-->

Diabelska Alternatywa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska Alternatywa, Forsyth Frederick-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska Alternatywa
Название: Diabelska Alternatywa
Автор: Forsyth Frederick
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 193
Читать онлайн

Diabelska Alternatywa читать книгу онлайн

Diabelska Alternatywa - читать бесплатно онлайн , автор Forsyth Frederick

Rok 1982. W obliczu kl?ski g?odu Rosjanie licz? na pomoc Amerykan?w i dostawy zbo?a z USA. Po obu stronach Atlantyku s? jednak tacy, kt?rzy chc? wykorzysta? t? sytuacj? do spowodowania ?wiatowego konfliktu nuklearnego. Tylko para kochank?w, obywateli obu supermocarstw, mo?e uratowa? ?wiat przed zag?ad?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 32 33 34 35 36 37 38 39 40 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Wiem już, kim chcę zostać – oświadczył stanowczo. – Będę kapitanem żeglugi wielkiej.

Miesiąc później wstąpił do marynarki handlowej.

Samolot dotknął ziemi, potem dokołował do miejsca postoju przed małym, schludnym budynkiem dworcowym. Za budynkiem, nad stawem pełnym gęsi, był parking. Tutaj czekała Liza, z szesnastoletnią córką Kristiną i czternastoletnim synem Kurtem. Oboje trajkotali jak sroki przez całą drogę z wyspy: najpierw promem przez cieśninę, później przez miasto, aż do ich domu na zacisznym przedmieściu Bogneset. Dom był komfortowy, stylizowany nieco na amerykańskie rancho.

Jak dobrze jest w domu! Można wybrać się z Kurtem na ryby na Borgund Fjord – tak jak kiedyś jego samego zabierał na połów ojciec. Można urządzić sobie piknik, chyba ostatni już w tym sezonie, na własnym małym jachcie albo na zielonych, kopulastych wysepkach, rozsianych po całej cieśninie. Miał przed sobą trzy tygodnie urlopu; potem Japonia, a w lutym obejmie dowództwo największego statku, jaki kiedykolwiek widział świat. Długą przeszedł drogę od tamtej drewnianej chaty na Buholmen – lecz Alesund wciąż było dlań domem. Dla tego potomka wikingów nie mogło być drugiego podobnego miejsca na ziemi.

Pod wieczór 23 września odrzutowiec typu Grummam Gulfstream, ze znakami pewnej dobrze znanej kompanii handlowej, wystartował z bazy lotniczej Andrews i skierował się na wschód, nad Atlantyk. Zbiorniki pełne były paliwa, lot bowiem miał się zakończyć dopiero na irlandzkim lotnisku Shannon. Kontrolę ruchu powietrznego poinformowano, że jest to prywatny lot czarterowy. Po wylądowaniu w Shannon samolot doprowadzono natychmiast na skraj lotniska, w mrok, daleko od budynków międzynarodowego portu lotniczego. Tutaj otoczyło go pięć czarnych limuzyn z ciemnymi szybami. Sekretarza stanu Davida Lawrence'a i jego współpracowników powitali ambasador USA i szef kancelarii, po czym pięć czarnych limuzyn szybko opuściło teren lotniska przez boczną bramę w ogrodzeniu. Pojechały przez śpiące wsie na północny zachód, w stronę hrabstwa Meath.

Tej samej nocy dwusilnikowy Tupolew-134 Aerofłotu, po uzupełnieniu paliwa na wschodnioberlińskim lotnisku Schónefeld, poleciał nad Niemcami, Holandią i Wielką Brytanią w stronę Irlandii. W oficjalnych meldunkach określano go jako samolot specjalny Aerofłotu, wiozący do Dublina delegację handlową. Tak właśnie brytyjska kontrola ruchu powietrznego zameldowała go swym irlandzkim kolegom, zaledwie minął brzegi Walii. W Irlandii przejęła go kontrola wojskowa; dwie godziny przed świtem wylądował w bazie Irlandzkiego Korpusu Lotniczego w Baldonnel pod Dublinem. Tutaj Tupolew zatrzymał się między dwoma hangarami, tak że niewidoczny był z głównego budynku lotniska. Na powitanie gości przyjechał ambasador ZSRR, irlandzki minister spraw zagranicznych i sześć czarnych limuzyn. Minister Ryków i jego świta wsiedli do samochodów, zaciągnęli wewnętrzne żaluzje i opuścili bazę lotniczą.

Na wysokim brzegu rzeki Boyne, w pięknej okolicy nie opodal targowego miasta Siane, wznosi się zamek Siane, stara siedziba rodowa Conynghamów, hrabiów Mount Charles. Parę dni wcześniej rząd irlandzki zwrócił się do młodego dziedzica z poufną propozycją: czy nie zechciałby wraz z uroczą hrabiną spędzić tygodnia na koszt państwa w luksusowym hotelu na zachodzie kraju, a swój zamek wypożyczyć w tym czasie rządowi. Hrabia zgodził się. Działająca w zamku restauracja opatrzona została tabliczką: “Zamknięte z powodu remontu”, personel dostał tygodniowy urlop, a zamkiem zawładnęli dostawcy rządowi oraz policjanci w cywilu, dyskretnie porozstawiani wokół murów. Kiedy nad ranem dwie kawalkady limuzyn wjechały na dziedziniec, główną bramę zamknięto na głucho. I jeśli nawet okoliczni mieszkańcy coś spostrzegli – okazali dostatecznie dużo dyskrecji, by nie wspominać o tym ani słowem.

W urządzonej w georgiańskim stylu rodzinnej jadalni, z marmurowym osiemnastowiecznym kominkiem projektu braci Adamów, dwaj politycy spotkali się na śniadaniu, które miało długo potrwać.

– Cieszę się, że znów pana widzę, Dmitrij – rzekł Lawrence, wyciągając rękę na powitanie.

Ryków uścisnął ją serdecznie. Rozejrzał się wokół: po antycznych srebrach, podarowanych Conynghamom przez Jerzego IV, po ich portretach na ścianach.

– A więc tak żyjecie, wy dekadenci, burżuje i kapitaliści. Lawrence zaniósł się śmiechem.

– Szkoda, że to nieprawda, Dmitrij, niestety!

O jedenastej żarty się skończyły. Dwaj politycy zasiedli do negocjacji w okrągłej gotyckiej bibliotece.

– Panie ministrze spraw zagranicznych – odezwał się pierwszy Lawrence – wydaje mi się, że obie strony mają swoje problemy. Nasz dotyczy trwającego wciąż wyścigu zbrojeń między naszymi państwami. Wyścigu, którego, jak się zdaje, nie można powstrzymać ani nawet zahamować. Ta sytuacja głęboko nas martwi. Wasze zmartwienia dotyczą, jak sądzę, najbliższych zbiorów zbóż w ZSRR. Otóż mam nadzieję, że znajdziemy tu we dwójkę jakiś sposób, aby te problemy złagodzić.

– Ja również mam taką nadzieję, panie sekretarzu stanu – odpowiedział ostrożnie Ryków. – Co pan proponuje?

Jest tylko jedno połączenie lotnicze między Atenami i Stambułem: wtorkowy samolot Sabeny startujący z ateńskiego lotniska Hellenikon o 14°° i lądujący w Stambule o 1645 miejscowego czasu. We wtorek 28 września znalazł się na jego pokładzie Myrosław Kamynski. Jego zadaniem było dostarczenie Drake'owi kożuchów i zamszowych kurtek na handel w Odessie.

Tego samego popołudnia w Owalnym Gabinecie Białego Domu sekretarz stanu Lawrence kończył swój raport dla doraźnego komitetu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

– Panie prezydencie, panowie! Myślę, że mamy to, o co nam chodziło. Pod warunkiem oczywiście, że Rudin nadal panuje nad Politbiurem i zapewni sobie ich poparcie. Wysunęliśmy propozycję, aby obie strony wysłały po dwa zespoły negocjatorów na nową konferencję w sprawie ograniczenia broni strategicznej. Jako miejsce rozmów proponujemy znowu Irlandię. Rząd irlandzki wyraził już na to zgodę. Obiecał też zapewnić odpowiednie sale konferencyjne, hotele i aprowizację, gdy tylko obie strony zatwierdzą ten projekt.

Jedna nasza delegacja – kontynuował Lawrence – spotka się z odpowiednią delegacją radziecką, by dyskutować w szerokim zakresie redukcję zbrojeń. Chodzi o naprawdę szeroki zakres. Wymogłem na Rykowie zapewnienie, że rozmowy obejmą strategiczną broń termonuklearną, okręty podwodne, nadzór międzynarodowy, taktyczną broń jądrową, broń konwencjonalną, ogólną liczbę żołnierzy i redukcję sił na linii Żelaznej Kurtyny.

Po sali przeszedł szmer podziwu, a zarazem niedowierzania. Żadna. z dotychczasowych konferencji w sprawie zbrojeń nie obejmowała tak szerokiego zakresu zagadnień. Jeśli we wszystkich tych dziedzinach udałoby się uzyskać znaczący postęp i odprężenie – byłby to w sumie wielki traktat pokojowy.

– Oficjalnie te rozmowy stanowiłyby jedyny temat konferencji: będziemy o nich informować, wydawać systematyczne komunikaty dla prasy – kontynuował sekretarz stanu. – Jednocześnie w cieniu tych obrad będzie odbywać się druga konferencja: eksperci techniczni obu stron omówią sprzedaż ZSRR na warunkach finansowych jeszcze nie uzgodnionych, ale przypuszczalnie poniżej cen światowych… do pięćdziesięciu pięciu milionów ton ziarna, a także nowych technologii przemysłu spożywczego, komputerów i urządzeń wydobywczych ropy naftowej. W każdej fazie rozmów utrzymywany będzie po każdej stronie stały kontakt między negocjatorami z pierwszego i drugiego zespołu. W ten sposób za każcie ustępstwo w dziedzinie zbrojeń Rosjanie natychmiast dostaną cukierka.

– Kiedy to ma się zacząć? – spytał Poklewski.

– Tu ciekawostka – uśmiechnął się Lawrence. – Zwykle Rosjanie lubią działać powoli. Tym razem wygląda, jakby się bardzo spieszyli. Chcą zacząć już za dwa tygodnie.

– Na litość boską, za dwa tygodnie m y nie będziemy jeszcze gotowi do rozmów! – zaprotestował sekretarz obrony, którego resort miał tu oczywiście najwięcej roboty.

– Musimy być gotowi – powiedział z naciskiem Matthews. – Nigdy już nie będzie drugiej takiej szansy. Zresztą mamy przecież gotowy i doświadczony zespół na rozmowy SALT. Ci ludzie czekają od wielu miesięcy. Gorzej z resortami rolnictwa, handlu i techniki. Musimy zmontować z nich zespół, który omówi tę drugą, handlowo-techniczną stronę. Panowie, proszę się tym zająć jak najszybciej.

Nie tak przedstawił sytuację Maksym Rudin, kiedy następnego dnia otwierał posiedzenie Biura Politycznego.

– Połknęli przynętę – powiedział cicho, ale pewnym siebie głosem. – Teraz, ilekroć zrobią jakieś ustępstwo w sprawie zboża lub technologii, my odpowiemy możliwie najmniejszym ustępstwem w drugiej sali konferencyjnej. W ten sposób, towarzysze, będziemy mieli zboże, nakarmimy nasz naród i unikniemy klęski głodu… a wszystko minimalnym kosztem. Poza tym, Amerykanie nigdy nie potrafili przechytrzyć Rosjan w negocjacjach.

Ogólny szmer aprobaty przerwała interwencja Wiszniajewa.

– Jakie to będą ustępstwa? – wystrzelił. – O ile lat cofną zwycięski pochód marksizmu-leninizmu w świecie?

– Na pierwsze pytanie – odparł Ryków – nie możemy znać odpowiedzi, dopóki nie zaczniemy negocjacji. Co do drugiego, odpowiedź brzmi: z pewnością nie tak daleko, jak cofnęłaby nas katastrofa powszechnego głodu.

– Dwie rzeczy powinniśmy sobie wyjaśnić – powiedział Rudin – zanim zdecydujemy, czy przystąpić do rozmów, czy nie. Po pierwsze, w każdej fazie rozmów Biuro będzie dokładnie informowane o ich przebiegu. Jeśli wiec w jakimś momencie cena okaże się za wysoka, nasza rada będzie miała prawo zerwania rozmów, a wtedy i ja przychylę się do projektu towarzysza Wiszniajewa, do planu wojny na wiosnę. Po drugie, żadne ustępstwo, jakie poczynimy w celu zapewnienia sobie pszenicy, nie musi pozostawać w mocy po zakończeniu dostaw.

Wokół stołu dały się słyszeć złośliwe chichoty. Taką właśnie politykę członkowie Politbiura cenili najbardziej; dowiedli tego na przykład obracając w farsę stary helsiński układ o bezpieczeństwie i współpracy w Europie.

– Zgoda – rzekł Wiszniajew – ale sądzę, że dyskusję nad szczegółowymi wytycznymi co do możliwych ustępstw dla naszych delegacji powinniśmy odłożyć na później.

1 ... 32 33 34 35 36 37 38 39 40 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название