Diabelska wygrana
Diabelska wygrana читать книгу онлайн
Romans, kt?rego nigdy nie zapomnisz! Szukaj?c zemsty za ?mier? brata, Damien Falon zastawia pu?apk? na pi?kn? Alex? Garrick. Wygrywa od niej fortun? przy karcianym stole, nie ??da jednak pieni?dzy, lecz tego, by Alexa sp?dzi?a z nim noc. Wbrew jego oczekiwaniom Alexa okazuje si? delikatn? i mi?? dziewczyn? i Damien wkr?tce przy?apuje si? na tym, ?e pragnie nie tylko jej cia?a. Tymczasem niespodziewane komplikacje powoduj?, ?e musi broni? honoru Alexy, proponuje jej wi?c ma??e?stwo…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Dwa miesiące temu Damien zakończył swoje sprawy na kontynencie i wrócił do Anglii. Wracając, poprzysiągł, że kobieta odpowiedzialna za śmierć brata otrzyma to, na co zasłużyła. Napisał do matki i siostry, że część sezonu towarzyskiego spędzi w Londynie – co gwarantowało, że nie będą się wtrącały – i przyrzekł, że dopilnuje, by ta kobieta poniosła karę. Ulubienica elit zostanie zrujnowana. Jeśli ten plan się nie powiedzie, znajdzie jakiś spo¬sób, by go doprowadzić do końca.
Po grubym perskim dywanie podszedł do okna w sypialni swojego apartamentu. Ulice wybruko¬wane kocimi łbami spowijała mgła, która spra¬wiała, że latarnie dawały łagodną, trochę upior¬ną poświatę W domu lubił, gdy mgła otulała nadmorskie klify, lecz tutaj wydawała mu się przytłaczająca. Po raz setny zapragnął być teraz w domu.
Obiecał sobie, że to nastąpi już niedługo. Do po¬łowy tygodnia przekona się, czy jego plan ruszy z mięjsca. Jeśli dopisze mu odrobina szczęścia, któremu sam dopomoże, Peter będzie mógł spo¬czywać w spokoju, a Damien wróci do swego zam¬ku. Uśmiechnął się gorzko na myśl o tym, co – miał nadzieję – wydarzy się już niebawem.
– Czyś ty zupełnie oszalatl? – J ane Thornhill pa¬trzyła na nią przerażona z kanapy po przeciwnej stronie powozu". Jechały wspaniałym czarnym, od¬krytym barouche księcia,. ozdobionym jego rodo¬wym herbem. Przejażdżki po Hyde Parku należały do obowiązkowych rozrywek hołdujących modzie przedstawicieli wyższych sfer.
– Na litość boską, mów ciszej. Nie jest aż tak źle.
– Jest gorzej, niż ci się wydaje. – W milczeniu, które właśnie zapadło, rozbrzmiewał stukot kopyt idealnie dobranych siwków idących stępa.
– Przecież ja nie zamierzam mu pozwolić mnie uwieść. Po prostu zgodziłam się na spotkanie. Wy¬piję z nim tylko kieliszek shrrry i…
– I co?.
Uśmiechnęła się, przekrzywiając głowę.
– Może pozwolę na pocałunek…
– Może pozwolisz mu na pocałunek?
– Przestań powtarzać za mną. Na litość boską, Jane, mówię ci to wszystko, bo będę potrzebowała twojej pomocy. Nie oczekiwałam, że tak cię to po¬ruszy.
– A powinnaś była się tego spodziewać. Jak mo¬żesz w ogóle brać pod uwagę zrobienie czegoś tak… tak… tak cholernie lekkomyślnego.
– Jane!
– To oczywiste, że lord Falon nie poprzestanie na pocałunkach. Co do tego nie możesz mieć żad¬nych złudzeń. Za dziewięćdziesiąt tysięcy funtów mężczyzna z pewnością spodziewa się o wiele więcej.
– Właśnie to powiedział, był całkowicie szczery co do swoich intencji, ale chyba nie zamierza mnie do niczego zmuszać. Gdyby pragnął to uczynić, nie zadawałby sobie aż tyle trudu.
– A czy ci przyszło do głowy, że on być może wca¬le nie będzie musiał cię do niczego zmuszać? – J ane wyciągnęła rękę i ujęła jej dłoń. – Posłuchaj mnie, Alekso. Jesteś moją najbliższą przyjaciółką, ale cza¬sami postępujesz trochę… zbyt impulsywnie.
– Nie zachowuję się impulsywnie od wystarcza¬jąco długiego czasu. I nie jestem w stanie wyrazić, jakie to wspaniałe uczucie.
– W każdych innych okolicznościach sama bym cię zachęcała. Ale ten mężczyzna, podkreślam sło¬wo mężczyzna, nie będzie potulnie siedział z boku i nie pozwoli, abyś urokiem wymusiła na nim swo¬ją wolę
Zakręcili w narożniku parku i po chwili powóz znalazł się w cieniu rozłożystego buku. Po drugiej stronie alei promienie słońca tańczyły na tafli małe¬go, otoczonego wierzbami jeziora, gdzie mały chło¬piec pochylał się nad swoją papierową żaglówką
– Nie wierzę, by lord Falon zrobił mi jakąś krzywdę. Uważam, że jeśli się z nim spotkam i spę¬dzimy razem trochę czasu, zwróci mi moje po¬twierdzenie albo pozwoli na spłatę długu w póź¬niejszym terminie.
– A jeśli nie?
– Wtedy dowiem się, jakim naprawdę jest człowiekiem, a te… odczucia, które we mnie wzbudza, 'nie będą mnie dręczyć już nigdy więcej.
– To zbyt niebezpieczne, Alekso.
– Wszystko w życiu jest niebezpieczne, Jane. Przekonałam się o tym aż nazbyt dobrze, kiedy umarł Peter. Gdybym nie flirtowała z nim tak bar¬dzo, gdybym go nie zwodziła…
– Nie mów tak. Wtedy byłaś młodsza. Nie mia¬łaś pojęcia, że Peter zareaguje w taki sposób. yv przeciwnym razie nie spędzałabyś z nim tak du¬zo czasu.
– To prawda. Siedziałabym cichutko w domu, tak jak przez ostatnie dwa lata. Pozwoliłabym bra¬tu, aby zaaranżował moje małżeństwo z jakimś sztywnym, stetryczałym, nudnym arystokratą. Te¬raz też chętnie by do tego doprowadził.
– Brat nigdy nie zmusiłby cię do poślubienia ja¬kiegoś starca.
– No dobrze, więc zmusiłby mnie do poślubienia jakiegoś sztywnego, napuszonego młodego arysto¬kraty.
Jane uśmiechnęła się, lecz tylko na moment.
– Twój impulsywny charakter kosztował cię już bardzo dużo. Myślałam, że wyciągnęłaś z tego wnioski.
Aleksa spoglądała na mijane kwietniki, na słodko pachnące dzikie róże, jaskry, hiacynty i kroku¬sy, których widok prawie zawsze poprawiał jej na¬strój.
– Nigdy już nie będę rozpuszczoną, egoistyczną, nazbyt pobłażającą sobie młodą dzierlatką, jaką byłam kiedyś. Ale jestem już zmęczona odmawia¬niem sobie przyjemności życia, obawami, że kogoś zranię, że zranię samą siebie. Muszę to zrobić, J a¬ne. I chcę. Proszę, postaraj się mnie zrozumieć.
Jane położyła swoją małą, odzianą w rękawiczkę dłoń na dłoni Aleksy.
– Jeśli tego właśnie chcesz, to zrobię wszystko, żeby ci pomóc. Ale nie będę siedziała z założony¬mi rękami i nie pozwolę, aby ten człowiek cię wy¬korzystał.
Aleksa uściskała ją mocno.
– Chciałabym tylko mieć sposobność z nim po¬rozmawiać, dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Nie będzie mnie najwyżej dwie godziny.
Jane westchnęła.
– No dobrze. Ale lepiej będzie, jeśli obmyślimy jakiś plan.
Aleksa obnażyła w uśmiechu piękne białe zęby.
– Dziękuję ci, Jane. Sama nie wierzę w swoje szczęście, że to właśnie ty jesteś moją przyjaciółką
– A ja nie wierzę we własne dziwactwo, że ty je¬steś moją. – Obie roześmiały się wesoło.
Lecz w głębi serca Jane wcale nie było do śmie¬chu.