Diabelska Alternatywa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska Alternatywa, Forsyth Frederick-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska Alternatywa
Название: Diabelska Alternatywa
Автор: Forsyth Frederick
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 199
Читать онлайн

Diabelska Alternatywa читать книгу онлайн

Diabelska Alternatywa - читать бесплатно онлайн , автор Forsyth Frederick

Rok 1982. W obliczu kl?ski g?odu Rosjanie licz? na pomoc Amerykan?w i dostawy zbo?a z USA. Po obu stronach Atlantyku s? jednak tacy, kt?rzy chc? wykorzysta? t? sytuacj? do spowodowania ?wiatowego konfliktu nuklearnego. Tylko para kochank?w, obywateli obu supermocarstw, mo?e uratowa? ?wiat przed zag?ad?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 50 51 52 53 54 55 56 57 58 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Munro wszedł do sekcji szyfrów. “Jego” człowiek już czekał i dostrzegł go natychmiast. Przeszli razem do małego pomieszczenia sąsiadującego z główną salą. Szyfrant, sprawiający (być może dzięki swym dwuogniskowym okularom) wrażenie człowieka bardzo precyzyjnego i metodycznego, wyjął, przypięty na stałe do jego paska, kluczyk i otworzył nim specjalne urządzenie dekodujące. Wsunął w nie depeszę z Londynu, a maszyna niemal natychmiast wypluła przekład. Szyfrant dyskretnie odwrócił głowę, gdy rezydent wywiadu zapoznawał się z treścią depeszy.

Przeczytawszy ją do końca Munro uśmiechnął się. Jeszcze raz spojrzał na tekst, żeby zapamiętać dokładnie wszystkie szczegóły i natychmiast wrzucił szyfrogram prosto do krajarki, która zamieniła cienki papier niemalże w pył. Podziękował szyfrantowi i wyszedł, ogromnie ucieszony. Barry Ferndale poinformował go właśnie, że radziecko-amerykański traktat będzie wkrótce podpisany, można więc pozwolić “Słowikowi” na krótki wyjazd z ZSRR na wybrzeże rumuńskie, gdzie przygotowano mu dyskretne, ale bardzo serdeczne powitanie i podziękowanie, między 16 a 23 kwietnia. Dalej depesza podawała szczegóły planowanej operacji. Zadaniem Munro było teraz nawiązanie kontaktu ze “Słowikiem” oraz uzyskanie jego zgody na wyjazd i akceptacji planu, a następnie wysłanie potwierdzenia do centrali.

Po otrzymaniu osobistego posłania Maksyma Rudina, prezydent Matthews wysłał krótką notatkę do Davida Lawrence'a: “Ponieważ jest to coś więcej niż zwykłe porozumienie w sprawie redukcji zbrojeń, sądzę, że powinniśmy raczej nazywać je traktatem. A ponieważ wszystko wskazuje na to, że dokument ten będzie podpisany w Dublinie, przejdzie do historii z pewnością jako “Traktat Dubliński”.

Lawrence porozumiał się w tej kwestii z rządem Republiki Irlandzkiej, który zgodził się natychmiast, nie ukrywając zadowolenia, że właśnie Irlandia będzie miejscem uroczystego podpisania traktatu przez wysokich rangą przedstawicieli rządów USA i ZSRR, Davida Lawrence'a i Dymitra Rykowa. Ustalono, że uroczystość odbędzie się 10 kwietnia w Sali Świętego Patryka na Zamku Dublińskim. 16 marca, po tych ustaleniach prezydent Matthews odpowiedział Maksymowi Rudinowi, wyrażając zgodę na proponowane miejsce i termin.

W górach, w pobliżu Ingolstadt, w Bawarii są dwa duże kamieniołomy. Po zmroku 18 marca na terenie jednego z nich czterej zamaskowani mężczyźni, z których przynajmniej jeden był uzbrojony w pistolet, napadli i związali nocnego strażnika. Napastnicy, którzy, jak się wydaje, dobrze wiedzieli, czego szukają, włamali się do magazynu, skąd skradli 250 kilogramów materiałów wybuchowych oraz pewną ilość detonatorów elektrycznych. Odjechali na długo przed świtem. A ponieważ następnego dnia, 19 marca, była sobota wolna od pracy, nieszczęsny strażnik prawie do południa czekał na uwolnienie i odkrycie włamania. Wtedy też dopiero wszczęto poszukiwanie sprawców. Policja prowadziła śledztwo sumiennie. Biorąc pod uwagę, że sprawcy najwidoczniej znali dobrze miejsce przestępstwa, poszukiwania zaczęto od sprawdzenia byłych pracowników kamieniołomu. Policja poszukiwała osób podejrzanych o kontakty ze skrajną lewicą. Ale nie zwrócono szczególnej uwagi na zatrudnionego w tym kamieniołomie przed trzema laty człowieka o nazwisku Klimczuk. Policjanci uznali bowiem, że jest to nazwisko polskie, a nie ukraińskie.

Tymczasem już w sobotę wieczorem dwa samochody wiozące skradzione materiały wybuchowe powróciły do Brukseli. Granicę niemiecko-belgijską na autostradzie Aachen – Liege przejechały nie zatrzymywane. Weekendowe nasilenie ruchu było tego dnia wyjątkowo duże.

Pod wieczór 20 marca “Freya” pozostawiła już daleko za sobą Senegal. Dystans dzielący ją od Przylądka Dobrej Nadziei pokonała w dobrym tempie, dzięki sprzyjającym południowo-wschodnim wiatrom i korzystnym prądom. Choć w Europie Północnej był to jeszcze koniec zimy, na plażach Wysp Kanaryjskich wylegiwali się już turyści. Tego, co prawda, nie można było z “Freyi” dostrzec, statek przepływał zbyt daleko na zachód od Wysp. Ale 21 marca o świcie oficerowie pełniący wachtę na mostku dostrzegli jednak wulkaniczny wierzchołek Pico de Teide na Teneryfie – pierwszy skrawek lądu, jaki widzieli, odkąd zostawili za sobą poszarpane brzegi Prowincji Przylądkowej. Kiedy jednak i kanaryjskie szczyty zniknęły im z oczu, wiedzieli, że jeśli nie będzie im dane zobaczyć szczytu Madery, następnym widokiem mijanych ziem będą dopiero światła latarni morskich ostrzegające przed zbytnim zbliżaniem się do skalistych brzegów Mayo i Donegal.

Adam Munro przez cały tydzień czekał z niecierpliwością na spotkanie z kobietą, którą kochał. Nie miał jednak żadnej możliwości, by spotkać się z nią wcześniej, przed umówionym kontaktem, czyli przed poniedziałkiem dwudziestego pierwszego marca. Spotkanie ze “Słowikiem”, jak niegdyś z “Perkozem”, miało się odbyć na terenie Wystawy Osiągnięć Gospodarki Narodowej, tym razem w miejscu, gdzie ten ogromny, liczący 238 hektarów parków i terenów wystawowych obszar, łączy się z centralnym Ogrodem Botanicznym Akademii Nauk ZSRR. Znalazł ją tutaj, oczekującą na niego w zacisznym, osłoniętym arboretum, kiedy dotarł tu prawie w samo południe. Chciał ją pocałować, ale ryzyko, że zauważy to przypadkowo jakiś przechodzień, było zbyt duże. Przekazał jej więc tylko z kontrolowanym, jak zwykle lekkim podnieceniem wiadomości z Londynu. Słuchała ich rozradowana.

– Ja też mam dla ciebie dobrą wiadomość – powiedziała. -W pierwszej połowie kwietnia udaje się do Bukaresztu, na zjazd rumuńskiej Partii albo, jeśli wolisz,,,z bratnią wizytą”, delegacja naszego Komitetu Centralnego. Mam jechać z nimi. Sasza zaczyna ferie 29 marca, do Bukaresztu lecimy 5 kwietnia. Po dziesięciu dniach spędzonych w mieście nikt się nie będzie dziwił, że chcę znudzonego chłopca zawieźć na tydzień nad morze.

– A więc ustalę datę przerzutu na poniedziałek osiemnastego kwietnia. Będziesz w ten sposób miała kilka dni na przygotowania w Konstancy. Musisz wynająć albo pożyczyć od kogoś samochód. I zaopatrzyć się w mocną latarkę. A teraz, kochana, kilka szczegółów, które musisz zapamiętać, żeby nie było żadnej pomyłki.

Na północ od Konstancy jest kąpielisko nadmorskie Mamaia, do którego przyjeżdżają grupy wycieczkowe z Zachodu. Wieczorem osiemnastego pojedziecie z Konstancy drogą przez Mamaię. Dokładnie sześć mil za Mamaia od głównej nadbrzeżnej szosy, prowadzi w prawo wiejska droga w kierunku plaży. Na końcu tej drogi zobaczysz niską kamienną wieżyczkę, w dolnej części pomalowaną na biało. To taki znak orientacyjny dla rybaków. Zostaw samochód jak najdalej od drogi i zejdź po wydmie na plażę. O drugiej w nocy zobaczysz na morzu światło. Trzy błyski długie i trzy krótkie. Wtedy weźmiesz latarkę… reflektor osłoń kartonem – i skierujesz ją dokładnie tam, skąd zobaczysz światła. Odpowiedz nadanym w odwrotnej kolejności sygnałem: trzy krótkie, trzy długie. Wtedy przypłynie po ciebie i Saszę motorówka. Na pokładzie będzie człowiek mówiący po rosyjsku i dwóch komandosów. Żeby potwierdzić swoją tożsamość posłużysz się hasłem: “Słowik śpiewa na Berkeley Square”. Wszystko zapamiętałaś?

– Tak… Adam, gdzie właściwie jest Berkeley Square?

– W Londynie. Jest piękny tak jak ty. I jest tam bardzo dużo drzew.

– A słowiki też są?

– Jeśli wierzyć piosence, to jeden kiedyś tam bywał. Och, kochana. To już tak blisko. Tylko cztery tygodnie. Kiedy przyjedziemy do Londynu, pokażę ci Berkeley Square.

– Adam – zasępiła się nagle – powiedz, czy uważasz, że zdradziłam swój naród, że zdradziłam Rosję?

– Nie – odpowiedział z przekonaniem. – Nie zdradziłaś. To wasi przywódcy omal nie zdradzili narodu. Gdybyś nie zrobiła tego, co zrobiłaś, Wiszniajew i twój wujaszek mogliby naprawdę rozpętać tę swoją wojnę. A ta ich wojna zniszczyłaby i Rosję, i Europę Zachodnią, i Anglię, i prawie całą Amerykę. Nie, nie zdradziłaś swojego narodu.

– Ale oni nigdy tego nie zrozumieją, nigdy mi nie wybaczą – w jej oczach pokazały się łzy. – Zawsze już będą nazywać mnie zdrajczynią. Zawsze już będę banitką.

– Słuchaj, może kiedyś, jeszcze za naszego życia, cały ten obłęd się skończy. Może któregoś dnia będziesz mogła wrócić… Posłuchaj, kochanie, nie możemy tu zbyt długo siedzieć – zmienił nagle temat – więc tyli o jeszcze jedno: muszę mieć numer twojego prywatnego telefonu. Tak, umówiliśmy się, że nie będę nigdy dzwonił. Ale teraz tracę z tobą kontakt aż do czasu, kiedy będziesz bezpieczna na Zachodzie. Jeśli… choć to bardzo mało prawdopodobne… nastąpi jakaś zmiana w planach albo w dacie, muszę mieć sposób, żeby ci to przekazać. Jeśli zadzwonię, przedstawię się jako twój przyjaciel Grigorij i będę przepraszał, że nie mogę przyjść na przyjęcie. Jeśli odbierzesz taki telefon, wyjdź natychmiast z domu i jedź do mnie. Będę czekał na parkigu pod hotelem “Możajskim”, na końcu Prospektu Kutuzowa.

Zgodziła się łatwo i dała mu swój numer. Pocałował ją w policzek.

– Do zobaczenia w Londynie, Wału – powiedział na pożegnanie. Idąc parkową aleją, myślał już o tym, że będzie musiał złożyć dymisję, a przedtem przeżyć atak zimnej wściekłości Sir Nigela – kiedy okaże się, że “Słowik” to nie Anatol Kriwoj, ale kobieta, i w dodatku jego, Adama Munro, przyszła żona. Ale wtedy będzie już za późno, by cokolwiek zmienić czy odwołać – nawet dla tajnych służb Jej Królewskiej Mości.

Ludwig Jahn z coraz większym lękiem patrzył na dwóch mężczyzn, którzy zajęli jedyne krzesła w jego małej, ale schludnej kawalerce w Weddingu, dzielnicy Berlina Zachodniego, zamieszkanej głównie przez robotników. Goście mieli w twarzach coś, co już kiedyś, dawno temu widział, i czego miał nadzieję nigdy więcej nie oglądać.

Ten, który mówił, był niewątpliwie Niemcem. Jahn nie miał co do tego wątpliwości. Nie wiedział oczywiście, że ów człowiek to major Schulz z tajnej policji wschodnioniemieckiej, budzącej grozę Staatssicherheitsdienst, w skrócie: SSD. Ludwig nie słyszał nigdy tej nazwy, ale domyślał się, czym się ci ludzie zajmują.

Domyślał się też, że SSD ma dokładne dossier wszystkich Niemców z NRD, którzy uciekli na Zachód i na tym właśnie polegał jego problem. Trzydzieści lat temu jako osiemnastolatek, Ludwig Jahn brał udział w strajku robotników budowlanych w Berlinie Wschodnim, który przerodził się we wschodnioniemieckie powstanie. Miał szczęście. Został wprawdzie wylegitymowany podczas obławy, zorganizowanej przez rosyjską milicję i jej niemieckich pomocników, ale nie zatrzymano go na długo. Do dziś pamiętał jednak odór aresztu śledczego i szczególny wyraz twarzy ludzi, którzy go wtedy przesłuchiwali. Goście, którzy odwiedzili go w domu 22 marca, trzydzieści lat po tamtych wydarzeniach, mieli dokładnie ten sam wyraz twarzy.

1 ... 50 51 52 53 54 55 56 57 58 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название