-->

Chor zapomnianych glosow

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Chor zapomnianych glosow, Mr?z Remigiusz-- . Жанр: Космическая фантастика / Научная фантастика / Постапокалипсис. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Chor zapomnianych glosow
Название: Chor zapomnianych glosow
Автор: Mr?z Remigiusz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 255
Читать онлайн

Chor zapomnianych glosow читать книгу онлайн

Chor zapomnianych glosow - читать бесплатно онлайн , автор Mr?z Remigiusz

Okr?t badawczy „Accipiter” przemierza bezkres kosmicznej pr??ni, a jego za?oga pogr??ona jest w g??bokiej kriostazie. Nieliczni ?wiadomi s? dramatu, kt?ry rozgrywa si? na pok?adzie.

Astrochemik H?kon Lindberg budzi si? przedwcze?nie z kriogenicznego snu i widzi, jak ginie jeden z ostatnich cz?onk?w za?ogi.

Pr?cz niego rze? przetrwa? tylko nawigator, Dija Udin Alhassan.

Czy to on jest odpowiedzialny za fiasko misji? A mo?e stoi za tym jaka? niewypowiedziana si?a? Obca cywilizacja? Nieokre?lony byt? Ludzko?? podr??uje mi?dzy gwiazdami, odkrywa miriady ?wiat?w, ale nigdy nie napotka?a ?adnych oznak ?ycia.

Ch?r zapomnianych g?os?w to SF z tempem w?a?ciwym powie?ciom sensacyjnym, intryg? i?cie kryminaln? i klimatem rodem z horror?w. Zako?czenie powinno zaskoczy? nawet najbardziej przewiduj?cego czytelnika.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Håkon spojrzał na Gideona, a ten wzruszył ramionami.

– Ale… będą nas ścigać.

– Nie. Będą was szukać, ale dopiero gdy zakończy się proelium. Nie znaczy to oczywiście, że was znajdą.

– Lepiej żeby…

– Nie udało mi się zdobyć żadnych informacji na wasz temat, niestety – uciął Ev'radat. – Nie dowiedziałem się, gdzie leży wasza rodzima planeta, nie potrafiłem nawet zidentyfikować cywilizacji.

– Nie mogą ekstrapolować kursu?

– Mogą. Nawet zrobiliśmy to, gdy tylko się tu zjawiliśmy.

Håkon przypomniał sobie, że Jaccard nakazał objęcie przypadkowego kierunku, byle dalej od pierwotnego. Byli kryci.

– Wedle naszych szacunków, zmierzacie wprost w pewną toksyczną mgławicę. Jeśli tam mieści się Ziemia, to jesteście wyjątkowo twardą rasą.

– Z pewnością – odparł Lindberg.

Dopiero teraz na dobre dotarło do niego, że Diamentowy ich uratował. To on zapoczątkował cały proces w jaskini na Quae’hes, a teraz doprowadził go do końca tutaj, pośród gwiazd. Jeśli imieniem kogokolwiek powinno się nazywać szkoły na Ziemi, to właśnie jego.

Skandynaw uścisnął mu dłoń, wprawiając go w konsternację.

– Zatem powodzenia, Lindberg – powiedział na odchodnym Ev'radat. – Zróbcie coś dobrego ze swoją planetą.

– A ty?

– Ja będę robić to samo z moją cywilizacją.

Håkon skinął głową, po czym odprowadził go wzrokiem. Trwał tak przez moment, nie poruszając się. Gdy dotarło do niego, że są bezpieczni, rozejrzał się po pobojowisku. Kennedy nie ucierpiał na tyle, by należało obawiać się o najważniejsze systemy, ale z mostka nikt w najbliższym czasie nie skorzysta.

Lindberg ściągnął konchę i przywiesił ją u pasa.

– Żyjemy – oznajmił niepewnie główny mechanik.

– Póki co.

Gideon spojrzał na uszkodzony wyświetlacz nad ich głowami, który gasł raz po raz.

– Oderwali się od kadłuba – powiedział.

– Zamknij śluzę.

– Zrobione. Dekompresja w toku.

– Obserwuj, co robi ten statek – polecił Håkon.

– Obawiasz się, że ten twój Diamentowy nas oszuka?

– Nie, ale obawiam się, że jego oszukają.

Pozostało im polegać na sile perswazji Ev'radata. Od niej wszystko zależało. Obaj wpatrywali się w migający ekran, czekając, aż wrogi statek zrobi zwrot. Prom zbliżył się do poszycia, a potem został wciągnięty do hangaru.

– Tłumaczy im teraz, co się stało – odezwał się Lindberg. – Zaraz ruszą… za moment.

Tymczasem jednostka Diamentowych nawet nie drgnęła.

– Co zrobimy, jak zaczną strzelać? – zapytał Hallford.

– Podejmiemy walkę, staranujemy ich albo spokojnie doczekamy naszego końca, wybieraj. Teraz to nie ma znaczenia. Ev'radat nie pochodził z przeszłości, jak mniemałem, a z teraźniejszości… jakkolwiek trudno objąć to rozumem.

Obaj w tym samym momencie dostrzegli, że krążownik obraca się do nich burtą. Ekran zamigał kilka razy, a obraz nieco się rozmazał. Gdy ponownie się wyostrzył, zobaczyli, że nieprzyjaciel się oddala.

Przez moment trwali w zupełnym bezruchu.

Potem obaj krzyknęli euforycznie i padli sobie w ramiona, poklepując się po plecach. Håkon żałował, że nie ma z nimi pozostałych, ale nie było sensu ich wybudzać – wszak niebawem musieliby znów pogrążyć się w diapauzie, by Kennedy mógł wrócić na Ziemię.

26

Lindberg otworzył oczy, starając się wypchnąć z gardła metaliczną rurkę. Cholerny osprzęt kriogeniczny − jakby nie można było przez te wszystkie lata wymyślić czegoś lepszego. Tuba w gardzieli, jak w średniowieczu.

W rzeczywistości nie powodowało to wielkiego poczucia dyskomfortu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że proces wybudzania kojarzył mu się z początkiem całego tego koszmaru.

Tym razem jednak zamiast krwi na osłonie ujrzał nad sobą Ellyse. Uśmiechnęła się do niego, a potem otworzyła kabinę.

– Dobrze się spało?

Håkon odpowiedział odchrząknięciem.

– Mniemam, że dobrze – powiedziała, podając mu rękę. – Jesteśmy niedaleko Neptuna, panie Lindberg.

– Cieszmy i radujmy się.

– Za cztery godziny będziemy na orbicie okołoziemskiej.

Skandynaw wygramolił się z kapsuły, w ostatniej fazie tego skomplikowanego procesu korzystając z pomocy Nozomi. Ściągnął brwi, uświadamiając sobie, że był ostatnim, którego wybudzono.

– Dostałeś karę – wyjaśniła Ellyse.

– Co? Jaja sobie…

– Za to, że nie poinformowałeś nikogo o podróży na Ziemię, postanowiliśmy cię obudzić w ostatniej kolejności.

– Powinniście dawać mi nagrody, a nie kary. Gdzie Gideon?

– W maszynowni, razem z resztą. Stamtąd śledzą nasze postępy, bo mostek po waszej imprezie nie nadaje się do użytku.

– Wprowadził was w temat? – zapytał Håkon, gdy ruszali w kierunku korytarza.

– Opowiedział wszystko, co się wydarzyło.

– Więc gdzie fanfary?

– Na wszystko przyjdzie pora – odparła Nozomi.

Chwilę później dostali się windą na niższy pokład i przeszli do maszynowni. Ogrom urządzeń pracujących tu na pełnych obrotach był obezwładniający. Lindberg rozejrzał się wokół, a gdy dostrzegł załogantów przy jednym z monitorów, ruszył ku nim.

Ledwo go zobaczyli, a rozpoczęła się kanonada okrzyków i litania wyrazów wdzięczności. Håkon kiwał głową, nie bardzo wiedząc, jak odnaleźć się w tej sytuacji. Wszystko to stwarzało surrealistyczne wrażenie – na moment przed tym, jak ustawili kurs na Ziemię i władowali się do puszek, balansowali na krawędzi śmierci. Teraz, relatywnie rzecz biorąc, minęły ledwie minuty, a on był traktowany jak wybawiciel.

– Należy oddać…

– Gideon wszystko zrelacjonował – uciął Jaccard. – Wiemy o poświęceniu Ev'radata.

– I o kilkunastu trupach na mostku – dodała Channary Sang. – Nie można było ich wyrzucić w kosmiczną próżnię?

– Mogą się przydać do sekcji – odparł nieobecnym głosem Lindberg. – Diamentowi nie psują się po latach.

Obrócił się do ekranu i spojrzał na gazowego olbrzyma, do którego właśnie się zbliżali. Z tej perspektywy Neptun zdawał się być większy niż wszystkie inne planety Układu Słonecznego razem wzięte. W rzeczywistości był zaledwie cztery razy większy od Ziemi, ale stanowił tylko niewyraźną kropkę, gdy porównało się go z takimi gigantami jak Jowisz.

– Są już pozostałe okręty? – zapytała Ellyse.

– Nie, jesteśmy pierwsi na miejscu – odparł Loïc. – Dzięki zmianom Dija Udina w systemie astrometrycznym możemy jednak namierzyć inne statki. Pierwszy na miejscu będzie ISS Leavitt, za kilka minut. Zaraz potem Kartal, Wolszczan i Galileo. I to tyle, jeśli chodzi o całą ludzkość.

Nozomi kiwnęła głową, a potem wszyscy wpili wyczekujące spojrzenia w wyświetlacz.

– Poczekajmy na ISS Leavitt – powiedział Lindberg.

– Po co? – zapytał Gideon. – Tam są tylko zarodki.

– Nie tylko.

– Co masz na myśli? – zapytał Jaccard.

– Mam pewien pomysł na to, jak Alhassan może odkupić swoje winy.

Nagle cała wdzięczność znikła. Major posłał mu wrogie spojrzenie, a potem zrobił ku niemu krok.

– Ta sprawa jest zamknięta. Nie ma mowy o żadnej pokucie.

– Więc zarżniemy go jak prosię? – zapytał Lindberg.

– Nie, pozostawimy go w kriostazie.

– To bzdurny pomysł, który niczego nie zmienia – zaoponował Håkon. – Jesteś mi winien chociaż tyle, by wysłuchać, co mam do powiedzenia.

Dowódca przez chwilę milczał, po czym przeniósł wzrok na Ellyse. Gdy dostrzegł, że stoi ona murem za astrochemikiem, głośno westchnął.

– Mów – odezwał się.

– Leavitt z pewnością ma na pokładzie całą gamę urządzeń neonatalnych.

– Najprawdopodobniej.

– W tym sekwencery DNA i inne tego typu cuda, które pozwalają przeprogramowywać ludzki organizm jak komputer.

Channary i Hallford oderwali wzrok od ekranu i spojrzeli na Skandynawa. Wszyscy zrozumieli w mig, co sugerował.

– Uważam, że dzięki la’derach może mi się udać – powiedział.

– Oszalałeś? – zapytał Loïc i zwrócił się do Ellyse. – Wiedziałaś o tym?

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название