Smiertelna ekstaza

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Smiertelna ekstaza, Robb J. D.-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Smiertelna ekstaza
Название: Smiertelna ekstaza
Автор: Robb J. D.
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 385
Читать онлайн

Smiertelna ekstaza читать книгу онлайн

Smiertelna ekstaza - читать бесплатно онлайн , автор Robb J. D.

Drew Mathias, zdolny elektronik i entuzjasta gier komputerowych, nie mia? ?adnego powodu, ?eby odebra? sobie ?ycie. Podobnie jak wzi?ty nowojorski adwokat S.T. Fitzhugh, wp?ywowy senator Peary czy Cerise Devane, przebojowa w?a?cicielka popularnego brukowca. Tych czworga nie ??czy?o nic poza tym, ?e postanowili odej?? z tego ?wiata. ?ledztwo nie przynios?o ?adnego rezultatu, ale porucznik Eve Dallas z nowojorskiej policji nie chce uwierzy?, ?e by?y to samob?jstwa. Kto jednak i dlaczego chcia?by pozbawi? ?ycia czworo niezwi?zanych ze sob? ludzi? I jak tego dokona??

Porucznik Dallas postanawia mimo wszystko poszuka? odpowiedzi na te pytania. Oczywi?cie mo?e liczy? na pomoc ?wie?o po?lubionego m??a – superprzystojnego, superinteligentnego i bogatego Raorke’a – kt?ry kocha j? do szale?stwa i zrobi dla niej wszystko.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 68 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Zrobisz tu coś naprawdę wielkiego – powiedziała, opierając się o balustradę.

– Taki mam plan.

– Nie – potrząsnęła głową, z przyjemnością czując, jak zaczyna w niej szumieć szampan. – Chcę powiedzieć, że zrobisz coś, o czym ludzie będą mówić i marzyć przez całe wieki. Jak na kogoś, kto w młodości był złodziejaszkiem w uliczkach Dublina, wcale nieźle, Roarke.

Jego uśmiech był odrobinę chytry.

– Niewiele się zmieniło, pani porucznik. Dalej opróżniam ludziom kieszenie, tylko robię to całkiem legalnie. W końcu ożeniłem się z gliną i pewne swoje działania musiałem ograniczyć.

Zmarszczyła brwi.

– Nie chcę nic o nich słyszeć.

– Kochana Eye. – Wstał z butelką w ręku. – Taka zawsze porządna. I wciąż pełna wyrzutów sumienia, że bez pamięci zakochała się w jakimś mętnym typku. – Ponownie napełnił jej kieliszek, po czym odstawił butelkę. – I to takim, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej był pewnie na liście podejrzanych o morderstwo.

– Nie podoba ci się taka podejrzliwość?

– Owszem, podoba. – Przesunął palcem po jej policzku, gdzie jeszcze niedawno widniał siniak. Ślad po bójce już zniknął, Roarke wciąż miał go w pamięci. – Trochę też boję się o ciebie.

„Bardzo się boję”, dodał w myśli.

– Jestem dobrym gliniarzem.

– Wiem. Jedynym, którego szczerze podziwiam. Cóż za ironia losu, że pokochałem kobietę oddaną bez reszty sprawiedliwości.

– A ja związałam się z człowiekiem, który może sprzedawać i kupować planety, gdy mu tylko przyjdzie ochota.

– Wyszłaś za mąż. – Roześmiał się. Obrócił ją i wtulił nos w jej szyję.

No powiedz to. Jesteśmy małżeństwem. Wykrztuś z siebie to słowo.

– Wiem, czym jesteśmy. – Rozluźniła się z pewnym trudem i oparła o niego plecami. – Pozwól mi się z tym tylko oswoić. Cieszę się, że jestem z tobą, tak daleko od wszystkiego.

– W takim razie cieszysz się też, że wymusiłem na tobie te trzy tygodnie.

– Wcale nie wymusiłeś.

– Ale długo musiałem nudzić. – Złapał zębami jej ucho. – Straszyć.

Jego dłonie ześliznęły się na jej piersi. – Błagać.

Parsknęła.

– Nigdy o nic nie błagałeś. Może za bardzo nudziłeś. Nie miałam trzech tygodni wolnego od… właściwie nigdy nie miałam.

Chciał jej przypomnieć, że każdego dnia włączała jakiś program, w którym mogła walczyć ze zbrodnią, lecz ugryzł się w język.

Może przedłużymy sobie miodowy miesiąc o tydzień?

– Roarke…

Zachichotał.

– Chciałem cię tylko sprawdzić. Napij się szampana. Nie jesteś dość wstawiona, bym mógł przeprowadzić plan, który mi chodzi po głowie.

– Och? – Krew w jej żyłach zatętniła żywiej. – Co to takiego?

– Lepiej, żeby to była niespodzianka – zdecydował. – Powiem ci tylko tyle, że będziesz miała co robić przez ostatnie czterdzieści osiem godzin, jakie nam zostały.

– Czterdzieści osiem godzin? – Ze śmiechem osuszyła kieliszek.

– Kiedy zaczynamy?

– Konkretnie nie… – urwał i gniewnie zmarszczył brwi, gdyż nagle odezwał się dzwonek do drzwi. – Mówiłem obsłudze, żeby dali sobie spokój ze sprzątaniem. Zostali tu. – Poprawił jej sukienkę, którą przed chwilą porozpinał. – Odeślę ich jak najdalej stąd.

– Skoro wychodzisz, przynieś następną butelkę – powiedziała, wytrząsając ostatnie krople szampana do kieliszka. Uśmiechnęła się promiennie. – Ktoś już całą opróżnił.

Rozbawiony wszedł do środka i przeciął wysłany puszystym dywanem pokój ze szklanym sufitem. Tak, na początek ta sprężysta podłoga będzie dobra – nad ich głowami będą wirować zimne gwiazdy. Wyciągnął z porcelanowego naczynia długą lilię, wyobrażając sobie, że pokaże jej, co zdolny facet może zrobić kobiecie płatkami kwiatu.

Z uśmiechem skierował się do holu o pozłacanych ścianach i szerokich, marmurowych schodach. Włączył ekran wizjera, gotowy wysłać człowieka z obsługi do wszystkich diabłów za to, że im przeszkadzał.

Ze zdziwieniem stwierdził, że za drzwiami stoi jeden z jego inżynierów.

– Carter? Jakieś kłopoty?

Carter otarł ręką twarz; był blady i zlany potem.

– Obawiam się, że tak, proszę pana. Muszę z panem porozmawiać.

– W porządku, chwileczkę. – Roarke westchnął, wyłączył wizjer i otworzył drzwi. Carter był młody jak na swoje wysokie stanowisko – miał około dwudziestu pięciu lat – ale był geniuszem projektowania i realizacji najbardziej karkołomnych pomysłów. Jeśli był jakiś problem na budowie, najlepiej będzie od razu przystąpić do rzeczy.

– Chodzi o tę platformę w salonie? – zapytał Roarke stojąc w otwartych drzwiach. – Myślałem, że udało ci się już usunąć usterki.

– Nie. To znaczy, tak, proszę pana, udało mi się. Wszystko działa doskonale.

Roarke zauważył, że chłopak się trzęsie i natychmiast zapomniał o złości.

– Zdarzył się jakiś wypadek? – Wziął Cartera za ramię, wprowadził do pokoju i posadził na krześle. – Ktoś jest ranny?

– Nie wiem… wypadek? – Carter spojrzał przed siebie szklanym wzrokiem. – Pani…, pani porucznik – powiedział, gdy weszła Eve.

Chciał wstać, lecz zaraz opadł bezwładnie, gdy lekko popchnęła go z powrotem na krzesło.

– Jest w szoku – powiedziała do Roarke”a, błyskawicznie zorientowawszy się w sytuacji. – Nalej mu brandy. – Kucnęła, tak że ich twarze znalazły się na tym samym poziomie. Jego źrenice przypominały maleńkie otworki, jak po ukłuciu szpilką. – Carter, prawda? Spróbuj się uspokoić.

– Ja chyba… – jego twarz stała się biała jak kreda. – Będę…

Zanim zdołał dokończyć, Eve szybkim ruchem opuściła mu głowę i wcisnęła ją między jego kolana.

– Oddychaj, po prostu głęboko oddychaj. Dawaj tę brandy, Roarke.

– Wyciągnęła rękę i wzięła od niego kieliszek.

– Weź się w garść, Carter. – Roarke łagodnie uniósł mu głowę.

– Napij się.

– Tak, proszę pana.

– Na litość boską, daj spokój z tym „proszę pana”, bo ci coś zrobię. Policzki Cartera poróżowiały, albo pod wpływem brandy, albo ze wstydu. Skinął głową, napił się i odetchnął.

– Przepraszam. Przyszedłem od razu do pana. Nie wiedziałem… nie wiedziałem, co robić. – Zakrył twarz dłonią gestem przerażonego dziecka z horroru. Nabrał w płuca powietrza i powiedział szybko:

– To Drew, Drew Mathias, ten, który ze mną mieszka. Nie żyje.

Wypuścił ze świstem powietrze, po czym znów wykonał głęboki wdech. Upił jeszcze jeden łyk i zakrztusił się.

Oczy Roarke”a zmatowiały. Przypomniał sobie Mathiasa: młody, pełen zapału, piegowaty rudzielec, świetny elektronik, specjalista od autotroniki.

– Gdzie? Jak to się stało?

– Pomyślałem, że powinien pan wiedzieć pierwszy. – Ziemiste policzki Cartera pałały teraz ognistym rumieńcem. – Od razu przyszedłem powiedzieć panu… i pana żonie. Pana żona jest z policji i może mogłaby coś zrobić.

– Carter, uważasz, że to sprawa dla policji? – Eve wyjęła kieliszek z jego drżącej dłoni. – Dlaczego?

– On chyba… sam się zabił, pani porucznik. Wisiał tam, po prostu zwisał z sufitu w pokoju. A jego twarz… 0, Boże!

Carter ukrył twarz w dłoniach, a Eye odwróciła się do Roarke”a.

– Kto tu odpowiada za takie wypadki?

– Mamy standardową ochronę, w większości zautomatyzowaną.

– Skłonił przed nią głowę. – Ty przejmujesz dowodzenie, pani porucznik.

– W porządku, spróbuj mi zorganizować komplet narzędzi. Potrzebny mi będzie rekorder – audio i video, kilka par ochraniaczy na ręce i nogi, woreczki na dowody rzeczowe, pęseta, pędzelki…

Syknęła, przeczesując ręką włosy. Przecież Roarke nie mógł mieć tu przyrządów, dzięki którym mogłaby ustalić temperaturę ciała i określić czas śmierci. Nie było co marzyć o skanerze i zestawie polowym, jaki zawsze zabierała ze sobą na miejsce zbrodni.

Cóż, będą musieli jakoś sobie poradzić bez tego.

– Jest tu lekarz, prawda? Wystąpi w roli lekarza sądowego. Pójdę się ubrać.

Większość techników mieszkała w wykończonych skrzydłach hotelu. Carter i Mathias najwyraźniej przypadli sobie do gustu, ponieważ w czasie swojego pobytu i pracy w bazie zajmowali wspólnie dwupokojowy apartament. Kiedy w trójkę zjeżdżali windą na dziesiąte piętro, Eye wręczyła Roarke”owi mały ręczny rekorder.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 68 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название