-->

Diabelska Alternatywa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska Alternatywa, Forsyth Frederick-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska Alternatywa
Название: Diabelska Alternatywa
Автор: Forsyth Frederick
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 192
Читать онлайн

Diabelska Alternatywa читать книгу онлайн

Diabelska Alternatywa - читать бесплатно онлайн , автор Forsyth Frederick

Rok 1982. W obliczu kl?ski g?odu Rosjanie licz? na pomoc Amerykan?w i dostawy zbo?a z USA. Po obu stronach Atlantyku s? jednak tacy, kt?rzy chc? wykorzysta? t? sytuacj? do spowodowania ?wiatowego konfliktu nuklearnego. Tylko para kochank?w, obywateli obu supermocarstw, mo?e uratowa? ?wiat przed zag?ad?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 85 86 87 88 89 90 91 92 93 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Muszę niestety zgodzić się z opinią kapitana Larsena – odezwał się Grayling. – Rząd holenderski nie zaakceptuje takiej samobójczej akcji.

– Rząd zachodnioniemiecki również nie – przyłączył się Voss. Fallon spróbował ostatniej swojej karty.

– Pan przebywa z nim przez długie godziny sam na sam, kapitanie. Czy nie ma pan ochoty go zabić?

– Oczywiście, mam, ale jeśli chce mi pan dać jakąś broń, to szkoda fatygi. Po powrocie zostanę skrupulatnie zrewidowany, na długo zanim zobaczę Swobodę. Jeśli znajdą przy mnie broń, zamordują następnego mojego marynarza. Dlatego nic stąd ze sobą nie wezmę. Żadnej broni, żadnej trucizny.

– Obawiam się, że ta sprawa jest już nieaktualna, majorze Fallon – powiedział cicho Preston. – Rozwiązanie siłowe odpada.

Ponownie uniósł się z krzesła.

– Nie sądzę, panowie, abyśmy zdołali tutaj dużo więcej zdziałać. Jeśli nie ma dalszych pytań do kapitana Larsena, proponuję, abyśmy skontaktowali się teraz z naszymi rządami. Dziękuję panu, kapitanie, za pański trud i cierpliwość. W mojej kajucie jest ktoś, kto chciałby jeszcze porozmawiać z panem.

Grobowa cisza zapanowała w mesie, gdy Larsen wyszedł w ślad za stewardem, który miał być jego przewodnikiem. Mikę Manning obserwował go z bólem serca. Klęska planów majora Fallona przywracała przerażającą perspektywę wykonania rozkazu, jaki Manning dostał rano z Waszyngtonu.

Steward otworzył przed Norwegiem drzwi kajuty komandora Prestona. Liza Larsen oderwała wzrok od iluminatora, za którym w oddali majaczyła sylwetka “Freyi”.

– Thor – szepnęła. Larsen kopnął piętą drzwi, które zamknęły się z trzaskiem. Otworzył szeroko ramiona i chwycił w objęcia biegnąca ku niemu kobietę.

– Witaj, Susełku!

W rezydencji premiera na Downing Street skończyła się transmisja z “Argylla”.

– Niech to diabli! – odezwał się pierwszy Sir Nigel, wyrażając tym przekleństwem uczucia wszystkich obecnych.

Pani premier spojrzała na moskiewskiego agenta SIS.

– Jak pan widzi, panie Munro, pańskie informacje będą jednak potrzebne. I jeśli w najmniejszym choćby stopniu pomogą nam wyjść z tego impasu, to wasze ryzyko… pana i tego Rosjanina… nie poszło na marne. A zatem, jak najkrócej: dlaczego Maksym Rudin postąpił tak, jak postąpił?

– Bo zagrożona jest, jak wszyscy dobrze wiemy, jego supremacja w Politbiurze. Ten stan trwa już od wielu miesięcy…

– Tak, oczywiście – przerwała pani Carpenter – ale to dotyczy przecież wielkiej polityki. Nadmierne ustępstwa wobec Amerykanów w dziedzinie zbrojeń: to jest argument, którym chce go wykończyć Wiszniajew.

– Proszę pani, Jefrem Wiszniajew toczy grę o najwyższą władzę w ZSRR i nie pogardzi żadnym atutem, którym mógłby zniszczyć Rudina. Jeśli nie będzie konsekwentny, jeśli dopuści do podpisania Traktatu Dublińskiego, to w następnym tygodniu sam zniknie ze sceny, będzie zniszczony. Rzecz w tym, że ci dwaj więźniowie w Berlinie mogą dostarczyć Wiszniajewowi argumentu, który przeciągnie jeszcze jednego lub dwóch członków Biura na stronę jastrzębi.

– Oni? – zdziwił się Sir Nigel. – W jaki sposób mogliby mu pomóc?

– Wystarczy, że zaczną mówić, że otworzą usta. Że dotrą żywi do Izraela i wystąpią tam na konferencji prasowej. I skompromitują Związek Radziecki przed opinią światową, a co gorsza – przed własną opinią publiczną.

– Skompromitują? Chyba nie tym, że zabili jednego pilota, o którym nikt przedtem nie słyszał? – spytała pani premier.

– Nie, nie tym. Zabójstwo kapitana Rudenki było zresztą przypadkowe. Rzecz w tym, że oni musieli uciec na Zachód, żeby nadać rozgłos swojemu rzeczywiście wielkiemu wyczynowi. Trzydziestego pierwszego października zeszłego roku ci dwaj ludzie zastrzelili na ulicy w Kijowie szefa KGB, Jurija Iwanienkę.

Irvine i Ferndale podskoczyli jak użądleni.

– A więc to tak – mruknął ekspert od spraw radzieckich. – A ja przez cały czas sądziłem, że Iwanienko, jak to oni mówią, poszedł w odstawkę.

– Nie w odstawkę, ale do ziemi – ponuro zażartował Munro. – Oczywiście Politbiuro zna prawdę. Co najmniej jeden, może nawet dwóch członków frakcji Rudina zagroziło przejściem do drugiego obozu, jeśli zabójcy unikną kary i ośmieszą Związek Radziecki.

– Ośmieszą?! Panie Ferndale, czy Rosjanie rzeczywiście myślą w tych kategoriach?

– Dokładnie tak, madame, i to naprawdę ma dla nich wielkie znaczenie – Ferndale, wciąż jeszcze silnie wzburzony tym, co usłyszał, z furią polerował chusteczką szkła swoich okularów. – W momentach krytycznych, takich na przykład jak obecny kryzys żywnościowy, KGB trzyma ludzi w ryzach tylko strachem. Wszystkich, a szczególnie narody nierosyjskie. Gdyby ten powszechny lęk osłabł, gdyby choć w jednej poważnej sprawie KGB okazał się strachem na wróble, konsekwencje mogą być tragiczne… oczywiście z punktu widzenia Kremla. Także za granicą, zwłaszcza w Trzecim Świecie, autorytet Moskwy opiera się w dużej mierze na przekonaniu, że kremlowski aparat władzy jest praktycznie nietykalny, że nic nie może mu zagrozić. Toteż ci dwaj ludzie rzeczywiście są dla Rudina czymś w rodzaju bomby zegarowej. Afera “Freyi” uruchomiła zegar i, jeśli nic się nie zmieni, bomba zaraz wybuchnie.

– Ale dlaczego nie można było po prostu powiedzieć kanclerzowi Buschowi o treści ultimatum Rudina? – spytał Munro. – Kanclerz na pewno by zrozumiał, że Traktat Dubliński, który w końcu dotyczy w wielkiej mierze jego kraju, jest ważniejszy niż “Freya”…

– Nie można było i nadal nie można – przerwał Sir Nigel – bo nienaruszalną tajemnicą jest nawet to, że to Rudin jest motorem całej sprawy. Gdyby choć tyle się wydało, cały świat zrozumie, że tu chodzi o rzeczy znacznie większe niż śmierć jednego pilota.

– Panowie, wasze rozważania są bardzo interesujące, wręcz fascynujące – włączyła się Joan Carpenter – ale nie posuwają nas ani o krok naprzód w rozwiązaniu naszego problemu. Rudin postawił prezydenta Matthewsa przed piekielnie trudnym wyborem: albo zgodzić się, aby kanclerz Busch uwolnił Miszkina i Łazariewa, i tym samym utracić swój traktat, albo żądać zatrzymania tych dwóch ludzi w więzieniu, i tym samym skazać “Freyę”, czyniąc sobie przy okazji wrogów w dziesięciu państwach Europy i narażając się na powszechne potępienie.

O ile wiem, prezydent próbował już jakiegoś trzeciego wyjścia. Prosił mianowicie premiera Golena, aby po uwolnieniu “Freyi” na warunkach terrorystów, odesłać tamtych dwóch z powrotem do niemieckiego więzienia. Czy takie rozwiązanie zadowoliłoby pana Rudina? Może tak, może nie. Nie ma to już żadnego znaczenia, bo Benyamin Goleń odmówił. Z kolei my próbowaliśmy trzeciego wyjścia: zaatakować “Freyę” i odbić ją. Teraz, jak widać, i to okazało się niemożliwe. Obawiam się zatem, że nie ma już żadnych możliwości… z wyjątkiem tej, którą, jak podejrzewamy, szykują Amerykanie.

– To znaczy? – spytał Munro.

– Zniszczyć statek i jego ładunek ogniem artyleryjskim – wyjaśnił Sir Nigel. – Nie mamy na to żadnego dowodu, ale działa USS “Moran” wymierzone są prosto we “Freyę”.

– A jednak istnieje jeszcze jedno rozwiązanie, które zadowoliłoby Rudina i załatwiło sprawę – stwierdził nagle stanowczym głosem Munro.

– Czy mógłby pan to wyjaśnić?

Munro spełnił życzenie pani premier. Mówił przez pięć minut; potem zaległa ciężka cisza. Przerwała ją w końcu pani Carpenter.

– To dosyć paskudne rozwiązanie.

– Pani wybaczy, ale tak samo paskudnie postąpiłem pchając mojego agenta w łapy KGB – odparł zimno Munro. Ferndale spiorunował go wzrokiem.

– Czy dysponujemy takimi… piekielnymi rekwizytami? – pani Carpenter zwróciła się z tym pytaniem do Sir Nigela. Ten z uwagą studiował kształt swoich paznokci.

– Sądzę, że nasi specjaliści mogą się o to postarać – bąknął niewyraźnie.

Nagle na panią premier spłynęło zbawcze olśnienie.

– Dobry Boże! – westchnęła z ulgą. – Przecież to w ogóle nie jest mój problem. To problem prezydenta Matthewsa. Myślę, że trzeba mu jak najprędzej przekazać tę sugestię. Ale, oczywiście, w cztery oczy… Panie Munro, czy zgodziłby się pan osobiście realizować ten plan do końca?

– Tak, bez skrupułów – odparł stanowczo Munro. W jego myślach wciąż dominował obraz Walentyny wychodzącej na ulicę i mężczyzn w szarych prochowcach, którzy na nią czekali.

– Mamy mało czasu – kontynuowała pani Carpenter. – Sir Nigel, czy jest jakiś sposób, żeby dotrzeć do Waszyngtonu jeszcze dzisiaj?

– O piątej startuje Concorde. To nowa linia, do Bostonu. Ale myślę, że na specjalne życzenie prezydenta można by skierować samolot do Waszyngtonu.

Pani Carpenter spojrzała na zegarek. Była czwarta po południu.

– No to w drogę, panie Munro. Przekażę prezydentowi Matthewsowi nowiny, które przywiózł pan z Moskwy, i poproszę, aby pana przyjął. Przedstawi mu pan osobiście tę swoją makabryczną propozycję. Jeśli oczywiście udzieli panu tak nagłej audiencji…

Pięć minut po wejściu męża do kabiny Liza Larsen wciąż jeszcze kurczowo ściskała jego dłoń. On pytał ją o dom, o dzieci. Wszystko w porządku – odpowiadała – rozmawiała z nimi dwie godziny temu; jest sobota, dzień bez szkoły, są więc w domu, to znaczy u Dahla. Na pewno niczego im nie brakuje – ciągnęła. – Teraz pewnie pojechały do Bogneset, trzeba przecież nakarmić króliki…

Te pogodne rodzinne plotki nie mogły jednak trwać długo.

– Thor, jak to się skończy? – spytała nagle.

– Nie wiem. Nie rozumiem, dlaczego Niemcy nie chcą uwolnić tamtych dwóch ludzi. Ani dlaczego Amerykanie nie zgadzają się na to. Siedzę tu z premierami i ambasadorami, i oni też nie potrafią mi tego powiedzieć.

– A jeśli tamtych dwóch nie wypuszczą, czy on… zrobi to?

– Być może – odparł Thor po namyśle. – Przynajmniej będzie próbował. Jeśli tak, to ja spróbuję mu przeszkodzić. Muszę.

– A ci wszyscy wspaniali kapitanowie tutaj… dlaczego nie chcą ci pomóc?

– Nie mogą, Susełku. Nikt nie może mi pomóc. Muszę to zrobić sam.

– Nie ufam temu Amerykaninowi – szepnęła. – Widziałam go, kiedy przylecieliśmy tutaj z panem Graylingiem. Nie patrzył mi w oczy.

1 ... 85 86 87 88 89 90 91 92 93 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название