-->

Diabelska Alternatywa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska Alternatywa, Forsyth Frederick-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska Alternatywa
Название: Diabelska Alternatywa
Автор: Forsyth Frederick
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 192
Читать онлайн

Diabelska Alternatywa читать книгу онлайн

Diabelska Alternatywa - читать бесплатно онлайн , автор Forsyth Frederick

Rok 1982. W obliczu kl?ski g?odu Rosjanie licz? na pomoc Amerykan?w i dostawy zbo?a z USA. Po obu stronach Atlantyku s? jednak tacy, kt?rzy chc? wykorzysta? t? sytuacj? do spowodowania ?wiatowego konfliktu nuklearnego. Tylko para kochank?w, obywateli obu supermocarstw, mo?e uratowa? ?wiat przed zag?ad?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 84 85 86 87 88 89 90 91 92 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

17.

Od 15.00 do 21.00

Służbowa limuzyna Sir Nigela, wioząca tym razem Barry'ego Ferndale'a i Adama Munro, dotarła na Downing Street 10 kilka sekund przed trzecią. Kiedy obaj weszli do hallu rezydencji premiera, Sir Nigel już tu był. Chłodno przywitał się z Munro.

– Mam przynajmniej nadzieję, że to, co pan przywiózł, warte jest osobistej wizyty u premiera.

– Tak właśnie sądzę, sir.

Dyrektor generalny SIS popatrzył nań drwiąco. Ten człowiek był niewątpliwie bardzo zmęczony. Musiał ciężko przeżyć aferę “Słowika”. Ale to nie usprawiedliwiało łamania dyscypliny. Drzwi prywatnego apartamentu premiera otworzyły się i ukazał się w nich Sir Julian Flannery.

– Proszę wejść, panowie.

Adam Munro nigdy dotąd nie spotkał się z panią premier osobiście. Mimo dwóch nie przespanych nocy wyglądała świeżo i elegancko. Najpierw przywitała się z Sir Nigelem, potem uścisnęła dłonie dwu jego podwładnych, których dotąd nie znała.

– Panie Munro, chciałabym od razu stwierdzić, że jest mi niezmiernie przykro, że musiałam narazić na osobiste ryzyko pana i pańskiego agenta w Moskwie. Nie chciałam tego, ale odpowiedź na pytanie prezydenta Matthewsa ma naprawdę wielką międzynarodową wagę… a nie zwykłam tego określenia używać pochopnie.

– Dziękuję za te słowa, madame – odezwał się Munro.

– Właśnie w tej chwili – mówiła dalej Joan Carpenter – kapitan “Freyi”, Thor Larsen, ląduje na pokładzie krążownika “Argyll”, gdzie ma się odbyć konferencja. A wieczorem oddział płetwonurków z SBS zaatakuje “Freyę” i spróbuje zlikwidować terrorystów, a przede wszystkim ich przywódcę… człowieka z detonatorem.

Twarz Munro stała się szara jak granit, gdy to usłyszał.

– A więc mój agent narażał się niepotrzebnie?

Pani premier zdobyła się na jeszcze jeden gest współczucia.

– Mogę tylko powtórzyć wyrazy żalu, panie Munro. Plan odbicia “Freyi” powstał dopiero nad ranem, osiem godzin po ultimatum pana Rudina. W tym czasie pański agent wykonywał już zadanie. Przecież nie było sposobu, żeby to odwołać!

W tym momencie do pokoju wszedł Sir Julian Flannery.

– Mamy już podsłuch z,,Argylla”, madame.

Pani premier wskazała swoim gościom fotele. W narożniku pokoju stał duży głośnik; zasilający go przewód ginął gdzieś za drzwiami.

– Panowie, zaczyna się konferencja na “Argyllu”. Posłuchajmy, a potem pan Munro powie nam, skąd wzięło się to niebywałe ultimatum Maksyma Rudina.

Kiedy Larsen, po hałaśliwej pięciomilowej podróży pod brzuchem śmigłowca, uwalniał się wreszcie z uprzęży na pokładzie brytyjskiego krążownika, przez łoskot śmigieł Wessexa przedarło się radosne pozdrowienie bosmańskich gwizdków. Dowódca “Argylla” podszedł do Larsena, zasalutował i wyciągnął doń rękę.

– Richard Preston – przedstawił się. Larsen odwzajemnił salut i uścisnął dłoń Anglika.

– Witam na pokładzie, kapitanie. Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, zejdziemy od razu do mesy.

Dwaj kapitanowie zanurzyli się w czeluściach krążownika; wkrótce dotarli do najobszerniejszej jego kabiny, mesy oficerskiej. Preston dokonał formalnej prezentacji.

– Jego ekscelencja Jan Grayling, premier Holandii… zresztą panowie już się znają, przynajmniej telefonicznie… Jego ekscelencja Konrad Voss, ambasador Republiki Federalnej Niemiec… Komandorzy: Desmoulins z marynarki francuskiej, de Jong z marynarki holenderskiej, Hasselmann z Bundesmarine i Manning z marynarki Stanów Zjednoczonych.

Mikę Manning wyciągnął rękę i spojrzał w oczy brodatego Norwega.

– Cieszę się, że pana widzę, kapitanie – wyrecytował, ale słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Larsen chyba to zauważył, bo zatrzymał na nim wzrok nieco dłużej niż na pozostałych dowódcach okrętów – zanim podszedł do ostatniego z obecnych.

– Major Simon Fallon z Królewskiej Piechoty Morskiej – przedstawił go Preston.

Larsen spojrzał z góry na dość niskiego, krępego komandosa, który mocno uścisnął jego dłoń. A więc jednak – pomyślał – Swoboda miał rację.

Na zaproszenie komandora Prestona wszyscy usiedli wokół dużego stołu.

– Kapitanie Larsen, muszę pana poinformować, że nasza rozmowa będzie nagrywana. Jest ona też transmitowana bezpośrednio, w postaci zaszyfrowanej, do budynku Whitehall, gdzie słucha nas premier Wielkiej Brytanii.

Larsen skinął głową. Jego wzrok wędrował wciąż w stronę Amerykanina. Wszyscy inni patrzyli na Larsena ze zrozumiałym zainteresowaniem; tylko przedstawiciel marynarki Stanów Zjednoczonych z uporem studiował wzory na mahoniowym blacie stołu.

– Zanim zaczniemy, co mógłbym panu zaproponować? – spytał Preston. – Coś do zjedzenia albo do picia? Herbatę, kawę?

– Dziękuję, tylko kawę. Bez mleka i bez cukru.

Preston dał znak czekającemu stewardowi, który natychmiast zniknął za drzwiami.

– Uzgodniliśmy, że najpierw ja zadam panu pytania, które interesują wszystkie prezentowane tu rządy – ciągnął Preston. – Panowie Grayling i Voss łaskawie zgodzili się na taką procedurę. Oczywiście każdy z obecnych może zadać dodatkowe pytanie, gdybym cokolwiek przeoczył. Po pierwsze zatem, kapitanie Larsen, chcielibyśmy wiedzieć, co dokładnie wydarzyło się wczoraj nad ranem.

Boże, to zaledwie wczoraj? – pomyślał Larsen. Tak, wczoraj, w piątek o trzeciej nad ranem. A teraz jest sobota, godzina piętnasta pięć. Tylko trzydzieści sześć godzin, a wydaje się, jakby to już tydzień.

Krótko i jasno opowiedział o tym, jak terroryści weszli na statek w czasie nocnej wachty, jak bez trudu go opanowali i uwięzili załogę w magazynie farb.

– A więc jest ich siedmiu? – spytał major z “marines”. – Jest pan pewien, że nie ma ich więcej?

– Jestem pewien: dokładnie siedmiu.

– A kim oni właściwie są? – ponownie włączył się Preston. – Czy to Żydzi? Arabowie? Czerwone Brygady?

Larsen ze zdziwieniem popatrzył po twarzach otaczających go ludzi. Dopiero teraz przypomniał sobie, że oprócz niego nikt jeszcze nie wie, kim są porywacze.

– To Ukraińcy – powiedział. – Nacjonaliści ukraińscy. Dowódca przedstawia się jako Swoboda. Mówi, że po ukraińsku znaczy to “wolność”. Między sobą mówią wyłącznie w języku, który rzeczywiście może być ukraiński. W każdym razie to któryś z języków słowiańskich.

– No to na co im ci Żydzi z Berlina? – zirytował się premier Grayling.

– Tego nie wiem. Swoboda twierdzi, że to ich przyjaciele.

– Zaraz… – ambasador Voss głośno pomyślał. – Chyba wszyscy daliśmy się nabrać na to, że Miszkin i Łazariew to Żydzi, którzy chcieli uciec do Izraela. Ale oni przecież obaj są z Ukrainy, ze Lwowa. Nikt nie wpadł na to, że mogą być równie dobrze dysydentami ukraińskimi.

– A dlaczego oni sądzą, że uwolnienie Miszkina i Łazariewa mogłoby pomóc sprawie ukraińskiej? – zwrócił się Preston do Larsena.

– Też nie wiem. I raczej nie dowiemy się tego od Swobody. Kiedy już miał mi to powiedzieć, nagle ugryzł się w język. Oświadczył tylko, że uwolnienie tamtych dwóch spowoduje wielki wstrząs na Kremlu i może wywołać masowe rozruchy.

Twarze zebranych w kabinie ludzi świadczyły, że niewiele z tego rozumieją. Dalsze dziesięć minut pochłonęły szczegółowe pytania na temat konstrukcji statku i aktualnego rozlokowania jego “pasażerów”. W końcu komandor Preston wstał i w milczeniu porozumiał się wzrokiem z pozostałymi; nikt nie zaprotestował. Preston pochylił się nad stołem.

– Myślę, kapitanie Larsen, że nadszedł czas, żeby to panu powiedzieć. Dziś wieczorem obecny tu major Fallon z grupką swoich ludzi dopłynie do “Freyi” pod wodą. Wejdą na pokład i zlikwidują tego Swobodę i jego bandę.

– Nie. Nie zrobią tego – powiedział wolno i wyraźnie Thor Larsen.

– Przepraszam, nie rozumiem…?

– Nie będzie żadnych podwodnych ataków… chyba że chcą panowie eksplozji i zatopienia “Freyi”. To właśnie kazał mi powtórzyć Swoboda.

Punkt po punkcie wyłożył kapitan Larsen ostrzeżenie, jakiego człowiek zwany Swobodą udzielał Zachodowi. O zmierzchu zostaną zapalone na.”Freyi” wszystkie reflektory. Wartownik z pomostu dziobowego opuści swój posterunek. Nie będzie już tam potrzebny – cały pokład, od dziobu aż po podstawę nadbudówki, będzie zalany światłem. Wszystkie drzwi prowadzące do nadbudówki zostaną zakręcone śrubami od środka. Zablokowane będą też wszystkie drzwi wewnętrzne, nic więc nie da ewentualne wejście przez okno.

Sam Swoboda, z oscylatorem, pozostanie w nadbudówce, ale ma do wyboru ponad pięćdziesiąt kabin. Zapalone będą wszystkie światła we wszystkich kabinach, a wszystkie żaluzje zamknięte. Terrorysta pełniący wachtę na mostku będzie miał stały kontakt przez walkie-talkie z wartownikiem na kominie. Czterej pozostali będą przez całą noc chodzić wzdłuż rufowego relingu i z pomocą latarek obserwować powierzchnię morza. Jeśli zobaczą kogoś przy burcie albo choćby pęcherzyki powietrza zdradzające płetwonurka, będą natychmiast strzelać. Człowiek na kominie zaalarmuje kolegę na mostku, a ten przekaże ostrzeżenie przez telefon do kabiny, w której ukryje się Swoboda. Ta linia telefoniczna będzie przez całą noc włączona na stałe. Swoboda może więc nacisnąć swój czerwony guzik już na pierwszy sygnał zagrożenia.

– Drań! – zaklął z pasją komandor Preston.

Oczy wszystkich zwróciły się na majora Fallona. Ten jednak milczał, wpatrując się w zamyśleniu w Larsena.

– No i co, majorze? – spytał wreszcie zniecierpliwiony Grayling.

– Możemy spróbować wejść od dziobu – zaczął Fallon, ale Larsen przerwał mu natychmiast.

– Obserwator z mostka zobaczy was w świetle reflektorów. Nie dojdziecie nawet do połowy pokładu.

– Możemy w każdym razie zainstalować tę pułapkę pod ich kutrem – rzekł Fallon.

– Swoboda pomyślał i o tym. Przeciągną kuter bliżej rufy, tak że cały będzie w świetle.

Fallon wzruszył bezradnie ramionami.

– Nie pozostaje więc nic innego jak frontalny atak. Podpłynąć większą grupą, strzelać natychmiast po wynurzeniu, rozwalić drzwi i przeszukać wszystkie kabiny po kolei.

– Nic z tego nie będzie – uciął Larsen krótko. – Jeszcze nie przekroczycie relingu, a już Swoboda usłyszy was i wyśle wszystkich do królestwa niebieskiego.

1 ... 84 85 86 87 88 89 90 91 92 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название