-->

C.K. Dezerterzy

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу C.K. Dezerterzy, Sejda Kazimierz-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
C.K. Dezerterzy
Название: C.K. Dezerterzy
Автор: Sejda Kazimierz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 142
Читать онлайн

C.K. Dezerterzy читать книгу онлайн

C.K. Dezerterzy - читать бесплатно онлайн , автор Sejda Kazimierz

Pe?na dramatyzmu opowie?? o losach ?o?nierzy wcielonych przymusowo do armii austriackiej w latach pierwszej wojny ?wiatowej oparta jest na osobistych prze?yciach autora. Po raz pierwszy opublikowana w 1937 roku, prze?ywa obecnie prawdziwy renesans popularno?ci, wywo?any zapewne filmem, kt?ry cieszy? si? niema?? frekwencj?.

Pi?ciu dezerter?w z c.k. armii, kt?rym przewodzi Polak, przez d?u?szy czas wymyka si? ob?awom, stosuj?c przer??ne fortele, aby zachowa? ?ycie. Pod warstw? anegdotyczn? kryj? si? g??bsze problemy moralne, tak wi?c powie?? Sejdy odznacza si? walorami nie tylko historyczno-poznawczymi.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 31 32 33 34 35 36 37 38 39 ... 64 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Usiadł i przyłożył do ust szyjkę butelki z wodą sodową, a kiedy się ochłodził, mówił dalej zgryźliwie:

– Jeden wariat chce jechać do Wiednia przez Budapeszt, a drugi się pyta, jaki interes mają do niego żandarmi. Tak jakby naprawdę nie wiedział, że w każdej chwili grozi wsypa. Wam się chyba zdaje, że jedziemy za legalnymi dokumentami i służbowo.

– Nie kracz – przerwał Kania – dokumenty są legalne.

– Ale my jesteśmy nielegalni!

– Dopóki mamy blankiet oryginalnego dokumentu podróży, nikt się do nas nie ma prawa przyczepić.

– Gadaj, co chcesz, a ja wiem tylko jedno, że jak zobaczę żandarma w wagonie, to mnie ściska w dołku.

– O co ci właściwie chodzi? – zapytał Szökölön. – Przecież gdzieś musimy wyjechać, do diabła, nie? W jednym miejscu nie możemy siedzieć.

– To jest racja – wtrącił Hładun. – Dla nas jest tylko jedna szansa: przenosić się z miejsca na miejsce i nigdzie dłużej jak kilka dni nie siedzieć.

– Kiedy w Wiedniu…

– Przymknąłbyś się lepiej z twoim Wiedniem – rozsierdził się Szökölön, którego ból głowy nastrajał wrogo do całego świata. – Nie zapadnie się w ziemię przez dwa tygodnie. Mamy czasu dosyć.

– Nie mam zdrowia do was – odrzekł zrezygnowany Haber – poprzewracało się wam w głowach i fertig. Możemy jechać do Budapesztu i na biegun północny. Już mi wszystko jedno. Tylko, na miłość boską, unikajmy żandarmów!

– Przebierz się w cywilny garnitur, włóż na łeb cylinder i podróżuj pierwszą klasą, a żaden żandarm się do ciebie nie przyczepi – poradził Szökölön trzymając się oburącz za głowę.

– Mm… tak… – westchnął Haber. – Z moim nosem po cywilnemu…

– No więc? – zapytał Kania. – Co zrobimy?

– Jedziemy do Budapesztu – orzekł Baldini. Kania zdecydowanie wyjął z kieszeni wieczne pióro.

– Dawaj, Haber, dokumenty podróży!

Haber sięgnął do wewnętrznej kieszeni bluzy, skąd wydobył pieczołowicie owinięte oryginalne blankiety dokumentów podróży i podał je Kani, który rozłożył je na stoliku pod oknem.

– Trzeba wykombinować jakiś dobry cel podróży. Tak, żebyśmy w żadnym żandarmie nie wzbudzali podejrzenia.

– Napisz, że jedziemy pobrać materiał saperski – doradził Hładun.

– A może składnica materiałów saperskich jest gdzie indziej?

Nie można ryzykować. Kania zamyślił się.

– Do Koszyc jechaliśmy po amunicję, więc do Budapesztu możemy jechać po umundurowanie – doradził Szökölön.

– Z Pragi do Budapesztu po umundurowanie? Praga ma własne magazyny korpusowe… nie można. Kania plasnął się ręką w czoło.

– Mam myśl! Kapitalną myśl!

– Wyjechać do Wiednia – domyślił się Haber – przez Budapeszt, Pragę, Lwów, Kraków i Triest… Kania zaczął się śmiać na głos.

– Nie mówiłem, że to z wina? Teraz macie dowód… zwariował! Zamiast się zastanowić nad swoim losem, to ten bałwan się śmieje. Co się stało? Łaskocze cię coś?

Kania przestał się śmiać i zamaszyście zaczął wypełniać blankiet dokumentu.

– No co? – zapytał Szökölön. – Gdzie ostatecznie jedziemy?

Haber spojrzał przez ramię i w pewnej chwili otworzył szeroko oczy, przetarł je pięściami i rozwarł je jeszcze szerzej:

– Ccooo?

– No co? Odwożę dezerterów do sądu wojennego w Budapeszcie. Wszyscy spojrzeli na Kanię, potem na siebie.

– De-zer-te-rów? – powtórzył Haber. Kania z zadowoleniem skinął głową.

– Dezerterów… nawet niebezpiecznych dezerterów.

– No, dobrze, ale skąd ich weźmiesz? – zapytał Hładun.

– Podzielimy się.

Teraz dopiero rozjaśniło się im w głowach. Pomysł był olśniewający.

– Haber i Baidini będą dezerterami, wy obaj eskortantami, a ja dowódcą. He? Przyszłoby to komu z was do głowy, wy tępe łby baranie?

Haber miał wątpliwości.

– Zaczekaj! Przypuśćmy, że ja będę dezerterem. Czy będę mógł palić papierosa? Będę mógł spać? Nie tylko my sami jedziemy pociągiem. Mamy siedzieć jak mumie? Coś to niewygodnie…

– Będzie bardzo wygodnie, bo dostaniemy oddzielny przedział. Haber osłupiał.

– No! Taka bezczelność przechodzi moje pojęcie – rzekł po chwili milczenia.

– Masz łeb – pochwalił Szökölön – to jest rzeczywiście doskonały pomysł!

– Nie przeciągajmy struny – odezwał się znowu Haber – ja wam mówię, nie przeciągajmy struny, bo będzie źle! Jak żyję, nie słyszałem, żeby dezerterzy eskortowali dezerterów.

– Jak byśmy mieli wszystkiego się bać, to nie powinniśmy się ruszać z koszar do końca wojny. We wszystkim jest ryzyko, a kto umie ryzykować, temu się udaje. Nie mamy o czym gadać, bo sprawa jest załatwiona i dokument wystawiony.

Kania rozłożył na stoliku pod oknem blankiet dokumentu podróży.

– “Stacja wyjazdowa”? Jaką stację wyjazdową napisać?

– Rżnij te Koszyce.

– Skąd ten pociąg przychodzi, Szökölön?

–  Gdzieś z Austrii czy Czech, tu się zatrzymuje tylko kwadrans.

– Stacja wyjazdowa będzie na przykład “Praga” – mówił Kania i napisał to w odpowiedniej rubryce dokumentu. – Stacja przeznaczenia – “Budapeszt”. Taak… dalej: “Ein Feldwebel… und vier Mann… (Jeden sierżant… i czterech ludzi…).

1 ... 31 32 33 34 35 36 37 38 39 ... 64 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название