Lalande 21185

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Lalande 21185, Зайдель Януш Анджей-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Lalande 21185
Название: Lalande 21185
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 304
Читать онлайн

Lalande 21185 читать книгу онлайн

Lalande 21185 - читать бесплатно онлайн , автор Зайдель Януш Анджей

Lalande 21185 – pierwsza powie?? science fiction autorstwa Janusza Zajdla z 1966, opublikowana roku przez wydawnictwo Nasza Ksi?garnia.
Tytu? pochodzi od nazwy gwiazdy. Lalande 21185 jest jedn? z najbli?szych S?o?cu, niewidocznych gwiazd; znajduje si? w gwiazdozbiorze Wielkiej Nied?wiedzicy.
Projektantk? ilustracji do powie?ci i pierwszej ok?adki jest Teresa Wilbik.
Opis fabu?y
Ziemska ekspedycja podr?zuj?ca w kosmosie trafia do innego uk?adu s?onecznego. Tam bada dwie planety co do kt?rych istnieje prawdopodobie?stwo, ?e b?d? mogli na nich mieszka? ludzie. Opr?cz opisu ich przyg?d, ksi??ka zawiera przemy?lenia autora na temat eksploracji kosmosu i rozwa?ania o etycznej stronie takich przedsi?wzi??.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 42 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

— Wpadliśmy. . . — powiedział ze smutkiem Ted, kiedy Atros wyszedł. —

Najgorzej zaś, że i ty przeze mnie musisz ponosić konsekwencje.

— Wiesz przecież, że nie zależy mi na udziale w wyprawach badawczych —

powiedziała z przekąsem. — Według ciebie nic mnie nie obchodzi odkrywanie tajemnic obcych planet. . .

— Wcale już tak nie myślę! — zapewnił skwapliwie.

— Ach, jakże się niezmiernie z tego cieszę! — wyrecytowała cierpko i od-wróciwszy się na pięcie, wyszła krokiem dostojnym i z wysoko zadartym nosem.

W drzwiach odwróciła się jeszcze i pokazała mu język.

Ted z ciężkim westchnieniem zagłębił się w lekturze, którą mu w niewiadomym celu polecił przeczytać Har Adler. Była to jakaś praca na temat socjologii społeczeństw ziemskich i Ted nie potrafił sobie wyjaśnić, po co ma to właśnie teraz pakować do głowy, zamiast brać z innymi udział w badaniach.

Następnego dnia, gdy siedział znów nad czytnikiem, zły na siebie i wszystko dokoła, w kieszeni kombinezonu zadźwięczał sygnał przyzewowy. Wołał go dowódca.

„Lon, Mais i Sella ruszyli wczoraj do Starej Bazy. Grupa ojca bada brzeg oceanu — kalkulował Ted, wlokąc się korytarzem. — Grupa Geona dziś wyrusza na drugą półkulę. . . O ile dobrze pamiętam, według planu pracy pozostaje jeszcze tylko stanowisko kontroli i opracowania danych oraz obserwatorium astrofizyczne. Jedno i drugie na miejscu, w bazie, i okropnie nudne”.

Nie miał wątpliwości, że wraz z nową porcją pouczeń i uwag na temat konieczności przestrzegania wymogów dyscypliny kosmonautycznej otrzyma teraz najpodlejszą — jego zdaniem — pracę w bazie. Zdziwił się obecnością u dowódcy czterech jeszcze osób: Hara, Maxa, Ewy i Wery. Po co aż tyle osób ma asystować przy niechlubnym akcie karania? Usiadł na brzegu fotela. Dowódca nawet głowy nie uniósł sponad rozłożonych na stole arkuszy fotogramów, jakby zupełnie nie zauważył wkroczenia delikwenta.

Ted badał ukradkiem twarze siedzących, nie patrzyli jednak w jego kierunku.

Drzwi otworzyły się i wszedł Adam. Wtedy dopiero dowódca podniósł głowę i ogarnąwszy wzrokiem zebranych, powiedział:

— Możemy zaczynać, załoga w komplecie. Na wczorajszym posiedzeniu do-wództwo ustaliło taki właśnie skład ekipy, która pod nazwą grupy Flora wyruszy jutro na pierwszą planetę układu.

Tej możliwości Ted nie brał nawet pod uwagę. Zaskoczony kompletnie zrobił

taką minę, że obserwujący go spod oka Har skrzywił się w uśmiechu rozbawienia.

— Grupą dowodzi Har Adler, a w czasie lotu w obie strony — Max Bodin, 58

jako pilot „Suma”. Start nastąpi za dwadzieścia godzin. Szczegółowe zadania zostaną omówione przez Hara w czasie lotu. Ograniczę się więc do kilku uwag. Najpierw do Teda. Nie będę roztrząsał po raz drugi wiadomej sprawy. Nie chciałbym jednak, abyś pomyślał, że twój udział w interesującej cię, o ile wiem, wyprawie na Florę stanowi jakieś wyróżnienie czy wyraz uznania. Zaliczenie zarówno Teda, jak i Ewy do składu ekipy nastąpiło na umotywowany wniosek Hara, który przyjął na siebie odpowiedzialność za całą załogę. Pozostali uczestnicy zostali zakwa-lifikowani także po rozpatrzeniu szeregu kandydatur. W skład załogi wchodzi biolog, lekarz, pilot-inżynier oraz historyk-socjolog. Wynika stąd, że nastawiamy się głównie na badanie stanu biologicznego planety. Trudno nam rozproszyć wysiłki w celu wszechstronniejszego badania obu planet. O Orfie wiemy na pewno, że nie jest zamieszkała przez istoty rozumne, i to upoważnia nas do przygotowania jej na przyjęcie następnej ziemskiej ekspedycji. Tu też przeprowadzimy wszechstronne badania geologiczno-poszukiwawcze w celu oszacowania zasobów mineralnych, z których skorzystają nasi następcy. Co do Flory zaistniało przypuszczenie, iż mo-

że ona być kolebką wysoko rozwiniętych, a może nawet rozumnych organizmów.

Zmusza nas to do zachowania pewnych środków ostrożności, do wykazania dy-plomatycznego taktu i do ograniczenia — przynajmniej w ramach tej wyprawy —

naszych prac na Florze. Głównym zadaniem waszym jest więc stwierdzenie, do jakiego stopnia słuszne są nasze hipotezy na temat życia na tej planecie.

Po odkryciu Starej Bazy — ciągnął Atros po chwili przerwy — na czołowe miejsce wśród niejasnych zagadnień wysunęła się sprawa jej tajemniczych twór-ców, o których nie potrafimy dotąd niczego pewnego powiedzieć. Jedno z wysu-niętych przypuszczeń głosi, iż pochodzą oni z Flory. Tak czy inaczej — bardzo prawdopodobne jest, że na Florze istnieją co najmniej ślady pobytu tych bardzo wysoko rozwiniętych istot rozumnych. Zadaniem waszym jest odszukanie tych śladów.

Gdyby udało się odnaleźć klucz do zapisów, pozostawionych w fonotece Starej Bazy, moglibyśmy odnaleźć tam zapewne znacznie więcej informacji o obu planetach, niż jesteśmy w stanie sami zgromadzić w czasie tak krótkiego pobytu.

— To już raczej sfera marzeń lingwistów. . . — wtrącił Adam z powątpiewaniem.

— Ja sądzę, że nie jest to tak beznadziejny pomysł, jak się wydaje — odparł

Har — lecz nie będę motywował teraz moich przypuszczeń.

— Bardzo słusznie! — pochwalił Atros. — Dość było dyskusji na wczorajszej naradzie dowództwa. Co gorsza, nie osiągnęlibyśmy żadnych konstruktywnych wniosków. Mamy zbyt mało wiadomości, fakty nie zazębiają się wzajemnie. . .

Łączności z Florą nie udało się osiągnąć. Biolodzy bardzo wstrzemięźliwie wy-powiadają się na temat tego zakonserwowanego osobnika. Są zgodni co do faktu, że nie jest on martwy, nie potrafią jednak podać sposobu przywrócenia mu czynności życiowych. Badania biochemiczne nie mogą być przeprowadzone, dopóki 59

nie otworzy się „futerału”, w którym on spoczywa. Otwarcie go musiałoby jednak pociągnąć za sobą natychmiastowe przywrócenie mu czynnego życia. . . W tej sytuacji ograniczono się do rentgenoskopii i neutronowych badań strukturalnych, które wykazały całkowitą zbieżność budowy jego organizmu z organizmem człowieka. . . To daje do myślenia, ale sprawy nie wyjaśnia, trudno bowiem przypu-

ścić, by Stara Baza była dziełem. . . mieszkańców Ziemi!

Na zakończenie chcę przypomnieć, że na Florze zdani będziecie praktycznie na własne środki i własną zaradność. Nie mamy drugiej rakiety klasy „Suma”

i przyjście wam z jakąkolwiek pomocą wiązałoby się z koniecznością przeprowa-dzenia „Cyklopa” na orbitę wokół Flory. Pociągnęłoby to za sobą — pomijając już znaną wszystkim kwestię paliwa : — niewykonanie przynajmniej części za-projektowanych prac na Orfie, gdyż musielibyśmy startować ku Ziemi z orbity około-floryjskiej, nie wracając już na drugą planetę. Mam jednak nadzieję, że poradzicie sobie doskonale. Mimo to nikogo nie zmuszam do udziału w wyprawie.

Każdy z was może jeszcze zrezygnować.

Odczekał minutę, lecz nikt nie zamierzał się wycofywać.

— Dziękuję — powiedział dowódca. — Zatwierdzam skład załogi i wydaję rozkaz przystąpienia do przygotowań startowych.

Tak więc — wbrew najgorszym przeczuciom Teda — znalazł się on w grupie badaczy Flory. Wyprawa ta — to było ukoronowanie wszystkich jego pragnień!

Planeta miała być odkrywana nieomal zupełnie „od zera”, bo posiadane skąpe o niej wiadomości nic prawie nie znaczyły w praktyce eksploracyjnej. Dodatkową emocję stanowił fakt, że najbliższa pomoc znajdowała się w odległości, którą fale elektromagnetyczne przebiegają w czasie kilku minut!

Tedowi przypadła w udziale pomoc w przygotowaniu „Suma”. Mimo że wraz z Maxem uwijali się bez przerwy, wspierani przez stado automatów, udało im się zaledwie cztery godziny uratować na sen. Ewa i Har zajęli się zaopatrzeniem i sprzętem osobistym dla wszystkich uczestników. Trzeba było przygotować róż-

nego rodzaju skafandry i ubiory planetarne — nie znano przecież dokładnie warunków, jakie czekają ich na Florze.

Przed samym odlotem Ted poszedł pożegnać się z matką. Anna uśmiechała się przez cały czas, lecz obejmując syna spojrzała mu w twarz wilgotnymi nieco oczyma i powiedziała jak zwykle:

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 42 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название