-->

Fallout – Powieic (СИ)

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Fallout – Powieic (СИ), "AS-R"-- . Жанр: Боевая фантастика / Постапокалипсис / Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Fallout – Powieic (СИ)
Название: Fallout – Powieic (СИ)
Автор: "AS-R"
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 310
Читать онлайн

Fallout – Powieic (СИ) читать книгу онлайн

Fallout – Powieic (СИ) - читать бесплатно онлайн , автор "AS-R"

AS-R – ukrywaj?cy si? pod pseudonimem fan gry Fallout postanowi? napisa? powie?? na bazie tej niezwykle popularnej gry i udost?pni? j? zupe?nie za darmo. Robi? to sukcesywnie, publikuj?c rozdzia? po rozdziale na swoim blogu. Dzi? dzie?o jest ju? uko?czone i gotowe do pobrania w formatach: PDF, EPUB i MOBI.

T?o fabularne powie?ci Fallout, podobnie jak gry, to scenariusz typu historia alternatywna, gdzie Stany Zjednoczone pr?buj? opanowa? fuzj? nuklearn?, dzi?ki czemu mog?yby w mniejszym stopniu polega? na ropie naftowej. Nie dzieje si? tak jednak a? do 2077, zaraz po tym jak konflikt o z?o?a ropy naftowej prowadzi do wojny mi?dzy Stanami a Chinami, kt?ry ko?czy si? u?yciem bomb atomowych, przez co gra i powie?? dziej? si? w postapokaliptycznym ?wiecie.

Autor o ca?ym przedsi?wzi?ciu pisze:

Powie?? Fallout powsta?a na motywach kultowej gry z lat 90-tych. Utw?r inspirowany, gdzie z w?asnej literackiej perspektywy podejmuj? si? przedstawienia znanej wi?kszo?ci z Graczy fabu?y, lecz od nowej i zaskakuj?cej strony. Ca?o?? prowadz? w formie bloga (http://fallout-novel.blogspot.com/), na kt?ry wrzuca?em do tej pory poszczeg?lne rozdzia?y – teraz za? jest ju? dost?pna pe?na wersja ksi??ki: format pdf, mobi i epub. Ca?o?? prowadz? anonimowo, pod pseudonimem. Nie roszcz? sobie praw autorskich do dzie?a jak r?wnie? nie wi??? z nim ?adnych korzy?ci finansowych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Ale jednak to coś tam było. Niewielkie, prymitywne siedlisko domków z cegły okraszonej zewnętrzną warstwą białego nalotu; zabrudzonego od niosących pustynny piasek wiatrów. Blaine zauważył, że żaden z domów nie miał drzwi ani okien w tradycyjnym tych słów znaczeniu. Ich funkcje pełniły drewniane framugi z poprzycinanych beli. Gdzieniegdzie tylko dało się dostrzec zasnuwające pustą przestrzeń zasłony z brudnego i lichego materiału. Być może była to skóra jakiegoś lokalnego zwierzęcia. Pośrodku osady znajdował się spiczasty obelisk. Kilkoro ludzi, dzieci i psów kręciło się wokół. Na zachodzie dominowały wzbudzające ckliwe uczucie współczucia poletka obsiane czymś, co zmutowało tak bardzo, iż z tej odległości Blaine nie miał żadnych szans zdefiniowania, co to tak właściwie jest.

Podobny problem pojawił się, gdy Blaine skierował swój wzrok na ulokowaną w północno-zachodniej części osady zagrodę. Umiejscowione pośród tworzących ogrodzenie drewnianych sztachet, przechadzały się czekoladowe krowy.

Każda z nich miała dwie głowy.

Blaine zamrugał oczami starając się wyostrzyć obraz. Zrobił to zupełnie bezwiednie, co było również wyrazem jego głębokiego zdziwienia.

Krowy nie oddawały się niczemu szczególnemu. Stały w jednym miejscu. Niektóre merdały ogonami. Jakaś przypominająca kobietę postać otworzyła prowadzącą do zagrody furtkę i niosąc pod pachą pordzewiałe wiadro, zbliżyła się do muczącej teraz radośnie krowy i zabrała się do metodycznego naciskania jej mlecznych wymion.

Teraz już wszystkie krowy muczały. Blaine zaś zastanawiał się jak długo uda mu się zachować zmysły w tym zdającym się być nie tylko mocno groteskowym, co wręcz zupełnie wywróconym do góry nogami świecie.

Krowy muczały niestrudzenie, gdy obserwował okalający wioskę mur. Przeszkoda była jednolita, mniej więcej na wysokość siedmiu stóp. Jedyna droga wejściowa zdawała się prowadzić przez północną bramę. Blaine ujrzał stojące przy niej dwie postacie i psa.

Jedna z tych postaci, mężczyzna zdaje się, był uzbrojony.

Blaine Kelly mógł obejść ten żałosny efekt nuklearnej tragedii. Jej mieszkańcy zapewne nigdy nie słyszeli o czymś takim jak mająca miejsce grubo ponad dziesięć tysięcy lat temu rewolucja neolityczna. Niewątpliwie nie musieli, ponieważ sami tworzyli właśnie coś podobnego.

Mógł czmychnąć bezpiecznie bokiem, nadrabiając nieco drogi po południowym wschodzie by potem skierować się nieco bardziej na północ i znów znaleźć w prostej linii kierującej go do Krypty 15.

Mógł również podejść niezauważony od południowej strony, przycupnąć niczym czający się w ciemności nocy ninja i z wolna przemieszczać się wzdłuż wybudowanego przez mieszkańców nienazwanej osady muru, po czym wystrzelić i popędzić prosto przed siebie niczym motywowany batem dyliżansowy gniadosz.

Tyle tylko, że Blaine Kelly był wyczerpany. Skóra całej twarzy i karku przestała go już nawet boleć od oparzeń słonecznych. Wciąż jednak dawała się odrywać płatami nasuwającymi skojarzenia z liniejącym wężem. Nie miał również wody. To znaczy, miał, ale niewielki zapas pozwalający na pół małego łyczka. Żywności starczy mu jeszcze na jakieś dwa tygodnie – akurat tyle, by wrócić bezpiecznie do Krypty 13. Teoretycznie mógł szukać źródeł pitnej wody na pustyni. Niestety jak do tej pory znalazł tylko dwa i każde pod wpływem wmontowanego w jego PipBoy’a 2000 licznika Geigera, okazywało się napromieniowane w skali zbliżonej do wypalonego po dwudziestu latach użytkowania pręta z elektrowni nuklearnej.

Blaine Kelly nie miał zatem wyboru. Musiał zmierzyć się z zamieszkującymi wioskę ludźmi i w miarę możliwości uzupełnić zapasy wody. Miał tylko nadzieję, iż mieszkańcy nie okażą się równie wredni i nieskorzy do odrobiny empatii, co znane mu już dość dobrze kalifornijskie szczury jaskiniowe.

Natomiast nadzieje na znalezienie w tym zdychającym grajdole hydroprocesora zupełnie sobie odpuścił. Ci ludzie nie mieli nawet elektryczności. Dobrze jak nie zastrzelą go na dzień dobry i jak w ogóle będą mówili tym samym językiem, co on.

4

- Witaj w Cienistych Piaskach, przybyszu. Schowaj broń na czas pobytu.

Blaine zerknął dyskretnie na swój kolt 6520 tkwiącą w zawieszonej przy udzie kaburze. Niewątpliwie od czasu Wielkiej Wojny poziom intelektu spadł zauważalnie. A może witający go człowiek sprzedawał ten tekst z automatu wszystkim przybywającym do jego dziury wędrowcom.

Bardziej prawdopodobne było jednak, że Blaine jest pierwszym od bardzo dawna gościem Cienistych Piasków. Być może nawet jedynym, a spoglądający na niego obwieś czekał całe życie by niczym szeryf stróżujący nad całym miasteczkiem na dzikim zachodzie, wypowiedzieć krótką dialogową linię jego życia.

Blaine Kelly skinął uprzejmie głową i jakby dla podkreślenia swoich pokojowych zamiarów odsunął wyraźnie prawą dłoń od kabury z bronią.

Coś w spojrzeniu taksującego go wzrokiem mężczyzny zdawało się dobitnie sugerować Blainowi, że zaufanie międzyludzkie to w zewnętrznym świecie towar niezwykle rzadki. Ten mierzący prawie siedem stóp wisus, dzierżący w dłoniach coś, co mogło kiedyś być dwukomorowym Winchesterem, wyglądał jak najzwyklejszy w świecie kloszard.

Tyle, że uzbrojony kloszard, a z takimi należało się liczyć.

Lecz coś w tym taksującym spojrzeniu (nie wspominając już o czymś, co niegdyś mogło być Winchesterem i teoretycznie wciąż mogło strzelać) mówiło, że jest w Cienistych Piaskach kimś naprawdę ważnym.

Blaine poczuł jak niczym arktyczny lodowiec naciera na niego lodowata fala załamania. Wątpił by kiedykolwiek udało mu się odnaleźć hydroprocesor. Teraz nie miał nawet siły mierzyć się ze zmianami jakie zaszły w świecie podczas gdy on i inni ludzie z Krypt siedzieli bezpiecznie pod ziemią. Bał się również tego, jak będzie wyglądał przywódca Cienistych Piasków (jeżeli w ogóle takowy jest) i reszta ludzi, których chcąc nie chcąc najpewniej tu spotka.

- Nazywam się Seth. Jestem przywódcą Straży w Cienistych Piaskach – oznajmił pilnujący wejścia mężczyzna, kiedy Blaine przekroczył półkolistą dziurę w murze, określaną najpewniej przez mieszkańców Cienistych Piasków z nobilitacją mianem bramy. – Co cię do nas sprowadza, wędrowcze?

Blaine już miał odpowiedzieć, kiedy skryta do tej pory za lewą częścią muru kobieta o ładnym uśmiechu wykrzyknęła pełna podekscytowania:

- O, Boże! Seth! On nosi jeden z tych strojów!

- Jakich strojów? – Seth zmarszczył czoło dając wyraz swojemu brakowi zrozumienia dla wypowiadanych przez kobietę słów. Blaine dostrzegł jak prawie niezauważalnie uniósł obie lufy Winchestera i stężał zaciskając palec na spuście.

- Strój mieszkańców Krypty! – piszczała podekscytowana dziewczyna. – On musi być z innego świata! Odwróć się – dodała. – Chcę zobaczyć twoje plecy.

Blaine Kelly pod dość wymownym i jednoznacznym ruchem Winchestera odwrócił się pokazując obojgu żółtą trzynastkę pyszniącą się dumnie na tyle jego regulaminowego, coraz mniej błękitnego kubraczka.

Seth opuścił broń. Wyglądało na to, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

- Przepraszam – oznajmił dowódca straży Cienistych Piasków. – Mamy problemy z bandytami. Musimy podejmować odpowiednie środki ostrożności. Inaczej już dawno by nas tutaj nie było. Dobrze, że przynajmniej nie pojawiłeś się po zmroku. Moglibyśmy pomylić cię wtedy z jednym z tych wielkich, trujących radskoprionów.

Blaine kompletnie zignorował wyznania Seth’a o trawiących Cieniste Piaski problemach. Przynajmniej chwilowo. Później miał zamiar dowiedzieć się więcej.

- Skąd wiedzieliście jak wygląda odzież noszona w Kryptach?

Nim Seth zdążył przechylić nieco głowę ku lewemu ramieniu, wskazując tym samym na stojącą obok kobietę, ta wyrwała się jak młoda gazela widząca po raz pierwszy wodopój w Afryce i wypluła z siebie zdający się nie mieć końca potok słów.

- To ja wiedziałam! Cześć – dodała po chwili niezauważalnej wręcz przerwy i wyciągnęła przed siebie rękę. – Jestem Katrina (mam ładny uśmiech) – zatrzepotała przy tym zalotnie rzęsami. – Kiedyś mieszkałam w Krypcie. Była tu nie daleko. Początki wspominam dość dobrze. Wszyscy zdawali się być szczęśliwi, ale potem zaczęły się problemy. Było nas coraz więcej, zupełnie jakby Nadzorca nie mógł powstrzymać, albo nawet celowo wzmagał problem przeludnienia. Ludzie odchodzili. Opuszczali schron znikając w świecie zewnętrznym. Pozostawiali za sobą wszystko, aż w końcu było nas zbyt mało, by normalnie funkcjonować. Potem zaczęły się ataki gangów. Niektórzy znali kody dostępowe do głównej grodzi. Staraliśmy się je zmieniać. To znaczy, zmienialiśmy je, ale oni zawsze wracali. W końcu napadła na nas naprawdę wielka grupa. Przewodził jej jeden z byłych obywateli Krypty. Wtedy wszystko się rozsypało. Jakimś sposobem wysadzili drzwi zewnętrzne, przedostali się przez śluzę i…

1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 140 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название