-->

Diabelska Alternatywa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska Alternatywa, Forsyth Frederick-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska Alternatywa
Название: Diabelska Alternatywa
Автор: Forsyth Frederick
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 193
Читать онлайн

Diabelska Alternatywa читать книгу онлайн

Diabelska Alternatywa - читать бесплатно онлайн , автор Forsyth Frederick

Rok 1982. W obliczu kl?ski g?odu Rosjanie licz? na pomoc Amerykan?w i dostawy zbo?a z USA. Po obu stronach Atlantyku s? jednak tacy, kt?rzy chc? wykorzysta? t? sytuacj? do spowodowania ?wiatowego konfliktu nuklearnego. Tylko para kochank?w, obywateli obu supermocarstw, mo?e uratowa? ?wiat przed zag?ad?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 30 31 32 33 34 35 36 37 38 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Czy Zachód mógłby do wiosny wzmocnić swoją obronę na tyle, żeby ten plan przestał być realny?

– To będzie trudne, panie prezydencie. Oczywiście Stany Zjednoczone mogą wysłać do Europy więcej ludzi i więcej sprzętu. Ale to da im jedynie wygodny pretekst, by powiększyć własne siły… o ile oni w ogóle potrzebują takich pretekstów. Natomiast nasi europejscy sprzymierzeńcy nie dysponują takimi jak my rezerwami: od ponad dziesięciu lat zmniejszają stan liczebny swoich armii, redukują rezerwy broni, obniżają gotowość bojową. Różnice liczebności i uzbrojenia sił konwencjonalnych między NATO i Paktem Warszawskim są już tak wielkie, że nie można ich nadrobić w trzy kwartały. Szkolenie personelu, także z nowego poboru, produkcja nowej broni i niezbędna modernizacja starej… wszystko to zajęłoby znacznie więcej niż dziewięć miesięcy.

– Więc powtarza się rok 1939 – rzekł ponuro sekretarz skarbu.

– A rozwiązanie nuklearne? – spytał cicho Bili Matthews. Generał Craig wzruszył ramionami.

– Będzie nieuniknione, jeśli Sowieci uderzą na całego. Ostrzeżeni w porę, moglibyśmy może w porę się dozbroić. Ale tak jak sprawy stoją, możemy jedynie trochę opóźnić ten stugodzinny harmonogram Kierenskiego. Jak ich zatrzymać… całą tę piekielną armię, marynarkę i lotnictwo… na razie nie wiemy. A zanim zdobędziemy się na właściwą odpowiedź, może już być za późno. Nie pozostanie nic innego, jak użyć broni jądrowej. Chyba że mamy zamiar pozostawić na pastwę losu całą Europę i trzysta tysięcy naszych żołnierzy.

– David? – zwrócił się prezydent do sekretarza stanu.

– Chyba pierwszy raz w życiu zgadzam się z Dymitrem Rykowem. To nie jest tylko kwestia Europy Zachodniej i naszych tam żołnierzy. Jeśli Europa padnie, nie utrzymają się też Bałkany, kraje Lewantu, Turcja, Iran, państwa arabskie. Jeszcze dziesięć lat temu importowaliśmy stamtąd zaledwie pięć procent potrzebnej nam ropy. Pięć lat temu już pięćdziesiąt procent. Obecnie dochodzi do sześćdziesięciu dwóch procent i nadal rośnie. Nawet cała Ameryka, Północna i Południowa, nie zdoła zaspokoić więcej niż pięćdziesiąt pięć procent naszych potrzeb. Arabska nafta jest nam niezbędna. Bez niej będziemy tak samo pokonani jak Europa… i to bez jednego wystrzału.

– Co panowie proponują? – spytał prezydent.

– “Słowik” jest użyteczny, ale nie jest w tej sytuacji niezbędny – zabrał głos Poklewski. – Dlaczego by nie spotkać się bezpośrednio z Rudinem i wyłożyć kart na stół? Niech wie, że znamy “Plan Borys” i przejrzeliśmy ich zamiary. I że podejmiemy kroki, aby te zamiary zniweczyć, a plan uczynić nierealnym. Kiedy on z kolei powiadomi o tym Politbiuro, zrozumieją, że stracili przewagę zaskoczenia i że opcja wojenna nie zdaje już egzaminu. To będzie oczywiście koniec “Słowika”, ale zarazem koniec “Planu Borys”.

Bob Benson z CIA energicznie zaprotestował.

– Nie sądzę, żeby to było takie proste, panie prezydencie. O ile dobrze zrozumiałem ten tekst, nie chodzi wcale o to, żeby przekonywać Rudina czy Rykowa. Toczy się tam teraz zażarta walka frakcyjna. Stawką jest sukcesja po Rudinie. I wisi nad nimi widmo głodu. Otóż Wiszniajew i Kierenski, proponując ograniczoną wojnę, chcą załatwić jednym strzałem dwie sprawy: zdobyć dla Rosji nadwyżki żywnościowe Zachodu i narzucić narodom ZSRR dyscyplinę wojskową. Jeśli zawiadomimy Rudina, że my wiemy, niczego to nie zmieni. Może nawet przyspieszyć jego upadek. Wtedy władzę przejmie Wiszniajew i jego grupa. A ci ludzie kompletnie nie znają Zachodu i nie mają pojęcia, jak zareagujemy, jeśli na nas napadną. Toteż nawet wiedząc, że nie mają już atutu zaskoczenia, będą próbowali rozwiązania wojennego, bo tylko takie widzą wyjście ze swojego deficytu żywności.

– Zgadzam się – powiedział Lawrence. – Jest w tym pewne podobieństwo do sytuacji Japończyków czterdzieści lat temu. Wtedy nasze embargo naftowe spowodowało upadek umiarkowanej frakcji Konoyi. Jego miejsce zajął generał Todżo, a w rezultacie mieliśmy Pearl Harbor. Jeśli teraz zostanie obalony Maksym Rudin, jego miejsce zajmie Wiszniajew. A to, o ile można wnioskować z tego protokołu, prowadzi wprost do wojny.

– A zatem nie możemy dopuścić do upadku Rudina – skomentował Matthews.

– Protestuję, panie prezydencie – wtrącił się oburzony Poklewski. – To przecież absurdalne: Stany Zjednoczone Ameryki mają zajmować się ratowaniem skóry Maksyma Rudina? Czyżbyśmy już wszyscy zapomnieli, co Rudin ma na sumieniu, ile ludzi wymordował, by wspiąć się na szczyty władzy w Rosji?

– Przepraszam cię, Stan – przerwał mu stanowczo prezydent. – Miesiąc temu zgodziłem się odrzucić ich prośbę o zboże, które muszą mieć, jeśli chcą uniknąć klęski głodu. Zgodziłem się, ale tylko do czasu kiedy będę więcej wiedział o możliwych następstwach takiej klęski. Teraz, jak sądzę, już wiemy, jakie będą następstwa… i dlatego w żadnym razie nie mogę kontynuować polityki odmowy.

– Panowie – podsumował -jeszcze dziś naszkicuję osobisty list do prezydenta Rudina, proponując, aby nasi ministrowie spraw zagranicznych spotkali się jak najszybciej na jakimś neutralnym gruncie. I aby omówili sprawę nowego traktatu rozbrojeniowego SALT IV oraz i n n e sprawy interesujące obie strony.

Kiedy Drake wrócił do “Cavo d'Oro” po drugim spotkaniu z kapitanem Thanosem, czekała tu nań wiadomość. Azamat Krim pisał, że właśnie obaj z Kamynskim zameldowali się w uzgodnionym wcześniej hotelu. Już po godzinie Drake był u nich. Jak się okazało, furgonetka przeszła przez liczne kontrole celne bez żadnego uszczerbku. Wieczorem Kamynski i Krim – każdy z osobna – przenieśli całą broń i amunicję do pokoju Drake'a w “Cavo d'Oro”. Kiedy wszystko było już bezpiecznie ukryte, Andrew zabrał ich obu na kolację. Następnego ranka Krim odleciał do Londynu, by w mieszkaniu Drake'a czekać na telefon od niego. Kamynski zatrzymał się w małym pensjonacie w uboższej części Pireusu. Pensjonat nie był zbyt komfortowy, zapewniał jednak całkowitą anonimowość.

W czasie gdy tamci jedli kolację, amerykański sekretarz stanu zamknął się na prywatnej konferencji z ambasadorem Irlandii w Waszyngtonie.

– Jeśli moje rozmowy z ministrem Rykowem mają być owocne – mówił Lawrence – musimy mieć zapewnioną dyskrecję, absolutną dyskrecję. Otóż Reykjavik jest ostatnio za bardzo na widoku. Zresztą na Islandii jest nasza baza w Keflavik, a więc trudno ten teren nazwać neutralnym. A to spotkanie musi odbyć się na neutralnym gruncie. W Genewie jest za dużo ciekawskich. To samo w Sztokholmie i Wiedniu. Helsinki nie wchodzą w grę z podobnych względów, co Islandia… tyle że w drugą stronę. Natomiast pański kraj jest w połowie drogi między Moskwą i Waszyngtonem, no i macie tam prawdziwy kult dyskrecji.

Jeszcze tej samej nocy między Waszyngtonem i Dublinem popłynęły zaszyfrowane depesze. W ciągu 24 godzin rząd Irlandii zgodził się wystąpić w roli gospodarza spotkania i zaproponował swoje samoloty dla obu stron. W tym samym czasie wyekspediowany został do Moskwy osobisty, prywatny list Billa Matthewsa do Maksyma Rudina.

Dopiero przy trzecim spotkaniu udało się Drake'owi porozmawiać z kapitanem Thanosem w cztery oczy. Stary Grek od początku nie miał wątpliwości, że ten młody Anglik czegoś od niego chce, ale nie okazał ani odrobiny zainteresowania. I tym razem, jak zwykle, Drake zapłacił za kawę i ouzo.

– Kapitanie – oświadczył stanowczym głosem – mam pewien kłopot i sądzę, że mógłby mi pan pomóc.

Thanos uniósł brwi, ale nadal zajęty był swoją kawą.

– Pod koniec tego miesiąca “Sanadria” płynie do Stambułu i na Morze Czarne. Zdaje się, że zawinie pan do Odessy?

Thanos nie zaprzeczył.

– Zamierzamy wyjść z Pireusu trzydziestego – powiedział – i, rzeczywiście, będziemy wyładowywać towar w Odessie.

– Chcę popłynąć do Odessy. Muszę się tam dostać.

– Pan jest przecież Anglikiem – zdziwił się lub udał zdziwienie Thanos. – Są różne organizowane wycieczki do Odessy. Może pan tam polecieć albo popłynąć sowieckim statkiem wycieczkowym. Możliwości jest dużo.

Drake pokręcił głową.

– To nie takie łatwe – rzekł. – Nie dostanę wizy. Moje podanie będzie rozpatrywane w Moskwie i na pewno mi odmówią.

– A po co chce pan tam jechać? – spytał bez ogródek Thanos.

– Mam dziewczynę w Odessie. Narzeczoną. Chcę ją stamtąd zabrać. Kapitan Thanos stanowczo zaprotestował. On sam i wszyscy jego przodkowie z Chios szmuglowali po wodach Lewantu najróżniejsze towary co najmniej od czasów Homera. Kapitan wiedział też dobrze, że i współcześnie przemyt w Odessie kwitnie: jego własna załoga nieźle dorabiała sobie na boku, dostarczając na tamtejszy czarny rynek takie luksusowe towary jak nylony, perfumy, płaszcze skórzane. Ale szmuglowanie ludzi to całkiem inna sprawa – i on nie miał najmniejszego zamiaru się w to mieszać.

– Chyba źle mnie pan zrozumiał – powiedział Drake. – Nie chodzi o to, by zabrać ją na pokład “Sanadrii”. Niech mi pan pozwoli wyjaśnić.

Wyjął z portfela zdjęcie, na którym był z niezwykle ładną dziewczyną, oboje oparci o balustradę sławnych schodów z “Potiomkina”, które wiążą miasto z portem. Thanos natychmiast zainteresował się fotografią, bo też dziewczyna naprawdę była godna uwagi.

– Studiowałem filologię rosyjską na uniwersytecie w Bradford – ciągnął Drake. – W zeszłym roku pojechałem na wymianę stażową na uniwersytet w Odessie i spędziłem tam pół roku. Wtedy właśnie poznałem Larysę. Pokochaliśmy się… Chciałem się z nią ożenić.

Jak większość Greków, Nikos Thanos miał romantyczną naturę. To, co teraz mówił Drake, przemawiało do jego wyobraźni.

– Więc czemu się pan nie ożenił?

– Władze robiły trudności. Oczywiście chciałem zabrać Larysę do Anglii i tam z nią zamieszkać. Wystąpiła o zgodę na wyjazd… i odmówili. Składałem ponownie podania w tej sprawie, już z Londynu. Bez powodzenia. W końcu lipca tego roku zrobiłem tak, jak mi pan przed chwilą radził. Pojechałem na Ukrainę z grupą turystyczną – do Kijowa, Tarnopola i Lwowa.

Otworzył paszport i pokazał Thanosowi pieczątki z kijowskiego lotniska.

– Przyjechała specjalnie do Kijowa, żeby spotkać się ze mną. Kochaliśmy się. Ostatnio napisała, że będziemy mieli dziecko. Teraz już po prostu muszę się z nią ożenić.

1 ... 30 31 32 33 34 35 36 37 38 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название