Smiertelna ekstaza

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Smiertelna ekstaza, Robb J. D.-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Smiertelna ekstaza
Название: Smiertelna ekstaza
Автор: Robb J. D.
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 385
Читать онлайн

Smiertelna ekstaza читать книгу онлайн

Smiertelna ekstaza - читать бесплатно онлайн , автор Robb J. D.

Drew Mathias, zdolny elektronik i entuzjasta gier komputerowych, nie mia? ?adnego powodu, ?eby odebra? sobie ?ycie. Podobnie jak wzi?ty nowojorski adwokat S.T. Fitzhugh, wp?ywowy senator Peary czy Cerise Devane, przebojowa w?a?cicielka popularnego brukowca. Tych czworga nie ??czy?o nic poza tym, ?e postanowili odej?? z tego ?wiata. ?ledztwo nie przynios?o ?adnego rezultatu, ale porucznik Eve Dallas z nowojorskiej policji nie chce uwierzy?, ?e by?y to samob?jstwa. Kto jednak i dlaczego chcia?by pozbawi? ?ycia czworo niezwi?zanych ze sob? ludzi? I jak tego dokona??

Porucznik Dallas postanawia mimo wszystko poszuka? odpowiedzi na te pytania. Oczywi?cie mo?e liczy? na pomoc ?wie?o po?lubionego m??a – superprzystojnego, superinteligentnego i bogatego Raorke’a – kt?ry kocha j? do szale?stwa i zrobi dla niej wszystko.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 68 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Nie musisz mi dawać prezentów. Wiesz, że tego nie pragnę.

– Wiem. Czujesz się wtedy skrępowana i zakłopotana. -. Uśmiechnął się do niej. – Może właśnie dlatego to robię. – Usiadł obok niej na podłodze i wręczył jej pudełko. – Otwórz.

Pomyślała, że to pewnie jakaś biżuteria. Czasem odnosiła wrażenie, że Roarke czerpie jakąś korzyść z obsypywania ją ozdobami: brylantami, szmaragdami i złotem, które wprawiały ją w osłupienie i zażenowanie. Kiedy jednak otworzyła pudełeczko, zobaczyła zwykły biały kwiat.

– Kwiat?

– Z twojego ślubnego bukietu. Kazałem go zabezpieczyć.

– To petunia. – Wyjęła kwiat z pudełka i poczuła, że ze wzruszenia wilgotnieją jej oczy. Najzwyklejszy kwiatek, który rósł w prawie każdym ogrodzie. Miał miękkie i wilgotne świeże płatki.

– Jedno z moich przedsiębiorstw pracuje nad nowym procesem preparowania roślin. Zachowują się bez zmian struktury wewnętrznej. Chciałem, żebyś go miała. – Objął dłońmi jej ręce, – Żebyśmy oboje go mieli i pamiętali, że pewne rzeczy mogą przetrwać.

Uniosła oczy. Oboje doświadczyli kiedyś biedy, pomyślała, i udało im się ją przetrzymać. Przeżywali tragiczne chwile, mieli do czynienia z przemocą i ją także zdołali pokonać. Szli tak różnymi drogami, by wreszcie się spotkać i dalej pójść razem.

Pewne rzeczy, pomyślała. Tak, pewne zwykłe rzeczy mogą przetrwać. Takie jak miłość.

3

Trzy tygodnie nie zmieniły niczego w centrali policji. Tutejsza kawa wciąż była trucizną, panował tu nadal okropny zgiełk, a widok z jej małego okna był tak samo ponury.

Wchodziła tu z bijącym z emocji sercem.

Czekała na mą wiadomość od gliniarzy z jej wydziału. Mrugała na jej monitorze, gdy weszła, domyśliła się więc, że to stary Feeney, spec od elektroniki, złamał jej kod.

Witamy z powrotem zakochaną panią porucznik.

Bara-bara.

Bara-bara? Parsknęła krótkim śmiechem. Humor był może trochę sztubacki, ale od razu poczuła się jak w domu.

Rzuciła okiem na bałagan na biurku. Nie miała czasu posprzątać między nieoczekiwanym zamknięciem ostatniej sprawy, swoim wieczorem panieńskim i weselem. Na szczycie starych papierów zauważyła jednak starannie opakowany i opisany dysk.

Doszła do wniosku, że to robota Peabody. Włożyła dysk do stojącego na biurku komputera i z przekleństwem na ustach walnęła napęd, który dostał napadu czkawki. Po chwili zobaczyła, że niezawodna Peabody napisała raport z aresztowania i zdążyła go zalogować.

Eye pomyślała, że pewnie nie było jej łatwo. Zwłaszcza, że spała z oskarżonym.

Rzuciła okiem na stertę zaległej pracy i skrzywiła się. Kilka następnych dni miała zapchanych wizytami w sądzie. Sztuczki, jakich musiała dokonywać w swoim planie zajęć, by mogli wyjechać z Roarke”em na całe trzy tygodnie, miały swoją cenę. Teraz przyszedł czas zapłaty.

Przypomniała sobie, że on też musiał dokonywać cudów w swoim rozkładzie zajęć. Ale wrócili już do rzeczywistości i do pracy. Jednak zamiast przejrzeć zaległe sprawy, w których wkrótce będzie musiała zeznawać, włączyła wideokom i wywołała posterunkową Peabody.

Na ekranie monitora zamigotała znajoma, poważna twarz, otoczona hełmem ciemnych włosów.

– Witamy w pracy, pani porucznik.

– Dziękuję, Peabody. Przyjdź do mojego biura. Natychmiast.

Nie czekając na odpowiedź, wyłączyła monitor i uśmiechnęła się do siebie. Sama postarała się o to, żeby przeniesiono Peabody do wydziału zabójstw. Teraz zamierzała uczynić następny krok. Znów włączyła wideokom.

– Porucznik Dallas. Czy szef jest wolny?

– Witamy, pani porucznik. – Sekretarka komendanta rozpromieniła się. – Jak się udał miesiąc miodowy?

– Doskonale. – Zdawało się jej, że dostrzegła jakieś ciepło w jej oczach. Bara-bara musiało ją rozbawić. Poczuła się skrępowana rozmarzonym spojrzeniem sekretarki. – Dziękuję.

– Była pani uroczą panną młodą, pani porucznik. Widziałam zdjęcia, poza tym słyszałam trochę. Na różnych kanałach było pełno plotek. Widzieliśmy kilka migawek z panią w Paryżu. Wyglądało to bardzo romantycznie.

– Tak. – Cena sławy, pomyślała Eve. I Roarke”a. – Było bardzo… miło. Mogę rozmawiać z komendantem?

– Ach, tak, oczywiście. Chwileczkę.

Monitor zamigotał, a Eve wzniosła oczy do sufitu. Musiała się pogodzić z tym, że jest w centrum uwagi, ale na pewno nigdy jej się to nie spodoba.

– Dallas. – Uśmiech komendanta Whitneya miał szerokość prawie całego ekranu. Jego ciemna twarz nosiła jakiś nieokreślony wyraz.

– Wygląda pani… bardzo dobrze.

– Dziękuję, sir.

– Jak się udał miesiąc miodowy?

Chryste, pomyślała. Kto jeszcze zechce ją pytać, jak bardzo podobało się jej pieprzenie w różnych miejscach świata?

– Wspaniale, sir. Dziękuję. Przypuszczam, że czytał pan już raport Peabody o zamknięciu sprawy Pandory.

– Owszem, jest dość szczegółowy. Oskarżenie wobec Casto jest nie do podważenia. Precyzyjna robota, poruczniku.

Doskonale wiedziała, że przez tę precyzyjną robotę mało się nie spóźniła na własny ślub i cudem uszła z życiem.

– To przykre, gdy w grę wchodzi inny gliniarz – powiedziała.

– Musiałam się spieszyć, sir, ledwie zdążyłam dać rekomendację na stałe przeniesienie Peabody do mojego wydziału. Jej pomoc w tej sprawie i wielu innych była nieoceniona.

– Jest dobrą policjantką – zgodził się Whitney.

– Też tak myślę. Komendancie, mam do pana prośbę.

Pięć minut później, kiedy do jej pokoju weszła Peabody, Eye siedziała z powrotem przy biurku i przeglądała dane na monitorze.

– Za godzinę muszę być w sądzie – powiedziała bez zbędnych wstępów. – W sprawie Salvatoriego. Co wiesz na ten temat, Peabody?

– Przeciw Vito Salyatoriemu toczy się sprawa o wielokrotne morderstwo połączone z torturowaniem ofiar. Poza tym istnieje przypuszczenie, że rozprowadza nielegalne specyfiki, oskarżono go o zamordowanie trzech znanych dealerów Zeusa i TRL. Ofiary spalono żywcem w małym domu z pokojami do wynajęcia na Wschodnim Wybrzeżu, zeszłej zimy. Przedtem odcięto im języki i wyłupiono oczy. Pani prowadziła śledztwo.

Peabody recytowała dane obojętnym tonem, stojąc na baczność w nienagannie zapiętym mundurze.

– Bardzo dobrze. Czytałaś mój raport z aresztowania?

Tak jest, poruczniku.

Eye skinęła głową. Za oknem huknął samolot, wydając przenikliwy las. W szybę uderzył strumień powietrza.

– – Więc zapewne wiesz, że zanim zatrzymałam Salvatoriego, złamałam mu lewą rękę w łokciu oraz szczękę i pozbawiłam go paru zębów. Jego adwokaci usmażą mnie na wolnym ogniu za nadużycie siły.

– Będzie im trudno, ponieważ próbował podpalić budynek, w którym go pani przyskrzyniła. Gdyby nie użyła pani siły, sam by się, że tak powiem, usmażył.

– W porządku, Peabody. Do końca tygodnia muszę przejrzeć to i kilka innych rzeczy. Chcę, żebyś wyselekcjonowała ważniejsze i naniosła je do mojego rozkładu sądowego. Dostarczysz mi dane za pół godziny, przy wschodnim wyjściu.

– Ależ ja mam zadanie. Detektyw Crouch polecił mi przeszukiwać rejestracje pojazdów. – W jej głosie zadrgała ledwo uchwytna nuta szyderstwa, która zdradzała jej prawdziwy stosunek do tego idiotycznego zadania i do samego Croucha.

– Crouchem nie musisz się przejmować, zostaw go mnie. Komendant przychylił się do mojej prośby i przydzielił cię do mnie. Rzucaj tę głupią robotę i rusz tyłek.

Peabody zaskoczona zamrugała oczami.

– Przydzielił mnie do pani?

– Słuch ci się stępił, gdy mnie nie było?

– Nie, ale…

– A może coś cię łączy z Crouchem? – Eye z zadowoleniem zobaczyła, jak poważne usta dziewczyny otwierają się w zdumieniu.

– Żartuje pani? On… – zreflektowała się nagle i z powrotem wyprężyła się jak struna. – On nie jest w moim typie, pani porucznik. Poza tym mam niedobre doświadczenia z romansowaniem w pracy.

1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 68 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название