Diabelska wygrana
Diabelska wygrana читать книгу онлайн
Romans, kt?rego nigdy nie zapomnisz! Szukaj?c zemsty za ?mier? brata, Damien Falon zastawia pu?apk? na pi?kn? Alex? Garrick. Wygrywa od niej fortun? przy karcianym stole, nie ??da jednak pieni?dzy, lecz tego, by Alexa sp?dzi?a z nim noc. Wbrew jego oczekiwaniom Alexa okazuje si? delikatn? i mi?? dziewczyn? i Damien wkr?tce przy?apuje si? na tym, ?e pragnie nie tylko jej cia?a. Tymczasem niespodziewane komplikacje powoduj?, ?e musi broni? honoru Alexy, proponuje jej wi?c ma??e?stwo…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
W gabinecie zapanował radosny gwar, śmiechy,. uściski, powinszowania.
W szczęśliwym nastroju opuścili gabinet. Aleksa z Damienem udali się do sypialni, żeby przebrać się do kolacji. On skończył pierwszy. Wyglądał nie¬zwykle przystojnie w czarnym fraku i szarych spodniach.
Kiedy zeszła na dół do małego salonu obok ja¬dalni, Damien i Rayne rozmawiali o wojnie, a Jo¬celyn bawiła się z małym Andrew.
– Pamiętasz ciocię Aleksę, prawda, Andy? – J o uśmiechnęła się do niej, a malec chwycił jej dłoń, pokazując ząbki w szerokim uśmiechu.
– Oczywiście, że pamięta. – Aleksa wzięła dwu¬letniego chłopca na ręce i połaskotała delikatnie. Malec ledwie się uśmiechnął, po czym małą rączką pociągnął ją za włosy, aż pisnęła z bólu.
– Dobrze ci tak – powiedział z uśmiechem Rayne, odbierając jej dziecko. – Ja przez ciebie tyle lat wyrywałem sobie włosy z głowy.
– To może być przedsmak tego, co mnie czeka – stwierdził uśmiechnięty Damien. Aleksa wymierzyła mu żartobliwy cios.
Andy został zabrany na górę, a czworo doro¬słych udało się w kierunku jadalni. Byli już prawie w drzwiach, kiedy do salonu wszedł dostojny szczupły kamerdyner, Wesley Montague.
– Czy mogę prosić o chwilę rozmowy, milordzie?
– O co chodzi, Monty?
– O pańską siostrę. Przyjechała kilka minut temu.
– Melissa? Co ona tutaj robi? – Damien poszedł za Montym w kierunku wejścia. Na zewnątrz było ciemno. Melissa nie zapowiedziała swojego przy¬jazdu, nikt zupełnie jej się nie spodziewał. Damiena nie było tak długo, że Aleksa zaczęła się niepo¬koić. Może dotknęła ich jakaś kolejna tragedia?
Już miała pójść i sprawdzić, gdy Damien w towa¬rzystwie siostry wszedł do wielkiej sali. Był od niej ponad głowę wyższy. Aleksa zauważyła, że ze¬sztywniał jak stojąca za nim przy ścianie zbroja. Pociemniał na twarzy, co wywołało u Aleksy złe przeczucia.
– Damien, na Boga, co się stało?
Moja siostra chciałaby ci coś powiedzieć. Przy¬była w tym celu z bardzo daleka. Proszę, żebyś jej wysłuchała. A was wszystkich proszę, żeby to, co usłyszycie, nie wyszło poza te mury.
Oczywiście – powiedział Rayne.
Co chciałaś mi powiedzieć, Melisso? – spytała Aleksa, z każdą chwilą czując się coraz bardziej nieswojo.
Młoda kobieta zaczęła coś mówić, lecz ze zdenerwowania zacięła się i musiała zacząć jeszcze raz.
Po pierwsze chciałabym powiedzieć, że jestem bardzo wdzięczna za wasz szczęśliwy powrót z Francji do domu. Gazety piszą, że jesteście boha¬terami. Jestem z was bardzo dumna.
Aleksa milczała, chociaż była dość zaskoczona.
Chciałabym także przeprosić. – Melissa Mel¬ford wyprostowała się. Wyglądała poważniej niż ostatnim razem, gdy Aleksa ją widziała, sprawiała wrażenie dojrzalszej, bardziej pewnej siebie. Straci¬ła trochę na wadze, dzięki czemu jej kobiece krągło¬ści stały się bardziej wydatne. Z błękitnymi oczami i jasnymi włosami wyglądała naprawdę ładnie.
Przeprosić? – zdziwiła się Aleksa. – Chyba nie rozumiem.
Melissa nerwowo oblizała wargi. Jej dłonie ogarnęło drżenie.
– Jak sobie zapewne przypominasz, moja matka wspomniała, że zwolniła naszego guwernera, Gra¬hama Tylera. Był z nami od wczesnego dzieciń¬stwa.
– Tak, pamiętam. Peter zawsze mówił o nim z najwyższym podziwem.
– Był miły i inteligentny, bardzo blisko związany z Peterem. Wtedy było mi przykro, że odchodzi, ale nigdy nie przyszło mi do głowy… nie miałam najmniejszego pojęcia…
Aleksa bezwiednie postąpiła krok do przodu.
– Co się stało, Melisso? Co chciałaś powiedzieć?
Dziewczyna odetchnęła głęboko, by się uspokoić.
– Po wyjeździe z Waitley pan Tyler przyjął posadę u rodziny Clanderonów, jako że moja matka i pani Clanderon są zaprzyjaźnione. Jego tajemni¬ca wyszła na jaw niemalże zupełnie przypadkowo. Gdyby lord Clanderon nie wrócił wtedy do domu nieco wcześniej… i nie natknął się na nich…
– Melisso! Powiedzże wreszcie, co się stało!
– Pan Tyler został przyłapany w kompromitującej sytuacji z piętnastoletnim synem lorda Clande¬rona. Gdy stanął przed obliczem markiza, Graham załamał się. Przyznał się, że wykorzystał młodzień¬cze zaufanie chłopca i że… że… próbował to samo zrobić z Peterem! – Na tym ostatnim słowie głos jej się załamał. Damien podszedł, a ona z wdzięcz¬nością przyjęła pociechę, jaką dały jego ramiona.
– Już dobrze, Lisso. Już po wszystkim.
Melissa spojrzała pełnymi łez oczami na Aleksę.
– Peter był zrozpaczony, gdy cię stracił, i zwrócił się po słowa otuchy do Grahama. Zabił się z powo¬du tego, co zaszło między nimi, tak powiedział Ty¬ler. To nie była twoja wina, Alekso. Byłam wobec ciebie taka okrutna, a ty nie byłaś niczemu winna!
Aleksa szybko zrobiła trzy kroki i przytuliła Me¬!issę. Damien stał obok z nieprzeniknioną twarzą, czując opadające na jego barki ogromne brzemię, jakie przyniosły słowa jego siostry. Z trudem pano¬wał nad wzbierającym w nim gniewem, lecz w spoj¬rzeniu, które kierował na żonę i siostrę, widocz¬na była dziwna czułość.
– Co się stało z Tylerem? – spytał w końcu, nieznacznie podnosząc głos.
Melissa pokręciła głową.
– Lord Clanderon twierdzi, że uciekł z kraju.
– Tak będzie lepiej dla niego – rzekł Damien z pogróżką w głosie. W tym momencie podszedł Rayne i oparł szeroką dłoń na ramieniu szwagra. – Daj temu spokój, przyjacielu. Obaj dostaliśmy srogą nauczkę, ile może kosztować zemsta. Twój brat odszedł. Teraz musisz myśleć o żonie i rodzinie.
Damien milczał przez długą, pełną napięcia chwilę, w końcu wolno pokiwał głową. Rozluźnił zwinięte w pięści dłonie.
– Mam nadzieję, że zgnije w piekle.
– Na pewno! – odparł Rayne.
Damien spojrzał na siostrę.
– A co z matką? Jak ona przyjęła tę wiadomość?
– Znasz ją. Gdy poznała prawdę, znienawidziła Grahama Tylera, zapałała żądzą zemsty, ale nie chce przyznać, że myliła się co do Aleksy. Być mo¬że kiedyś jej wybaczy, ale jeszcze nie dzisiaj.
– To chyba i tak nie ma znaczenia. – Damien uśmiechnął się. – Najważniejsze, że ty przyjechałaś i pogodziłaś się z nami. Wiem, że to wymagało od ciebie wielkiej odwagi, Lisso. I jestem z ciebie dumny.
– A ja jestem dumna, że mam ciebie… i szczęśli¬wa, że Aleksa chce jeszcze być moją przyjaciółką.
– Oczywiście, że chcę. Przykro mi z powodu te¬go, 'co stało się z Peterem, ale dobrze, że w końcu poznaliśmy prawdę.
Przez resztę wieczoru byli trochę przygaszeni, każdy zatopiony we własnych myślach. Wcześnie udali się na spoczynek, oczekując następnego, bar¬dziej pogodnego dnia. Aleksa szła po schodach u boku męża. A kiedy znaleźli się w drzwiach sy¬pialni, on wziął ją w ramiona i delikatnie pocało¬wał w usta.
– Wszystko dobrze? – spytał.
– Tak, a ty jak się czujesz?
– Przykro mi z, powodu tego, co się stało z Peterem. Może gdybym tam był, gdyby wtedy miał z kim porozmawiać… jednak teraz możemy jedy¬nie spekulować. Nadszedł czas, by zostawić to za sobą.
Kiwnęła głową.
Przesunął palcem po podbródku Aleksy i uniósł go nieco wyzej.
– Wiem, jakie to wszystko było dla ciebie trud¬ne, ale nie mogę stwierdzić, że jest mi przykro. Gdyby to wszystko się nie wydarzyło, nigdy bym cię nie poznał, nie zagrał z tobą na pieniądze u księcia. Nie pokonałbym cię w karcianej grze, nie nakłonił, żebyś przyszła do mnie do zajazdu, i nigdy bym się w tobie nie zakochał!
Uśmiechnęła się szelmowsko.
– Wcale nie pokonałeś mnie przy kartach. Oszu¬kiwałeś.
Obdarzył ją najbardziej zniewalającym uśmie¬chem, jaki kiedykolwiek u niego widziała.
– Wcale nie musiałem. Zamiast w karty, patrzy¬łaś wciąż na mnie. Grałaś jak ostatni patałach.
Roześmiała się i zalotnie uniosła brew.
A może to właśnie ja oszukiwałam. Może celo¬wo przegrałam?
Zawtórował jej śmiechem.
Ach, ty mała lisico, z pewnością tak było! – Po¬całował ją. – Ale w ostatecznym rozrachunku i tak ja wygrałem. A nigdy jeszcze stawka nie była tak ogromna.
Spojrzała w jego niebieskie oczy, czując w sercu ogromny przypływ miłości. I nie miała wątpliwości, że to jednak ona zgarnęła wygraną