Dobry omen
Dobry omen читать книгу онлайн
Zgodnie z Przenikliwym i Trafnym Proroctwem Agnes Nutter jedynej ca?kowicie wiarygodnej wr??ki ?wiat sko?czy si? w sobot?. Dok?adnie m?wi?c: w najbli?sz? sobot?. Jeszcze dok?adniej: zaraz po kolacji. A wieczorem zerw? si? armie Nieba i Piek?a. Zap?on? morza ognia. Ksi??yc okryje si? krwawym ca?unem. I to jest g??wny k?opot Crowleya (by?ego w??a, dzi? agenta Piek?a) i jego przeciwnika, a zarazem starego przyjaciela Azirafala (autentycznego Anio?a). Bo ni chc? by? tu na dole (lub na g?rze, z punktu widzenia Crowleya). Nie maj? wi?c wyboru - musz? zatrzyma? Czterech Motocyklist?w Apokalipsy. Ponad wszystko (zdaniem Azirafala: poni?ej) najwa?niejsze jest, by zabi? Antychrysta. K?opot w tym, ?e ma on dopiero 11 lat, kocha swego piekielnego ogara i jest mi?ym ch?opcem, z kt?rego rodzice mog? by? dumni.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Newton, pomimo najszczerszych wysiłków, nigdy nie spotkał na żadnej drodze takiego wozu jak ten. Przez całe lata, bez wielkiego przekonania, w obecności swych przyjaciół wychwalał jego sprawność i konstrukcję z rozpaczliwą nadzieją, że któryś z nich kupi podobny, bo niedola lubi, gdy ktoś ją dzieli.
Daremnie podkreślał, że wóz ma silnik o pojemności 823 centymetrów sześciennych, trzy biegi oraz wręcz niewiarygodny system bezpieczeństwa, jako to balony nadymające się w tak groźnych okolicznościach jak jazda z szybkością 45 mil na godzinę po suchym i prostym odcinku drogi z zagrażającą za moment kraksą, ponieważ olbrzymi balon bezpieczeństwa właśnie zasłonił widok. Przejawiał też skłonność do pewnej liryki, opowiadając o radiu produkcji koreańskiej wręcz niewiarygodnie dobrze odbierającym audycje Radia Pynogyang oraz syntetycznym głosie elektronicznym, który ostrzegał przed jazdą bez pasa bezpieczeństwa, nawet gdy był on zapięty; głos ten zaprogramował ktoś, kto nie tylko nie znał angielskiego, ale również nie znał japońskiego. Było to coś ultranowoczesnego, jak twierdził.
W tym wypadku nowoczesność była zapewne na poziomie wynalazku koła garncarskiego.
Przyjaciele kiwali głowami, zgadzali się z nim całkowicie, a w głębi duszy postanawiali, że jeśli kiedykolwiek będą mieli wybór między zakupem Wasabi i chodzeniem pieszo, zainwestują w parę butów. Zresztą to i tak na jedno wychodziło, gdyż podstawową przyczyną niewiarygodnej wydajności silnika Wasabi był fakt, że mnóstwo czasu wóz spędzał w garażach, oczekując, aż wały korbowe i tym podobne rzeczy dotrą pocztą od jedynego żyjącego przedstawiciela Wasabi w Nigirizushi, Japonia.
Jadąc w mglistym, podobnym do skutków medytacji zeń transie, który ogarnia większość kierowców, Newton zorientował się, że właśnie rozważa, jak należy używać szpili. Czy należy powiedzieć: Mam szpilę i nie boję się jej użyć? Mam Szpilę, będę Podróżować... Szpilodyta... Człowiek ze Złotą Szpilą... Szpile Nawarony...
Zapewne zainteresowałaby Newtona wiedza o takich faktach, iż z trzydziestu dziewięciu tysięcy kobiet badanych za pomocą szpil w ciągu wieków tropienia czarownic dwadzieścia dziewięć tysięcy powiedziało “ojej", dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć nie powiedziało nic dlatego, iż użyto wyżej opisanych szpil chowających się w oprawce, jedna zaś wiedźma oświadczyła, że za pomocą szpili została cudownie uleczona z reumatyzmu nogi.
Nazywała się Agnes Nutter.
Była wielką klęską Armii Tropicieli Wiedźm.
* * *
Jeden z pierwszych zapisów w “Przistoynych i akuratnych profecyach" dotyczył własnej śmierci Agnes Nutter. Anglicy, będąc w ogóle gatunkiem bezdennie tępym i leniwym, nie przepadali za paleniem kobiet w takim stopniu, jak to się działo w innych krajach Europy. W Niemczech stosy budowano i podpalano regularnie i z teutońską dokładnością. Nawet pobożni Szkoci uwikłani przez całe swe dzieje w przewlekłą walkę ze swymi odwiecznymi wrogami Szkotami, zdobyli się ledwie na parę całopaleń dla rozproszenia nudy długich zimowych wieczorów. Ale Anglicy nigdy nie przejawiali do tego ochoty.
Jedna z przyczyn ku temu, być może miała coś wspólnego ze sposobem, w jaki zginęła Agnes Nutter, co mniej więcej położyło kres modzie polowania na czarownice w Anglii. Wyjący tłum, doprowadzony do ostatecznej furii jej zwyczajem ujawniania inteligencji, krążenia po okolicy i leczenia ludzi, przybył do jej domu pewnego kwietniowego wieczoru i stwierdził, że siedzi ona w płaszczu i oczekuje ich.
— Omieszkaliście[37] - powiedziała im. - Powinnam ia była gorzeć od dziesięciu minut.
A wówczas powstała i z wolna, chromając wyszła z domu i podążyła przez środek nagle umilkłego tłumu aż do stosu pośpiesznie skleconego na wioskowym wygonie. Legenda mówi, że z trudem wspięła się na stos i otoczyła słup za sobą rękami.
'— Zadzierzgnięty należycie - rzekła zdumionemu tropicielowi wiedźm. A potem, gdy włościanie chyłkiem mieli się ku stosowi, uniosła swą piękną, oświetloną pochodniami twarz i wyrzekła: -Przysuńcie się zaiste blizko, dobrzy ludzie. Przybliżcie się, aż nieomal ogień was przipiecze, bo poprzysięgam was, że każden uźrzeć musi, jak ostatnia prawa wiedźma w Anglicy ginie. Bo wiedźmą wie-rę iestem, iako taka zostałam przekonana[38] chocia y nie wiem, jaką moja prawdziwa zbrodnia bydź miała. A przeto niechay moja śmierć będzie przesianiem dla świata. Przysuńcie się zaiste bliży, rzekłam, y zapomniycie[39] dobrze. Los wszelakich, którzy do Rzeczy się mieszają, o których y poiąć są niewładne.
Potem zaś, zdało się, z uśmiechem spojrzała na niebo nad wioską i dodała:
— To y ciebie się tyczę, ty pomieszany stary głupcze.
Zaś po owym dziwacznym bluźnierstwie nic już nie powiedziała. Pozwoliła się zakneblować, a gdy pochodnie przyłożone zostały do suchego drewna, stała z wyniosłą miną.
Tłum przybliżył się jeszcze, w nim zaś jeden czy dwóch ludzi nie całkiem pewnych, czy jeśli dobrze pomyśleć, uczynili rzecz właściwą.
W trzydzieści sekund później wybuch zmiótł wioskowy wygon, skosił w dolinie do czysta wszystko co żywe, a widoczny był daleko, nawet w Halifax.
Wiele w następstwie debatowano, czy zostało to zesłane przez Boga czy przez Szatana, ale list znaleziony później w domku Agnes Nutter wskazywał, że jeśli nawet nastąpiła jakaś boska czy diabelska interwencja, materialnie dopomogła jej zawartość spódnic Agnes, wśród których z niejaką zapobiegliwością ukryła osiemdziesiąt funtów prochu strzelniczego i czterdzieści funtów bretnali.
Ponadto Agnes pozostawiła na stole kuchennym, obok kartki odwołującej abonament na mleko, skrzynkę oraz książkę. Dokładna instrukcja określała, co należy uczynić ze skrzynką i równie dokładnie dotyczyła tego, co trzeba uczynić z książką: należało ją odesłać synowi Agnes, Johnowi Device.
Ludzie, którzy je odnaleźli — a byli to mieszkańcy sąsiedniej wsi, których obudziła eksplozja - najpierw pomyśleli, by zignorować instrukcje i po prostu spalić domek, ale następnie rozejrzeli się dookoła po migoczących płomykach oraz naszpikowanych gwoździami szczątkach i doszli do wniosku, że tego nie uczynią. A ponadto liścik Agnes zawierał zasmucające dokładną przepowiednię, co się stanie z tymi, którzy nie wykonają jej poleceń.
Człowiekiem, który podpalił stos Agnes Nutter, był major tropiciel wiedźm. Znaleziono jego kapelusz na drzewie o trzy mile stamtąd.
Jego nazwisko, wyszyte na nader pokaźnym kawałku wstążki, brzmiało Nie-Cudzołóż Pulsifer i był on jednym z najpilniejszych tropicieli wiedźm. Być może dostarczyłaby mu pewnego zadowolenia wiedza, że jego ostatni żyjący potomek w tym właśnie momencie kieruje się, choćby i nieświadomie, ku ostatniej żyjącej potom-kini Agnes Nutter. Mógłby doznać uczucia, że wreszcie dokonuje się pewna pradawna zemsta.
Lecz gdyby wiedział, co w istocie nastąpi, gdy ów potomek ją spotka, przewróciłby się w grobie, gdyby oczywiście kiedykolwiek takowy posiadał.
* * *
Ale najpierw Newton musiał coś zrobić w związku z latającym spodkiem.
Spodek wylądował wprost przed nim na drodze, właśnie w chwili, gdy Newton próbował odnaleźć przecznicę do Lower Tadfield i na kierownicy miał rozłożoną mapę. Musiał więc gwałtownie zahamować.
Spodek wyglądał dokładnie tak, jak go rysowano we wszystkich kiedykolwiek oglądanych przez Newtona komiksach.
Gdy zagapił się nań nad brzegiem mapy, odsunęły się na bok drzwi z całkowicie zadowalającym sykiem, ukazując połyskujący trap, który automatycznie wysunął się do dołu, na drogę. W środku rozbłysło jasne błękitne światło, a na jego tle zarysowały się trzy pozaziemskie sylwetki. Zeszły po trapie. A przynajmniej zeszły dwie. Trzecia, wyglądająca jak pieprzniczka, ześlizgnęła się po nim i na samym dole przewróciła.
Pozostałe dwie zignorowały jej zapamiętałe popiskiwanie i bardzo powoli podeszły do samochodu, na sposób przyjęty w całym świecie przez policjantów, już układających w myśli treść mandatu. Wyższa z nich - żółta ropucha odziana w kuchenną folię do pieczenia - zastukała do okna Newtona. Opuścił je. Istota nosiła coś w rodzaju okularów lustrzanek, które Newton uważał zawsze za atrybut Lukę'a Zimnej Ręki.