-->

Lalka

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Lalka, Prus Boles?aw-- . Жанр: Любовно-фантастические романы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Lalka
Название: Lalka
Автор: Prus Boles?aw
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 152
Читать онлайн

Lalka читать книгу онлайн

Lalka - читать бесплатно онлайн , автор Prus Boles?aw

Lalka (1890) ukazywa?a si? pierwotnie w odcinkach na ?amach warszawskiego "Kuriera Codziennego". Pisarz podj?? w niej m.in. dyskusj? o idealistach i romantycznej mi?o?ci. Stanis?aw Wokulski zakocha? si? w arystokratce Izabeli ??ckiej i ca?e swoje ?ycie podporz?dkowa? zdobyciu tej kobiety. Zrezygnowa? z pracy naukowej, zacz?? gromadzi? maj?tek, stara? si? wej?? do wy?szych sfer, gdy? wydawa?o mu si?, ?e tym sposobem zbli?y si? do ukochanej. Jednak powie?? Prusa mo?na odczytywa? r??nie. Jego historia "dzia?a za spraw? swojej magicznej podw?jno?ci, kt?r? maj? tylko arcydzie?a", pisa?a Olga Tokarczuk. Autor przekazuje czytelnikom wiedz? o schy?ku XIX wieku, lecz tak?e ujawnia podstawowe "prawdy psychologiczne", kt?re nie uleg?y dzia?aniu czasu.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

jakaś głowa w czerwonej czapce i znajomy głos zawołał:

- Czy to wy, panie Siuzę?... Dzień dobry!

Głowa znikła, lecz otwarty lufcik świadczył, że nie była złudzeniem. Wreszcie

po kilku chwilach zgrzytnęły drzwi środkowe, otworzyły się i stanął w nich

Geist. Był ubrany w podarte niebieskie spodnie, drewniane sandały na nogach i

brudny flanelowy kaftanik na grzbiecie.

- Powinszuj mi, panie Siuzę! - mówił Geist. - Sprzedałem mój materiał

wybuchowy anglo-amerykańskiej kompanii i zdaje się, zrobiłem niezły interes.

Sto pięćdziesiąt tysięcy franków gotówką z góry i dwadzieścia pięć centimów

od każdego sprzedanego kilograma.

- No, w tych warunkach chyba zarzuci pan swoje metale - rzekł uśmiechając się

Wokulski. Geist spojrzał na niego z pobłażliwą wzgardą.

- Warunki te - odparł - o tyle zmieniły moje położenie, że na parę lat nie

potrzebuję się troszczyć o majętnego wspólnika. Lecz co do metalów, właśnie w

tej chwili pracuję nad nimi, spojrzyj...

354

Otworzył drzwi na lewo od sieni. Wokulski zobaczył rozległą, kwadratową salę,

bardzo chłodną. Na środku jej stał ogromny cylinder, podobny do kadzi: stalowa

ściana jej miała z łokieć grubości i była w czterech miejscach ściśnięta

potężnymi obręczami. Do górnego dna byly przytwierdzone jakieś aparaty:

jeden podobny do klapy bezpieczeństwa, spod której od czasu do czasu

wydobywał się obłoczek pary i szybko niknął w powietrzu, drugi przypominał

manometr, którego skazówka jest w ruchu.

- Kocioł parowy?.. - spytał Wokulski. - Dlaczegóż takie grube ściany?

- Dotknij go - rzekł Geist.

Wokulski dotknął i syknął z bólu. Na palcach wyskoczyły mu pęcherze, lecz nie

z gorąca, tylko z zimna... Kadź była straszliwie zimna, co zresztą czuło się w

całej sali.

- Sześćset atmosfer ciśnienia wewnętrznego - dodał Geist nie zważając na

przygodę od Wokulskiego który aż wstrząsnął się usłyszawsy taką cyfrę.

- Wulkan!... - szepnął.

- Dlatego namawiałem cię, ażebyś mnie pracował - odparł Geist.- Jak widzisz,

łatwo tu o wypadek... Chodźmy na górę...

- Kocioł zostawi pan bez dozoru? - spytał Wokulski.

- O, przy tej robocie nie potrzeba niańki; wszystko robi się samo i nie może być

niespodzianek. Wszedłszy na górę znaleźli się w dużym pokoju o czterech

oknach. Głównym jego umeblowaniem były stoły, literalnie zarzucone

retortami, miseczkami i rurkami ze szkła, porcelany, nawet z ołowiu i miedzi.

Na podłodze pod stołami i w kątach leżało kilkanaście bomb artyleryjskich,

między nimi kilka pękniętych. Pod oknami stały wanienki kamienne lub

miedziane, napełnione kolorowymi płynami; wzdłuż jednej ze ścian ciągnęła się

ława czy tapczan, a na niej ogromny stos elektryczny.

Dopiero odwróciwszy się Wokulski spostrzegł przy samych drzwiach żelazną

szafę wmurowaną w ścianę, łóżko okryte podartą kołdrą, z której. wyłaziła

brudna wata, pod oknem stolik z papierami, a przed nim fotel obity skórą,

popękaną i wytartą.

Wokulski spojrzał na starca obutego w drewniane sandały jak najuboższy

wyrobnik, potem na jego sprzęty, z których wyzierała nędza, i pomyślał, że

przecie ten człowiek za swoje wynalazki mógłby mieć miliony. Wyrzekł się ich

jednak dla dobra jakiejś przyszłej, doskonalszej ludzkości... Geist wydął mu się

w tej chwili jak Mojżesz, który do obiecanej ziemi prowadzi jeszcze nie

urodzone pokolenia.

Ale stary chemik tym razem nie odgadł myśli Wokulskiego; przypatrzył mu się

pochmurnie i rzekł:

- Cóż, panie Siuzę, niewesołe miejsce, niewesoła robota?... Od czterdziestu lat

żyję w ten sposób. W tych aparatach uwięzło już kilka milionów i może dlatego

ich posiadacz nie bawi się, nie ma służby, a czasami nawet nie ma co jeść... To

nie dla pana zajęcie - dodał machnąwszy ręką.

355

- Mylisz się, profesorze - odparł Wokulski. - Zresztą w grobie nie jest chyba

weselej...

- Co tam grób... głupstwo... sentymentalizm!... - mruknął Geist. -W naturze nie

ma grobów ani śmierci; są różne formy bytu, z których jedne pozwalają nam być

chemikami, inne tylko preparatami chemicznymi. Cała zaś mądrość polega na

tym, ażeby korzystać ż nadarzającej się okazji, nie tracić czasu na błazeństwa,

lecz coś zrobić.

- Rozumiem to - odparł Wokulski - ale... Wybacz pan, pańskie odkrycia są tak

nowe...

- I ja rozumiem - przerwał Geist. - Moje odkrycia są tak nowe, że... uważasz je

pan za oszustwo!... Pod tym względem nie są mędrszymi od ciebie członkowie

Akademii, masz więc dobre towarzystwo... Aha!...Chciałbyś jeszcze raz

zobaczyć moje metale, wypróbować je?... Dobrze, bardzo dobrze...

Pobiegł do żelaznej szafy, otworzył ją w sposób bardzo skomplikowany i po

kolei począł wydobywać sztabki metalu cięższego od platyny, lżejszego od

wody, to znowu przezroczystego... Wokulski oglądał je, ważył, ogrzewał, kuł,

przepuszczał przez nie prąd elektryczny, ciął nożycami. Na próbach tych zeszło

mu parę godzin; w rezultacie jednak przekonał się, że przynajmniej pod

względem fizycznym ma do czynienia z autentycznymi metalami.

Skończywszy próby Wokulski wyczerpany upadł na fotel; Geist pochował

swoje okazy, zamknął szafę i śmiejąc się zapytał:

- No i cóż: fakt czy złudzenie?

- Nic nie rozumiem - szepnął Wokulski ściskając rękoma skronie - głowa mi

pęka!... Metal trzy razy lżejszy od wody... niepojęta rzecz!...

- Albo metal o jakie dziesięć procent lżejszy od powietrza, co?...śmiał się Geist.

- Ciężar gatunkowy obalony... prawa natury podkopane, co?... Cha! cha! Nic z

tego wszystkiego. Prawa natury, o ile je znamy, nawet przy moich metalach

pozostaną nietknięte. Rozszerzą się tylko nasze pojęcia o własnościach ciał i ich

budowie wewnętrznej, no i rozszerzą się granice ludzkiej techniki.

- A ciężar gatunkowy? - spytał Wokulski.

- Posłuchaj mnie - przerwał mu Geist - a wnet zrozumiesz, na czym polega

istota moich odkryć, chociaż, pośpieszam dodać, naśladować ich nie potrafisz.

Tu nie ma ani cudów, ani oszustwa; tu są rzeczy tak proste, że pojąć je mógłby

uczeń szkoły elementarnej.

Wziął ze stołu stalowy sześcian i podawszy go Wokulskiemu mówił:

- Oto jest decymetr sześcienny, pełny, odlany ze stali; weź go w rękę, ile waży?

- Z osiem kilogramów...

Podał mu drugi sześcian tej samej wielkości, również stalowy, pytając:

- A ten ile waży?

- No, ten waży z pół kilograma:.. Ale on jest pusty... - odparł Wokulski.

- Doskonale! A ta sześcienna klatka ze stalowego drutu ile waży? - spytał Geist

podając ją Wokulskiemu.

- Ta waży kilkanaście gramów...

356

- Otóż widzisz - przerwał Geist. - Mamy trzy sześciany tej samej wielkości i z

tego samego materiału, które jednak są nierównej wagi. A dlaczego? Gdyż w

pełnym sześcianie jest najwięcej cząstek stali, w pustym mniej, a w drucianym

najmniej. Wyobraź więc sobie, że udało mi się zamiast pełnych cząstek

budować klatkowate cząstki ciał, a zrozumiesz tajemnicę wynalazku. Polega on

na zmianie budowy wewnętrznej materiałów, co nawet dla dzisiejszej chemii nie

jest żadną nowością. Cóż, jakże tam?...

- Kiedy widzę okazy, wierzę - odparł Wokulski - kiedy pana słucham,

rozumiem. Ale gdy wyjdę stąd... Rozłożył ręce w sposób desperacki.

Geist znowu otworzył szafę, poszukał i wydobywszy mały skrawek metalu,

barwą przypominającego mosiądz, podał Wokulskiemu

- Weź sobie to jako amulet przeciw powątpiewaniu o moim rozumie czy

prawdomówności. Ten metal jest około pięciu razy lżejszy od wody, dobrze

więc będzie ci przypominał naszą znajomość. Przy tym - dodał śmiejąc się - ma

on wielką zaletę: nie obawia się żadnych odczynników chemicznych... Prędzej

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название