Diabelska wygrana

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska wygrana, Kat Martin-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska wygrana
Название: Diabelska wygrana
Автор: Kat Martin
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 312
Читать онлайн

Diabelska wygrana читать книгу онлайн

Diabelska wygrana - читать бесплатно онлайн , автор Kat Martin

Romans, kt?rego nigdy nie zapomnisz! Szukaj?c zemsty za ?mier? brata, Damien Falon zastawia pu?apk? na pi?kn? Alex? Garrick. Wygrywa od niej fortun? przy karcianym stole, nie ??da jednak pieni?dzy, lecz tego, by Alexa sp?dzi?a z nim noc. Wbrew jego oczekiwaniom Alexa okazuje si? delikatn? i mi?? dziewczyn? i Damien wkr?tce przy?apuje si? na tym, ?e pragnie nie tylko jej cia?a. Tymczasem niespodziewane komplikacje powoduj?, ?e musi broni? honoru Alexy, proponuje jej wi?c ma??e?stwo…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Rozdział 2

– Jak wyglądam? – Aleksa stała przed oprawio¬nym w złoconą ramę lustrem i obracała się, trzy¬mając rąbek jedwabnej spódnicy, sprawdzając nie¬mal nieprzyzwoicie wycięty dekolt alabastrowej sukni z podwyższoną talią.

Suknia miała krótkie bufiaste rękawy z najcień¬szego tiulu, a stanik był bogato zdobiony perłami, które ciągnęły się delikatnymi liniami poniżej pier¬si, szeleszcząc zmysłowo przy każdym jej ruchu i odbijając blade światło lampy. Perły miała wple¬cione również w wieniec z warkocza kasztanowych włosów, sznur na szyi, i po jednej kołysało się obok każdego jej ucha.

– Nigdy nie wyglądałąś cudowniej – powiedziała J ane. Aleksa uśmiechnęła się.

– Dziękuję. – Myśląc o oczekującym ją wieczorze i przystojnym, śniadym lordzie, odetchnęła gtęboko, by uspokoić nerwy. – Jestem spięta jak kotka, a on pewnie nie spędzi tu dużo czasu, o ile w ogóle się zJawI.

– Być może jest draniem, ale nie głupcem. Mo¬żesz być pewna, że przyjdzie. – Jane wygładziła nieposłuszny kosmyk wśród krótkich, ciemnych loczków. Sama również wyglądała ślicznie. – Naj¬pewniej zaczeka do końca wieczoru w nadziei, że dopadnie cię samą.

– Aleksa kiwnęła głową.

– A ty, Jane? Czy jest ktoś wyjątkowy, kogo będziesz dziś wypatrywać? Może to lord Perry.

– Lord Perry? On okazał większe zainteresowa¬nie tobą niż mną – powiedziała nagle zarumienio¬na lane.

– To nieprawda! Lord Perry był dla mnie miły wyłącznie ze względu na ciebie. Wie, że jesteśmy bliskimi przyjaciółkami. Myślę, że liczy na moją pomoc w zabiegach o' twoją rękę.

J ane rozpromieniła się.

– Naprawdę tak myślisz? – J ane miała na sobie bladoróżową suknię bogato wyszywaną i zdobioną lśniącymi błyskotkami. Teraz jej ciepłe brązowe oczy zapłonęły z podniecenia. Naprawdę wygląda¬ła dziś wyjątkowo atrakcyjnie.

– To jak najbardziej możliwe. – Reginald Cham¬ners, lord Perry, najwyraźniej był obiektem zainte¬resowania Jane. Aleksa miała nadzieję, że z wza¬jemnością – Ostatnio zachowywał się bardzo tro¬skliwie, szczególnie w twoim towarzystwie.

– Tak, chyba masz rację… – Uśmiechnęła się uj¬mująco, chwytając Aleksę za ramię. – Przyrzekam, że niedługo się tego dowiem. Chodźmy już. Naj¬wyższy czas, abyśmy dołączyły do towarzystwa.

Aleksa odetchnęła uspokojona, po czym obie ruszyły do drzwi. Znowu znajome łaskotanie. Nie doświadczyła tego już od bardzo dawna, a bez wąt¬pienia było to bardzo miłe uczucie.

Od śmierci Petera spędzała większość czasu, uni¬kając ludzi. Dzieląc z bratem zamiłowanie do koni, dużo jeździła wierzchem, bezskutecznie próbując pozbyć się poczucia winy, a doskonalenie jazdy konnej traktowała jako formę kary. I na mężczyzn zupełnie nie zwracała uwagi. A nawet gdyby było inaczej, ci, którzy odwiedzali ją w Marden, nie wzbudzali w niej nawet cienia zainteresowania.

Pomyślała o lordzie Palonie, zastanawiając się, kiedy hrabia się pojawi. Wciąż prawie nic o nim nie wiedziała, jednak intrygował ją jak żaden inny mężczyzna w całym jej dotychczasowym życiu. Uśmiechnęła się. Ten wysoki i śniady był całkowitą niewiadomą

Aleksa zamierzała powolutku odkrywać tajem¬nice, które tak usilnie próbował ukryć.

* * *

Zaplanowane przez księcia małe przyjęcie oka¬zało się fetą na trzysta osób, co nie stanowiło żad¬nego problemu w wielkim georgiańskim pałacu przy Grosvenor Squa~e. W blasku świec z kryszta¬łowych żyrandoli w Zółtym Salonie grała orkie¬stra, lecz Aleksa była zbyt zdenerwowana, żeby tańczyć. Dlatego wędrowała z jednej pełnej prze¬pychu sali do następnej, uśmiechając się, wdając się w zdawkowe konwersacje, i ciągle zastanawia¬jąc się, kiedy pojawi się hrabia.

O dziwo, był tam już od dłuższego czasu, zanim odkryła jego obecność w Sali Indyjskiej. Przynaj¬mniej tak się wydawało, sądząc po stercie wygra¬nych, jaką miał przed sobą na stoliku obitym zielo¬nym suknem.

Rzuciwszy mu tylko jedno spojrzenie, podeszła do siedzącego naprzeciwko niego niskiego, łysiejącego męzczyzny.

– Dobry wieczór, lordzie Cavendish. Mam na¬dzieję, że dobrze się pan bawi.

– Droga panno Garrick – odpowiedział baron.

Hrabia wstał z gracją, krępy baron zaś dość nie¬zdarnie, po czym nachylił się nad jej dłonią.

– Jakże miło panienkę widzieć.

– Minęło sporo czasu, prawda? O ile sobie przy¬pominam, graliśmy u lorda Sheffielda w zeszłym miesiącu. Mam nadzieję, że dzisiaj idzie panu lepiej.

– Jak dotąd, niestety, nie. Mam piekielnego pe¬cha. Ale tak zwykle jest, kiedy grywam z panem hrabią. – Odwrócił się do wysokięgo ciemnowłose¬go mężczyzny. – Oczywiście panienka zna lorda Palona?

– Ja…

– Obawiam się, że dotąd nie miałem tej przyjemności – wtrącił się gładko hrabia, szarmancko nachylając się nad jej dłonią.

Cavendish uśmiechnął się.

– To prawdziwa tygrysica przy grze w wista. Nie¬malże puściła mnie z torbami.

– Doprawdy? – Hrabia uniósł czarne brwi. – Sko¬ro tak, to może pani do nas dołączy, panno Garrick? To tylko towarzyska gra.

– Mam lepszy pomysł – powiedział baron. – Dzi¬siaj przegrałem już wystarczająco dużo, poza tym umieram z głodu. Niech panna Garrick zajmie moje miejsce. – Uśmiechnął się do niej ciepło, aż w kącikach oczu pojawiły się drobne zmarszczki. – To niemiecki wist. Dla dwóch graczy. Nie będę panience potrzebny.

Aleksa odwzajemniła uśmiech.

– Dobrze. – Popatrzyła na stół, ale wcale nie my¬ślała o kartach, lecz o przystojnym lordzie Palonie, i to od momentu, gdy tylko go ujrzała.

Kiedy Cavendish powędrował w kierunku drzwi, hrabia wysunął krzesło, aby mogła zająć miejsce naprzeciwko niego, po czym sam usiadł i wziął kar¬ty. Potasował talię, a ten cichy szelest zagłuszał ło¬motanie serca Aleksy. Zaczął rozdawać pełnymi gracji, precyzji i pewności siebie ruchami. Wspo¬mniała ciepło tych dłoni, gdy ujął nimi jej twarz do pocałunku, i poczuła suchość w ustach, poczu¬ła, jak na jej twarz spływa fala gorąca.

– Podobno lubi pani grać – powiedział.

– Owszem, bardzo mnie to pasjonuje.

– Pomyślałem sobie, że dzięki temu będziemy mieli sposobność, aby porozmawiać.

Przesunęła wzr.okiem po jego twarzy, zauważa¬jąc pięknie rzeźbione linie, a także małą bliznę pod lewym uchem.

– A baron?

– To nieodebrany dług. – Uśmiechnął się. – Powiedziałem mu, że chciałbym panią poznać.

Aleksa nic więcej nie powiedziała.. Karty zostały rozdane, a ona z wysiłkiem próbowała skoncentro¬wać się na grze. W normalnych warunkach byłoby to proste. Uwielbiała hazard. W Marden godzinami grywała z Rayne'em i Jo, zaś od przyjazdu do Londy¬nu grała jeszcze więcej. Uwielbiała wyzwania, dreszcz emocji wywołany zwycięstwem. Wszystkie znane jej damy także uprawiały karciany~hazard, zwykle o ja¬kieś drobne stawki, jednak było wśród nich kilka ko¬biet obstawiających naprawdę pstro. Aleksa grywała właśnie z nimi, rzucając na stół znacznie większe kwoty, niż powinna, lecz zazwyczaj wygrywała.

Ostatnio spędzała w ten sposób mnóstwo czasu.

Zdarzało jej się też obstawiać na loterii albo skusić się na partyjkę małego go – skromniejszą, niezu¬pełnie legalną wersję gry. Czasami wygrywała, czę-sto wychodziła na zero, niekiedy przegrywała tro¬chę więcej, niż pierwotnie zamierzała. Rayne zru¬gał ją za to kilka razy, opowiadając historię ksi꿬nej Devonshire, którą nieopanowane zamiłowanie do hazardu doprowadziło do utraty fortuny. Jed¬nak Aleksa wciąż grała, a Rayne'a chyba przestało to w końcu obchodzić.

Obiecała mu, że zachowa ostrożność, przecież nie była już dzieckiem. Miała pieniądze, które mo¬gła wydawać według własnego widzimisię, i nie po¬trzebowała do tego braterskiego pozwolenia.

– Teraz pani rozdaje, panno Garrick – usłyszała głos, który wyrwał ją z zamyślenia. Wyglądał nie¬zwykle atrakcyjnie: przystojny, w idealnie skrojo¬nym szarym fraku, bordowej kamizelce i ciemno¬szarych spodniach. Te posępne barwy, w które zwykle się ubierał, jedynie dodawały mu mrocznej atrakcyjności.

Przy kartach czas szybko mijał. Aleksa popatrzy¬ła na talię i przygryzła dolną wargę. Przez cały wie¬czór systematycznie przegrywała.

– Może zrobimy krótką przerwę? Chyba opuści¬ło mnie szczęście.

– Nonsens – odparł hrabia. – Czyżby pani nie pamiętała kilku ostatnich rozgrywek? Pani szcz꬜cie zaczęło się odmieniać. – Faktycznie, wygrała kilka ostatnich rozdań. Wpatrywał się w nią nie¬bieskimi oczami, a ona poczuła, jak jej serce wprost zamiera. – Oczywiście, możemy przerwać, chyba że… boi się pani wyzwania.

Wyprostowała się. Jeśli sądził, że stchórzyła, to był w grubym błędzie.

– A więc, do kart, milordzie. Przed nami jeszcze wiele godzin. Powiedziałabym nawet, że dopiero co zaczęliśmy. Uśmiechnął się, a ona jeszcze raz pomyślała, ja¬ki z niego przystojny mężczyzna. Być może nie w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, gdyż Falon wcale nie był ładny. Miał twarde, mocno rzeźbione rysy twarzy, kształtne i męskie czarne brwi. To nie był chłopiec, ale mężczyzna w każdym calu.

Rozejrzała się po wysoko sklepionej sali, nie¬świadomie porównując go z innymi siedzącymi w pobliżu dżentelmenami. Wśród grających było również kilka kobiet, zaś przy jednym z zielonych stolików panie i panowie grali w faro. Spostrzegła, że niektóre kobiety rzucają hrabiemu ukradkowe spojrzenie, a kilku mężczyzn od czasu do czasu spogląda na niego z wyraźną wrogością.

Grali dalej. Mijały kolejne kwadranse, on wciąż się uśmiechał, a gdy prawił jej komplementy, ru¬mieniła się i czuła dziwne drżenie rąk. Był bardziej czarujący niż kiedykolwiek wcześniej, no i te oczy…

Zawsze uważne, podziwiające ją bez słów, wyra¬żające pożądanie, mówiące, że jej obecność przy stoliku jest tym, o czym marzył. I że pragnie jeszcze więcej.

Tłum osób przebywających w Sali Indyjskiej po¬woli topniał, chociaż kilku zapalonych graczy wciąż oddawało się swojej pasji, a wśród nich Aleksa i hrabia. Reszta towarzystwa udała się na późną kolację serwowaną na długim bufecie w jadalni.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название