garniturów. Jak dotąd nie wynaleziono odzieży, w której wyglądałby na człowieka subtelnego, intelektuali­stę i która do tego byłaby wygodna. W owe dni nauczył się być za­dowolonym ze wszystkiego, co chroniło go od deszczu i jeszcze miało urządzenie pozwalające na noszenie drobnych.

I nie był przystojny. Nawet wtedy, gdy zdejmował okulary[41]. Oraz, jak odkryła Anathema, gdy zdjęła mu obuwie, by go położyć na swym łóżku, nosił dziwne skarpetki: jedną niebieską, z dziurą na pięcie, a drugą szarą, z dziurami na palcach.

Przypuszczam, że oczekuje się po mnie, iż odczuję przypływ ciepłego, czułego, kobiecego czegoś tam, pomyślała. A ja tylko chciałabym, aby je uprał.

A więc... wysoki, ciemnowłosy, ale nie przystojny. Wzruszyła ra­mionami. Okay. Z trzech rzeczy dwie, to też nieźle.

Postać na łóżku zaczęła się ruszać. Anathema zaś, która z natu­ry rzeczy zawsze patrzyła w przyszłość, stłumiła rozczarowanie i po­wiedziała:

— I jak się teraz czujemy?

Newton otworzył oczy.

Leżał w sypialni, która na pewno nie należała do niego. Dowie­dział się o tym natychmiast z powodu sufitu. Sufit w jego sypialni ciągle jeszcze posiadał model samolotu zwisający na kawałku nitki. Nigdy nie potrafił się zmusić, by to zdjąć.

Ten zaś sufit był po prostu z popękanego tynku. Newton nigdy jeszcze nie znalazł się w kobiecej sypialni, ale że jest właśnie w ta­kiej, domyślił się ze zmieszanych lekkich zapachów. Był tam aromat talku i konwalii, i ani śladu czegoś przypominającego zjełczały odór starych podkoszulek, które zapomniały, jak wygląda wnętrze automatycznej pralki.

Spróbował unieść głowę, jęknął i pozwolił jej opaść na podusz­kę. Różową, czego nie mógł nie zauważyć.

— Walnąłeś głową w kierownicę — oświadczył głos, który go przywołał do przytomności. - Ale nic złamanego. Co się stało? Newton ponownie otworzył oczy.

— Wóz w porządku? — zapytał.

— Tak wygląda. W jego wnętrzu jakiś głosik powtarza: Płoszę zapiąć pas.

— Widzicie? - zwrócił się Newton do niewidzialnej publiczno­ści. - Kiedyś wiedzieli, jak się coś takiego buduje. Ten plastikowy la­kier prawie nie daje się zarysować. - Zamrugał, spojrzawszy na Anathemę. - Skręciłem, by wyminąć na drodze Tybetańczyka — po­wiedział. - A przynajmniej myślę, że to zrobiłem. Myślę, że zapew­ne zwariowałem.

W jego polu widzenia pojawił się ludzki kształt. Miał ciemne włosy, czerwone wargi, zielone oczy i był niemal na pewno rodza­ju żeńskiego. Newton próbował się nie gapić. Kształt oświadczył:

—Jeśli nawet tak jest, nikt tego nie zauważy. - Następnie postać uśmiechnęła się. -Wiesz, nigdy jeszcze nie spotkałam tropiciela wiedźm.

— Eee... - zaczął Newton.

Podniosła do góry jego otwarty portfel.

— Musiałam zajrzeć do środka - oświadczyła.

Newton popadł w skrajne zakłopotanie, co nie było u niego ni­czym niezwykłym. Shadwell wydał mu oficjalne pełnomocnictwo tropiciela wiedźm, które między innymi nakazywało wszystkim ko­ścielnym, sędziom, biskupom i szeryfom zapewnienie mu bezpłat­nego przejazdu oraz tyle suchego drewna na podpałkę, ile zażą­da. Był to niewiarygodnie imponujący majstersztyk kaligrafii, za­pewne bardzo stary. Zupełnie o nim zapomniał.

— Prawdę powiedziawszy, to tylko hobby - powiedział żałośnie.

— W rzeczywistości ja jestem... jestem... - nie chciał się przyznać, że kancelistą od listy płac; nie tutaj, nie teraz i nie takiej dziewczynie

— ...inżynierem informatykiem — skłamał. Chcę być, chcę być, w głębi serca jestem inżynierem informatykiem, to tylko mój mózg mnie zawodzi. - Przepraszam, czy mógłbym się dowie­dzieć...

— Anathema Device — powiedziała Anathema. Jestem okultystką, ale prawdę powiedziawszy, to tylko hobby. W rzeczywistości je­stem wiedźmą. Dobra robota. - Spóźniłeś się o pół godziny - doda­ła, wręczając mu niewielki kartonik - więc lepiej to przeczytaj. Za­oszczędzi to mnóstwo czasu.

* * *

Prawdę powiedziawszy, Newton był posiadaczem małego komputera osobistego, i to pomimo młodzieńczych do­świadczeń. Prawdę powiedziawszy, posiadał cały ich sze­reg. Były one biurkowymi odpowiednikami Wasabi. Należały do nich takie, które na przykład taniały o połowę natychmiast potem, jak je kupował. Albo lansowane w akompaniamencie ogłuszającej reklamy i popadające w ciągu roku w całkowite zapomnienie. Albo działające tylko, gdy sieje wkładało do lodówki. Albo, jeśli szczęśli­wym trafem należały do zasadniczo dobrych konstrukcji, Newtono­wi zawsze dostawały się te nieliczne z wczesnej, pełnej ukrytych wad, wersji systemu operacyjnego. Ale nie ustawał w uporze, ponie­waż wierzył.

Adam również miał mały komputer. Używał go do gier, ale ni­gdy bardzo długo. Ładował program gry, przyglądał się jej inten­sywnie przez parę minut, a potem grał do chwili, gdy licznikowi Wielkiej Wygranej zabrakło już zer.

Kiedy pozostali ONI zdumiewali się tą dziwną umiejętnością, Adam okazywał łagodne zdumienie, że wszyscy nie potrafią grać w taki sposób.

— Wystarczy przecież dowiedzieć się, jak w to się gra, a potem wszystko jest bardzo łatwe - mówił.

* * *

Newton zauważył ze ściśniętym sercem, że większość po­wierzchni frontowego salonu w Domku Jaśminowym zaj­mowały gazety. Do ścian poprzyczepiane były wycinki. Fragmenty niektórych z nich były otoczone kółkami narysowanymi czerwonym atramentem. Z niejakim zadowoleniem zauważył wie­le z tych, jakie wycinał dla Shadwella.

Z umeblowania Anathema posiadała bardzo niewiele. Jedy­nym przedmiotem, który uznała za godny trudu przyniesienia tu­taj, był jej zegar, dziedzictwo familijne. Nie był to bynajmniej obu­dowany zegar szafkowy, lecz zegar ścienny ze swobodnym waha­dłem, pod którym E. A. Poe z radością kogoś by przywiązał. Nieustannie przyciągał spojrzenie Newtona.

— Zbudował go mój przodek - powiedziała Anathema, stawia­jąc na stole filiżanki do kawy. - Sir Joshua Device[42]. Może słyszałeś o nim? To on wynalazł tę małą, kiwającą się rzecz,która pozwoliła tanio budować dokładne zegary. Nazwali ją jego imieniem.

—Joshua? - zapytał ostrożnie Newton.

1 ... 37 38 39 40 41 42 43 44 45 ... 84 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название