Czarne Oceany
Czarne Oceany читать книгу онлайн
Cho? autor CZARNYCH OCEAN?W o?ywia klasyczne w?tki literatury science fiction, jego powie?? sporo zawdzi?cza no?nej problematyce i stylistyce prozy cyberpunkowej, a wi?c pisarstwa zrodzonego tak z fascynacji najnowsz? technologi?, jak i l?k?w doby informatycznej. Ju? teraz ?yjemy w ?wiecie rz?dzonym przez superkomputery. Co si? stanie, kiedy te popadn? w ob??d? – pyta w swej powie?ci Jacek Dukaj.
W CZARNYCH OCEANACH najbardziej wybredny czytelnik fantastyki znajdzie to, czego zwyk? szuka? i czego nie mo?e zabrakn?? w ksi??kach tego rodzaju: spiski i wojny, eksperymenty naukowe, nad kt?rymi uczeni stracili kontrol?, a tak?e nieko?cz?ce si? spekulacje na temat mo?liwo?ci i kondycji ludzkiego rozumu. W wartk? i efektown? fabu?? Dukaj umiej?tnie w??czy? tre?ci dyskursywne mieszcz?ce si? w polu takich dziedzin, jak polityka, ekonomia i psychologia. CZARNE OCEANY bez w?tpienia nale?? do erudycyjnego nurtu polskiej SF i nawi?zuj? do najlepszych tradycji tego gatunku, z tw?rczo?ci? Stanis?awa Lema na czele.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Schatzu wyraźnie się rozgrzał, nie dawał słuchaczom zebrać myśli.
– Co pójdzie w drugiej kolejności: ekonomia. Gdy zmienią się preferencje konsumentów, skręci i ona. Nawet nie zauważymy zmiany kierunku długofalowych trendów, takich rzeczy nigdy się nie zauważa współcześnie. A już zwłaszcza w Wojnach Ekonomicznych. Przecież nikt nie planuje, wszyscy walczą. – Akcentując poszczególne słowa, jeszcze mocniej pochylał się nad mównicą. – W konsekwencji w nieuchronny sposób zmieni się prawo. Tak jak zwykle: trochę tu, trochę tam; ale skuteczniejsze rozwiązania kopiują się same. A cóż nam wyznacza normy prócz prawa właśnie? Nie obyczaj przecież, nie wiara, nie przyzwoitość; nie ma czegoś takiego. Zmienią się zatem i normy, standardy zwyczajności, kryteria moralności. Odetchnął, wyprostował się.
– Proszę przeprowadzić w wyobraźni kilkanaście takich iteracji – rzekł, już ciszej. – Bądźmy uczciwi. Jakim sposobem myślnia mogłaby nie zwyciężyć?
– Co pan właściwie przez to rozumie? – poderwał się wysoki rzeźbieniec z pierwszych rzędów. – „Zwyciężyć"! Zakłada pan inteligencję, plan…?
– No nie, to oczywiście była przenośnia. Jak mówiłem, trzymam się hipotez najuboższych – i wyciągam logiczne wnioski. Skoro się buduje model, należy być konsekwentnym i po puszczeniu go w ruch przyjrzeć mu się w każdym momencie procesu: wczoraj, dzisiaj, jutro, w nieskończoności. Mamy myślnię, Nefele, mamy pewne przesłanki co do charakteru wpływów… Przeprowadzamy prosty eksperyment myślowy i co widzimy?
– No co?
– Że tak naprawdę w całym wszechświecie, na wszystkich planetach, we wszystkich niszach życiowych – istnieje tylko jedna cywilizacja, jedna kultura. Jeden gatunek. W najdosłowniejszym znaczeniu!
Szum na sali.
– Powtarzam: jeden gatunek! Myślnia uśrednia ostatecznie. W końcu bowiem każda cywilizacja, prędzej czy później, osiąga ten próg technologii, który umożliwia jej autorzeźbienie. A jeśli nawet nie, to idea, wiedza o autoewolucji – one są w myślni. Na dłuższą metę nikt się nie uchroni. I zaczyna się profilowanie. Podług czego? Podług płynących przez nią trendów.
– Co pan przez to rozumie? Że zamiast Homo sapiens za iks pokoleń będziemy tu mieli… kogo? Psychosoic universi?
– Dokładnie.
– I co to za bestie? Robaki krzemowe? Gorące plazmowce? Humanoidy białkowe?
– A skąd ja to mogę wiedzieć? Zresztą mówię: gatunków wypadkowa. Ostatecznie przekonamy się sami. To znaczy już nie my. Potomkowie. Czy pana prawnuk nadal będzie oddychał tlenem. Bo może tlen będzie już niemodny.
Schatzu uspokoił się, wyrównał oddech. W polemicznej gorączce zapominał nawet o NEti.
– Zresztą – wzruszył ramionami – można pospekulować. Z pewnością w kształcie będą miały przewagę cechy preferowane przez ekosfery wszechświata młodego. Puścić równanie Drake'a w czasie i posadzić nad tym astrofizyków i biologów… Cięższe pierwiastki ruszyły stosunkowo niedawno, więc niższy procentowo udział form od nich zależnych… I tak dalej.
– Zatem co pan właściwie proponuje? – żachnął się rzeźbiony z identyfikatorem EDC. – Bo jak na razie brzmi to wszystko okropnie fatalistycznie. Skoro i tak nie możemy nic poradzić, bo takie są naturalne prawa…
– Musimy się bronić, póki jeszcze jesteśmy w stanie! -zaoponował Schatzu. – Opracować jakiś długofalowy program ochrony naszej psychosfery. Zagwarantować zachowanie odrębności człowieka jako gatunku i cywilizacji. Przede wszystkim nie można pozwolić na swobodne rozprzestrzenianie się genów telepatii. Odsyłam państwa do „Chaosu Genowego" profesora Krasnowa i polemicznych prac doktor Vassone. Przecież, do licha, wszyscy wiemy, że kiedyś Słońce jako czerwony olbrzym spopieli Ziemię, że już nie wspomnę o nieuchronnej śmierci wszechświata – ale to nie jest powód, żeby się z miejsca poddawać!
– Jakieś konkretne propozycje?
– Nie wiem, czy państwo słyszeli o futuroskopie Krasnowa, który był prezentowany w innej grupie przez doktora Jugrina. Gdybyśmy uzyskali środek o odpowiednio dużej mocy lub znaleźli genom kodujący wysoką podatność… żeby udało się przekroczyć próg autokatalizacyjny efesu…
– To co?
– To bylibyśmy w stanie tak pokierować zdarzeniami by uniknąć tej przyszłości! Choćby była nie wiadomo jak wysoce prawdopodobna!
– Nie jestem pewien, czy dobrze rozumuję – zmarszczył brwi rzeźbieniec z EDC – ale ja także byłem na tym wykładzie doktora Jugrina i w świetle pańskiej interpretacji myślni wcale nie wygląda to tak różowo. Skoro w Hacjendzie wpadli na ten efes zupełnie przypadkiem… mój Boże, ze snu!… a potem tak szybko, łatwo i bezbłędnie go rozwinęli, to musi się jego idea odbijać w myślni silnymi i licznymi strukturami psychomemicznymi. Rzekłbym, że stanowi nawet jedną z cech konstytutywnych Psychosoic unwersi. Zatem proponowana przez pana strategia tylko wzmocniłaby zgubny dla naszej tożsamości trend.
– Ależ w ten sposób rozumując, z góry stawiamy się na przegranej pozycji – zaperzył się Schatzu – bo czegokolwiek nie wymyślimy, ex definitione pochodzić to będzie z myślni! Toż to jakiś pieprzony metafizyczny Paragraf 22!
– Cieszę się, że pan również to zauważył – skwitował wojskowy sarkastycznie.